Część II: Jedno pragnienie więcej

❇️❇❇

Jun

Po tym jak zasłabłem w szkole, spędziłem kilka dni w szpitalu na obserwacji. To właśnie wtedy, podczas rozmów z Boo, który codziennie mnie odwiedzał po lekcjach narodził się pomysł z listą. Koreańczyk uznał, że jest to konieczne ze względu na mój stan, który nie napawał optymizmem nikogo z moich bliskich. Ostatecznie przekonał mnie do tego pomysłu, a raczej zgodziłem się, by przestał mi zrzędzić nad uchem.

❇❇❇

Co chcesz dopisać? — Boo natychmiast skupił całą swoją uwagę na mnie.

— Chcę go znaleźć... — szepnąłem cały czerwieniejąc.

Tak. To prawda. Pragnąłem poznać tożsamość osoby, która była powodem mojego obecnego stanu. Nie obwiniałem go lub jej o to. Choć podobali mi się chłopcy to musiałem również liczyć się z tym, że osobą mi przeznaczoną może być też dziewczyna. W końcu nie wiemy co zostało dla nas zapisane w gwiazdach. Jednak na razie nie wspominałem o tej możliwości przyjacielowi, w obawie przed jego reakcją.

— Poważnie? — był bardzo zaskoczony. — Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że to może być mega trudne?

— Wiem — odparłem czując jak mój entuzjazm słabnie. — Ale... — zatrzymałem się w pół zdania, wstydząc się swoich pragnień.

— O co chodzi? Przecież wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć — przypomniał mi nie pierwszy już raz.

— Ja... Jeżeli to moja prawdziwa miłość, to... Chciałbym przeżyć z nim... Swój pierwszy... Pocałunek — policzki paliły mnie niemiłosiernie. Bałem się, że jeszcze moment, a poproszę kumpla żeby znalazł i użył na mnie gaśnicy.

— Och...

— Mam świadomość jak to brzmi, ale... — coraz bardziej się stresowałem i denerwowałem tym, że powiedziałem mu o wszystkim. No prawie o wszystkim. Przez chwilę w mojej głowie pojawiły się myśli, że mnie wyśmieje, ale szybko je odgoniłem.

— Hej... Spokojnie — widząc, że spuściłem oczy, by patrzeć na podłogę zamiast w jego tęczówki, od razu mnie zamknął w przyjacielskim uścisku. — Nie musisz mi się tłumaczyć, ja wszystko rozumiem. I niczym się nie martw. Pomogę ci — odsunął mnie od siebie, by nawiązać kontakt wzrokowy. — Głowa do góry chłopaku — dodał z uśmiechem.

❇️❇❇

Po lekcjach udaliśmy się prosto do Seungkwan'a, który nalegał by od razu sporządzić plan naszych poszukiwań.

Ledwo przekroczyliśmy próg jego pokoju, a on zabrał się do działania, biorąc do ręki jakiś zeszyt, który leżał na biurku oraz długopis z organizera. I siadając na zaścielonym łóżku po prostu zaczął zapisywać wszystkie symptomy jakie mu podyktowałem, kiedy zająłem miejsce na fotelu przy biurku.

— No dobra. To teraz mi powiedz w jakich sytuacjach czułeś te wszystkie objawy — polecił Seungkwan, kiedy skończył je spisywać.

Siadając bokiem, by móc patrzeć na twarz blondyna, prawą rękę przerzuciłem przez oparcie mebla. I zacząłem nad tym głęboko się zastanawiać, przypominając sobie wszystkie okoliczności i odpowiedź wciąż pozostawała bez zmian.

— Tak jak już wspominałem - najczęściej angielski, niekiedy na szkolnym korytarzu — powiedziałem pewnie.

— Co? — podniósł na mnie spojrzenie znad zeszytu.

