Dziesiąte Życzenie - '14

[Święta]

Jimin patrzy w okno, za którym sypie śnieg. Nie pamięta ostatniej tak obficie białej zimy. W innych okolicznościach wyszedłby z Taehyungiem na sanki albo ulepić bałwana. Chciałby poczuć się znów jak dziesięcioletnie dziecko, któremu dokuczał Taehyung pod wpływem Jeongguka – wolał być przez niego wyśmiewany, niż teraz patrzeć na to, jak powoli umiera.

Po jego twarzy spływają łzy. Pozwala sobie na nie tylko wtedy, gdy Taehyung śpi.

Jeszcze zaledwie tydzień temu wszystko było dobrze. Spędził upojną noc z Taehyungiem i wydawać się mogło, że Kim zdrowieje. Jednak dwa dni temu jego stan stał się tak krytyczny, że lekarz prowadzący Taehyunga zadecydował o tym, żeby został w szpitalu.

Jimin opiera czoło o chłodną szybę. Słyszy krzątające się po sali pielęgniarki, które nie są zachwycone jego obecnością. Jimin mimo wielu próśb nie dał się wyciągnąć z sali, a Taehyung, kiedy tylko odzyskiwał przytomność, wołał Jimina, aby móc trzymać go za rękę, ponieważ to uśmierzało jego ból.

Serce Jimina staje, gdy pikanie zamienia się w długi pisk. Zaciska mocno oczy.

Nie teraz, nie w wigilię, proszę..., myśli, trzymając się kurczowo parapetu. Jedna z pielęgniarek wyrzuca Jimina z sali, gdy reszta biegnie po lekarza. Jimin patrzy przez szybę drzwi na reanimację Taehyunga. Po chwili osuwa się na podłogę, czując mdłości.

– Cholera... – mamrocze i biegnie do łazienki. Przemywa twarz wodą, starając się uspokoić. Powtarza sobie, że będzie dobrze, chociaż doskonale wie, że powoli zbliża się koniec. Uspokajała go jedynie myśl, że śmierć Taehyunga równa się końcowi jego cierpienia.

Po kilku godzinach sytuacja jest w miarę ustabilizowana. Po obudzeniu się Taehyunga i wizycie państwa Kim oraz Park, a także Yoongiego z Hoseokiem, Jimin zostaje na sali sam z przytomnym Taehyungiem.

– Nie chciałem, aby byli przy tej rozmowie. – zaczyna Taehyung – Jimin, chciałbym cię przeprosić za wszystko co sprawiło, że przeze mnie płakałeś. Za wszystko, przez co mnie nienawidziłeś, ale także za wszystko, przez co mnie kochałeś. Najprawdopodobniej teraz będziesz cierpiał jeszcze bardziej, za to też chcę cię przeprosić.

Jimin kręci głową, starając się powstrzymać łzy.

– Taehyungie, nie przepraszaj. Mimo, że będzie to bolesne, to w porządku. Nie chcemy, żebyś cierpiał. Kiedy walka cię zmęczy... – głos mu się załamuje – W porządku, jeśli odejdziesz.

– Kocham cię, Minnie. I proszę cię, ułóż sobie życie. Znajdź miłość, załóż rodzinę, żyj tak, jak na to zasługujesz, ale w tym wszystkim nie zapominaj o mnie.

– Taehyung, tu jest moja miłość. – podnosi jego dłoń, całując czule wystające kostki. – W tej chwili jestem w stanie przyrzec ci wierność nawet po twojej śmierci.

– Nie możesz tak zmarnować sobie życia. – Taehyungowi udaje się podnieść rękę i odgarnia włosy Jimina za ucho; obaj uwielbiają ten gest.

– To odpowiedni moment na moje życzenie. – ostatnie, dodaje w myślach, ale uśmiecha się. – Nawet jeśli ciebie tutaj nie będzie, nie zostawisz mnie nigdy. Będziesz czuwał nade mną, dobrze? Wiem, że będziesz. Będziesz wyznaczał mi drogę, którą powinienem iść. – Jimin spogląda na Taehyunga z nadzieją w oczach.

