Dzień dziesiąty
Siedzenie do późna, oglądając występy, plus budzik o piątej trzydzieści rano? Tak, to nie grało ze sobą nawzajem. Paulina nie miała jednak wyboru, kiedy jej budzik zaczął brzęczeć jej nad uchem, oznajmiając, że czas wstawać. Jęknęła głośno, wyłączając go i dla własnego spokoju i bezpieczeństwa, podniosła się ostrożnie do siadu.
Przeklinając w duchu, że w ogóle zgodziła się na tamtą wycieczkę, na którą trzeba było wstać tak wcześnie, zabrała dla siebie świeże ubrania i udała się do łazienki. Skorzystała z toalety, przebrała się, po czym spojrzała na siebie w lustrze. Przepłukała twarz rękoma, dostrzegając, że była o wiele bardziej opalona, niż zaledwie kilka dni wcześniej. Prędko rozczesała swoje długie, brązowe włosy, po czym związała je w kucyka. Popsikała się jeszcze dezodorantem i ulubionymi perfumami, by po chwili wyjść ostatecznie z łazienki.
Przed wyjściem, poprawiła swoje łóżko, spakowała słuchawki do plecaka, butelkę wody, którą kupiła wraz z wujostwem poprzedniego wieczoru, odpowiednie dokumenty, czyli właściwie cały portfel, a także zabrała swój telefon i klucze do pokoju. Westchnęła jeszcze cicho, po czym wyszła z pokoju praktycznie w tym samym czasie, co jej sąsiedzi.
- Dobry. - przywitała się, zamykając za sobą drzwi. Uśmiechnęła się też do nich delikatnie.
- Dzień dobry. Też na wycieczkę na Korsykę? - zagadnął mężczyzna, ciekawy jej odpowiedzi. Była jednak zbyt oczywista, bo nikt raczej nie wstawał o takiej godzinie.
- Jak widać.
Mężczyzna, którego wciąż nie najlepiej znała, ale którego lubiła, przepuścił ją na schodach, po czym to samo zrobił ze swoją siostrą - to właśnie z nią był na tamtych wakacjach, a kiedy Paulina dowiedziała się, że są rodzeństwem, a nie małżeństwem... Wszelkie myśli, co mogli robić za ścianą, poszły w zapomnienie. Choć wciąż było jej głupio, kiedy tylko sobie o tym przypomniała.
Kiedy tylko całą trójką zeszli ze schodków, natrafili na bliskich Pauliny i razem z nimi udali się poza teren hotelu. Dzięki wcześniejszym instrukcjom od rezydenta wiedzieli, że muszą udać się do sąsiedniego hotelu, który znajdował się kilkadziesiąt metrów dalej, przy głównej ulicy. Z początku nikogo tam nie było, ale z czasem zaczęło zbierać się coraz więcej ludzi, zarówno z ich hotelu, jak i z tego drugiego.
Paulina, wykorzystując sytuację, wyciągnęła swój telefon, zrobiła zdjęcie pustej drogi i wstawiła na relację na swojego Instagrama, dodając do tego również wczesną godzinę. Zaraz po tym wróciła do swoich bliskich, dostrzegając, jak wiele osób się tam zgromadziło. I wolała się nie zgubić w tamtym towarzystwie.
- To nie ten sam autobus, którym nas tu przywieziono? - spytała, marszcząc brwi, kiedy tylko dostrzegła podjeżdżający tam autokar.
- Możliwe.
Ku zaskoczeniu Pauli, nikt nawet nie sprawdzał listy obecności - kierowca po prostu wpuścił ich do swojego autobusu, przeliczył i dał znać rezydentowi, że będą ruszać. Każdy znalazł dla siebie miejsce, ale i tak było jeszcze sporo miejsc wolnych, więc niektórzy mogli usiąść pojedynczo. I to właśnie zrobiła Paulina.
Nie wiedzieli, ile tak naprawdę mieli do przebycia, ale zważywszy na fakt, o której wyjeżdżali z Cala Gonone, to musieli mieć daleko. Paulina prędko założyła swoje słuchawki i zajęła się pisaniem, a właściwie dokończeniem zaczętego kilka dni wcześniej rozdziału. Z początku nie zwracała uwagi na otoczenie, choć co chwilę zerkała za szybę, kiedy przejeżdżali przez urokliwe miejscowości. Problem polegał na tym, że czuła się, jak w górach - na tych cholernych zakrętach, które przyprawiały o mdłości. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz czuła się tak fatalnie, ale na szczęście nie zwymiotowała ani razu.