— Jak tak myślę jeszcze raz o tym, to od jakiegoś czasu na zajęciach angielskiego u profesora Kim Namjoon'a tak się czułem. Na szkolnym korytarzu tylko czasami. Z tą różnicą, że wcześniej to wszystko przebiegało jakoś tak łagodniej. Te kilka dni temu to był pierwszy raz, gdy odczuwałem to wszystko z taką siłą.

— Rozumiem. To znacznie zawęża nam pole poszukiwań — mruknął pod nosem Boo, przygryzając końcówkę długopisu. — Teraz pozostaje nam spisać wszystkich osobników płci męskiej, którzy uczęszczają na podstawowy angielski z naszą grupą — oznajmił dumny z siebie, że doszedł do takich wniosków.

Taa... Tylko co będzie jeśli okaże się, że może za tym stać jakaś dziewczyna?

— To może być problem — ciężko westchnąłem w zamian otrzymując zdezorientowane spojrzenie od niego. — Ja nie znam wszystkich po nazwisku.

Niestety na zajęciach z angielskiego byliśmy łączeni z uczniami z innych klas, co trochę utrudniało zadanie. Ale nie dla Seungkwan'a.

— O to się nie martw mój drogi — mrugnął do mnie z uśmiechem na ustach.

— Co już wykombinowałeś?

— Ja? — przewróciłem oczami słysząc pytanie Boo. — A jak myślisz? Użyję na nich mojego seksapilu — rozmarzył się Seungkwan.

— ... — czy my jesteśmy w ukrytej kamerze? Błagam niech ktoś powie, że tak... — Ekhm... Bez urazy, ale myślę, że szybciej będzie zrobić zdjęcie liście obecności w dzienniku.

— Wątpisz w moje umiejętności, tak? — zaczął dramatyzować. — Jak możesz? — odłożył zeszyt i długopis na kołdrę, tuż obok siebie, by dłońmi zacząć wachlować swoją twarz, kiedy energicznie mrugał oczami. — A ja miałem cię za prawdziwego przyjaciela.

— Co? Ale...

— Spokojnie, tylko żartowałem — roześmiał się widząc jak panikuję. — Luzik braciszku.

I jak gdyby nigdy nic wrócił do notowania...

— Ekhm... Boo? — zagadnąłem go, bo uświadomiłem sobie, że jednak muszę poinformować Koreańczyka o czymś, co nie dawało mi spokoju.

— Tak?

— W naszych poszukiwaniach musisz również uwzględnić płeć piękną — powiedziałem na jednym wdechu.

❇❇❇️

Niestety przyjaciel nie wziął na poważnie moich słów oraz teorii, która za nimi się kryła. W skrócie uznał mnie za wariata. Seungkwan był zdania, że skoro jestem gejem to znaczy tylko jedno. Że gwiazdy czy inne obiekty bądź istoty, które zaplanowały moją przyszłość, doskonale wiedzą o mojej orientacji. Więc jeśli okazałoby się, że teoretycznie dziewczyna jest współwinna mojego stanu, to byłoby to najokrutniejszą ze wszystkich rzeczy, jakie do tej pory spotkały mnie w życiu. Po usłyszeniu takich argumentów, nie pozostawało mi nic innego, jak tylko zgodzić się z Boo.

❇❇❇

Lee Chan
Lee Jihoo
Hong Jiso
P

ark Jimin

Jeon Wonwoo
Kim Taehyung
Choi Seungcheol
Kwon Soonyoung
Hansol Vernon Chwe

— To od kogo zaczynamy? — zapytał Koreańczyk podsuwając mi pod nos kartkę, zaraz na dzień dobry następnego dnia, kiedy wpadł po mnie żebyśmy mogli razem iść do szkoły.

— Nie wiem — wzruszyłem ramionami, nagle stresując się o wiele bardziej niż wtedy, gdy szedłem na swój pierwszy apel rozpoczynając pierwszą klasę.

Spokojnie szliśmy ramię w ramię chodnikiem, a ja skanowałem wzrokiem dane wszystkich podejrzanych.

