Kupowanie sobie rzeczy
Numer czwarty: Kupowanie sobie rzeczy
Lokalizacja: Sklep
Ocena gejozy: Bez kłamstw, trochę gejozy tu jest
Kiedy Midoriya postanawia coś zrobić, po prostu to robi. Powinno być już to dość oczywiste.
Więc gdy on, Shouto i Kacchan byli na zakupach w sklepie z produktami codziennego użytku (Kacchan stwierdził, że nie robi zakupów z nimi, a że akurat postanowił się na nie wybrać wtedy, kiedy oni). Midoriya starał się przygotować do podpytania chłopaka o jego relacje z czerwonowłosym.
Shouto właśnie poszedł do kolejnej alejki, by wziąć paczkę herbaty. Wtedy Midoriya zauważył, jak blondyn wkładał do koszyka magazyn, którego zielonowłosy wcześniej nie widział by ten czytał. Okładka ukazywała dwóch muskularnych mężczyzn podczas walki i czerwony nagłówek 'Kto zwycięży? Ostateczna rozgrywka Darów, o tytuł Najmężniejszego!'
Oczywiście, ciekawość zwyciężyła.
— Umm, Kacchan? — spytał. — Dlaczego uhh, dlaczego akurat ten magazyn? Lubisz takie rzeczy? — blondyn spojrzał w dół na okładkę i prychnął.
— Mowy nie ma, to dla Kirishimy. Shitty Hair wciąż ogarnia zadania na nasze korki, więc nie ma jak po to pójść.
To jest to! Idealny moment na spytanie o ich relacje.
— Och, więc poprosił cię, byś mu to kupił? — spytał Midoriya, utrzymując swój normalny ton głosu, chłopak spojrzał się na niego, marszcząc brwi.
— Nie? Po chuja miałby się pytać? On taki nie jest doskonale wiesz, że nigdy by, kurwa, nie powiedział komuś by zrobił coś, co może zrobić sam. Po prostu, do cholery, pomyślałem, że mu się to spodoba, bo nie potrafi się przymknąć na ten temat, więc ta.
To... to naprawdę bardzo miłe.
— Wasza dwójka jest bardzo blisko, co nie?— powiedział, uśmiechając się sympatycznie.
Midoriya bardzo się cieszył, że Kacchan znalazł kogoś, na kim mu zależy, nawet jeśli to nieco dziwne widzieć go takiego. Nie żeby narzekał, oczywiście.
— Co...? Co ty, do cholery, gadasz gnoju? — warknął chłopak, akurat gdy Shouto wrócił i objął ramionami swojego chłopaka, by sięgnąć do koszyka, który trzymał zielonowłosy.
Odłożył paczkę herbaty, słuchając rozmowy.
— Cóż, wasza dwójka zawsze przytula się podczas powrotów z wyjazdów — powiedział prosto, bez ogródek. — Izuku ma uzasadniony powód by pytać.
— Shouto! —zawołał Midoriya, z niepokojem spoglądając na Kacchana. — Nie miałeś mu mówić, że...
— Nie rozsiewajcie żadnych pieprzonych plotek na nasz temat — warknął blondyn. — Jesteśmy tylko przyjaciółmi, wszyscy powinni zostawić Kirishimę w jebanym spokoju, wy...
Dzwonek w telefonie Bakugou dał o sobie znak i, jak szybko blondyn zobaczył kto do niego dzwoni, tak szybko odebrał natychmiastowo łagodniejąc.
— Co jest, Shitty Hair? — spytał, jednak nie było żadnej opryskliwości w jego głosie. Każdy mógł zauważyć, że Kacchan naprawdę dba o Kirishimę i Midoriya może zobaczyć to najlepiej. Jednak jego przyjaciel z dzieciństwa zdaje się nie widzieć oczywistego.
— Zrobiłeś co?! — krzyknął zaskoczony blondyn. — Pieprzony kretynie, musisz na siebie uważać! Zostań w moim cholernym pokoju i nie waż się kurwa wyjść. Idę do ciebie, jasne? — zakończył rozmowę i spojrzał się na dwójkę chłopaków zupełnie jakby coś zrobili, choć nie było to prawdą.
— Musisz iść? — Midoriya zadał dość oczywiste pytanie.
— No nie gadaj, Eiji...Shitty Hair mnie potrzebuje. Płacę za to i spierdalam. Ale ostrzegam cię, Deku, porzuć ten jebany temat.
Po tym chłopak zniknął, a Midoriya zastanawiał się czy Kacchan nie chciał przypadkiem nazwać Kirishimy jego imieniem i co może to oznaczać dla ich relacji. Shouto zabrał koszyk z jego dłoni i położył go bezpiecznie na podłodze, następnie wziął chłopaka w swoje ramiona, przyjemnie przytulając.
— On ma prawdopodobnie rację, wiesz o tym — wymamrotał mu do ucha Todoroki powodując, że dreszcze przeszły po całym jego kręgosłupie. — Nie ma zbytnio znaczenia czy umawiają się, czy nie — spojrzał prosto w oczy swojego ukochanego. — My i tak będziemy najlepszą parą — delikatnie pochylił się i pocałował Midoriyę w stylu nieodpowiednim dla miejsc publicznych.
Jednak Midoriya zauważył, że bardzo mu się to spodobało. Wprawdzie, patrząc jak reaguje jego ciało, z łatwością mógł powiedzieć, że bardzo, ale to bardzo mu się to podobało.
— My też musimy wracać. Teraz — Midoriya odpowiedział z zapartym tchem, mały uśmieszek pojawił się na ustach Todorokiego, kiedy zrozumiał znaczenie słów swojego chłopaka.
— Musimy.
_______
Czy tylko ja jestem zmęczona życiem i pragnę już tych świąt, tylko po to by odpocząć? Jeszcze semestr się kończy za dwa tygodnie i ledwo żyję. Ktoś chce mnie zabić? Pozwalam z wielką chęcią.
Och, a za tydzień rozdział w końcu ma dwa tysiaki słów, szaleństwo!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top