Powód 9
Obudziłem się w środku nocy, zdając sobie sprawę, że zasnąłem na tarasie. Laptop nadal znajdował się na moich kolanach, ale ekran zgasł, więc otaczała mnie zupełna ciemność. Poczułem, że czas wracać do środka, tym bardziej, iż ból pleców od leżenia na niewygodnym leżaku dawał o sobie znać, ale od zawsze postępowałem nieracjonalnie, więc zostałem w tym samym miejscu. Zacząłem rozmyślać. O wszystkim i o niczym. Nie były to myśli warte uwagi, głównie sterta bzdur, które nie pozwalały mi się skupić na czymś pożytecznym. Przeczesałem dłonią włosy i zamknąłem laptopa. Chyba dzisiejszą noc spędzę na świeżym powietrzu... A w zasadzie tak myślałem, dopóki nie usłyszałem czyjegoś głosu, który sprawił, że zadrżałem na całym ciele, nie spodziewając się go. Nie mieszkam w niebezpiecznej okolicy, toteż pomyślałem, że nie ma czego się obawiać.
- Harry?
Próbowałem przyzwyczaić oczy do ciemności i dopiero wtedy, kiedy to mi się udało, zobaczyłem znajdującego się przede mną Nicka. Pewnie teraz jest przekonany, że moja depresja sięgnęła zenitu, skoro śpię samotnie na dworze.
- Witaj mój były przyjacielu. - przysięgam, warto było nacieszyć się widokiem zdezorientowanej twarzy Nicka. - Żartowałem. Siadaj. - wskazałem ruchem głowy na brzeg mojego leżaka z którego zabrałem nogi podciągając je bliżej siebie.
- Myślałem, że pozbyłeś się mnie ze swojego życia na zawsze. - powiedział cicho. - Chciałem przespać się na kanapie, a potem z samego rana zrobić ci śniadanie na przeprosiny. - wyjaśnił po chwili cel swojej nocnej wizyty. Pokiwałem głową. Byłem zmęczony. Moim marzeniem był powrót do snu.
- Za dużo straciłem osób w moim życiu. - odezwałem się niespodziewanie, przecinając ciszę między nami. - Nie jesteś idealnym przyjacielem, ale... kto jest? - wzruszyłem ramionami. - Ważne, że byłeś przy mnie kiedy cię potrzebowałem i postaram się wymazać z pamięci złe chwile pod jednym warunkiem. - powiedziałem poważnym tonem, chodź miałem ochotę zacząć się śmiać.
- Jakim? - Nick przełknął głośno ślinę, zapewne spodziewając się czegoś, czemu nie będzie mógł sprostać.
- Nie będziesz próbował już mnie zaciągnąć do łóżka.
Po tych słowach Nicholas wybuchnął głośnym śmiechem.
- Mówię poważnie! - powiedziałem starając się brzmieć na oburzonego.
- Wierzę ci, Harry. - odpowiedział rozbawiony i zbliżył się, aby dać mi szybkiego całusa w czoło. Wyobraziłem sobie Zayna całującego w ten sam sposób Louisa i zacząłem zastanawiać się czy wróciliby do przyjaźni, gdyby Lou jakimś cudem wrócił do miasta? - Tęskniłem za tobą. - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- Dziwię się sobie, ale ja też. - westchnąłem. - A teraz zamknij się i pozwól mi wrócić do snu. - dodałem, widząc wręcz oczami wyobraźni szeroki uśmiech, który zagościł w tym momencie na jego ustach.
*
Rano zjadłem wraz z Nickiem śniadanie, a potem udaliśmy się na krótki spacer. Prawdą jest stwierdzenie, że czasem wybaczasz komuś tylko dlatego, aby tej osoby nie stracić. W moim wypadku tak właśnie było. Nie mogłem pozwolić, by zniknął z mojego życia tak samo jak Louis. Późnym po południem pożegnaliśmy się, a ja udałem się po mojego laptopa, aby poznać powód dziewiąty. Jeszcze dwa powody. Robiło mi się nie dobrze na samą myśl, że po tym wszystkim, nadal nie zrozumiem, dlaczego Louis musiał mnie zostawić. Mam dziwne przeczucie, że nie wyjaśni mi tego do końca, a ja pozostanę z jedną wielką nie wiadomą. Może powinienem komuś powiedzieć o tych płytach, które dostałem? Ale co by to zmieniło? Czy mój Lou by wrócił? Oczywiście, że nie. Nadal tkwiłbym w tym samym miejscu, gdzie jestem teraz.