— Czekaj... — zatrzymałem się na środku przejścia przez pasy i wskazałem na dwa nazwiska, które według mnie mogły zostać natychmiast wykreślone. — Park Jimin to jest ten rudy z którym ostatnio flirtowałeś, prawda? — upewniłem się.

— Taa — Seungkwan natychmiast potwierdził, rumieniąc się na samo wspomnienie owego incydentu, po czym pociągnął mnie za rękę, kiedy jakiś kierowca zaczął na nas trąbić z powodu blokowania przejazdu.

— No to jego i Vernon'a możemy od razu skreślić — poinformowałem go.

— Jesteś pewny? — dopytywał, rzucając mi krótkie spojrzenie.

— Tak. W towarzystwie tych dwóch nie czułem nic, z tego co ci opisałem — dodałem ze stuprocentową pewnością.

— Skoro tak uważasz — sięgnął po telefon, wyciągając go z kieszeni spodni i przepisał wszystkie nazwiska do niego, po czym skreślił te dwa wymienione przeze mnie i zapisując w formie notatki ponownie schował urządzenie. A kartkę wyrzuciliśmy po drodze do kosza. — To w pierwszej kolejności sprawdzimy Lee Chan'a — oznajmił, kiedy byliśmy już przed budynkiem szkoły.

— Po matematyce go poszukamy — zarządziłem gdy szliśmy w kierunku gabinetu, gdzie miały się odbyć zajęcia ze wspomnianego przedmiotu.

I tak czterdzieści pięć minut później stałem się świadkiem, jak Seungkwan po raz enty dostaje kosza. Zaczęło się dość niewinnie. I pomyśleć, że to wszystko przeze mnie, ponieważ postanowił mi pomóc...

❇️❇❇

Seungkwan

— Hej Lee... — przystąpiłem do ataku przy szafkach, gdzie skierowałem się po przeszukaniu toalet. — Co tam słychać? — oparłem lewą dłoń tuż nad głową chłopaka i czekałem, aż się odwróci do mnie twarzą.

— Ekhm... Nic szczególnego — odparł Chan. Gdy spojrzeliśmy na siebie zauważyłem, że był dziwnie zdenerwowany. Wręcz zachowywał się jak przestępca, przyłapany na gorącym uczynku. I jeszcze te ręce... Kurczowo zaciskające się na podręczniku do biologii, jakby był jego tarczą albo... Bał się, że mu go zabiorę?

— Może pójdziemy razem na drinka lub do kina? — mój oddech łaskotał płatek prawego ucha Lee, do którego zbliżyłem twarz. W duchu liczyłem na to, że ta sztuczka podziała i w efekcie chłopakowi zmiękną kolana na tyle, by się ze mną umówić.

— Ja... Nie sądzę — wydukał Dino, po czym jedną z dłoni położył na mojej klatce odsuwając mnie od swojej osoby. — Poza tym zakłócasz moją przestrzeń osobistą — mruknął krzywiąc się z niezadowolenia, że tak blisko stoję.

— Och... Wybacz — kątem oka spojrzałem w prawo, gdzie z za filara głowę wychylił Jun, który przecząco pokręcił głową, tym samym dając mi znać, że to nie on.

Rozczarowany zostawiłem chłopaka w spokoju. Byłem nastawiony na jakiś mały bonusik w postaci wspólnego wypadu na miasto. Albo, że może uda mi się przy okazji kogoś wyrwać, ale niestety nic z tego nie wyszło i nie zapowiadało się na to bym miał odnieść sukces.

— Jesteś pewien? — zapytałem podchodząc do Junhui'a. — Może za daleko stałeś? — dopytywałem z nadzieją, w myślach licząc, że może za drugim razem mi się uda.

— Tak, jestem. Odległość raczej była odpowiednia według mnie — czułem świdrujące spojrzenie Jun'a i tylko czekałem aż zapyta. — Boo... Udało ci się chociaż umówić z nim?