Kiedy jednak wysiedli na porcie w nieznanej jej miejscowości, po około trzech godzinach jazdy, w końcu mogła odetchnąć świeżym powietrzem. Każdy z podróżujących próbował odszukać wzrokiem swojego rezydenta, ale na szczęście mężczyzna się znalazł, sam do nich podchodząc. Wytłumaczył im coś na szybko, po czym poprowadził wraz ze swoją koleżanką, która miała inną grupę, w stronę promu, którym mieli dostać się na Korsykę.
- Ile... - zaczęła Paulina, ale nie dane jej było dokończyć swojego zdania.
- Podobno godzinę, tak słyszałam. - odpowiedziała od razu Hanna, obdarzając siostrzenicę łagodnym spojrzeniem.
- Okey.
Paulina zaśmiała się w duchu, podziwiając swoją ciotkę, jak bardzo ją znała. Nie dokończyła przecież swojego zdania, a doskonale wiedziała, co odpowiedzieć i co w ogóle miała na myśli. Nie zawsze się to zdarzało, ale było dość częstym zjawiskiem.
Kilka minut później wszyscy zaczęli się ustawiać w kolejce, by wszystko poszło znacznie sprawniej. Przesuwali się spokojnie, ale wyjątkowo szybko i, nim Paulina zdążyła się spostrzec, stali już przed dwoma mężczyznami po czterdziestce, którzy uśmiechnęli się na ich widok, a także przed rezydentem, który stał tuż przy nich, sprawdzając przy okazji swoją listę. Małżeństwo i nastolatka podali im swoje dowody osobiste, by ci mogli na spokojnie sprawdzić ich dane.
- Paolina. - przeczytał jeden z nich, unosząc wzrok na nastolatkę przed sobą.
- Paulina. - poprawiła go, ale z uśmiechem. Miała nieodkryte wrażenie, że chciał usłyszeć jej imię z jej ust. - Grazie. - dodała, odbierając od niego swój dowód.
Mężczyzna posłał jej uśmiech, który od razu odwzajemniła. Był przystojny i trudno było temu zaprzeczyć, ale w jej głowie i tak znajdował się tylko jeden chłopak - blondyn o brązowych oczach, z którym spędziła poprzedni dzień. Nie potrafiła o nim nie myśleć, a jeśli próbowała, to on wciąż wracał. Jak bumerang.
- Idziemy, Paulina.
- Tak, wiem. Idę przecież. - mruknęła Paula, wkładając swój dokument tożsamości do etui od telefonu. Miała w planach schować go później z powrotem do portfela.
- Myślisz o tym chłopaku, prawda? - spytała Hanna, niby zwyczajnie, ale jednak chcąc się czegoś dowiedzieć.
- O jakim niby? - odparła nastolatka, marszcząc brwi. Dopiero po chwili dotarło do niej, co miała na myśli jej ciotka, i tylko pokręciła głową sama do siebie. - Dobra, bez odpowiedzi, proszę. Jestem zmęczona i rozkojarzona tym samym, więc nie oczekujcie ode mnie za wiele dzisiaj.
Małżeństwo spojrzało po sobie, ale nie skomentowało. I tak wiedzieli swoje, to jak Paulina poprzedniego dnia obserwowała zarówno Fabio, a jeszcze bardziej Lukę, było znaczącą odpowiedzią. Nie musiała wcale zdradzać im, z kim spędziła poprzedni dzień, bo to było jasne.
Prom, na którym się znaleźli, był ogromny. Poza nimi i tymi wszystkimi ludźmi, z którymi tam przyjechali, była też masa innych, kompletnie nieznanych i o różnych narodowościach. Na dolnym pokładzie znajdowało się mnóstwo samochodów, kilka motorów, ale to na górze tętniło życie. Znajdowały się tam nie tylko łazienki, ale też mały bar, gdzie można było zjeść coś na ciepło, a także wyjście na dziób promu.
