Dzień 11

~Dark Eleven~

Wstałem wcześniej, niż ostatnio. Poszedłem do łazienki, ogarnąłem się trochę i ruszyłem do kuchni. Oryginału jeszcze nie było. Tym lepiej. Mam dziwne wrażenie, że po wczorajszej wizycie Erkaesa i Yasu będzie chciał ze mną poważnie pogadać. Za pewne nawrzeszczy na mnie za te wszystkie dziwne sytuacje, po czym przypomni, że zostały mi jeszcze jakieś trzy dni i wylecę. Jakbym sam o tym nie pamiętał. No trudno, jakoś przeżyję. Stałem przed otwartą lodówką, ale zupełnie straciłem apetyt. Zrobiłem sobie tylko herbatę i oparłem się o blat, stojąc z kubkiem parującego napoju w dłoni. Wpatrywałem się w drzwi, gdy pojawił się w nich oryginał. Nie wyglądał, jakby był wkurzony czy przybity. Wyglądał zupełnie normalnie. Jego blond włosy były roztrzepane na wszystkie strony, błękitne oczy pełne życia a na ustach gościł lekki, prawie radosny uśmiech. Zatrzymał się w progu i zmierzył mnie spojrzeniem. Pociągnąłem łyk herbaty i również się w niego wpatrzyłem. Przez chwilę panowała cisza, aż Mateusz postanowił ją przerwać.

- Słuchaj, musimy pogadać - wiedziałem, że tak będzie.

Już miałem mu odpowiedzieć, gdy zakręciło mi się w głowie. Obraz na trzy sekundy się rozmazał. Oparłem się wolną ręką o blat. Poczułem dziwną słabość w dłoni, w której trzymałem kubek. Po chwili naczynie leżało już w kawałkach na podłodze, a wokół moich stóp była herbata.

- Hej, spokojnie - Eleven uniósł dłoń i chciał do mnie podejść.

Szybko odsunąłem się na prawo, po czym wyminąłem go i wyszedłem z kuchni. Wpadłem do łazienki i zamknąłem drzwi. Nie wiem, co to było, ale na pewno nie było normalne. Przepełniało mnie bardzo dziwne uczucie. Trochę słabość, trochę stres i trochę coś, czego nie potrafiłem zdefiniować. Spojrzałem na moje dłonie. Drżały. Ochlapałem twarz zimną wodą i przejrzałem się w lustrze. Niby nic niezwykłego, ale moją uwagę zwrócił prawie niewidoczny błysk, który pojawił się w oczach. Przyjrzałem się dokładniej moim tęczówkom. Na pierwszy rzut oka były czarne, jak zwykle, ale gdy się przypatrzeć, można było dostrzec cieniutkie, fioletowo - zielone przebłyski. Niedobrze. Bardzo niedobrze. Już wiedziałem, co czuję. To coś, czego nie potrafiłem rozpoznać... bezsilność. Dziwne uczucie, spowodowane totalną beznadzieją, której nie czułem już od ponad tygodnia. Wiedziałem, że nie może być tak pięknie. Póki co nikt nie musi się dowiedzieć. Może nie będzie tak źle, może mi się wydaje. To tylko chwila słabości. Niedługo mi przejdzie i wszystko znów będzie dobrze, prawda? Miejmy nadzieję. Przebłyski nie są bardzo wyraźne, oryginał nie powinien niczego zauważyć. Muszę wrócić do kuchni i posprzątać. Wystarczy zachować spokój i będzie w porządku. Nic innego chwilowo nie przychodzi mi do głowy.

~Eleven~

Wszedłem do kuchni i zobaczyłem klona, opierającego się o blat i pijącego herbatę. Zatrzymałem się i przypatrzyłem mu. Wyglądał jak codziennie. Patrzył na mnie znudzonym wzrokiem. Teraz albo nigdy. Odetchnąłem głęboko i zacząłem:

- Słuchaj, musimy porozmawiać - w końcu musiało do tego dojść. Trzeba było wyjaśnić sobie pewne rzeczy.

Klon oparł się ręką o blat, a po chwili mój ulubiony kubek, który trzymał w dłoni, zaliczył bolesne spotkanie z podłogą, rozpryskując się na wszystkie strony. Nie wyglądało to, jakby rzucił nim specjalnie. Czyżby aż tak się przejął?

- Hej, spokojnie - uniosłem rękę, uśmiechając się lekko.

Klon zignorował mnie zupełnie i wyszedł z kuchni. Co go ugryzło? Jak nie chciał gadać, mógł powiedzieć, a nie uciekać, mordując przy okazji niewinny kubek. No to mamy kolejny powód do rozmowy, jeśli w ogóle do niej dojdzie. Tymczasem podłoga była zalana herbatą pomieszaną z odłamkami po kubku, a skoro Dark postanowił zwiać, ktoś musiał to ogarnąć. I tym kimś byłem oczywiście ja.

Po jakichś dziesięciu minutach kuchnia została doprowadzona do porządku. Już miałem iść nagrywać, gdy usłyszałem, że sobowtór wychodzi z łazienki. Zatrzymał się w progu i oparł o futrynę. Był jakiś inny. Nie uśmiechał się i stał jakoś niepewnie. Dostrzegłem, że jego dłonie drżą delikatnie, mimo że zapewne próbował do tego nie dopuszczać. Coś się stało. Pytanie, co takiego.

- Wszystko dobrze? - to chyba najgłupsze pytanie, jakie mogłem zadać, ale od czegoś trzeba było zacząć. W odpowiedzi dostałem tylko twierdzące skinienie głową - Czemu tak wybiegłeś? - tym razem wzruszenie ramionami. Klątwa milczenia czy jak? - To możemy porozmawiać?

