Dzień 4

~Eleven~

Obudziłem się wcześnie, bo o ósmej. Już dawno tak szybko nie wstawałem. Od razu zabrałem ubrania i poszedłem do łazienki, w celu nadrobienia wczorajszej kąpieli. Naprawdę byłem wykończony, nawet nie fizycznie, ale byłem. Aktualnie wciąż nie czuję się doskonale, ale na pewno lepiej niż ostatniego wieczora. Jak ja mam teraz żyć z tym klonem pod jednym dachem? Nie wiem z jakiego powodu, ale faktycznie nie chcę się go pozbywać, mimo tego co wczoraj odwalił. To wszystko jest chore. Nie rozumiem, co się dzieje, a mimo to nie chcę tego zatrzymać. Może zwyczajnie jestem ciekawy rozwoju wydarzeń? Po wczorajszej akcji powinienem chyba martwić się o swoje zdrowie i bezpieczeństwo, a najbardziej myślę o tym, jak będzie wyglądał dzień z klonem i czy stanie się coś jeszcze. Oczywiście potem będę przeklinał swoją głupotę, zawinięty w kocyk i pewnie z głębokim załamaniem nerwowym, ale zobaczymy. Kopia jeszcze spała, więc poszedłem do kuchni i zrobiłem naleśniki. I tak jest wcześnie, a dawno ich nie jadłem i miałem na nie ogromną ochotę. Gdy się wstaje o dwunastej, śniadanie jest obiadem, ale skoro mój naturalny cykl został zaburzony, mogę to wykorzystać. Później muszę coś nagrać, bo wczoraj nie zrobiłem w tym kierunku zupełnie nic, a przydałoby się coś wrzucić. A może zrobię stream? To nie taka zła opcja. Wróciłem do pokoju i odszukałem telefon. Zobaczyłem nieprzeczytaną wiadomość od Erkaesa. Czego on może chcieć tak wcześnie? Otworzyłem czat. "Musimy pogadać. Mogę wpaść dzisiaj? Uprzedzając pytania, wyjazd trochę się skrócił. Trochę bardzo. Będę o dwunastej. Do zobaczenia." Po co pytał na początku, skoro i tak wbije bez mojej odpowiedzi? Brzmi to poważnie, ciekawe co się komu stało. Wróciłem do kuchni i usmażyłem naleśniki. Wyszło ich sporo, więc część zostawiłem dla duplikatu. Jak już wstanie, pewnie będzie głodny. Zostało mi tylko się ogarnąć i czekać na wizytę kciukowatego. Zamknąłem się w pokoju i rzuciłem na łóżko. Trzy godziny, tylko tyle. Nie miałem zamiaru spać. Analizowałem możliwości tak nagłej potrzeby wizyty ze strony Erkaesa. Może coś mu jest? Albo komuś z ekipy coś się stało? Może rozwiązują Studio, albo potrzebują pomocy? Powodów mogło być dużo. Po jakiejś godzinie poddałem się i nałożyłem słuchawki. Nie ma co nawet próbować zaczynać nagrywania. Wstawiłem tylko post, z wiadomością, że o siódmej wieczorem będzie transmisja i puściłem muzykę. Muszę się wyluzować, a zamartwianie się na zapas mi nie pomoże. Zamknąłem oczy i odetchnąłem głęboko. Spokój Mateusz, to tylko Erkaś, nic się nie stanie. Wsłuchałem się w płynąca muzykę, odcinając się od całego świata.

~Dark Eleven~

Powoli otworzyłem oczy i usiadłem na brzegu materaca. Spało się okropnie. To łóżko jest gorsze niż moje w Dwienkowie, a hotel trzygwiazdkowy to nie jest. Już jedenasta, wypadałoby wstać i coś zjeść. Poszedłem do kuchni, a na stole czekał talerz naleśników. Więc oryginał już nie śpi, tylko siedzi zamknięty w pokoju tak po prostu. Nie przypuszczałem, że tak szybko się podda i zamknie na trzy spusty, usiłując mnie unikać. Ale zrobił mi naleśniczki, soo cute. Zajadałem spokojnie moją porcję, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Mateusza nie było widać, więc poszedłem otworzyć. W progu stał Erkaes.

- Cześć Eleven, wybacz że jestem wcześniej, ale... - przerwał, najwyraźniej zauważając, kto przed nim stoi - Eee... Sory Dark, masz gdzieś w pobliżu Mateusza?

Kiwnąłem tylko głową i wskazałem drzwi do jego pokoju. Erkaes udał się tam natychmiast, a ja zamknąłem drzwi wejściowe i wróciłem do kuchni. Czego on znowu chciał? Pewnie nie powiedziałby, nawet gdybym zapytał. A zresztą, co mi tam. Jak się dogadają i zostanę sam z oryginałem, w tedy spróbuję się czegoś dowiedzieć. Ciekawe czy dzisiaj ten ciołek zareaguje tak samo emocjonalnie jak wczoraj.

~ Eleven~

Gdy tylko otworzyłem drzwi, Erkaś wpadł do pokoju niczym burza i opadł na łóżko. Patrzył na mnie uważnie, ale bez emocji. Coś mi mówiło, że wieści nie są dobre.

