Powód 3
Byłem wściekły. Dosłownie. Zdałem sobie sprawę, że dotąd nie wiedziałem, co to znaczy kogoś nienawidzić. Teraz już wiem. Może i w tym momencie nie zachowywałem się jak wymarzony synek, ale nie obchodziło mnie to. Straciłem kogoś bardzo ważnego, tylko dlatego, że moi zapatrzeni w pieniądze rodzice, nie mogli zrozumieć, że zależy mi na Louisie, a nie na tym, co posiadał. Jeszcze bardziej denerwował mnie fakt, że przy każdej możliwej okazji, próbowali wepchnąć mnie w ramiona Nicka. Nie chciałem go. Owszem, lubiłem go, ale nie w ten sposób. Był moim przyjacielem z dzieciństwa, to wszystko. Nie darzyłem go żadnymi głębszymi uczuciami. Postanowiłem, że zadzwonię do mamy. Nie zasługiwała, abym spotkał się z nią twarzą w twarz. Wybrałem więc do niej numer i przyłożyłem telefon do ucha. Wziąłem głęboki oddech. I co ja mam jej powiedzieć? Nagle poczułem kompletną pustkę. Żadne słowa nie chciały się ubrać w sensowne zdania. Kompletnie nic. Kiedy usłyszałem jej głos zamarłem. Po takim czasie mam jej urządzać awanturę za kolacje, która miała miejsce półtora roku temu? To było niedorzeczne! Jednak zaraz potem, przypomniałem sobie, że ona i tata byli jednym z powodów. Ta kolacja była jednym z powodów. Po co w ogóle na nią szliśmy?
- Halo? Harry, słonko, dawno się do mnie nie odzywałeś. – powiedziała radosnym tonem. A ja miałem ten radosny nastrój zburzyć.
- Miałem wiele spraw na głowie. – skłamałem. Nie chciałem się z nikim widywać. Nawet z własną mamą. – Musimy porozmawiać.
- Cieszę się, że to mówisz. – poczułem wręcz oddech ulgi w jej głosie. – Przyjadę do ciebie może za... godzinę?
- Nie! – krzyknąłem. Mogłem sobie wyobrazić jak wzdryga się z zaskoczenia. – Nie chcę, abyś tu była. Nie chcę, abyś w ogóle uczestniczyła w moim życiu, skoro nie umiesz zaakceptować mojego związku.
Mama milczała przez dłuższy czas, aż w końcu powiedziała drżącym głosem:
- Jakiego związku? Louis odszedł, zapomniałeś?
- Odszedł przez ciebie! – kolejny raz podniosłem ton. Byłem wściekły. Nawet nie zamierzałem się kontrolować. – Słyszał waszą rozmowę z tatą, tamtego dnia. – wyjaśniłem już nieco spokojniej. – I chcę, żebyś coś wiedziała. Nie zrezygnuje z niego, a już na pewno nie na rzecz Nicka, rozumiesz? Nigdy nie będziemy razem i nie, nie obchodzi mnie ile ma pieniędzy, że pracuje w dobrej firmie i ma przed sobą jakąś przyszłość. Dla mnie to nie ma znaczenia, bo go nie kocham. A jeśli ty i tata nie możecie tego uszanować, to nie chcę mieć z wami nic wspólnego. – zacisnąłem mocniej dłoń na telefonie wraz z wypowiadanym, ostatnim zdaniem. Wcale tak nie myślałem. Nie potrafiłbym się na zawsze odwrócić od rodziców. Nie jestem taki, ale... naprawdę dużo zrobiłbym dla Louisa. Tylko problem był w tym, że go tu nie było. Więc jakie miałem zobowiązania względem niego?
- I tak nagle przypomniało ci się o tym, po tylu miesiącach? Czy... czy Louis się z tobą kontaktował? – zapytała nie pewnie.
- Nie... to znaczy... tak jakby. – spojrzałem na płyty leżące na stoliku. Jeszcze 8 powodów. Nie wiem czy dam radę. To za wiele.
- Czyli? – naciskała dalej.
- Nie chcę o tym mówić. Zresztą, pewnie się cieszysz, że odszedł, co? Nigdy go nie lubiłaś i nigdy nie życzyłaś nam dobrze. Szkoda tylko, że wcześniej o tym nie wiedziałem.
- Harry, to nie tak... - starała się wytłumaczyć, ale ja nie chciałem jej słuchać. Rozłączyłem się i rzuciłem urządzeniem z całej siły o kanapę. Jakby to miało oczyścić mnie ze zbędnych emocji. Tak się nie stało. Nadal byłem zły i smutny. Nie mam pojęcia, co przeważało w tej bitwie, która toczyła się wewnątrz mnie i nie chciała ustać.
Westchnąłem. Spojrzałem na płytę z trzecim powodem. Louis powiedział, że znienawidzę jakąś osobę, po tym. O kogo mu chodziło? Modliłem się w duchu, aby nikt nie zrobił mu krzywdy. Nie przeżyłbym wiedząc, że spotkało go więcej cierpienia. Wiedziałem jednak, że aby zakończyć bolesny rozdział, będę jeszcze musiał spotkać się z jego mamą. Na razie jednak, byłem zbyt wściekły na swoją. Emocje muszą opaść.