— Nie i nie chcę o tym mówić — odpowiedziałem rozczarowany, że nici z drugiego podejścia. — Kto następny? — popatrzyłem na kumpla w międzyczasie wykreślając kolejne nazwisko w telefonie.

❇️❇❇

Kolejną ofiarą Boo padł całkiem niewinnie wyglądający uczeń o nazwisku Hong. Blondyn przez trzy lekcje zastanawiał się jak złapać Jisoo. Bowiem nie było to wcale proste zadanie. Nastolatek stał obok ciebie, a w następnej chwili już go nie było. Zdecydowanie należał do ludzi, którzy nie potrafią długo pozostać w stanie spoczynku. W sumie ciekawe jak mu się to udawało na lekcjach?

Ostatecznie dorwał go na długiej przerwie, a dokładniej w stołówce. Ten fakt znacznie utrudniał zadanie, ponieważ było tutaj zbyt dużo ludzi, więc Wen nie będzie w stanie stwierdzić czy to ten. Dlatego Seungkwan umówił się z przyjacielem, że przyprowadzi go do toalety.

Niewiele myśląc, Boo podszedł do chłopaka, gdy ten akurat miał zająć miejsce przy jednym ze stolików. Chwycił go za dłoń i miał zamiar wyprowadzić z pomieszczenia, jednak nieoczekiwanie napotkał opór. Nastolatek zaparł się nogami i ani drgnął. Co było dość zabawne, ponieważ Hong nie wyglądał na silną osobę.

Wtedy Seungkwan zbliżył się do niego i skradając szybkiego całusa, przerzucił sobie przez ramię zaskoczonego nastolatka, i jak gdyby nigdy nic wyszedł na korytarz, a następnie skierował się do toalety. Chciał przeprosić go za ten incydent, a zarazem dać Wen'owi, który siedział zamknięty w kabinie, możliwość identyfikacji. Niestety zamiast słów przeprosin w pomieszczeniu rozległo się głośne plask, a sekundy po tym lawina przekleństw.

❇️❇❇

Seungkwan

Zapukałem dwa razy do białych drzwi, dając tym samym Jun'owi sygnał, że teren czysty.

— Ani słowa — powiedziałem zaraz po tym jak chłopak wychylił się stamtąd. Nadal trzymając się za policzek, który niesamowicie piekł, ruszyłem od razu do wyjścia.

— To był głupi pomysł — szepnął Junhui i niemal natychmiast posmutniał widząc, że dość mocno oberwałem.

— Nie — od razu zaprzeczyłem, ponieważ nie chciałem żeby Wen obwiniał się o coś tak błahego jak spoliczkowanie. — Po prostu ja się do tego źle zabrałem...

❇️❇❇

W piątek chłopcom zostały już tylko dwa nazwiska do sprawdzenia. Jednak ze względu na stan Seungkwan'a postanowili to przełożyć na poniedziałek.

Otóż wczoraj Koreańczyk zagadał do Seungcheol'a. Rozmowa bardzo szybko przerodziła się w niewinny flirt. Niestety pech chciał, że świadkiem wszystkiego był Lee Jihoon - ukochany Choi'ego. Jihoon tak się wściekł, że pobił biednego Boo. I to wcale nie pięściami. Ponieważ trzy razy w tygodniu uczęszcza on na lekcje gry na gitarze, więc postanowił użyć jej przeciwko Seungkwan'owi. Boo wtedy uświadomił sobie, że już prędzej wolałby ponownie zostać spoliczkowanym przez Hong'a niż dostać wpierdol gitarą.

Możecie sami się domyślić jak to wyglądało...

Na pocieszenie dodam, że gitara wyglądała gorzej od Boo.

Całe szczęście, że po wszystkim Lee nie zażądał od Seungkwan'a, by ten odkupił mu zniszczony instrument.

❇️❇❇

Jun

By wynagrodzić przyjacielowi jego poświęcenie postanowiłem zrobić coś, na co wcześniej się nie zgodziłem. Wiedziałem, że poprawi mu to humor dlatego uznałem, że zrobienie czegoś choć raz wbrew sobie nie zaszkodzi.

