dzień, w którym Jaehyun kupił beemke


Yuta nie miał czasu tęsknić za swoim najlepszym przyjacielem. Miał wakacje, co oznaczało znalezienie drugiej pracy, aby dać radę spłacić mieszkanie później, kiedy kolejny rok akademicki się już zacznie. Studiowanie w Seulu, kiedy nie mieszkało się na miejscu było dość trudne. Podobnie, jak znalezienie pracy, kiedy było się Japończykiem. Wiele osób miało problem z obsługą, która nie pochodziła z Korei. Ale znalazł pracę w magazynie na noc, gdzie nikt nie musiał oglądać jego twarzy, ani słyszeć jego akcentu.

Więc wracając do domu na ogół kładł się na pięć godzin, aby wstać o wpół do dziewiątej wieczorem i iść zająć stanowisko w swojej kolejnej pracy. To był cykl, podczas którego prawie nie dało się myśleć. Poza tym Sicheng pisał i dzwonił, a Yuta odpowiadał nawet wtedy, kiedy nie powinien. 

To było normalne, tak zawsze działo się na wakacje. Sicheng wyjeżdżał do Chin, potem Yuta do Japonii i tak udawało im się prowadzić znajomość na odległość, dopóki nie spotkali się w jesieni. Nie trudno było więc potraktować to, jako nic wielkiego. Wystarczyło nie myśleć o tym, że Sicheng zabrał ze sobą wszystkie swoje rzeczy i zakończył umowę o mieszkanie, a wszystko było w porządku.

Raz, kiedy miał wolne wpadł do niego Jaehyun. Przyjechał tym swoim samochodem ze skórzanymi siedzeniami i waniliowym odświeżaczem. Był nowy. Lepszy od tego starego i Jaehyun nie oszczędził mu monologu na temat, jak to BMW jest dużo lepsze od tej poprzedniej Hondy. Naprawdę, jakieś konie mechaniczne i napęd na tylne koła.

— Fajnie — odparł Yuta, kiedy ten skończył.

— I wygląda lepiej — dodał Jaehyun — Niemieckie są najlepsze.

— Mhm.

Jaehyun nie miał w zwyczaju pytać, czy słuchać o tym, jak komuś się powodziło, poza tym życie Yuty nie było zbyt ciekawe w aktualnym momencie. Jechali gdzieś za miasto, zauważył, kiedy wjechali na autostradę i dopiero wtedy Yuta zapytał go, gdzie tak właściwie go zabiera.

— Do Inczon. Sklepy w Seulu już mi się znudziły.

— O, aha.

Wiedział, jak to będzie wyglądać. Dobrze wiedział. Jaehyun chodził po najdroższych sklepach w całej galerii i komentował wszystko, co nie było skórzane, złote lub czarne, jako „tandeta" i „kto w ogóle w tym chodzi". W którymś momencie Yuta naprawdę zaczął żałować, że się na to zgodził, pomimo gratisów, jakie go czekały później w postaci kawy i muffina ze Starbucksa. Nie było to codziennie, kiedy on mógł korzystać z tak drogiego towaru. Nie, odkąd zamieszkał w Korei. 

— Jak wyglądam? — zapytał wychodząc w jakichś podziurawionych spodniach i dziwnej świecącej się koszuli.

— Te spodnie wyglądają nieźle — powiedział Yuta.

— Są okropne — zaprzeczył Jaehyun i wyszedł ze sklepu kupując koszulę.

Yuta westchnął.

Kiedy usiedli wreszcie w jakiejś niesamowicie drogiej kawiarni i Jaehyun zamówił im tiramisu, mówiąc, że jest „wyborne", a potem podjął też za niego decyzję co do kawy. Yuta się nie kłócił, chciał po prostu się czegoś napić.

Jaehyun, który mówił do niego jakieś cztery słowa na konwersację i ogólnie, jeżeli Yuta by liczył, ile słów powiedzieli do siebie odkąd się poznali to byłoby ich niewiele ponad sto, nagle zaczął, kolejny nowy temat, jakby ściągał sobie je z księżyca.

To zawsze brzmiało niezwykle losowo, ale przez to, z jaką pewnością siebie wygłaszał coraz to nowe fakty, odnalezione na chybił trafił w swojej głowie sprawiało, że zawsze mu to jakoś wychodziło.

— Wiesz, że osiem przewrócone to liczba nieskończoności? — zapytał.

Yuta popatrzył na niego i wzruszył ramionami. Był pewien, że nieskończoność to nie jest liczba. Ale to chyba była figura retoryczna.

— Mingyu ma teraz chłopaka, który przedstawia się, jako The8. Jest z Chin.

Zero substancji. Zupełnie losowe fakty. 

— Co ci z Chin mają z tymi dziwnymi pseudonimami?

— Nie wiem. Pamiętasz, jak nam się przedstawił Sicheng?

— Winwin.

Oboje zaśmiali się krótko.

— Jak tam u niego? — zapytał Jaehyun.

— A co, nie gadacie czy jak?

— Ostatnio grałem z nim w chińczyka, a potem, kiedy zapytałem go, jak mu się powodzi...

— A to niespotykane.

— ... wysłał mi zaproszenie do gry w bilarda.

Yuta zaczął się śmiać.

— Serio, a potem kiedy go naciskałem, zaczął mi wysyłać zdjęcia swojego psa, więc stwierdziłem, że to znaczy, że chyba wszystko w porządku, ale trudno się z nim rozmawia. Tak nie na żywo.

-—Wszystko u niego okej. Z tego, co ja wiem. Jedzie na wycieczkę do Pekinu czy coś. Trochę mu nas brakuje, mówi, że całe dnie spędza teraz z rodziną albo Renjunem.

