Dbanie o powrót do zdrowia




Numer ósmy: Dbanie o powrót do zdrowia


Lokalizacja: No kurczę, wszędzie praktycznie

Ocena Gejozy: Oczywisty, wysoki wskaźnik gejozy.



Bakugou czuł się jak gówno. Jego głowa pulsowała, ramiona bolały, a gardło miał całe zdarte. A co najgorsze, ten koszmar wcale nie był koszmarem, tylko nieznośną rzeczywistością.

Ciągłe pukanie w jego drzwi tym bardziej nie pomagało.

— Bro, no weź! Przegapimy śniadanie, umieram z głodu!

Oczywiście, to ten kretyn.

— Zamknij się, albo cię zapierdolę, Shitty Hair — krzyknął, lub przynajmniej próbował, ponieważ jego głos był żałośnie ochrypły.

— Stary, wszystko gra?

— Jest ekstra... — mruknął, zanim dopadł go nieznośny kaszel.

Po drugiej stronie drzwi nastała cisza i blondyn doskonale wiedział, że Kirishima sobie poszedł; za to nie miał pojęcia co, do cholery, czerwonowłosy miał zamiar zrobić.

Chłopak wkurzony podciągnął nosem akurat, gdy Kirishima znowu się zjawił.

— Wziąłem zapasowy klucz z mojego pokoju, wchodzę do środka! Okej? — Bakugou nawet nie potrafił sobie przypomnieć dlaczego, do kurwy nędzy, kiedykolwiek pomyślał, że danie Kirishimie klucza do jego pokoju to dobry pomysł.

— Nawet się nie waż, albo przysięgam na Boga, że...— chciał zagrozić nadal siedząc na swoim łóżku, jednak Kirishima zdążył już wejść i z uśmieszkiem zamknąć za sobą drzwi.

— Że ty co, Katsuki? — spytał i Bakugou lekko się zarumienił.

Zatem to na pewno nie koszmar.

— Do cholery, nie nazywaj mnie... — spróbował powiedzieć, lecz znowu przeszkodził mu kaszel.

Natychmiastowo wielki uśmiech zniknął z twarzy Kirishimy, za to było widać, że chłopak nad czymś głęboko rozmyślał. Bakugou wewnętrznie zaczął przeklinać swój system odpornościowy, co było z pewnością dość powszechne u każdego człowieka mającego grypę. Nawet jeśli, to przeklinał jeszcze bardziej, ponieważ nie chciał przestać widywać uśmiechu na twarzy swojego najlepszego przyjaciela.

— Koleś, wyglądasz okropnie — oznajmił bez ogródek, a zaraz potem jego oczy rozszerzyły się, jakby z przerażenia. — Nie, nie tak, że jesteś brzydki, jesteś seksowny... mam na myśli, przystojny, ale wiesz, w takim przyjacielskim sensie, nie w 'chcę-cię-pieprzyć' sensie, bo nie chcę, ale bez urazy, jak... mógłbym, ale no, tylko dlatego, że jesteś moim bro, wiesz? No i...

Bakugou przestał ogarniać co, do wała, Eijiro w ogóle starał się powiedzieć, choć w zasadzie już krzyczał co wcale nie pomagało z bólem głowy.

— Skończ, Shitty Hair, głowa mnie napierdala!

Może nie powinien tego powiedzieć, bo czerwonowłosy natychmiastowo znalazł się przy nim, bezprawnie wciskając się w jego przestrzeń osobistą, odsunął włosy Bakugou do tyłu, by sprawdzić czy nie ma gorączki.

— Bakugou, jesteś cały rozpalony! — chłopak krzyknął zmartwiony. — I robisz się cały czerwony, musisz być naprawdę chory...

Blondyn był całkiem pewien, że to bycie 'cały czerwony' nie miało związku z chorobą, a z Kirishimą, który był zdecydowanie za blisko, delikatnie dotykając ręką jego skórę i oddychając w wystarczająco niewielkiej odległości, by Bakugou mógł poczuć jego świeży, miętowy oddech na swoich policzkach.