Biorąc głęboki oddech wcisnąłem „play".
- Czy umiesz wybaczać Harry? - głos Louisa brzmiał na zmęczony. Widziałem również kręgi pod jego oczami. Efekt niewyspania. Była u niego noc, a jego twarz oświetlała tylko lampka nocna, znajdująca się obok niego. Nagrywanie dla mnie tych płyt musiało go wykończyć, zarówno psychicznie jak i fizycznie. Mogłem sobie tylko wyobrazić, ile musiał spędzić czasu, aby wszystkie fakty opowiedzieć po kolei i aby każda rozmowa brzmiała chociaż w połowie na przybliżoną.
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z pytania Lou. Oczywiście, że umiałem wybaczać. To była jedna z moich największych wad, zaraz po naiwności. Wybaczałem nawet tym, którzy na to nie zasługiwali.
- Bo ja nie. Nie umiem wybaczać. Jeżeli ktoś raz mnie skrzywdzi to koniec. Nie mam przycisku, który sprawia, że po włączeniu go, zapominam o wszystkim i umiem przejść do porządku dziennego. Zdaje sobie sprawę, że nikt takowego nie posiada, ale innym... innym o wiele łatwiej to przychodzi. Ja noszę w sobie ból i nie potrafię się go pozbyć. Za każdym razem, gdy widzę osobę, która mnie zawiodła i przez którą musiałem cierpieć, nie mogę się powstrzymać przed ogarniającą mnie wściekłością. To wszystko wraca jak porażenie piorunem. Przypominam sobie każdą, pieprzoną, sekundę tego przez co musiałem przejść. I to nie daje mi żyć. Wiesz już o kim mówię, Harry? Nie, nie o tobie. Ty jesteś wyjątkiem. Moim wyjątkiem.
Co to znaczy? - zacząłem się zastanawiać. Czy gdybym popełnił błąd, który skrzywdziłby Louisa to byłby w stanie mi wybaczyć? Czy znalazłby w sobie siłę, by o tym zapomnieć?
- Mówię o moim ojcu. Wiesz, co się z nim stało, prawda? To były dla mnie ciężkie dni. Przeżyłem to bardziej niż mógłbym sobie wyobrazić. Nie miałem pojęcia nawet, że można nosić w sobie tyle uczuć. Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że nadal go kocham. Po tym wszystkim, co mi zrobił. Złość, ból, żal i cierpienie przesłoniło mi miłość, którą go darzyłem. Nie powiedziałem ci jednak całej prawdy, ale zapewne przyzwyczaiłeś się, że nasz związek oparty był głównie na kłamstwach i niedomówieniach.
