16 sierpnia 2006r. | pt.2

Chłopiec schował do plecaka wszystko, co uważał za niezbędne w tej misji. Oprócz zabawek, które dała mu mama, znalazł się tam też jego zeszyt w twardej okładce i piórnik, żeby w razie czego mógł coś w nim napisać albo narysować. Zapiął swoją jeansową kurtkę pod samą szyję i zawiązał dokładnie trampki, żeby nie potknął się przypadkiem o rozwiązaną sznurówkę. Jeszcze dla pewności rozejrzał się dookoła, uprawniając, czy niczego nie zapomniał, po czym bardziej pewny nacisnął klamkę i opuścił dom.

Zwykle jego chód był bardzo szybki i nawet rodzice mieli problemy z dogonieniem go, ale tym razem jakby celowo szedł znacznie wolniej, jakby bał się tego, co może tam zastać.

Na całe szczęście, albo i nieszczęście, plac zabaw był dosłownie kilkadziesiąt metrów od jego domu, więc przy dużej, drewnianej bramce znalazł się w ciągu kilku minut. Najpierw rozejrzał się dookoła, jakby chcąc upewnić się, że nikogo nie ma i nikt na niego nie patrzy, po czym niepewnie pchnął furtkę.

Woah... – wyszeptał cicho do siebie, wchodząc na duży, ogrodzony teren. Było tu naprawdę ślicznie, ziemia wyłożona była czymś w rodzaju antypoślizgowej wykładziny, ale nie we wszystkich miejscach; tylko tam, gdzie stały wielkie urządzenia do zabaw, takie jak huśtawki, zjeżdżalnie, karuzele i nawet ściany wspinaczkowe. W pozostałych częściach rosła zielona trawa z kwiatkami, na których stały ławki. Do tego w samym rogu znajdowała się piaskownica na tyle duża, że zmieściłoby się tam kilkanaścioro dzieci.

Nie trzeba było zgadywać, w które miejsce Taehyung pobiegł najpierw. Od razu wskoczył do piasku, wyciągając wszystkie swoje zabawki i zaczynając budowę pierwszej fortecy.

Mógłby bawić się tak całymi wiekami i taki też miał zamiar. Całkowicie zatracił się w historii piaskowych ludzików, że nawet nie usłyszał dźwięku otwieranej furtki, zza której wpadła zgraja chłopców z trzeciej klasy. Popatrzyli po sobie i wyszeptali coś, po czym skierowali się w stronę niczego niewidzącego szatyna.

– Hej mały, chyba pomyliłeś adres – burknął jeden z nich, plując na ziemię gumą o tym neutralnym smaku dla dzieci na zdrowe zęby. To nasz plac zabaw.

Taehyung wystraszony podniósł wzrok na nowoprzybyłych i mimowolnie skulił się w sobie. A starsi tylko zaśmiali się z niego, patrząc na drobnego chłopca z wyższością. Jeden z nich podszedł bliżej i wziął do ręki plastikowy traktor Kima, obracając go w swoich palcach.

Fajny, nie pasuje do Ciebie. Pozwolisz, że sobie zabiorę – powiedział kpiącym głosem, powoli chowając zabawkę do kieszeni swoich dresów w kolorze moro, ale czyjaś dłoń, zaciskająca się na jego nadgarstku, skutecznie mu w tym przeszkodziła.

Co jest?! – warknął, obracając głowę w stronę nieproszonego gościa, ale kiedy zobaczył czarnowłosego chłopaka wyższego od siebie o głowę, aż odskoczył na bok. Jednak dłoń bruneta dalej trzymająca jego rękę nie dała mu uciec za daleko.

– Nie jestem za przemocą, ale to chyba nie jest twoje – skomentował, wskazując skinięciem głowy na traktor, a potem na Taehyunga, który wlepiał swoje wielkie, przestraszone oczy w chłopaka. Ich spojrzenia na moment się skrzyżowały, na co wyższy posłał Kimowi delikatny uśmiech.

A cała grupka dosłownie w ciągu sekundy rzuciła się ku wyjściu z placu zabaw oprócz tego jednego, którego dłoń cały czas ściskał nieznajomy.

Oddam, ale puść mnie... – wyjąkał cicho, a na ustach bruneta pojawił się wielki uśmiech.

Przeproś go ładnie – dodał jeszcze, puszczając jego nadgarstek, a ten od razu rzucił zabawkę pod nogi Taehyunga i szybko wydukał ciche "przepraszam", zginając się w pół, po czym uciekł z tego miejsca tak szybko, że się za nim kurzyło.

Kiedy łobuz zniknął z pola widzenia obu chłopców, Taehyung nieco nieśmiało podniósł wzrok na jego obrońcę, a ten jak gdyby nigdy nic usiadł obok niego na piasku, wystawiając dłoń w jego stronę.

Jestem Jungkook, a Ty? – zapytał przyjaźnie, a jego urocze, królicze ząbki wywołały taki sam wyraz na twarzy mniejszego.

Taehyung... Dziekuje – mruknął cicho, wyciągając dłoń i ściskając delikatnie tą większą.

Nie masz za co, maluchu  roześmiał się radośnie. – Jakby coś się działo, jestem na wezwanie.

I mimo że nie wiedział o chłopaku niczego oprócz imienia, to mu zaufał. Tak po prostu. Wiedział, że nie kłamie.

❁ ❁ ❁

7. Jest moim bohaterem.

❁ ❁ ❁

A/n: Jadę zaraz na rekolekcje, czy coś, więc dostaniecie szybciej. Mam nadzieję, że się cieszycie, kruszynki

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top