I nawet wolał nie zaczynać rozwodzić się nad faktem jak, do kurwy, wyglądają oczy tego skurwysyna z tak bliska (były niczym rubiny; całkiem cholernie cenne kamienie szlachetne).


— Ta, no i co z tym zrobisz, debilu? Zostaw mnie samego.

— Wiem! Zabiorę cię do Recovery Girl!

W takich dniach Bakugou marzył, by ziemia go pochłonęła.

***

Ta stara wiedźma zupełnie nie miała bladego pojęcia co robi, jeśli zamierzała się zgodzić na coś takiego.

— Nie jestem chory, okej? — blondyn warknął. — Mogę iść prosto na lekcję, nikt nie musi się mną opiekować!

Recovery Girl, tylko irytując go jeszcze bardziej, uśmiechnęła się do niego sympatycznie zupełnie jakby był bezradnym pacjentem. A nie był.

— Bakugou proszę zrozum, że to dla twojego dobra, w końcu dążysz do zostania bohaterem numer jeden. Dlatego musisz uważać na własne ciało i przyjmować pomoc od innych, jeżeli jej potrzebujesz. Prawdziwy bohater nie boi się pracować z innymi. Właściwie...

— Shitty Hair nie będzie się mną opiekować — Bakugou praktycznie krzyknął, co było mniej efektywne z całym zdartym gardłem.

— Stary, to totalnie w porz... — czerwonowłosy usiłował powiedzieć, jednak zamilkł widząc wzrok Bakugou.

— Zamknij się — warknął, niemal od razu tego żałując.

Kirishima wyglądał niczym zbite szczenię. Blondyn cicho westchnął mamrocząc przeprosiny, przez co chłopak zadarł głowę do góry i uśmiechnął się uspokajająco.

Ten chłopak go kiedyś zabije.

— Dałam ci najpotrzebniejsze leki, resztę ma Kirishima. Uleczenie cię całkowicie mogłoby być niebezpieczne dla twojego systemu odpornościowego, dlatego obawiam się, że będziesz musiał poczekać. To nic poważnego, twoi nauczyciele także zostali powiadomieni o tym, że Kirishima się tobą zaopiekuje.


— No kurwa, nieprawdopodobne — Bakugou westchnął pod nosem.

Niezależnie od tego co będą mu kazać, nie miał zamiaru zachowywać się jak jakiś słabeusz przez cały dzień. Shitty Hair powinien być mu wdzięczny, bo w końcu zafundował mu dzień wolny.

Recovery Girl mówiła przez cały ten czas, nie żeby Bakugou to obchodziło. Zwrócił dopiero uwagę, kiedy Kirishima zaoferował mu dłoń.

— Wrócimy teraz do pokoju, okej?

Katsuki palnął jego rękę i wstał sam tylko po to, żeby jego głupie, cholerne nogi ugięły się, przez to wpadł prosto w silne ramiona Kirishimy. Ten drań jeszcze ośmielił się zachichotać.

Jak, do chuja, ktokolwiek przeżył to gówno?

***


Kirishima nie ma pojęcia o gotowaniu i właśnie dlatego skończyli w takiej sytuacji.

— Koleś, musisz usiąść! — Kirishima krzyknął, ścigając blondyna po kuchni.

— Ty powinieneś za to nauczyć się gotować rosół! — odkrzyknął równie głośno i uchylił się, kiedy chłopak rzucił się w jego stronę, przez co Kirishima przewrócił się na worek z mąką.

Ta wybuchła wszędzie i powietrze pokryło się w mglistej bieli, w tym momencie Bakugou mógł poczuć jak coś zaciska się i szarpie go za nogę, dzięki czemu wylądował na czymś twardym. Owa rzecz poruszyła się pod nim, a kiedy wszystko się przerzedziło, Bakugou uświadomił sobie, że leży na Kirishimie. Spróbował wstać, jednak jego własne ciało się poddało, przez co zwyczajnie jęknął z bezsilności.