Im jednak zależało na znalezieniu jakiegoś miejsca siedzącego, co nie było wcale takie łatwe, bo większość miejsc było pozajmowane. Mogli się do kogoś dosiąść, ale byłoby to co najmniej niezręcznie. I ku ich zadowoleniu, Paulina wyjątkowo szybko dostrzegła cztery wolne miejsca koło siebie, co było dla nich zbawieniem. Szturchnęła tylko wujka w ramię, po czym od razu skierowała się w odpowiednią stronę, by zająć ów siedzenia przed innymi.
- Jakbym miała stać przez tą godzinę, to bym chyba zwariowała. - stwierdziła, opadając na jeden z foteli. Odetchnęła z ulgą, kiedy tylko to zrobiła.
- Szczególnie że tam się pewnie trochę nachodzimy.
Paulina odchyliła głowę do tyłu, opierając ją o oparcie fotela, na którym siedziała. Z tamtej pozycji też miała świetny widok na stoliki, które znajdowały się dosłownie przed nimi. Prędko dostrzegła jakieś dwie panie oraz dwójkę rezydentów, którzy o czym rozmawiali przy jednym ze stolików nieopodal nich. Niewiele trzeba było czekać, żeby dołączył do nich jakiś chłopak, niewiele starszy, może nawet w tym samym wieku, co Paola. Zmarszczyła brwi na jego widok, dobrze słysząc, o czym rozmawiał z tamtymi ludźmi. Musiała przyznać, że był dość przystojny.
- Czy mi się zdaje, czy ten chłopak, co chwilę na ciebie spogląda? - zagadnęła Hanna, nachylając się nieznacznie w stronę Pauliny. Ta spojrzała na nią kątem oka.
- A niech patrzy, niech podziwia.
Hanna zaśmiała się na reakcję swojej siostrzenicy, przenosząc wzrok na ów chłopaka, który ewidentnie zerkał na Paulinę, co jakiś czas. Nie odważył się jednak podejść, tylko wrócił po jakimś czasie do swoich bliskich. Nie był nawet świadomy, że ona miała go w głowie, czego nie chciała przyznać nawet sama przed sobą.
Droga w docelowe miejsce zajęła dosłownie godzinę, a kiedy minęła i kiedy prom zacumował do przystani, wszyscy zaczęli się zbierać. Zrobił się niemały tłum, ale na całe szczęście każdy bezpiecznie wyszedł na twardy ląd. Kiedy zebrali się wszyscy w jednym miejscu, podszedł do nich rezydent i zaczął wszystko tłumaczyć.
- Zapowiada się ciekawie. - stwierdziła Paulina, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Nie wierzę, że to powiedziałaś. - powiedział Daniel, niezbyt usatysfakcjonowany, że mieli taki a nie inny program tamtej wycieczki.
- Czemu? Lubię słuchać, gdy ktoś coś opowiada. - wyjaśniła dziewczyna, przenosząc na mężczyznę swój wzrok. Zmarszczyła brwi, zerkając ukradkiem na kuzyna.
- I lubisz historię. - dodała Hanna ze śmiechem, szturchając siostrzenicę w bok.
- No co ja poradzę, że miałam świetne nauczycielki od historii?
Paulina nie kłamała - zarówno w podstawówce, jak i w liceum natrafiła na tak świetne nauczycielki historii, że na nowo zakochała się w historii. Uwielbiała słuchać, nie tylko ich, ale również swoich znajomych, kiedy opowiadali jakieś ciekawe historyjki. Nikt nie mógł zaprzeczyć, że była idealnym przykładem słuchacza, choć kilka osób mogło to w jakiś sposób podważyć. Liczył się jednak głos większości, którzy zgadzali się w wielu przypadkach na jej temat.
Dwie grupy, które się z nich wszystkich uformowały, ruszyły za swoimi przewodnikami w tylko im znane miejsce. Podziwiali znajdujące się w porcie statki, a także ludzi krążących wokoło, powoli zaczynających swoją pracę. Miasto budziło się powoli do życia. I Paulina aż żałowała, że nie mieszkała w takim miejscu, czy chociażby w Monako, gdzie odbywały się wyścigi Formuły 1, które uwielbiała oglądać.
- Jesteśmy w jebanej Francji, no nie wierzę.
