4 sierpnia 2013r. | pt.2

Taehyung siedział na jednej z huśtawek, szurając nogami po piachu, którym pokryty był cały plac zabaw. Czy się stresował? Oj i to bardzo. Jego serce biło tak szybko, jakby miało zaraz eksplodować, a Jungkook nawet jeszcze nie przyszedł. Jasnowłosy dosłownie co chwilę zerkał na zegarek, a duża wskazówka coraz bardziej zbliżała się do dwunastki, której tak bardzo się teraz obawiał.

– Hej, Tae. – Cichy głos rozszedł się z echem w jego głowie. Dosłownie w ciągu sekundy podniósł wzrok na szatyna, który okazał się stać dosłownie kilka kroków przed nim. Atmosfera od razu zrobiła się znacznie gęstsza, a powietrze jakby nie chciało współpracować z płucami młodszego. – Jak Ci minął dzień? Dobrze bawiłeś się u babci?

To pytanie nieco zdezorientowało Kima. Przekrzywił głowę, wpatrując się w Jeona nieco podejrzliwie. Ten jego uśmiech był zbyt wesoły, jak na taką sytuację.

– Uhm... Tak, dobrze... – Wziął głębszy oddech, spuszczając głowę. W końcu przyszedł tu, żeby wyjaśnić parę spraw, a nie dyskutować o samopoczuciu. – Słuchaj, Kook... Naprawdę przepraszam za to wszy-

– O czym Ty mówisz? –Starszy przerwał mu w pół słowa.– Przecież nic się nie wydarzyło, za co masz mnie przepraszać. Rozumiem, że byłeś u babci i nie mogliśmy się spotkać, ale po co od razu takie poczucie winy, głupku?

Jungkook roześmiał się radośnie, siadając na huśtawce obok tej, na której bujał się Tae. I choć młodszy nie za bardzo rozumiał wszystko, to wiedział jedno. Jungkook udawał, że nic nie widział, a przynajmniej przy nim.

– Dziękuję... – wymruczał cicho, zaciskając mocniej dłonie na metalowych łańcuchach. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, a piękne odcienie różu na niebie zdecydowanie nie pozwalały Taehyungowi skupić się na niczym innym, niż to, że dosłownie wszystko, nawet natura, tworzą im idealną, romantyczną otoczkę.

– Ładna spinka. – Jungkook wskazał dłonią na włosy mniejszego, który od razu zaczął szukać w nich wspomnianego przez niego metalu.

– Sohye... – jęknął żałośnie, odpinając już różową ozdobę z kokardką ze swojej głowy. A miał dzisiaj wyglądać poważnie. Już chciał wyrzucić bubel gdzieś w krzaki, ale Jeon przerwał mu, zabierając spinkę z jego dłoni.

– Nie powiedziałem, że masz ją zdejmować – mruknął cicho, przysuwając się nieco do jasnowłosego i kiedy ich twarze dzieliło już dosłownie kilkanaście centymetrów, co doprowadziło Taehyunga do czystej palpitacji, zapiął kokardkę z powrotem na jego gęstych włosach.– Wyglądasz w niej uroczo.

I nim Kim się obejrzał, usta jego przyjaciela wylądowały na jego różowym policzku.


❁   ❁   ❁   

66. Robił wszystko z zaskoczenia.

❁   ❁   ❁   

A/n: Jestem wzburzona, miały być dziś w moim mieście food trucki i nie było :) ale siedziałam w parku i ptaszek wypadł z gniazda typowo przede mną;;;

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top