Ciche pomruki burzy
"Zack kręci się w pobliżu" zakomunikował mi Paul.
- A czy jest bezpiecznie?
Mężczyzna zapewnił mnie, że może go przepuścić. Podziękowałam i rozłączyłam się. Kolejny telefon był już od Zacka, upewnił się czy może do mnie przyjść. Pokierowałam go wprost na dach, siedziałam tu oddając się mojemu nowemu hobby. Patrzyłam w niebo. Może obraz nie był tak urzekająco piękny jak gdzieś za miastem ale i tak całkiem przyjemny. Poza tym jak ostatni żul żłopałam piwsko i paliłam, bo musiałam się trochę zrelaksować. No dobra, nie będę samej siebie oszukiwać! Próbowałam czytać, chciałam coś napisać, ale zamiast tego jak zazdrosna kretynka śledziłam posty imprezowiczów i relację Hannah, choć ją wcale o nią nie prosiłam.
- Co tu robisz? - zapytał Coleman.
- Wyjąłeś mi to z ust – odpowiedziałam i sądząc po minie chłopaka moje słowa sprawiły, że jego myśli na moment powędrowały w jakimś dziwnym kierunku. - Urządziłam sobie prywatną imprezkę. A ty nie na swojej?
- Zanim zaczniesz się denerwować musisz wiedzieć o tym, że chujowo się bawiłem a zorganizowałem ją tylko po to, żeby odwrócić uwagę i urwać się do ciebie – odpowiedział wytrącając mi z głowy złość na niego, jak i kolejne argumenty.
Usadowił się przy mnie opierając swoją głowę na moim ramieniu.
- A co stęskniłeś się? - rzuciłam starając się brzmieć nonszalancko. Moja do tej pory urażona duma i cierpiąca w internecie godność nie pozwalały mi na opuszczenie gardy zbyt wcześnie.
- A co jeśli tak? - zadał w odpowiedzi pytanie, na które coś mi przyjemnie załopotało w klatce piersiowej.
Odwrócił się do mnie i tak po prostu pocałował. Resztki mojej złości, irytacji i niepewność wyparowały pod wpływem tego pocałunku. Skurczybyk miał jakieś magiczne te usta, bo kiedy tylko lądowały na moich dostawałam nagłej amnezji. Ale sztuczki jakie wyczyniały jego ręce... Rozmarzyłam się i jak na zawołanie poczułam ciepłą rękę chłopaka sunącą po moim brzuchu. To się zdziwi kiedy dotrze do moich piersi i przekona się, że nie mam na sobie stanika. Poczułam dreszczyk podekscytowania i budzące się pożądanie w okolicy podbrzusza. Nie rejestrowałam nawet, że wokół zmieniała się aura. Zerwał się wiatr. W oddali słychać było ciche pomruki zbliżającej się burzy ale moje własne pomruki skuteczniej mnie rozpraszały. Coleman przygniatał mnie częściowo swoim ciałem i nie przestawał całować aż nagle nocne niebo rozświetlił grzmot a z nieba zaczęły spadać drobniutkie kropelki.
- Nadchodzi burza... - wyszeptałam gdzieś we włosy chłopaka, on teraz z uwagą zajmował się moją szyją, obdarzając ją mokrymi pocałunkami.
- To co... - rzucił odrywając się tylko na moment od swojego dotychczasowego zajęcia.
- Jesteśmy na dachu, nie boisz się? - zapytałam.
- Nie, bo ja kocham burzę, bo burza jest jak ty – powiedział wprost do mojego ucha. A jego oddech w tym wrażliwym miejscu sprawił, że poczułam przeszywający mnie dreszcz wzdłuż całego kręgosłupa. Podniósł swoją głowę, spojrzał prosto w moje oczy i kontynuował: - Pojawiłaś się jak ona, nagle i niespodziewanie. Wstrząsnęłaś moim życiem jak grzmot, jak błysk. Porwałaś, sponiewierałaś mnie jak wiatr i zostawiłaś przemoczonego, zdezorientowanego jak po ustającym deszczu. Kocham cię. Nie pytaj mnie od kiedy, bo nie wiem jak i kiedy to się stało. Jednego dnia byłaś mi obojętna, drugiego mnie wkurzałaś, innego rozśmieszałaś, ciekawiłaś, później nie mogłem patrzeć jak inni cię krzywdzą. Sprawiłaś, że tęskniłem za tobą a teraz już nie wyobrażam sobie każdego kolejnego dnia bez ciebie. Uzależniłem się od twojej obecności.
Zatkało mnie. Dosłownie zapomniałam jak się oddycha.