— Leć do domu po jakieś ciuchy — zarządziłem, kiedy po zajęciach staliśmy przy szafkach, zostawiając w nich niepotrzebne nam na weekend podręczniki.

— Ale po co? — zapytał Boo, poprawiając ciemne okulary, które zakrywały podbite oko.

— Zabieram cię na imprezę, a potem zostaniesz u mnie na noc — zamknąłem szafkę i od razu odszedłem w swoją stronę, nie dając mu żadnej szansy na sprzeciw.

❇️❇❇

— Czy mógłbyś łaskawie przestać się wiercić? — poprosiłem, ponieważ jego zachowanie coraz bardziej mnie irytowało i dekoncentrowało podczas robienia mu makijażu, w celu ukrycia siniaka.

— Długo jeszcze? — Seungkwan cały czas marudził siedząc na krześle tuż przy biurku, gdzie na blacie leżały wszystkie potrzebne mi kosmetyki. — Już mnie tyłek boli. Poza tym mówiłem ci, że to bez sensu bo... — urwał w pół zdania, kiedy szybko przystawiłem lusterko przed jego twarz, a on wręcz oniemiał. Z rozchylonymi ustami podziwiał swoje odbicie, na którym nie było widać żadnego śladu po bójce. Jednym słowem wyglądał jak nowonarodzony.

— Po twojej minie wnioskuję, że chyba ci się podoba — założyłem ręce i uśmiechałem się dumny z efektów swojej pracy.

— Żartujesz? — prychnął. — Wyglądam zajebiście! — krzyknął uradowany Boo, odkładając lusterko, by chwilę później zamknąć mnie w mocnym uścisku. — To gdzie idziemy?

— Do Clap — odparłem szeptem, natychmiast wyswobadzając się z objęć Seungkwan'a i uciekłem żeby przejrzeć zawartość swojej szafy.

— ... — myślałem, że Koreańczyk nie usłyszał moich słów. Jednak wystarczyło, że spojrzałem na niego, a on stał tam z wysoko uniesionymi brwiami, patrząc na mnie w kompletnym szoku.

❇️❇❇

Już po przekroczeniu drzwi uderzyła we mnie woń dymu papierosowego zmieszana z alkoholem, który lał się tutaj wręcz strumieniami. Zapach spoconych ciał, ocierających się o siebie, nieprzyjemnie drażnił mój zmysł węchu.

— I to jest to zajebiste miejsce? — prychnąłem przystając pośrodku tłumu.

— To jest akurat strefa dla palących i szukających mocnych wrażeń — wyjaśnił Seungkwan, jednocześnie wskazując na tabliczkę z napisem hell. ¹— Natomiast za następnymi drzwiami ujrzysz raj dla tych grzecznych.

No nie powiem. Po wejściu do drugiego pomieszczenia, nad drzwiami którego wisiała tabliczka z dopiskiem heaven,² zamurowało mnie totalnie. Zupełne przeciwieństwo pierwszej sali - tak w skrócie można było to opisać.

Muzyka była dość głośna, ale o wiele łagodniejsza niż ta, którą słyszałem wcześniej. No i co ważniejsze, tutaj nie czułem tego duszącego dymu papierosowego, który zastąpiła delikatna woń wanilii wyczuwalna w powietrzu.

Stałem tam z rozdziawioną buzią na środku pomieszczenia i najzwyczajniej w świecie po prostu gapiłem się, chłonąc wzrokiem każdy detal wystroju.

Niektórzy tańczyli obmacując się lub zajęci byli badaniem głębokości swoich gardeł. Na ten ostatni widok moje policzki pokryły się soczystymi rumieńcami, a ja uciekłem wzrokiem od tych par. Trochę im zazdrościłem w duchu. Ja też tak chciałem kiedyś stać i tańczyć w ramionach mojej drugiej połówki...

