Dzielenie się ciepłem




Numer dziesiąty: Dzielenie się ciepłem *kaszlkaszljeszczewięcejtulasówkaszlkaszl*

Lokalizacja: Jakaś tam ulica

Ocena Gejozy: Poziom Gejozy się nasila, drodzy państwo


Kirishima jest głupkiem z wielu powodów, Bakugou w tej chwili skupiony był na kilku z nich:

a) Debil był zbyt niewinny.

— Midoriya? Jesteś tam?

Chłopak trzymał telefon pomiędzy nim, a Bakugou na głośnomówiącym. Odpowiedź była bardzo szybka, pozbawiona wdechu.

— Ta-ak, jestem, jes-omójboże...

— Midoriya? Wszystko w porządku?

— Wszys... wszystko gra. C... co się stało?

— Um, cóż, próbujemy znaleźć adres, który wysłał nam Todoroki, ale wygląda na to, że się zgubiliś...

— Nie zgubiliśmy się do kurwy nędzy, po prostu... — Bakugou próbował ukryć ten fakt, jednak co innego miałby powiedzieć? — Mhm, zgubiliśmy się — chłopak kontynuował. — A Todoroki nie odbiera telefonu, więc pomyśleliśmy, że... — oboje mogli usłyszeć głośne sapanie po drugiej stronie. — Midoriya, serio koleś, wszystko w porządku?

— Agh, t... tak — zielonowłosy próbował wykrztusić z siebie zdanie. — po... po prostu, yym, nie martw się, ło panie, moż... możesz kontynuować? — następnie cicho, tak bardzo, że Bakugou musiał nadstawić uszu, by usłyszeć — Shou...Shouto poszekaj sekundę, agh, proszę.

Co do pieprzonej... Bakugou zarumienił się i wyrwał telefon z rąk Kirishimy, który aż krzyknął z zaskoczenia. Wyłączył tryb głośnomówiący i warknął na urządzenie.

— Kurwa, słuchaj mnie Deku. I ty też, pieprzony Połówczaku. Ta, wiem co do cholery robicie, wy pojebane napalone gnojki. Zadzwońcie, kiedy z powrotem nałożycie gacie, jasne?

— Przepraszam, Kacchan — powiedział zielonowłosy, zanim się rozłączył.

— Stary! — Kirishima jęknął, zirytowany. — Miał nam pomóc.

— Wcale nam nie pomagali, Shitty Hair. Ruchali się.

— Co?! — krzyknął zszokowany.

— Myślisz, że dlaczego Deku miał takie problemy z mówieniem? Czerwonowłosy zarumienił się, chowając swoją twarz w dłoniach.

— Nie będę w stanie spojrzeć im w twarz — wymamrotał cicho. — Nigdy.

Stał tak przed blondynem, trzęsąc się nieco. Co przynosiło Bakugou na myśl kolejny powód, dlaczego Kirishima to imbecyl:

b) Nie zabrał pieprzonej kurtki.

— Co Shittty Hair, zimno ci czy co? Czerwonowłosy przytaknął i zaśmiał się drżącym głosem.

— Tak, zapomniałem kurtki, ale nie martw się nic mi nie będzie. — jakby na złość mocny dreszcz zmusił go do objęcia się ramionami.

— Kirishima. — czerwonowłosy od razu spojrzał na swojego przyjaciela.

— Tak?

— To jednorazowa sytuacja, czaisz?

— Co masz na myś... — jednak nie miał szans dokończyć swojego zdania, gdyż blondyn objął chłopaka swoimi ramionami, niemal natychmiastowo go ogrzewając.

— Bakugou? — spytał zdziwiony, zszokowany otwierając szeroko oczy .

— Przymknij się i zrelaksuj. Nigdy więcej już tego nie zrobię — odpowiedział szybko. Kirishima spojrzał na swojego najlepszego bro, jednak blondyn unikał jego spojrzenia.

Lampa uliczna rozświetlała rzęsy i zaróżowione policzki chłopaka. Kirishimie mogło wydawać się to niedorzeczne, Bakugou zdawał sobie z tego sprawę. Aczkolwiek, musiał się teraz opiekować tym pacanem. Czerwonowłosy przysunął się bliżej chłopaka, chowając twarz w zagłębienie szyi blondyna, najwidoczniej zawstydzony zważając na to, że są w dość publicznym miejscu.

— Dzięki bro, jesteś najlepszym przyjacielem o jakiego można by prosić, wiesz?

Bakugou westchnął cicho. Kirishima był najlepszym przyjacielem Bakugou, jakkolwiek to kurwa możliwe, ale był też kompletnym kretynem przez jeden przytłaczający powód:

c) Jest tak cholernie nieświadomy.

A Bakugou nie był. Bez względu na to jak bardzo zaprzecza, jak bardzo nienawidzi tego... tego pojebanego żartu, on doskonale wiedział co czuje.

Bakugou Katsuki, który zamierzał pewnego dnia zostać numerem jeden, zakochał się w swoim przyjacielu.

I kurwa, może zajęło mu trochę czasu (bardzo dużo), żeby to dostrzec. Jak długo chciał pocałować tego durnia? Od kiedy miał ochotę przygwoździć go do ściany, by zrobić coś innego niż zasadzić lepa na ryj?

— Przepraszam — mruknął chłopak, wyrywając blondyna ze swoich myśli.

— Huh?

— Za to co powiedziałem. Nie, żeby to nie była prawda, ale...nieco tandetne, co nie? — czerwonowłosy spojrzał prosto w oczy Bakugou, opierając policzek o jego pierś.

Wyglądał... Pieprzyć to, wyglądał nieziemsko. I Bakugou musiał powstrzymywać się z całych sił, by go nie pocałować.

— Cały twój charakter jest tandetny, a jednak nadal sądzę, że jesteś uroczy, co nie?

Cholera jasna, co do kurwy jebane usta!? To w ogóle nie było to co blondyn chciał powiedzieć.

— Myślisz, że jestem... uroczy? — Kirishima powoli powtórzył, słodko marszcząc przy tym nos (pieprzyć to; nie mógł przestać myśleć o tym idiocie). — Jak szczeniaczek?

I jeśli Bakugou nie lubiłby go tak mocno pomyślał, że mógłby nawet zabić Kirishimę za jego szczery debilizm, jeśli chodzi o uczucia. Na szczęście, czy też nie, Bakugou nie był idiotą; znał przyczynę, gdy widział ją przed sobą.

Kirishima nigdy nie będzie lubić Bakugou w ten sam sposób. Nigdy nie przejawiał żadnego zainteresowania. Dlaczego miałby? Kirishima, koniec końców, jest jedną z najbardziej hetero osób jakie blondyn zna.

Każdy kto myśli, że Kirishima jest gejem nie zna go tak, jak Bakugou.

Nie chciał tego dłużej przeciągać, więc przyciągnął czerwonowłosego bliżej i powiedział:

— Tak, jak szczeniak.

Cóż, technicznie rzecz biorąc nie było to kłamstwo.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top