- Zack... - tylko tyle byłam w stanie z siebie wydobyć zanim znów mnie pocałował. Ale nie był to pocałunek jak nasze inne do tej pory. Nie posiadł moich ust namiętnie i żarliwie, nie kąsaliśmy się, nie walczyliśmy o prym i uznanie. Całowaliśmy się powoli, delikatnie i chyba najbardziej adekwatne byłoby określenie: z czułością.
A ja najwyraźniej zaczęłam powoli pojmować co to znaczy czułość. Czy ja się właśnie zakochiwałam? Czy to już tkwiło gdzieś tam pod moją grubą, zabliźnioną skórą i duszą odzianą w przepastne bluzy? Nawet jeśli nie potrafiłam nazwać i zrozumieć uczuć, nawet jeśli nie byłam gotowa odpowiedzieć takim samym wyznaniem... Uczyłam się, poznawałam i przyswajałam ten dziwny stan dzięki niemu. Dzięki chłopakowi, który powiedział mi kiedyś, że nic nie tracę nie znając pierdolonej miłości, że on też jej nie zna i nie potrzebuje, zupełnie jak ja. Teraz mi ją wyznawał a skoro on mógł to może i dla mnie jest jakaś nadzieja? Może nauczymy się jej razem?
Pożądanie zakradło się powoli i rozgościło w moim podbrzuszu. Pożądanie znałam świetnie, przećwiczyłam tak wiele razy, definiowałam szybko i bez pudła. Zaczęłam się mu poddawać. Musiałam je szybko zaspokoić. Moje ręce niecierpliwie błądziły po ciele chłopaka. Prężyłam się i ocierałam o niego. Jeśli zaraz coś z tym nie zrobię to chyba oszaleję! Coleman zaczął rozpinać moje spodnie.
- Pospiesz się... - w przerwie na oddechy wysapałam niecierpliwie.
- Nie – powiedział stanowczo, czym mnie trochę zdezorientował. - Zrobimy to powoli. Nie chcę cię tak po prostu przelecieć. Zawsze się tylko pieprzę bez uczuć, bez emocji. Chcę czegoś innego, chcę się z tobą kochać. To będzie mój pierwszy raz.
I dla mnie wtedy to też był pierwszy raz. Pierwszy raz się kochałam.
*
- Zachary gdzie do diabła jesteś?! - grzmiał ojciec w słuchawce.
- Ech, poniedziałek – mruknąłem do siebie. Czy zawsze musi nadejść ten nieszczęsny poniedziałek? Wyjątkowo nie chciałem się zbyt szybko budzić po nocy z nią... Odpływałem ale zreflektowałem się w porę. - Już jadę, co się stało?
- Jeszcze pytasz co się stało? Pospiesz się czekam w domu z policją.
- No i? To nie pierwszy raz kiedy sąsiedzi wezwali...
- Zachary było włamanie do domu.
- Jak to włamanie?!
- Zack... - usłyszałem jak ojciec ciężko wzdycha i po chwili dodał ściszając głos. – Ktoś się włamał do mojego gabinetu. Zniknęły ważne nagrania, dowody w sprawie Moniki. Mam przejebane! W całej mojej karierze...
- Tato! Tato spokojnie! Ja je mam.
- Proszę sprawdzić jeszcze raz, czy na pewno nic nie zginęło? - odezwał się policjant.
- Nie - odpowiedział mu ojciec.
- Czyli twierdzi pan, że celem włamywacza miały być dokumenty gromadzone w sprawach, którymi się pan zajmuje, tak?
- Dokładnie, ale całe szczęście nie trzymam takich rzeczy w domu tylko w bezpiecznym miejscu.
„Akurat" prychnąłem w myślach ale nie miałem zamiaru się wtrącać. Musiał mieć swoje powody, dla których rozmijał się z prawdą i nie mówił wszystkiego policji.
Po przesłuchaniu wszystkich obecnych, zebraniu odcisków palców i spisaniu protokołu policja odjechała. Niedobitki moich gości z wczorajszej imprezy i Hannah z Ethanem zaliczą niezłe spóźnienie do szkoły.
Zostaliśmy sami z ojcem. Zaczął mnie przepytywać skąd wiedziałem o nagraniach, jak się tam dostałem i powoli ustaliliśmy własny przebieg wydarzeń.
Dom był obserwowany. Korzystając z panującego zamieszania ktoś wybił okno w salonie, żeby odwrócić uwagę od reszty domu. Rozwalił zamek w gabinecie, bo zamknąłem go za sobą wychodząc i wywrócił tu wszystko do góry nogami. Nie był to jednak jakiś specjalista, co prawda znalazł sejf ale nie poradził sobie z jego otwarciem albo nie był przygotowany albo działał spontanicznie albo po prostu to był jakiś partacz. Odciął zasilanie monitoringu zewnętrznego ale nie wiedział o wewnętrznym. Ja też zresztą dopiero się o nim dowiedziałem.
