27 listopada 2029r.

Chyba każdy rozsądny, dbający o swoje dziecko rodzic powinien wiedzieć, że odrabianie zadań domowych jest czymś, co młodociany uczeń powinien zrobić zaraz po powrocie do domu i zjedzeniu obiadu. Każdy opiekuńczy opiekun powinien również mieć co nieco w głowie, aby pomagać swojemu skarbowi, kiedy ten będzie miał problemy z trudniejszymi przykładami. W końcu aby dziecko było pilne, rodzic również powinien. 

I Taehyung zawsze stosował się do tych wszystkich podstawowych zasad, chcąc wychować swoją małą córeczkę na inteligentną osobę. 

No i był też Jungkook.

Z pozoru wydawałoby się, że Jeon będzie w stanie dopilnować, aby dziewczynka wykonała kilka zadań z tabliczki mnożenia, tak jak młodszy tatuś napisał na karteczce wiszącej na lodówce. 

A tymczasem co robili, kiedy blondyn wrócił do domu?

A może inaczej - czego nie robili? Rzecz jasna felernej pracy domowej. 

Salon dosłownie był przerzucony do góry nogami. Poduszki walały się w każdym jego zakątku. Tylko plecak kilkulatki stał nienaruszony przy drzwiach, aż prosząc się o zabranie od tej bandy zwierząt. 

– Mogę wiedzieć, co tutaj się dzieje? – zapytał głośno Kim, chcąc przekrzyczeć się przez piski pozostałej części swojej rodziny, która dopiero teraz zdała sobie sprawę, że nie są już w domu sami. Oczy szatyna powiększyły się do rozmiarów monet, a wisząca na jego plecach Somi udawała, że jej tam nie ma, próbując imitować plecak na ramionach swojego taty. 

– My... No my ten... Rozgrzewka? – Przepraszający uśmiech na ustach Jeona wydawał się chcieć jakoś udobruchać młodszego, który tylko westchnął zrezygnowany. 

– Tatusiu Tae, to nie wina tatusia Jungkooka! – odezwała się nagle najmłodsza. – Ja wymyśliłam zabawę w zapasy... Proszę, nie bij znowu tatusia... 

Oboje nagle zdębieli, słysząc ostatnie zdanie ośmiolatki, która wypowiedziała je tak, jakby miała się rozpłakać. 

– Skarbie... – Jeon chwycił ją pod pachami z szybko walącym sercem i spoglądał to na nią, to na Taehyunga. Skąd takie coś mogło przyjść jej do głowy? – Dlaczego myślisz, że tatuś mnie bije? – zapytał cicho, poprawiając grzywkę młodszej, bo ta właziła jej do oczu. 

Szatynka spuściła wzrok na swoje pomalowane na wszystkie kolory tęczy paznokcie i pociągnęła nosem. 

– Jakiś czas temu obudziłam się w nocy, bo chciałam pić... I jak szłam do kuchni po mleko, słyszałam, jak krzyczałeś...

I o ile dopiero cali byli ogarnięci strachem, teraz szok i zawstydzenie ogarnęło ich obu. 

Słyszała.

I już doskonale wiedzieli, dlaczego mała od jakiegoś czasu trzymała blondyna na dystans. No może nie jakoś szczególnie, ale częściej chciała przytulać się ze swoim drugim rodzicem i wolała, aby to on ją czesał do szkoły (mimo że jego zdolności manualne były na poziomie minus dwieście).

– Słoneczko... – Teraz to w końcu Taehyung ruszył się spod drzwi salonu i usiadł na dużej sofie przy swoich ukochanych. – Jak mógłbym bić tatusia? Przecież tak mocno go kocham, że nie mógłbym tak. Tak samo ciebie, kwiatuszku. Dobrze wiesz, że ja nawet pająków nie zabijam. 

Dziewczynka podniosła swój smutny wzrok na blondyna. 

– Naprawdę? – zapytała, a kiedy obaj jej przytaknęli, kontynuowała. – To dlaczego krzyczałeś? – zwróciła się tym razem do starszego, który jak na zawołanie uciekł wzrokiem daleko od jej bystrych oczek, czując, jak jego policzki przybierają czerwonych barw. 

– To... Masaż! Tata Tae robi naprawdę świetne masaże i mi było tak przyjemnie, że... No rozumiesz już, złotko. – Jeon przegryzł dolną wargę ze stresu, a Kim był bliski uderzenia głową w ścianę. Naprawdę lepszej ściemy nie mógł wymyślić. Nawet głupiego uderzenia się małym palcem w szafkę! 

– Aaa, rozumiem. W takim razie jak ładnie odrobię matematykę, mi też zrobisz taki masaż, tatusiu? – zapytała jasnowłosego, zaraz radośnie zeskakując z kolan starszego i popędziła po swój plecak w kolorowe kwiaty. 

– Jasne, skarbie... – odpowiedział Taehyung, jednak zaraz jedne słowa jego narzeczonego doszły do jego świadomości. – Tak przyjemnie, powiadasz, kotku? – zapytał nieco ciszej, aby ich córeczka nie mogła usłyszeć, na co mina Jungkooka zrzedła jeszcze bardziej. – A mówiłeś, że to nie dla ciebie kłamczuchu. 

– Przestań mnie łapać za słówka – wymamrotał. – W końcu raz na jakiś czas nie zaszkodzi taka zamiana... 

Jednak nie dane im było dokończenie rozmowy, bowiem dziewczynka po chwili wskoczyła między nich, kładąc zeszyt od matematyki na stoliku do kawy. Ale Taehyung już zakodował w swojej pamięci, aby później kontynuować ten temat. 

  ❁ ❁ ❁ 

A/n: To aż cud, że miałam choć trochę weny, ale postanowiłam wykorzystać ją do czegoś malutkiego tutaj, bo czemu nie. 

Aktualnie jestem po dwóch tygodniach pustki i oglądania dram i czuję, że się staczam życiowo i wattpadowo. Kocham was

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top