Taehyung wie, że spełnienie tego życzenia pierwszy raz nie zależy od niego, bo nikt nie ma pojęcia o tym, co dzieje się z nami po śmierci, ale obiecuje spełnić to życzenie, a obietnicę piętnuje czułym pocałunkiem.

Jimin nie wytrzymuje i rozpłakuje się, gdy z małego radia zaczyna lecieć So This Is Christmas.

★彡

[Sylwester]

Taehyung leży na szpitalnym łożu, czując, że śmierć jest blisko. Stara się jednak wytrzymać jeszcze chwilę, ponieważ chce się pożegnać z Jiminem, który ma do załatwienia coś na mieście.

Leży i rozmyśla nad swoim życiem. Co zrobił dobrze, a co źle? Czy traktował należycie Jimina? Czy swego czasu nie przejawiał zaborczej zazdrości wobec Yoongiego?

Patrzy na ponurą salę, którą Jimin na jego prośbę miał przyzdobić światełkami, ale jedna z niemiłych pielęgniarek zdjęła je i wyrzuciła.

– Taehyung? – rozlega się cichy głos, a Kim patrzy w stronę drzwi. Widzi Jimina, który wygląda jakoś inaczej. Przez ostatnie kilka dni był przygnębiony, zmęczony, a teraz wyglądał, jakby ktoś tchnął w niego życie, a w oczach można było dostrzeć tańczące iskierki nadziei. Jimin siada przy łóżku Taehyunga i tak jak zawsze, już automatycznie, łapie jego rękę.

– To dziś. – szepcze Taehyung. – Czuję to. – po jego policzku spływa łza. – Boję się, Jiminnie.

Z radia znów leci tak piosenka. Sama melodia wprawia ich w nostalgiczny nastrój.

– Another year over, a new one just begun.

Jimin bierze głęboki oddech.

– Taehyung, będę przy tobie do samego końca. Przepraszam, że czekałeś na mnie cały ranek, ale byłem u lekarza. Nie mogłem odpuścić tej wizyty, chciałem się podzielić z tobą tym, co powiedział mi lekarz.

– I jak? Wszystko w porządku? – na zmęczonej twarzy Taehyunga widać cień zmartwienia.

Jimin staje przed trudnym wyborem.

Może powiedzieć Taehyungowi prawdę, może zmobilizuje go to do dalszej walki, za czym idzie też dłuższe i większe cierpienie, chociaż szanse na wyzdrowienie są znikome.

Równie dobrze może wszystko przemilczeć, pozwolić Taehyungowi spokojnie zakończyć życie i wierzyć, że Taehyung pośmiertnie wybaczy mu, że nie powiedział o dziecku.

– Jest lepiej niż w porządku. – uśmiecha się, ściskając mocniej jego rękę, a na drugą naciąga rękaw bluzy i obejmują nią swój brzuch. Ten gest umyka jednak Taehyungowi, który zamknął z ulgą oczy.

– Kocham cię. Kocham najmocniej. Nie chcę cię zostawić.

– Też tego nie chcę, skarbie. – Jimin głaszcze jego dłoń. – Ale również nie chcę, żebyś cierpiał. Nie mogę być samolubny w miłości i kazać ci walczyć, kiedy ty już nie potrafisz. Rozumiem to. I postąpiłbyś na moim miesjcu tak samo, więc już się nie zamartwiaj. Kocham cię równie mocno i na zawsze.

Kolejne godziny mijały spokojnie, przerywane czasem nuceniem piosenek i wyznaniami miłości tych dwóch. Jednak ostateczna chwila musiała nadejść.

– Dzię-kkuję... Już się nie b-boję, wie-esz? – Taehyung resztkami sił posyła Jiminowi swój kwadratowy uśmiech, po czym zamyka oczy na zawsze. Po sali rozchodzi się pisk aparatury, a ręka Taehyunga staje się bezwładna w dłoni Jimina.

– A very merry Christmas, and a happy New Year, let's hope it's a good one, without any fear.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top