- Czemu mi nie powiedziałeś? Lubisz się bawić w podglądacza? To nie jest normalne – mruczałem niezadowolony próbując przypomnieć sobie co ciekawego wyprawiałem w okolicach gabinetu ojca.
- Daj spokój musiałem zamontować kamery. Sprowadzasz tu różnych ludzi i jak widać takie rzeczy się dzieją... I uspokój się - chyba odgadł moje myśli. - Są tylko w gabinecie i przy wejściu... i w piwniczce – wymamrotał na koniec ale usłyszałem i prychnąłem.
- No dobra widać tam coś? - zapytałem.
Ojciec przewijał nagranie, aż dotarliśmy do momentu kiedy znalazłem się w rzeczonym pomieszczeniu.
- Widzę, że powinienem wymienić zamki... albo założyć elektroniczne... - zastanawiał się na głos.
Przewijaliśmy dalej do chwili, w której wybiegłem z gabinetu. Po mnie wtargnął tam jakiś mężczyzna ale nie było widać jego twarzy bo miał na sobie czapeczkę z daszkiem, a na to naciągnął jeszcze kaptur.
- Poszukajmy go na innych nagraniach, może widać jak wchodzi? - podpowiedziałem.
I rzeczywiści wszedł jak gdyby nigdy nic z jakimiś ludźmi frontowymi drzwiami, popijał piwo w korytarzu trzymając się blisko gabinetu. Czyli musiał mieć wspólnika, który rozbił szybę. Nagle mężczyzna popatrzył nieświadomy w stronę kamery.
- Znasz go zapytał ojciec?
- Nie, to nikt z mojej szkoły, jest za stary.
Ojciec przyglądał się chwilę, poprawiał ostrość obrazu, zbliżał i oddalał, aż wkońcu stwierdził, że chyba zna tego typa.
- Tonny.
- To ten skurwysyn, który pociął Moniq rękę? - zapytałem.
- Tak to ten sam skurwysyn – potwierdził Anthony Coleman. – Zack jedź do szkoły i pilnuj jej.
- Nie musisz mi tego mówić.
*
- Żartujesz?! I co się stało później? - pytałam Hannah, która z Ethanem relacjonowała mi wydarzenia ostatniej nocy.
- Zack zniknął, poprosił żebyśmy mieli oko na wszystkich. Gdzieś koło drugiej, trzeciej w nocy ludzie się porozchodzili, kto nie mógł został na noc w salonie a rano przyjechał wujek i zauważył wyłamany zamek w drzwiach do swojego gabinetu i wezwał policję.
- Przesłuchali nas i puścili bo byliśmy już spóźnieni do szkoły. Grozili, że nas sprawdzą, czy pójdziemy dziś na lekcje – dodał Ethan.
- Wyobrażasz sobie? Co ich obchodzi czy banda gówniarzy dotrze dziś do szkoły? To pewno było dla nich zabawne – prychnęła kończąc swoją opowieść Hannah.
Rozeszliśmy się, para poszła przodem a ja postanowiłam zostać z tyłu żeby zadzwonić. Zastanawiałam się przez chwilę czyj numer wybrać mojego adwokata czy mojego... chłopaka? Zastanawiałam się też jak mam zakwalifikować Zacka ale jego wczorajsze wyznanie – uśmiechnęłam się pod nosem jak durna, zabujana szczeniara na wspomnienie wczorajszej nocy. – Chyba do tego się to sprowadzało. Zack zapewniał wczoraj, że mnie kocha a mnie nie był on obojętny.
*
- Hannah muszę z tobą porozmawiać – zaczepiła nas nieśmiało dziewczyna i popatrzyła przestraszona na mnie. Moja mina zapewne nie należała do zachęcających, dopiero co dotarłem do szkoły i szukałem Vicat bo oczywiście nie odbierała telefonu, byłem zdenerwowany i nie miałem czasu na jakieś pierdoły.
- Mów Addie, nie mam przed nim tajemnic – zapewniła ją moja kuzynka.
- Poznałaś mnie? - zapytała zaskoczona.
- Oczywiście. Mam braci bliźniaków, bez problemu dostrzegam różnice pomiędzy bliźniętami – odpowiedziała Hannah.
- Boję się, że Mad się w coś wplącze. Pokłóciłyśmy się wczoraj. Bo wiesz... Mad podkochiwała się w... - speszona zrobiła kolejną przerwę ale Hann zachęciła ją lekkim uśmiechem - ...w Ethanie a ty się kumplujesz z tą Vicat..