- Słownictwo, Paula.
Paulina nie przejęła się tamtym upomnieniem. Wciąż rozglądała się wokoło, podziwiając nową infrastrukturę. Serce biło jej jak szalone, jej dusza historyka ożywiała się na nowo. To właśnie dla takich momentów została stworzona, bo tak jak jej matka kochała historie, dawną kulturę. To przez to tak perfekcyjnie nauczyła się angielskiego, by podróżować, poznawać nowych ludzi - w końcu tak dobrze dogadywała się z Fabio, a teraz także Luką, no i Leonardo, nawet jeśli rozmawiali tylko raz.
Choć przyzwyczajona już do statków, łódek, promów i innych takich, twarz Pauliny zbladła, kiedy dostrzegła, że kilka osób z ich grupy zaczęło wsiadać na jakąś łódkę. Druga grupa robiła to samo, a do niej dopiero wtedy dotarło, że nie miała wyboru. Spojrzała tylko na swoje wujostwo, przełykając ślinę, po czym z małą pomocą wujka, wsiadła na pokład.
- Jeśli ktoś jeszcze raz będzie kazał mi wsiąść na statek, łódkę, czy cokolwiek innego tego typu, to przysięgam, że go utopię.
Jakieś małżeństwo, które siedziało obok, spojrzało na dziewczynę z lekkim przerażeniem, ale również z rozbawieniem. Niedługo później, kiedy wszyscy już weszli i znaleźli dla siebie miejsca, którego nie było za wiele, łódka zaczęła płynąć, a rezydent opowiadać o tym, co w ogóle tam było. Paulina z fascynacją słuchała jego słów, patrząc dokładnie tam, gdzie kazał i o czym mówił. Możliwe też, że była jedną z nielicznych osób, które w ogóle były zafascynowane tym, co widziały. Wiele z towarzyszy tamtej podróży siedziało głównie w telefonach.
Kiedy każdy pół godziny później znalazł się na twardym lądzie, przyszedł czas na udanie się do miasta. Rezydenci zabrali swoich podopiecznych i skierowali się do kolejki, która znajdowała się kilkanaście metrów dalej. Wyglądała niemalże identycznie jak ta, która znajdowała się w hotelu, tyle że ta była złota, a nie niebieska. I na dodatek nieco dłuższa.
- Taką kolejką to ja mogę jeździć. - skwitował Daniel, któremu aż zaświeciły się oczy na tamten widok.
- Ta jest jakby luksusowa.
Paulina i jej wujostwo zaśmiali się cicho, wchodząc do wagonów. Dziewczyna, widząc, że nie zmieści się obok swoich bliskich, usiadła tuż za nimi, nie spodziewając się, że ktoś się do niej dosiądzie. Podejrzewała to, ale nie sądziła, że zrobi to ten sam chłopak, którego widziała przecież na promie, gdy rozmawiał z rezydentami. Usiadł obok niej, podczas gdy obok niego zasiadł jakiś mężczyzna. Żadne z nich nie odezwało się do siebie przez całą drogę, ale sam fakt, że siedzieli tak blisko siebie... Było to cholernie niezręczne.
Ulga, jaką poczuła Paula po wyjściu z ów kolejki, była ogromna. Stanęła czym prędzej koło swoich bliskich, rozglądając się wokoło. Jej myśli zaczęły krążyć wokół poprzedniego dnia i tego jednego chłopaka, którego jednocześnie uwielbiała i nienawidziła. Przez te kilka godzin, które spędzili razem, stał się jej wyjątkowo bliski, choć wciąż niewiele się znali. Właściwie... Przepadła dla niego już na samym początku, kiedy po raz pierwszy na nią wpadł. Trudno było przejść koło niego obojętnie, szczególnie że on też próbował złapać z nią jakiś kontakt.
- Ziemia do Pauliny, idziemy. - powiedziała Hanna, machając dziewczynie dłonią przed twarzą. - Ja rozumiem, że jesteś zakochana, ale rozmawiaj z nami. Jesteśmy tu razem, a ty cały czas krążysz w obłokach.
- To nie prawda! Słucham was przecież cały czas. - zaprotestowała od razu Paulina, choć miała świadomość tego, że mieli rację. - Może czasami za bardzo pogrążam się w myślach, ale to przez książkę. Muszę ją w końcu skończyć, bo nie daje mi spokoju.