- Więc... po co przyszedłeś? I czemu tak nagle?

- Co ty odwalasz! - wydarł się, gdy tylko skończyłem zdanie, po czym mówił już spokojniej - Yasu do mnie dzwoniła - o cholera - Wiesz, że on nie należy do tego świata. Nie wiemy jak ani dlaczego się tu znalazł. Wszystko może się zdarzyć.

- O czym mówisz? - zidiociałem, myślałem, że na mnie nawrzeszczy, a on tak spokojnie i jakby o niczym.

- Nie udawaj, ok? Widziałem zdjęcie, przysłała mi - uśmiechnął się dziwnie.

- Po prostu jest zazdrosna, mimo że nie ma o co - wzruszyłem ramionami - Błagam cię, naprawdę myślisz, że zrobiłbym coś takiego? Popierdoliło cię do reszty? On jest mną do cholery. Sam fakt, że tu jest, kwalifikuje się do nieznanego wcześniej poziomu zjebania rzeczywistości. Aż tak porąbany nie jestem - pokręciłem głową z dezaprobatą. Ja i Dark? No ludzie! - A tak w ogóle, to co z Yasu?

- Wszystko w porządku. Rozmawiałem z nią dzisiaj i mówiła, że jest dobrze. Tak naprawdę nie sądziła, że cokolwiek z tego wyjdzie.

- Really? To niby czemu wpadła tu wczoraj na sekundę, tylko po to, żeby mi przyjebać?

Erkaes wzruszył tylko ramionami. Pewnie tak jak ja uznał, że aktualnie zrozumienie sposobu myślenia Yasu jest ponad nasze siły. Pogadaliśmy jeszcze trochę o pierdołach, a potem kciukowaty wyszedł. Ja również opuściłem pokój, bo poziom debilizmu tej sytuacji był tak silny, że aż zgłodniałem. No bo halo, ten klon jest mną. To by nie było kazirodztwo czy coś takiego? Przecież on chyba działa tak, jakby był moim bratem bliźniakiem. Gdyby naprawdę doszło do tego, o czym zapewne myślał Erkaś, to... Nie, stop. O czym ja w ogóle myślę? Powinienem sam siebie zdzielić w twarz za te chore przemyślenia. Zamiast tego poszedłem do kuchni. Kopia siedziała przy stole. Wyciągnąłem z szafki chleb i ser z zamiarem zrobienia tostów, z braku motywacji do przygotowywania czegoś bardziej wyszukanego. Gdy mój posiłek był gotowy, usiadłem przy stole na przeciwko sobowtóra. Przyglądał mi się uważnie, śledząc każdy mój najmniejszy ruch, a sam trwał wciąż w tej samej pozycji. Miałem wrażenie, że czarne oczy klona przenikają mnie na wylot, wiercą we mnie dziurę. Spojrzałem na niego, a na usta wstąpił mu złośliwy uśmieszek. Turbo creepy. Przełknąłem ostatni kęs i wstałem. Chciałem uciec od jego spojrzenia, a najlepiej od całej osoby, ale nie pozwolił mi na to. Błyskawicznie się podniósł i stanął na przeciwko, blokując przejście. Wciąż się uśmiechał.

- Znowu ci odwala? Czego chcesz? - zapytałem, wysilając się na beznamiętny ton.

- Pobawić się - jego oczy błysnęły, a ręce znalazły się na moich ramionach, przygwożdżając mnie do ściany. Deja vu tak bardzo.

Podniosłem głowę i napotkałem jego czarne tęczówki. Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami. Panowała zupełna cisza, jeśli nie liczyć naszych oddechów. Jeszcze jestem spokojny, jakby to była dla mnie codzienność. Poczułem, jak jedną ręką idzie w górę mojego ramienia. To był tak delikatny ruch, jakby ledwo co mnie dotykał. Przejechał zimnymi palcami po mojej szyi, zatrzymując dłoń za uchem. Moje opanowanie poszło się jebać. Drugą rękę oparł na mojej klatce piersiowej i zbliżył twarz do mojej na odległość kilkunastu milimetrów. Moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej, jeśli to w ogóle możliwe. Oddech stał się ciężki i lekko się urywał. Dlaczego on tak na mnie działa?! I co właściwie kombinuje? Mówił, że nie chce mnie zabić, ale po jaką cholerę mu to wszystko?

- Cz-czemu to r-robisz? - wyjąkałem, po czym skarciłem się w myślach. Zobaczył, że ma na mnie wpływ, więc dalej będzie to robił. Sam nie wiem, czy bardziej chciałem zabić siebie za te reakcje, klona za znęcanie się nade mną w taki sposób, czy Erkaesa za to, że w ogóle go wymyślił.