- A co to ma ze sobą wspólnego? - zapytała jakby czytając mi w myślach moja kuzynka.
- Sam nie cierpi jej a Mad ciebie więc trzymają razem – dokończyła nieśmiało. - Uważam, że obie przesadzają, coś jej zrobią.
- Komu? - wtrąciłem się.
- Monice.
Kiedy usłyszałem jej imię zmroziło mnie.
- Mam złe przeczucia. – "Nie tylko ty" pomyślałem. - Nie mówiły przy mnie zbyt dużo namawiały się z Danem. Usłyszałam, że Mad ma ją zawołać do szatni...
- Zadzwoń do niej! - nakazałem szybko kuzynce, która od razu mnie posłuchała.
- Nie odbiera. Hann sprowadź Ethana!
Pobiegłem jej szukać. Po głowie latały mi same przekleństwa "Kurwa! To moja wina! To przeze mnie! Jeśli coś jej się stanie to przeze mnie!". Wpadłem do szatni dziewczyn przy wejściu pod prysznice na warcie stała druga bliźniaczka. Na jej twarzy zobaczyłem szok i przerażenie. odepchnąłem pobladłą dziewczynę na bok, może zbyt mocno bo upadła ale dobrze jej tak! Wpadłem do środka i odepchnąłem kolejną dziewczynę tym razem to była Sam, która z perfidną satysfakcją filmowała wszystko swoim telefonem. Minique leżała na posadzce nieprzytomna. Daniel ją rozbierał a Mark i Rob pomagali mu z zapałem i radością malującą się na ich wrednych, pryszczatych mordach.
- Ty gnoju! - krzyknąłem i kopnąłem Fullera, przywaliłem też dwóm skurwielom asystującym tej gnidzie. Skoczyłem na niego zanim się pozbierał i zacząłem okładać go po pysku aż jego nos trzasnął i krew trysnęła dookoła na białe płytki. Rob próbował mnie odciągnąć ale też dostał. W tym czasie wpadł Ethan i zajął się Markiem, który zbierał się już do ucieczki a Hannach zaczęła cucić Monique. Dzięki Bogu dziewczyna ocknęła się. Nagle wokół nas pojawiło się więcej osób. Przybiegł woźny i trenerzy. Zaczęli mnie odciągać, krzyczeć żebym przestał. Wezwali dyrektora i pielęgniarkę szkolną. Hannah przekrzykiwała się ze wszystkimi, że to nie moja wina, że dzwoni po mojego ojca. A ja rozglądałem się z desperacją za Vicat bo dziewczyna w tym całym zamieszaniu zniknęła.
- To nie ja zacząłem! - Krzyknąłem kolejny raz w gabinecie dyrektora, uwalniając się z uścisku trzymających mnie mężczyzn. - Musimy poszukać Vicat! Musimy sprawdzić czy nic jej nie jest! Może być w niebezpieczeństwie! - Nikt mnie nie słuchał.
- Proszę o spokój! Czekamy na waszych rodziców, już zostali wezwani. Tym razem nie ujdzie to panu panie Coleman płazem! Módl się, żeby kolega nie miał poważniejszych obrażeń!
- Jeszcze raz powtarzam to oni napadli na Vicat! Musimy znaleźć... - zacząłem znów z desperacją.
- Panie Holls czy widział pan na miejscu tą Vicat? - dyrektor w końcu zwrócił się z pytaniem do trenera.
- Nie tylko Zacka bijącego Daniela, Ethana i Marka, Hannah szarpiącą się z Robem i...
Kiedy to mówił do gabinetu wpadł mój ociec i przysięgam, że nigdy nie cieszyłem się tak jego obecnością jak w tym momencie, zza jego pleców wyłoniła się Hannah i bliźniaczki.
- Proszę wujku. To jest telefon, który zdążyłam wyrwać Samancie. - Wkroczyła do akcji Hananh. - Ten, którym filmowała co tam się działo a to siostry Jefferson, które potwierdzą wszystko.
- Pani Stewart proszę jeszcze wezwać Samanthę Theodor i jej rodziców, zaparzyć kawę i przynieść mi coś na ból głowy... - Dyrektor wydawał dyspozycje sekretarce.
- Tato co z Vicat?! - zwróciłem się zdenerwowany do ojca. - My tu tracimy czas a ona...
- Dałem znać Rubio. Już jej szukają, spokojnie na pewno zaraz ją znajdą. - Ścisnął moje ramię i poczułem, że pierwszy raz od nie pamiętam kiedy stoimy po tej samej stronie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top