— Będziesz jeszcze bardziej chory, bro. Daj się sobą zaopiekować przez jeden dzień — czerwonowłosy poprosił, patrząc w jego oczy. — Pomyśl o tym, jako rekompensacie za ćwiczenia, okej?

Kirishima uśmiechnął się niepewnie, znów Bakugou jęknął z frustracji w końcu siadając.
Doskonale wiedział, że nie mógł powiedzieć 'nie' temu cudow...chujowemu uśmiechowi.

— Do kurwy nędzy, zgoda — w końcu uległ. — Ale tylko dlatego, że jesteś mi coś winien. Nie dlatego, że chcę, jasne?

I jeśli myślał, że wcześniejszy uśmiech chłopaka był niesamowity, to ten prawie przyprawił go o atak serca.

***

Kurwa, Bakugou chciałby dostać ten atak, bo teraz przeżywał istne tortury.


Kirishima odgarnął swoje włosy do tyłu, kiedy wrócił z łazienki. Teraz siedział z Bakugou w jego pokoju i delikatnie ocierał twarz blondyna.

Czerwonowłosy przygryzał swoją dolną wargę, podczas tej czynności, więc tak, Bakugou był nieco oczarowany. Wyglądał...ta, pieprzyć to, wyglądał pięknie. Tak głupkowato ślicznie, tak bardzo, że chłopak chciał krzyknąć, by Kirishima przestał wyglądać atrakcyjnie.

Bakugou nie miał pojęcia o czym on już do cholery myślał, zwyczajnie się poddał. No dobra, okej, nigdy nie był zainteresowany żadną dziewczyną, ale to nie znaczy, że zakochał się w swoim pieprzonym najlepszym przyjacielu. Poza tym, to o Kirishimie tutaj mowa, o chłopaku, który czeka przy jego drzwiach każdego ranka, który jest pełen tej paskudnej pasji, chłopak który martwi się i wspiera swoich przyjaciół, ten sam, który wparował do jego czarno białego życia i nadał mu kolorów oraz...

Bakugou zauważył, że zbacza z drogi i wie, że natychmiast musi przestać.

Przestać o tym myśleć, wtedy to wszystko zniknie. Poza tym Kirishima miał rację. Są, jakimś cudem, najlepszymi przyjaciółmi, a najlepsi przyjaciele są bliżsi ze sobą, niż normalni przyjaciele. Dlatego też Bakugou powinien przestać myśleć, jakby był jakimś głupim idiotą.

— Skończone! — zakomunikował radośnie czerwonowłosy i cmoknął ustami, posyłając mu całusa.

Bakugou natychmiast popchnął chłopaka, lądując na nim i posyłając mu mordercze spojrzenie.

— Co to, do cholery, miało być? — warknął, na co czerwonowłosy się zaśmiał.

— Pomyślałem, że spróbuję. To pomysł Miny, tak właściwie. Zawsze posyłamy sobie buziaki, tak dla żartów i wczoraj powiedziała 'myślisz, że Bakugou zabiłby cię, gdybyś posłał mu całusa?', więc stwierdziłem, że spróbuję — parsknął cicho śmiechem. — Chcesz mnie zabić, Blasty?

Okej, tak... nie ma mowy, by chciał tego kretyna.

Bakugou miał zamiar odpowiedzieć, ale jak na zawołanie kolejny kaszel zaczął go dręczyć.
Kirishima wzdrygnął się, odsuwając od chłopaka.

— Fuuuuuj — jęknął niezadowolony. — Bakugou to takie niemęskie z twojej strony.

— Przepraszam — mruknął, nie patrząc na chłopaka i zakrywając usta dłonią. — Nie mogłem się powstrzymać.

Oczy czerwonowłosego się rozszerzyły i momentalnie przygrzmocił sobie plaskacza w czoło.