- Paulina.
- Co? - spytała, spoglądając zdezorientowana na ciotkę. Ta spojrzała na nią z politowaniem.
- Skończ bredzić. Nie oszukasz nas. - oznajmiła, czym dziewczyna się jednak nie przejęła. To nie był pierwszy raz, kiedy obrażali się w taki sposób.
- Poważnie mówię. Muszę skończyć książkę, którą zaczęłam przed wyjazdem. Mam idealny plan, jak to rozegrać.
- Jesteśmy na wakacjach, Paula. Odpuść.
- Ale kiedy mi się tak świetnie pisze... - jęknęła Paulina. Widząc jednak, że wujostwo jej nie wierzyło, uniosła dłonie w geście poddania. - Dobra, niech wam będzie. Nie tknę telefonu poza robieniem nim zdjęć. Pasuje?
- I ma luz. - zaśmiał się Daniel, wskazując w jej stronę. Paulina pokręciła tylko głową.
- Chodźmy trochę pozwiedzać. Mamy sporo czasu.
I takim też sposobem ruszyli w jakimś kierunku, rzadko kiedy spotykając znajome twarze na ulicach. Paulina miała wrażenie, że przepadli tam bez wieści, do czasu gdy nie wpadli pół godziny później na rezydenta.
- Czego państwo szukacie? - zagadnął mężczyzna, gotowy, by im wtedy jakoś pomóc. Od tego tam też w sumie był.
- Jakiejś dobrej restauracji. To już pora na jakiś porządny obiad. - powiedziała Hanna, trzymając mocno swojego syna za rękę, by nigdzie się nie zgubił.
- Sporo jest tu różnych knajpek z dobrym jedzeniem.
Paulina dalej nie słuchała. Odeszła kawałek od dorosłych, podchodząc do pobliskiego stolika z pamiątkami. Zaczęła przeglądać różne breloczki, kartki, magnesy, bransoletki i masę innych dupereli. Nie mogła się powstrzymać i wybrała coś dla siebie, swoich przyjaciół i również dla rodziny. Kiedy kilka minut później wyszła z niewielkiego sklepu, została nagle przytulona przez kuzyna, który mocno uczepił się jej nóg.
- Hej, młody. - przywitała się z uśmiechem, kiedy w końcu się od niej odsunął. Jego mała dłoń wślizgnęła się w tę jej.
- Gdzieś ty była? Szukaliśmy cię. - odezwał się Daniel, marszcząc brwi.
- Kupiłam pamiątki, bo byliście zajęci rozmową. Swoją drogą, ma świetne te spodnie. Ciekawe, gdzie kupił? - odpowiedziała Paula, przyglądając się rezydentowi, który stał kawałek dalej i rozmawiał z kimś z ich grupy. - Głodna jestem, idziemy coś zjeść?
Małżeństwo spojrzało po sobie, po czym przeniosło wzrok na nastolatkę i swojego syna, którzy już kierowali się w tylko sobie znaną stronę.
~*~
Po obiedzie, który swoją drogą był jednym z lepszych na tamtych wakacjach, całą czwórką ruszyli dalej w miasto, by jeszcze trochę pozwiedzać. Prędko znaleźli jakiś cmentarz i udali się na niego - był jednak zdecydowanie inny, niż w Polsce, czy też pobliskich krajach. Zamiast normalnych grobów, znajdowały się tam swego rodzaju domki, o ile można było to tak nazwać, z prochami zmarłych ludzi. Można było do nich zajrzeć przez kraty bądź okna i przeczytać, kto leżał w danym miejscu i kiedy zmarł.
Paulina, która w pewnym momencie odeszła kawałek od swoich towarzyszy, zaczęła zaglądać do poszczególnych "domków", czując dziwną melancholię. Dopadł ją dołek, kiedy raz po raz spoglądała na imiona i nazwiska zmarłych ludzi, których kompletnie nie znała. Tamto miejsce miało swój urok, panowała tam cisza, mimo że kręcili się tam ludzie.
- Paula?
