15 lutego 2014r.

Drogi pamiętniku,

Przez trochę ponad dwa tygodnie chodziłem zaniepokojony, bo przez ten czas widziałem chyba z cztery razy Jungkooka z tą całą Jisoo. Zawsze spotykali się na przerwie obiadowej, kiedy ja szedłem do toalety. Musiał wykorzystywać to, że mam pęcherz jak wiewiórka. I za każdym razem nie chciał powiedzieć, co się dzieje. Wykręcał się pomaganiem jej z koreańskim. Ta, jasne. Jimin mówił, żebym się nie martwił, ale ja tak nie potrafiłem. Aż do wczoraj.

Była sobota, rodzice od rana jakoś dziwnie się zachowywali, przytulali się, tata kupił mamie kwiaty, a potem wywieźli Sohye do babci, mi mówiąc, żebym poszedł do Jungkooka. To było takie bardzo podejrzane, że już myślałem, że o czymś zapomniałem. Chcieli czas dla siebie, więc faktycznie wolałem do niego iść, niż wsłuchiwać się w dźwięki zza ściany. Kiedy wyszedłem z domu, było jakoś po 18.

Zapukałem do drzwi i może po kilku sekundach pojawił się przede mną Jungkook z różą w dłoni i powiedział, że czekał na mnie. To było takie... Dziwne i kochane. A w jego domu było też jakoś inaczej. Jest zima, więc na dworze było już ciemno, a w środku też nie zapalił świateł, tylko świeczki, prowadzące do salonu. Nie mam pojęcia, kiedy to zrobił, ale zamiast kanapy na środku pokoju leżała masa poduszek i koców. Kompletnie mnie wtedy wmurowało. Nie mogłem się nawet ruszyć i wtedy obok pojawił się Jungkook, objął mnie od tyłu i pocałował pod uchem.

"–  Wesołych walentynek."

Już wiedziałem, o czym zapomniałem.

Ale on chyba nie zwrócił uwagi, że nic dla niego nie miałem, po prostu podprowadził mnie na te poduszki. Usiedliśmy obok siebie i wtedy zauważyłem też stolik z miską pełną truskawek i drugą miską z płynną czekoladą. Wie, jak uwielbiam słodkie.

"– Jungkook, ja...

   – Ćś, nic nie mów, nie
      musisz.

   – Ale... Woah, zrobiłeś to
     wszystko tak sam? Rodzice
     są?

   – Nie ma, ubłagałem tatę, żeby
     zabrał mamę do restauracji, więc
     wrócą rano, bo zarezerwowałem im
     też hotel.
     A to wszystko... Jisoo mi pomagała. Mam
     nadzieję, że aż tak bardzo się za to nie
    gniewasz... Ja pomogłem jej z
    Yugyeomem, a ona mi z tym wszystkim."

I tak dowiedziałem się, że Jisoo nie leciała na mojego Jungkooka, a na Yugyeoma. Trochę się zaskoczyłem, że ktoś go w ogóle chce, ale nie skomentowałem. Ale to głównie dlatego, że mi już nie dał mówić. Te truskawki były serio słodkie. A zwłaszcza wtedy, kiedy karmił mnie nimi ze swoich ust.

I tak naprawdę resztę wieczoru spędziliśmy właśnie tak. A potem zasnęliśmy na tych poduszkach. Tulił mnie jak wielki miś aż do rana. I aż jego rodzice nas nie obudzili.

Tae

❁  ❁  ❁

78. Robi najlepsze niespodzianki na świecie.

❁  ❁  ❁

A/n: Dla tych, co już znielubili Jisoo ;))))

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top