— Kto to Renjun?

— Syn przyjaciela jego ojca? Chyba.

— Okej.

Siedzieli przez chwilę i pili kawę po cichu. Yuta nacisnął łyżeczką na tiramisu, aby sprawdzić, jakie jest puszyste. A potem spróbował i to było najlepsze tiramisu, jakie w życiu jadł, ale nie spodziewał się nic innego. W końcu Jaehyun miał bogaty gust i lubił to udowadniać wszystkim swoim znajomym.

— Dobre? — zapytał, kiedy Yuta wziął drugi kęs zaraz po pierwszym.

— Może być — odparł, wzruszając ramionami.

— To najlepsze tiramisu, jakie w życiu jadłeś, przyznaj.

— Bez przesady — odparł, bo ktoś musiał trzymać snoba w Jaehyunie na uwięzi.

Potem znowu zapadła cisza i Jaehyun dał mu drogie okulary przeciwsłoneczne z różowymi szkłami, które kupił najwidoczniej potajemnie w jednym ze sklepów, które odwiedzili. Nie to, że Yuta zwracał szczególną uwagę na to, co kupował. Jaehyun, powiedział:

— Tandeta, ale będą ci pasować — żeby Yuta nie czuł się zbyt uprzywilejowany.

— Różowe okulary?

— Jest takie powiedzenie. Poza tym dobrze ci będą pasować do blond włosów.

— Dzięki — założył je i ujrzał przed sobą różową sylwetkę Jaehyna, co było dużym kontrastem, do jego normalnej aparycji. Jego skórzana kurtka i żelowane, zaczesane do tyłu, włosy nie krzyczały tak bardzo „pozer", jak jeszcze chwilę temu. Świat naprawdę wyglądał w nich dużo przyjemniej.

Jaehyun machnął ręką, jakby to był drobiazg. A potem powiedział z hojnym uśmiechem:

— Nie ma za co — w taki sposób, że uważał jednak, że było, za co i niech Yuta będzie wdzięczny.

Ale różowy snob wyglądał lepiej niż snob obleczony w ciemną skórę i welur, więc Yuta nawet nie wywrócił oczyma.

Jaehyun znowu zaczął mówić coś o znaczeniu liczb, niemieckich samochodach i włoskim renesansie. Yuta zaczął go nagrywać i wstawił jego całą historię o wyborze felg do swojego najnowszego BMW na Instagrama.

— Nagrywasz mnie? — zapytał Jaehyun, kiedy już jego ekscytacja z kolejnej szansy mówienia, nikomu niepotrzebnych, faktów o swoim samochodzie, już trochę u niego opadła.

— Odrobinę. Ale nie martw się. Wyglądasz czadowo.

Jaehyun wydawał się zadowolony. On nagrał Yutę jedzącego tiramisu i wstawił z typowo głupim dla siebie opisem, typu „takie tam w kawiarni".

Posiedzieli jeszcze przez chwilę. Yuta zdjął okulary z nosa i złożył je, kładąc obok talerza z dokończonym deserem.

— Ten The8,chłopak Mingyu — wyznał Jaehyun nagle — Wydaje się spoko, ale muszę poznać jego prawdziwe imię, bo to dziwnie brzmi. Diejt. Chyba że będzie miał jakieś dziwnie jak Hendery. Wtedy po prostu się z tym pogodzę.

— Mingyu ma chłopaka? — zdziwił się Yuta, a potem przypomniał sobie, że Jaehyun mówił mu o tym przed chwilą.

— Niemożliwe, prawda? I Chińczyk. Znowu Chińczyk. Nie mogę uwierzyć, jak dużo moich przyjaciół spotyka się z Chińczykami. 

Yuta zmarszczył brwi.

— No wiesz, Chittaphon i Hendery, ty i Sicheng — wystawił dwa palce, a potem dodał trzeci — A teraz Mingyu i... Diejt

— Chwila, co? — Yuta nie mógł uwierzyć w to co słyszał.

— Co? Myślałeś, że nie widzimy? Szczerze, to Chittaphom zgadł pierwszy, a potem nam powiedział.

Yuta patrzył na niego nie rozumiejąc.

— Wy serio myśleliście, że tego nie widać? Wszyscy widzieli, że...

— Jaehyun — przerwął mu Yuta — Ja i Sicheng jesteśmy przyjaciółmi. Najlepszymi przyjaciółmi... skąd wam to w ogóle przyszło do głowy?

Jaehyun patrzył na niego i nie mógł zamknąć buzi z wrażenia, jakie wywarły na nim słowa Yuty.

— Ale... — brakło mu słów — Ale jak to? Przecież. Sorry stary, ja jestem z Johnnym naprawdę blisko, ale nigdy nie patrzyliśmy na siebie w ten sposób.

— W jaki sposób?

— Intymny... czy coś? Wy serio nie...?

— Nie. Słuchaj, zdajesz sobie sprawę, że zerwał umowę o mieszkanie i stąd wyjechał? — patrzył na swoje dłonie złożone na stole i po raz pierwszy zdecydował się to powiedzieć: — On chyba nie zamierza wracać.

Tutaj była prawda. Teraz ją widział.

Odetchnął głęboko. Z Jaehyuna nagle zniknął snob i patrzył na niego jak przyjaciel. I nagle wszystko rozumiał.

— Przykro mi, Yuta — sięgnął przez stół, aby położyć rękę na jego ramieniu.


jaehyun nie wychodzi z konceptu "regular" tutaj, to chodzący koncept. ogólnie to no słabiutko. 

poza tym diejt to cringe, i know only minghao










Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top