Rozdział 3
Minoł już tydzień czyli zostało tylko 93 dni do wymyślonego ślubu w którym ja mam być główną zabawką. Od ostatniej kłótni z Leo nie odzywamy się do siebie. W pewnej chwili przyszło mi na myśl, że to Leon jest tym z którym biorę ślub a jego związek z Char to tylko przykrywka. Potrząsnęłam głową, żeby odrzucić tą absurdalną myśl od siebie. Z rozmyśleń wyrwał mnie śmiech Mel. Dopiero teraz zauważyłam, że małej nie ma w łóżeczku. Pewnie Al ją zabrała na dół. Spokojnie wstałam wykonałam poranną toaletę i poszłam do pokoju ubrać i pomalować się. Zdziwiłam się bo drzwi do mojego pokoju były uchylone. Zajrzałam przez szparkę, żeby zobaczyć kto jest w środku. Zdziwił mnie widok Leona usypiającego moją córkę. Mówiłam mu żeby się do nas nie zbliżał. Jednak stwierdziłam, że to słodki widok i poczekam. Po kilku minutach odłożył małą do łóżeczka. W tedy weszłam do pokoju. Spotkałam się z jego wzrokiem. Jego źrenice rozszerzyły się do maksymalnych rozmiarów. W tedy przypomniałam sobie, że mam na sobie tylko skąpy mały ręcznik. Zobaczyłam, że powoli zbliża się do mnie złapał mnie w tali i władczo przyciągnął mnie do siebie. Patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy. Nie mogąc wykonać żadnego ruchu spokojnie stałam. I w tedy to się stało. Przybliżył swoją twarz do mojej i przyległ swoimi ustami do moich. W tedy wszystko się szybko potoczyło. Bez zastanowienia wskoczyłam na niego i zachłannie zaczęłam go całować przy tym obcierając się o jego penisa. Było mi jak w niebie te jego słodkie malinowe usta tak dobrze smakowały. Rzucił mnie na łóżko i w tedy wszystko mi się przypomniało. Kwiaty, miła kolacja, i potem on wiszący nade mną gwałcąc mnie i ja krzycząca żeby przestał. Nic nie pamiętałam bo rozbił mi wazon na głowie bo za bardzo się rzucałam . Zepchnęłam go z siebie i założyłam na siebie szybko ręcznik, który zsunął się ze mnie.
-Wyjdź stąd-Spojrzał się na mnie jak dziecko któremu zabrano lizaka.- Powiedziałam wyjdź-Już nie wytrzymałam i zaczęłam płakać.-Proszę cię wyjdź-powtórzyłam jeszcze głośniej płacząc. Spojrzał się na mnie jak na wariatkę, wstał i wyszedł. A ja rzuciłam się na łóżko zanosząc się płaczem. Wolałam tego nie pamiętać, tej obrzydliwej twarzy której nie pamiętałam i nie mogłam złożyć dobitnych dowodów na policji. Dla tego ta sprawa została odroczona, a on nie został ukarany. Nie wytrzymując napięcia wstałam i poszłam do łazienki żeby sięgnąć po żyletkę. Cięłam się jeszcze bardziej zanosząc płaczem. Moja krew była wszędzie. Cała podłoga po minucie była zakrwawiona, a ja co raz bardziej słaba. Co raz ciszej płakałam bo nie miałam już siły. Nie obchodziło mnie już nic czy Melodii zostanie bez opieki co się z nią stanie. Po prostu nie chciałam już czuć tego obrzydzenia do siebie. Wcześniej tego nie czułam bo za bardzo byłam zajęta zagrożoną ciążą. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Rose przepraszam jak coś źle zrobiłem.... Rose jesteś tam-Niestety byłam zbyt słaba, żeby mu odpowiedzieć. Zdążyłam tylko letko puknąć drzwi i straciłam przytomność.
Perspektywa Leona
Wziąłem małą do pokoju żeby ją uśpić bo Alice musiała gdzieś pilnie pojechać. W pokoju nie było Ros więc wszedłem i zacząłem usypiać małą. Kiedy już usnęła i włożyłem ją do łóżeczka zauważyłem Rose stojącą w drzwiach. W samym skąpym ręczniku. Nie mogąc się oprzeć jej idealnemu ciału i to prawie gołym podszedłem do niej i zacząłem ją całować. Co mnie zdziwiło wskoczyła na mnie i zaczęłam jeszcze bardziej zachłannie całować. Do tego jeszcze ocierała się gołą pochwą o mojego penisa co doprowadziło mnie prawie do orgazmu. Rzuciłem ją na łóżko i w tedy czar prysł. Odepchnęła mnie od siebie i jak opętana zaczęła się okręcać ręcznikiem.
-Wyjdź stąd-Spojrzałem się na nią jak dziecko któremu zabrano lizaka.- Powiedziałam wyjdź- Zaczęła płakać .-Proszę cię wyjdź-powtórzyła jeszcze raz głośno płacząc. Przerażony spojrzałem się na nią co się z nią dzieje. Widząc że jest zła wstałem i wyszedłem. Zacząłem czuć się źle że zostawiłem ją samą więc poszedłem na górę. Usłyszałem jej szloch dochodzący z łazienki. Zaniepokoiło mnie, że płacze coraz ciszej. podszedłem do drzwi i zapukałem.
-Rose przepraszam jak coś źle zrobiłem.... Rose jesteś tam-Jeszcze bardziej zaniepokoiłem się brakiem odpowiedzi. Usłyszałem ciche puknięcie w drzwi.
-Rose otwieraj drzwi.-Zauważyłem kratkę na dole u drzwi. Położyłem się i spojrzałem przez nią. Widok mnie przeraził. Rose leżała na podłodze, która była cała we krwi. Szybko się zerwałem i wyważyłem drzwi. Reszta szybko się potoczyła. Wezwanie karetki, sztuczne oddychanie, powrót Al do domu i zabranie Ros do szpitala przez ratowników medycznych.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top