Czułem się cholernie winny, przede wszystkim. Nie mogłem zatrzymać poczucia winy, które za każdym razem mi towarzyszyło, gdy myślałem o naszym ostatnim spotkaniu. Byłem chyba najgorszym synem na świecie, a przynajmniej miałem o sobie takie zdanie. Nadal pamiętam co zrobił mnie i mamie. Takich rzeczy się nie zapomina. Jednak minęło tyle lat. Jako dobry syn czy nie powinienem dać mu rozgrzeszenia? Nie miałem nawet z kim o tym porozmawiać. Owszem, miałem ciebie, ale bałem się, że będziesz mnie osądzał, chociażby w myślach. Nie chciałem tego. Moim jedynym marzeniem, było pozostać idealnym chłopakiem w twoich oczach, chociaż to było mało możliwe, po tym co ci zrobiłem. Popełniłem tyle błędów. Czyż nie jestem hipokrytą? Nie umiem wybaczać, a sam tego oczekuje od ciebie. Ty nigdy mnie nie zdradziłeś, nie sprawiłeś, ze poczułem się gorszy od innych, zawsze byłeś przy mnie i nie postawiłeś nikogo wyżej ode mnie. Dziękuje ci za to. Tak cholernie ci za to dziękuje. Chcę, abyś zawsze o tym pamiętał i nigdy się nie zadręczał, że to z twojego powodu musiałem odejść. Dobrze, przejdźmy do feralnego wieczoru, kiedy to mój ojciec poprosił o spotkanie w kawiarni. Usiedliśmy przy najdalszym stoliku i zamówiliśmy dwie kawy, ale żaden z nas nie wypił nawet łyka. Chcieliśmy chyba sprawiać wrażenie normalnych facetów, którzy przyszli pogadać i zamawiają kawę, by przy niej omówić dręczące nas problemy. Mój ojciec owszem, chciał pogadać. Ale ja nie. Wiedziałem, że cokolwiek powie- ja nie spełnię jego prośby. To miała być zemsta. Moja zemsta. Za te wszystkie lata cierpienia, w których bałem się własnego cienia. W których wyglądałem przez okno, bojąc się, że ojciec wróci wcześniej niż zapowiedział i dostanę lanie za jego cholernie nie udane życie. I co? Potrafisz nazwać mnie dobrym synem? Ja byłem po prostu kłębkiem nieszczęścia i nerwów. Nie można mnie było nazwać nawet człowiekiem, bo człowiek żyje. Ja nie. Zamknąłem się w swoim świecie.
- Dziękuje, że zgodziłeś się ze mną spotkać. - powiedział mój ojciec, bawiąc się łyżeczką w kubku. Nie odpowiedziałem na to. Nie potrafiłem nawet spojrzeć mu w oczy. Brzydziłem się nim.
- Dlaczego? Po prostu mi kurwa odpowiedz dlaczego? - zapytałem szeptem, zaciskając przy tym obie dłonie w pięść.
- Nie wiem. - westchnął po dłuższej chwili milczenia.
- A, nie wiesz. To ciekawe. - mruknąłem drwiąco. - Przez lata znosiłem znęcanie się, siniaki, które musiałem ukrywać, a kiedy w końcu chce dowiedzieć się dlaczego tyle cierpienia spotkało małego i niewinnego chłopca, to mój oprawca nie wie dlaczego mi to robił. To naprawdę interesujące, tato. - postawiłem nacisk na ostatnie słowo. Ojciec zaprzestał mieszania łyżeczką w kawie. Czułem jego wzrok na sobie, jednak nadal nie miałem odwagi, aby na niego spojrzeć. Zacząłem niecierpliwie postukiwać palcem o stolik. Chciałem stamtąd wyjść i już nigdy więcej nie móc go oglądać. Moje życzenie się spełniło, dlatego uważaj, co sobie życzysz. Zawsze.
- Dużo piłem. - powiedział cicho.
- Ja też pije. I biorę narkotyki. Dużo narkotyków. - powiedziałem swobodnym tonem, jakby to nic nie znaczyło. - Wiesz, że omal nie uderzyłem własnego chłopaka? Widzisz? Jestem taki jak ty. Czy nie tego chciałeś? Oboje mamy skłonności do używek i bicia osób na których nam zależy. Jesteś dumny ze mnie, tato? Spełniłem twoje oczekiwania? - założyłem ręce na klatkę piersiową, pierwszy raz na niego patrząc. Wyglądał jakby zaraz miał wybuchnąć gorzkim płaczem, a ja napawałem się tą chwilą. Wreszcie miałem nad nim przewagę.
- Louis, przestań, proszę. - wyszeptał. - Jesteś dobrym chłopakiem i dobrze o tym wiesz. Nie jesteś mną. Miałeś trudne dzieciństwo. Nic dziwnego, że odcisnęło to duże piętno w twoim życiu, jednak nie jesteś mną. Pamiętaj o tym. Skrzywdziłem cię i nie mogę sobie tego wybaczyć. Nadal pije, ale chce przestać. Dla ciebie. Kocham cię.
- Kochasz mnie. - parsknąłem. - Będę o tym pamiętał, gdy kolejny raz dam sobie w żyłę. - powiedziałem, wybuchając głośnym śmiechem. Nie martw się, Harry. Nigdy tego nie zrobiłem. Chciałem tylko, aby on tak myślał. Może miałem nadzieje, że poczuje jeszcze większe wyrzuty sumienia? Że zjedzą go od środka i w końcu poczuje się tak jak ja?