— Ejejej... Nie smucimy się. Czy to jasne? — zapytał Boo, unosząc mój podbródek i patrząc głęboko w moje tęczówki. Lekko skinąłem głową. — Przyszliśmy się tutaj dobrze bawić i tak właśnie będzie — oznajmił pewny swego.

I było dobrze... Do czasu, gdy jakiś koleś nie zaczął się do mnie przystawiać. Na szczęście Boo w porę zareagował, wymierzając mu prawego sierpowego. Niestety przez to zostaliśmy poproszeni o opuszczenie lokalu, ale udało mi się ubłagać menadżera, żeby pozwolił chociaż Seungkwan'owi zostać. W końcu należało mu się odrobinę rozrywki po tym wszystkim co ze względu na mnie przeszedł, wliczając w to wpierdol gitarą jaki spuścił mu Jihoon.

Na początku Boo nie chciał zgodzić się na to, żebym sam wracał do domu, ale ostatecznie zmusiłem go do zostania w klubie. Oczywiście nie obyło się bez zapewnień, że nic mi nie będzie i dam sobie radę.

❇️❇❇

Noc była ciepła, księżyc w pełni oświetlał wspólnie z latarniami chodnik oraz jezdnię. Wszystko wręcz kusiło, by zrobić sobie krótki spacerek. Tak też postanowiłem. W sumie na piechotę stąd do domu miałem jakieś czterdzieści pięć minut drogi. Poza tym co może mi się stać? Może i nie było przy moim boku przyjaciela, ale ja również potrafiłem o siebie zadbać.

Zaledwie kilkanaście minut później, w trakcie mej samotnej wędrówki, zabrzęczała komórka. Widząc, że to Seungkwan od razu odebrałem.

— No co tam? — zapytałem. W tle usłyszałem muzykę i zacząłem się zastanawiać, czy przyjaciel przypadkiem nie zmienił pomieszczenia dla tych, którzy szukają wrażeń, jak to sam określił.

Jesteś już w domu? — dopytywał Boo. — Nie napisałeś, więc dzwonię — wyjaśnił kilka sekund później.

— Jeszcze nie dotarłem. Ale jak będę na miejscu to dam ci znać — obiecałem skręcając w stronę drogi wiodącej wzdłuż brzegu rzeki. Dawno tamtędy nie przechodziłem. Kiedy byłem młodszy lubiłem tam przychodzić z mamą i obserwować rzekę. Jej widok pozwalał mi zebrać wszystkie myśli do kupy. Z czasem zamiast mamy to właśnie Boo chodził tam ze mną na spacery. A potem przestałem uczęszczać w te szczególne miejsce. Jakoś tak... Nie czułem się zbyt komfortowo, kiedy zaczęliśmy częściej spotykać tam zakochane pary.

To gdzie ty jesteś? Zaczynam się martwić.

Postanowiłem się przejść... — nie zawsze lubiłem się tłumaczyć, ale Seungkwan stanowił wyjątek. — Potrzebuję przemyśleć pewne sprawy — dodałem nurkując lewą ręką w kieszeni jeansów.

Czy to przez tego gościa co się do ciebie dobierał? — ton głosu Boo stał się poważny.

— Nie, to nie to. Ja... — wtedy zobaczyłem coś co sprawiło, że moje serce zamarło, kiedy zmysł wzroku przekazał mózgowi co właściwie się znajduje po mojej lewej. — Muszę kończyć. Później się odezwę. Pa

Jun? Co się dzie...nawet nie pozwoliłem Boo dokończyć. Na pewno będzie się martwił, a później dostanę od niego opieprz, ale w tamtej chwili nie myślałem o tym.

— Muszę kończyć. Później się odezwę — wpadłem mu w słowo. — Nara — zakończyłem połączenie i chowając telefon do kieszeni zacząłem biec ile sił w płucach...

❇️❇️❇️

2771 słów

Wyjaśnienia:

¹) Hell - piekło.

²) Heaven - niebo.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top