— Nie, nie, nie. — odparł, wracając do chłopaka. — To ja przepraszam. Miałem się tobą opiekować, a zwaliłem. To nie było zbyt męskie z mojej....

— Jesteś męski, zamknij się — burknął blondyn, kładąc się na łóżku. — Muszę kurwa odpocząć.

— Och, tak, pewnie powinieneś. Napisz mi, jeśli byś czegoś potrzebował. — spojrzał się poważnym spojrzeniem na Bakugou. — Mówię serio, jeśli nie, to powiem Recovery Girl, że jesteś zbyt chory, by chodzić na siłownię do końca tygodnia. — blondyn nie mógł się powstrzymać przed parsknięciem.


— Nie powiedziałbyś.

— Tak, masz rację. Ale wiesz co mam na myśli.

Czerwonowłosy podszedł do drzwi, gotowy otworzyć je w każdym momencie. Jak jego przyjaciel powtórzył, by blondyn nie krępował się prosić o pomoc, Bakugou zastanawiał się nad małą zemstą za żart Kirishimy z całusem. To mogłoby być nieco ryzykowne, ale pieprzyć to, jest chory, może robić cokolwiek mu się, do cholery, podoba.

— Do zobaczenia później, stary. — Kirishima mruknął radośnie oczekując, że blondyn odpowie cichym 'nara'.

Dlatego, kiedy Bakugou posłał mu buziaka w odpowiedzi, zakrztusił się i zarumieniony opuścił pokój.

Ha, Bakugou pomyślał, było warto.

***


Następnego dnia już razem szli w stronę klasy i Kirishima nie mógłby być bardziej szczęśliwy, idąc przy Bakugou dumny, że jego najlepszy bro czuje się lepiej.

— Szybki powrót do zdrowia — zauważył Iida. — Oczekiwany zauważając, że mowa tutaj o tobie, Bakugou.

— Cokolwiek, to była robota Kirishimy.

Czerwonowłosy ponownie spojrzał się zaskoczony na Bakugou, tuż po tym jak usiadł. Nie spodziewał się, że chłopak wypowie takie słowa, nie mógł się nie uśmiechnąć, myśląc nad tym, jak Bakugou jest męski by przyznać mu uznanie.

Nie, żeby Kirishima zrobił dużo, właściwie po wyjściu z pokoju blondyna wrócił jedynie raz, żeby dać mu leki i nałożyć chłodny ręcznik na jego głowę, gdy ten spał, nic wielkiego.

— Zastanawiam się, jak Kirishima pomógł Bakugou — Midoriya mruknął do Todorokiego, zanim zaczął mamrotać. — Kacchan nienawidzi, gdy ktoś się nim opiekuje, nawet za dzieciaka odmawiał jakiejkolwiek pomocy, gardził nią. Przez to miał niemałe problemy, jednak zawsze z nich wychodził. Normalnie zajmowało mu to jakieś trzy dni, żeby dojść do siebie, kiedy miał grypę. Cokolwiek Kirishima zrobił, musiało to być...

— Zamknij ryj, Deku! — Bakugou warknął, odwracając się w kierunku Midoriyi. Intensywność jego surowego spojrzenia przypomniała Kirishimie, że musi odpłacić się Bakugou, ten w końcu zaskoczył go wczorajszym buziakiem. Jest mężczyzną koniec końców, a jego reakcja, według niego, nie była męska w żadnym stopniu.

— Nie martw się o to, Midoriya — czerwonowłosy zwrócił się do chłopaka. — Po prostu dałem mu buziaka.

Uśmiechnął się uroczo do Bakugou i posłał mu całusa. Bakugou będąc facetem, którym jest, od razu przyjął wyznanie. Oblizał dolną wargę, po czym pewny siebie posłał buziaka chłopakowi, zanim odwrócił się z powrotem przodem do klasy.

... I ponownie mogli usłyszeć znajomy odgłos spadającego Midoriyi z jego własnego krzesła

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top