- Lou...- zaczął, ale przerwałem mu. Podparłem się stolika i przybliżyłem swoją twarz do jego tak, by prosto w nią, mu powiedzieć:
- Nienawidzę cię. - nie poznawałem własnego głosu. Byłem wręcz skłonny sobie uwierzyć, że tak naprawdę jest. Jad, obrzydzenie i czysta wściekłość, aż wylewały się ze mnie, powodując, że mój ton przyprawiał o ciarki na plecach.
- Wcale tak nie myślisz...
- Owszem myślę. - potwierdziłem i z powrotem usiadłem. - Co? Matka wyrzuciła cię z domu, dlatego pomyślałeś o swoim ukochanym syneczku?
Nie odpowiedział. Spuścił za to głowę, wpatrując się intensywnie w swoje dłonie.
- Tak myślałem. - mruknąłem zirytowany. Stwierdziłem, że nic tu po mnie i podniosłem się, zostawiając pieniądze za nie tkniętą kawę. Kiedy byłem w połowie drogi do wyjścia, cofnąłem się o kilka kroków i wysyczałem mu do ucha: - Chcesz sprawić mi przyjemność? Zabij się.
I odszedłem. Zostawiając go samotnie siedzącego przy stoliku z dwiema, nie ruszanymi kawami. Nie czułem wyrzutów sumienia. Byłem szczęśliwy. Naprawdę byłem szczęśliwy. Teraz już wiesz, dlaczego tak mocno przeżyłem fakt, że następnego dnia popełnił samobójstwo. Nie wiedziałeś o tym spotkaniu. Myślałeś, że nie widziałem ojca od lat. A ja nie byłem w stanie ci o tym powiedzieć. Wstydziłem się. To moja wina, Harry. To przeze mnie strzelił sobie w łeb. To wszystko moja wina. Nie zasługuje na nic dobrego. To moja wina.
Do oczu Louisa zaczęły napływać łzy, a już po chwili cała jego twarz była mokra od płaczu, a on sam kołysał się na boki powtarzając, że to jego wina i jest złym człowiekiem. Wcale tak nie myślałem. Nie po tym, co mi wyznał. Ludzie za łatwo oceniają innych. Ja taki nie byłem. Wiedziałem, że Louis jest dobry, kochany i czuły. To ludzie są podli. To ludzie sprawili, że stał się tym, kim się stał, dlatego nie zamierzałem go oceniać. Nie jestem odpowiednią osobą do tego. Byłbym po za tym nie obiektywny. Moja miłość do niego w tym momencie była silniejsza niż kiedykolwiek. Nie sądziłem, że po wysłuchaniu tylu strasznych rzeczy, których się dopuścił, ja nadal będę go kochał tak mocno, że to aż bolało.
Czeka mnie ostatni powód. Powód dzięki któremu wreszcie dowiem się, co stało się z Louisem. Myśl o tym, że znów mogłem go zobaczyć, sprawiała, że całe moje ciało dostawało dziwnego paraliżu.
Czy można kochać kogoś bardziej, ale tak samo mocno chcieć przestać za nim tęsknić?
*
„Wycięte sceny" zajmują całe pół strony XD To naprawdę jak na mnie mało, ponieważ zazwyczaj mam po 4-5 stron w niepotrzebnych scenach, a tutaj proszę:D
10 rozdział będzie bardziej taki „podsumowujący" wszystko, no ale może was coś zaskoczy z tego, co tam się wydarzy;) pożyjemy, zobaczymy.
+ Sprawdziłam sobie w jakim przedziale wiekowym mnie czytacie i wyszło, że 62% osób to osoby w przedziale 13-18, a 17 % to wiek 18-25. I nie zgadniecie! Aż 1% (pewnie jedna osoba haha, nie sądzę aby więcej) to wiek powyżej 45.... chyba moja mama postanowiła założyć konto:D
PS. Cofam swoje słowa. Napisanie miłego komentarza na temat tego ff jest bardziej kochane od pytania kiedy następny rozdział :-)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top