- Oj Elevenku... - pokręcił głową z widocznym rozbawieniem, a jego usta znalazły się przy moim uchu - Bo mi się nudzi, a ty jesteś taki uroczy, kiedy jesteś bezbronny - powiedział szeptem, a ja poczułem, że lekko musnął nosem moją szyję, kiedy się oddalał. Na sekundę przestałem oddychać i czułem jak kolana się pode mną uginają. Jasna cholera! Dlaczego ja?! Klon tylko się uśmiechnął, po czym wrócił do kuchni. Ja natomiast oddaliłem się jak najszybciej, wpadając do pokoju i zamykając drzwi na klucz. Ja pierdzielę, co się właśnie stało?! Co on mi zrobił, że reaguję w taki sposób? To chyba nie jest normalne. Ale dlaczego tak jest? To za dużo jak na mój biedny mózg. Lepiej się prześpię, bo jeszcze przecież czeka mnie stream.

~ Dark Eleven~

Było tak, jak wczoraj. Przyspieszony oddech, bicie serca... Do tego się jąkał. Mógłbym tego słuchać godzinami. On naprawdę czuje się zagrożony, a zapowiedziałem przecież, że nie mam zamiaru go zabić. To wszystko jest takie zabawne. Może jutro dam mu spokój, bo jeszcze na zawał zejdzie, a tego przecież nie chcę. Cała sytuacja jest dziwna i niezwykle ciekawa, ale byłoby jeszcze lepiej, gdyby nasz kochany oryginał przyłączył się do zabawy. Owszem, nękanie go w taki sposób sprawia mi nie lada przyjemność, ale czegoś brakuje. Wiem jednak, że Mateusz jest zbyt przestraszony i nieogarnięty w sytuacji, żeby choć trochę się sprzeciwić. W końcu mi się znudzi, jeśli nic się nie wydarzy. Poszedł do pokoju nagrań, więc mogę spokojnie posiedzieć u niego i poczekać. Marzy mi się wygodne łóżko, a poza tym jestem niebywale ciekaw, czy mnie z niego zrzuci, pójdzie do pokoju obok, czy podda się jak ostatnio.

~Eleven~

- Na razie - pożegnałem się z widzami i wyłączyłem sprzęt. Nie wiem jakim cudem udało mi się przeprowadzić tę transmisję. Moje myśli były wszędzie, tylko nie w grze. Większość kręciła się wokół Darka, część niedaleko skoku z okna, ale tylko niewielka. Żyję z nim cztery dni, odwalił coś takiego dwa razy, a moja kondycja psychiczna już jest na wyczerpaniu. Mam wrażenie, że czułbym się lepiej, gdyby zamiast roić to, co robił, skoczył na mnie z nożem czy coś takiego. Sam chętnie bym odwalił coś takiego, ale mam zbyt łagodną naturę. Wiem, że choćbym trzymał mu nóż przy gardle, nie dałbym rady go zabić. A on zapewne wykorzystałby to w jakiś perfidny sposób, którego wolę sobie nawet nie wyobrażać. Nie mógłby po prostu ze mną skończyć? Cały ten szajs, który aktualnie się dzieje, i tak do niczego go nie zaprowadzi. Pytanie, jak ja mam się w stosunku do niego zachowywać, żeby dał mi spokój? Nie wiem, co mam robić. Help me, please... Westchnąłem i spojrzałem na telefon. Nieodczytana wiadomość, od tego samego numeru, co wczoraj. "Jak się czujesz Elevenku? Spokojnie, jutro dam ci spokój, ale dalej..." Niemal widziałem jego złośliwy uśmiech. Super, jutro nie będzie mnie nękał. Co ja zrobię z tą jakże pozytywną informacją? Może gdzieś wyjdę? Przydałby się dzień bez niego. Cóż, pomyślę nad tym rano. Teraz po prostu nie mam do tego głowy. By the way, wypadałoby zapisać jakoś jego numer. Siedziałem chwile, zastanawiając się, po czym wpisałem "Mroczny kurwiarz". Tak, doskonała nazwa, choć może obrażam tym sam siebie, bo on w końcu jest mną, ale pomińmy to. Wstałem i przeciągnąłem się. Naprawdę byłem zmęczony. Poszedłem prosto do łazienki, wziąłem zimny prysznic i skierowałem się do pokoju. Klon zdążył zająć moje łóżko i spał w najlepsze. Nie ma opcji, żebym znowu dał się wykopać. Potrząsnąłem lekko jego ramieniem, potem mocniej, ale spał jak zabity. Nie no, zajebiście. Wskoczyłem między niego a ścianę i stopami zepchnąłem klona na podłogę. Podniósł się lekko zdezorientowany, ale pod wpływem mojego spojrzenia odwrócił się i wyszedł.
I chwała mu za to.

~~~
No i jest, chociaż miałam go kończyć dopiero jutro.
Jak bardzo ta gra zniszczy psychikę naszego Elevenka? Czy Darkowi naprawdę zależy tylko na tym?
Pragnę podziękować za wszystkie gwiazdki i komentarze. Nie wiecie, ile to dla mnie znaczy. ^^ Fajnie wiedzieć, że komuś podoba się moja twórczość. Następny niedługo, może nawet kilka, bo będę miała trochę więcej wolnego czasu. Póki co to tyle.
Do następnego.
Ata

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top