Dziewczyna nie zareagowała, spoglądając na rozgrywającą się kilkanaście metrów dalej scenkę. Jakaś mała dziewczynka ganiała się ze swoim bratem, gdy nagle upadła na ziemię i zaczęła płakać. Matka dzieci natychmiast się koło niej znalazła i zaczęła pocieszać, przytulać, całować... Paulinę aż zabolało serce na tamten widok i gdyby nie fakt, że wypłakała już wszystkie łzy, to prawdopodobnie rozpłakałaby się w tamtym momencie. Tak bardzo bolało ją wtedy jej złamane serduszko.
- Chodź, słońce. Zaraz będziemy musieli się zbierać. - powiedziała cicho Hanna, obejmując chrześnicę ramieniem i odciągając ją od tamtego miejsca. - Wszystko w porządku?
- Tak, oczywiście. Chodźmy stąd.
Hanna spojrzała na swojego męża z wyraźnym smutkiem, a kiedy kiwnął jej głową, natychmiast dogoniła swoją siostrzenicę i objęła ją ramieniem. Ponownie z resztą.
- Coś się stało? - spytała zdezorientowana Paulina, marszcząc brwi. Spojrzała na swoją ciotkę, chcąc się dowiedzieć, co się stało.
- Jak się czujesz? - zagadnęła kobieta, wyraźnie zmartwiona i zatroskana. Widziała przecież jej wzrok, kiedy patrzyła na tamtą rodzinę.
- Dobrze. Może trochę mi gorąco przez to słońce, ale jest okey.
- Na pewno? - dopytywała dalej Hanna, bo tamta odpowiedź, choć szczera, nie usatysfakcjonowała jej.
- Tak.
- Gdyby coś się działo, to wiesz, że...
Ku zaskoczeniu kobiety, Paula pokiwała głową, po czym jak gdyby nigdy nic przytuliła ją mocno. Hanna objęła ją ramionami, całując w głowę. Zaraz się jednak od siebie odsunęły, ruszając w dalszą drogę i udając, jakby nic się nie wydarzyło. Starsza z kobiet wiedziała jednak, że coś gryzło jej chrześnicę, nawet jeśli nie chciała o tym mówić głośno.
W drodze do portu, zahaczyli jeszcze o budkę z bubble tea. Paola musiała jednak stwierdzić, że nie było to najlepsze bubble tea, jakie piła. W wielu miejscach było o wiele lepsze, ale w tamtym momencie był to jedyny napój, którym mogła się w jakimś stopniu schłodzić.
- Zabiorę was na lepsze bubble tea, jak wrócimy do domu. W centrum handlowym robią o niebo lepsze, choć najlepsze i tak piłam w Zakopanem. - powiadomiła, spoglądając z uśmiechem na małżeństwo.
- Ale stawiasz? - zaśmiał się Daniel, patrząc na nią znacząco. Paulina tylko się zaśmiała.
- Żaden problem.
Upał doskwierał im coraz bardziej, dlatego tym bardziej cieszyli się, że mieli już wracać. Przed nimi była jeszcze godzinna podróż promem oraz ponad trzygodzinna jazda autobusem po zakrętach i górach, by jakoś dotrzeć do hotelu. A to nie podobało się nikomu.
~*~
Pomimo silnej chęci wymiotowania, Paula po szybkim ogarnięciu się w swoim pokoju hotelowym, ruszyła na występy, chcąc najzwyczajniej zobaczyć znajome sobie twarze. Większość miejsc była już pozajmowana, więc stanęła przy niewielkim murku, obserwując wszystko z góry. Miała stamtąd dość dobry widok - dokładnie widziała Fabio i dwie jego znajome bawiących się wraz z najmłodszymi. Obserwowanie ich, a w szczególności jego, było wyjątkowo przyjemne po wyczerpującym dniu.
Gdy cała trójka jakiś czas później wróciła do pozostałych, Paulina wyciągnęła swój telefon i wysłała wiadomość do Fabio, oznajmiając, że był dzieckiem, ale kochała go za to i życzyła powodzenia na występie. On sam, ku jej zaskoczeniu, odpisał jej wyjątkowo szybko, przekazując, żeby została na widowni, jak wszyscy sobie pójdą. Później nie odpisał ani nie napisał już nic, bo trzeba było przecież zacząć przedstawienie.