Jak się domyślałem, nie odpowiedział. Pokręcił głową w przeczącym geście, po czym odwrócił się i poszedł do swojego pokoju. Westchnąłem przeciągle. Tak będą wyglądały następne dni? Obraził się? Niby o co? Nie powiedziałem niczego złego. Spróbowałem wejść do jego pokoju, ale drzwi były zamknięte na klucz. Zapukałem, ale odpowiedziała mi cisza. Super, no cudownie po prostu. Co mogłem takiego zrobić, że zaczął mnie unikać? To on zamordował mi ulubiony kubek, nie ja jemu. Nic takiego się nie działo, więc czemu mnie unika? A myślałem, że wczorajsza rozmowa z Erkaesem była najgorszym, co zostało mi do przeżycia. Nie zastanawiając się nad tym dłużej, poszedłem nagrywać.

~Dark Eleven~

Niby już nic mi nie jest, nie czuję tej dziwnej słabości, nie kręci mi się w głowie, ale przebłyski w tęczówkach zostały. Siedzę bez konkretnego celu w pokoju już parę godzin i dalej nie doszedłem do niczego sensownego. Będę musiał mu powiedzieć, ale jak? W sumie to nie powinno być aż takie trudne. Przecież oryginał twierdzi, że ani trochę mu na mnie nie zależy, więc raczej nie będzie za mną tęsknił. Sam chciał mnie stąd wykopać. Jednak coś sprawia, że jest mi jakoś ciężko. Nawet nie sama świadomość tego, czego od początku się bałem. To przez niego. Przez człowieka zwanego Elevenem. Przez jego złote włosy, oczy w kolorze nieba... Ahh, nienawidzę go. Prawda, pozwolił mi zostać w swoim domu, dostawałem jedzenie, mogłem żyć w miarę normalnie, oczywiście na tyle, na ile pozwala bycie czyimś klonem, skaczącym bez powodu między wymiarami. Sami oceńcie skalę. 

Byłem jego największym wrogiem ale mnie nie zabił. Bawiłem się jego emocjami i solidnie grałem na nerwach ale mnie nie wyrzucił. Jest miły, nie wrzeszczy, nie rzuca talerzami, nie próbuje wypchnąć mnie przez okno ani zwalić ze schodów. Dlaczego jest dla mnie taki dobry? Mam ochotę porządnie mu przyłożyć, żeby się opamiętał. Jak tak dalej pójdzie, to będę miał problem z określeniem kim gardzę bardziej, nim czy samym sobą. Wiem, co powiecie: przecież nie mam powodów, żeby nim gardzić. A ja z całym przekonaniem przyznam wam rację. Nie ważne, czego bym sobie nie wmawiał, jestem w stanie znaleźć tylko jeden sensowny powód wszystkich szalonych myśli, które kotłują się w mojej głowie. I bez względu na to, co o mnie myślicie, i tak będę powtarzał, że go nienawidzę. A nienawidzę go za to, że niewiadomym sposobem doprowadził mnie do tych wszystkich idiotycznych emocji.
Nienawidzę go za to, że mi na nim zależy.

~Eleven~

Chciałem jeszcze zajrzeć do Darka po skończeniu nagrywania, ale drzwi wciąż były zamknięte. Wziąłem więc szybki prysznic i udałem się do siebie. Usiadłem na łóżku i czekałem, z nikłą nadzieją, że klon jeszcze do mnie zajrzy. Sam nie wiem, skąd mi się to wzięło. Jakoś brakowało mi jego towarzystwa. Od dwóch dni praktycznie go nie widziałem, jeśli nie liczyć tego dzisiejszego zajścia. Usilnie próbowałem o tym wszystkim nie myśleć, ale na nic się to zdało, więc równie dobrze mogłem się pozastanawiać nad swoim nędznym życiem. Znajdowałem się w tak dziwnej sytuacji, że nie wiem nawet, co mogę na ten temat powiedzieć. Wczorajsza pogawędka z Erkaesem też niewiele mi dała. "Nie powinieneś się angażować. Musisz się ogarnąć." Słowa kciukowatego dźwięczały mi w głowie. Przecież się nie zaangażowałem. Jestem w stu procentach ogarnięty i uważny. Co niby jeszcze mogę zrobić? Wyrzucić go z głowy będzie mi trudno, przecież jest mną. Ciągle widzę przed oczami scenę ze streama. Dark powiedział w tedy "A może też tego chcesz." Czyli on chciał? Na początku sam doprowadzał do tych dziwnych sytuacji. Czyżby faktycznie czuł do mnie coś poza nienawiścią? Niby nie obchodzi mnie jego los, a siedzę i czekam, z głupią nadzieją, że przyjdzie do mnie zanim pójdę spać. Dlaczego? Doskonale znam odpowiedź na to pytanie. Niech szlag trafi Darka, Erkasia, Yasu, Graine i całą resztę świata. Mieli rację. Wszyscy mieli rację. Nadeszła pora, żebym przyznał się do tego sam przed sobą. Dark nie jest tylko i wyłącznie moim klonem, nie dążę go tylko i wyłącznie nienawiścią. Czas to powiedzieć. Zależy mi na nim. Ja, Mateusz Eleven Gajewski, żywię bliżej nieokreślone, pozytywne uczucie do mojego sobowtóra.
Pomocy?

~~~

Witajcie, to znowu ja.
Oto nasz ulubiony Elevenek doszedł do jakże konstruktywnego wniosku, że zależy mu na Darku. Co mu to przyniesie?
Dziękuję serdecznie za wszystkie gwiazdki i komentarze. Budują moją motywację. Jak patrzę na te liczby, to aż mi ciepło na serduszku. ^^
Tymczasem do następnego.
Ata

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top