Przestępując z jednej nogi na drugą, czekała, aż wszyscy ludzie wrócą do siebie - oczywiście po występie. Niedługo później zgaszono światła oświetlające scenę, wyłączono muzykę... Cały hotel ucichł, a ona wciąż tam stała. A właściwie, usiadła na schodach, na samym szczycie, czekając na cokolwiek.
- Witaj, sole. - przywitał się chłopak, zachodząc ją od tyłu i strasząc przy tym.
- O mój Boże! To ty. - mruknęła, kładąc dłoń na piersi. Serce biło jej wtedy jak szalone. - Myślałam, że przyjdzie do mnie Fabio, a nie ty.
- Poprosiłem go, żeby powiedział ci, żebyś tutaj poczekała. Zgodził się, ale zagroził, że jeśli coś ci zrobię, to nigdy więcej tutaj nie wystąpię. - oznajmił Luka, na co Paulina roześmiała się cicho. Była w stanie uwierzyć w tamte słowa. - Lubię twój śmiech.
- Taak? A co jeszcze we mnie lubisz? - zagadnęła, przyglądając się mu z uśmiechem. Jego oczy zaświeciły nagle, a wzrok nieświadomie poleciał ciut niżej.
- Twoje usta.
- Co?
Jego dłoń na jej policzku, a usta na tych jej... Zanim zareagowała, czy w ogóle zarejestrowała, co powiedział, dotarło do niej, że właśnie ją całował. Tak delikatnie, jakby bał się, że zaraz się rozsypie i z takim uczuciem, że myślała, iż upadnie, gdyby nie siedziała. Tamta chwila trwała dosłownie chwilę, ale kiedy się odsunął... Poczuła dziwną pustkę, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyła. Chciała więcej.
- Co to było?
Luka nachylił się nad nią ponownie, skradając jej drobny pocałunek. Uśmiechnął się po tym szeroko, obserwując jej lekko zarumienione policzki i niebieskie oczy, które świeciły wtedy mocno. Wyglądała uroczo i niesamowicie seksownie w tamtym momencie.
- Chciałem zrobić to już dawno, ale bałem się, jak zareagujesz. - wyszeptał, cały czas skanując ją wzrokiem. Niby się nie odsunęła, ale wciąż bał się, że zaraz od niego ucieknie.
- Wiesz, co ci powiem? - spytała równie cicho, co on. Luka zmarszczył brwi, ciekawy, co miała na myśli.
- Co?
Wtedy to on nie miał szans na zareagowanie, bo to ona zetknęła ich usta razem. Luka oddał jej pocałunek z nawiązką, nachylając się nad nią bardziej i bardziej, że niemal dotknęła plecami ziemi. Zatrzymał się jednak na chwilę, patrząc w jej oczy.
- To mi się nie śni?
Paulina zaśmiała się cicho, po czym podniosła się na równe nogi. Obserwował ją przez chwilę, aż wreszcie dostrzegł wystawioną w swoją stronę dłoń, za którą bez oporów złapał. Wstał z jej małą pomocą, dając się jej ciągnąć w tylko sobie znaną stronę. Nie myślał za wiele, ale zorientował się, że prowadziła go do swojego pokoju. Uśmiechnął się pod nosem, aż w końcu dotarli do odpowiednich drzwi. Nie pozwolił jej jednak ich otworzyć, tylko odwrócił ją w swoją stronę i przygwoździł do drewnianej powłoki. Zaczął ją całować coraz zachłannej, a ona oddawała jego pocałunki, nie zwracając na nic uwagi. Już dawno zrozumiała, że nie miała się przed czym wzbraniać. Uczuć nie dało się oszukać.
- Twoi sąsiedzi są w pokoju? - spytał cicho, przerywając na chwilę swoje czynności. Oddychali ciężko, ale to im wtedy nie przeszkadzało.
- Prawdopodobnie tak. Ale to ci chyba nie przeszkadza, co? Chyba nie będziemy głośno?
Uśmiech, jakim ją obdarzył, spowodował, że zaczęła obawiać się o swoje poczucie wstydu przed sąsiadami. Niby nic nie powiedział, ale ona wiedziała.
Wiedziała, że raczej tamtej nocy nie zapomni ma długo.
I że raczej nie zaśnie przez najbliższy czas, jak z początku miała w planach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top