Włożyłem płytę do odtwarzacza i usiadłem na podłodze, opierając się o kanapę, znajdującą się za mną. Miałem dziwne i niezrozumiałe przeczucie, że ten powód zmieni całe moje życie. Że dzięki temu, a może przez to, w moim życiu pojawi się coś innego, nowego. To było coś na kształt deja vu. Jako małe dziecko uważałem, że mam zdolności parapsychiczne. Cóż, może mi coś z tego zostało, albo staram się odciągnąć myśli od prawdziwych problemów, które miały nadejść. Wziąłem głęboki oddech, a moje serce kolejny raz zadrżało, wraz z chwilą pojawienia się Louisa na ekranie. Czy tak będzie za każdym razem? Czy zawsze będę go kochał? Ale najgorszy był chyba fakt, że nie chciałem przestać go kochać. Miłość do niego sprawiała, że chciałem żyć. W innym wypadku nie wiem, co byłoby dalej, naprawdę nie wiem.
- Pamiętasz piękny sierpniowy wieczór, kiedy leżeliśmy razem na kocu, a nad nami rozciągało się całe pasmo gwiazd? – zaczął Louis, a po jego minie mogłem stwierdzić, że właśnie przeniósł się we wspomnieniach do tamtego momentu. Podobnie zresztą jak i ja. – Nie zdążyłem ci powiedzieć, że wyglądałeś jak jedna z nich. Byłeś moją gwiazdą, Harry. Najlepszą i najpiękniejszą, jaką mogłem sobie wymarzyć. Stykaliśmy się ramionami, a ja lekko złapałem cię za dłoń i zerknąłem na ciebie, próbując zrozumieć, jak to się stało, że się we mnie zakochałeś i jak to się stało, że nasza miłość była taka cudowna? Tylko ty i ja. Na zawsze razem. W tamtej chwili rzeczywiście tak myślałem. Jeszcze nie planowałem tego, że zniknę. Nie martw się. Moje słowa były jak najbardziej szczerze. Jednak nie dlatego wracam do owego wieczoru. Stało się tam bowiem coś bardzo ważnego. Zapytałem cię, czy kiedykolwiek chciałbyś mieć dziecko. Ze mną.
- W jaki sposób? – roześmiałeś się. – Nie urodzisz go.
Przewróciłem oczami.
- Są różne sposoby. Możemy adoptować. – odparłem. – Pytanie brzmi czy rozważałeś to w ogóle?
Uniosłeś się wtedy na łokciu i popatrzyłeś na mnie takim wzrokiem, jakbyś nad czymś głęboko rozmyślał. Przestraszyłem się w pewnym momencie, że odpowiedź brzmi „nie" i nie wiesz jak mi o tym powiedzieć, ale ty zupełnie mnie zaskoczyłeś. I za to cię właśnie najbardziej uwielbiałem.
- A jak myślisz? – przejechałeś palcem po moim biodrze. Wzruszyłem ramionami.
- Nie wiem. Może uważasz, że to jeszcze nie czas lub, że nie jestem odpowiednią oso... - nie dokończyłem, ponieważ zamknąłeś mi usta w czułym i delikatnym pocałunku. Twoje wargi sprawiały, że problemy znikały wraz z chwilą, gdy łączyły się z moimi.
- Pozwól, że powtórzę pytanie. – powiedziałeś, kiedy oderwałeś się ode mnie. – A jak myślisz?
Kąciki moich ust rozciągnęły się w uśmiechu.
- Chyba nadal nie jestem przekonany. – stwierdziłem w rozbawieniu. Szturchnąłeś mnie ramieniem.
- Głuptas. – roześmialiśmy się w tym samym momencie, a po chwili dokończyłeś poważniejszym tonem: - Oczywiście, że myślałem o tym. Cały czas. Gdy tylko weźmiemy ślub. Na razie chcę mieć cię całego tylko dla siebie. – dodałeś i ponownie mnie pocałowałeś, a ja oplotłem rękami twoją szyję, przyciągając cię bliżej. Przewróciłeś się w wyniku czego na moje ciało, przygniatając mnie i ponownie wpadliśmy w śmiech.
- Proszę Lou, nie. – powiedziałem, a moja warga niebezpiecznie drżała. Nie chciałem wracać do tych chwil. Nie teraz, nie w tym momencie. Nie mogłem. Nie miałem na to siły. Jeszcze za wcześnie. Ból nie opadł. Cały czas trzymałem go w środku.
- Nie bez powodu zadałem ci wtedy to pytanie, Harry. I twoja odpowiedź, mimo iż była urocza to jednak nie uspokoiła mnie. Bo... jak miałem ci powiedzieć, że za 9 miesięcy zostanę ojcem?
Ta informacja spadła na mnie niczym grom z jasnego nieba. Nie mogłem się ruszyć, nic powiedzieć. Siedziałem po prostu i patrzyłem się pusto w ekran. Nie słyszałem już słów, które wypowiadał Louis. Tak jakby przestały dla mnie istnieć. Musiałem otrząsnąć się z szoku w którym nie wątpliwie się znalazłem. Jak? Jak mogłem o tym nie wiedzieć? Jego dziecko na pewno już się urodziło, miało rok, a ja nie miałem o tym pojęcia... jak można okłamywać ukochaną osobę? Nie zasługiwałem na dowiedzenie się prawdy poprzez film.
Musiałem przewinąć kawałek, ponieważ nie miałem pojęcia o czym mówił Louis.
- Nie wyobrażam sobie, jak musisz się czuć. Oszukany, pokrzywdzony i na pewno wściekły. Wściekły, że dowiadujesz się tego w taki sposób, ale pocieszę cię: potem będzie tylko gorzej. Kolejny powód powinien ci to zrekompensować. Jednak wróćmy do tematu. Zapewne chcesz wiedzieć, kto jest matką mojego dziecka, synka, jeśli chciałbyś poznać płeć. Pamiętasz Eleanor, moją dziewczynę? A właściwie byłą już. Byliśmy razem, kiedy się poznaliśmy, ale doszedłem do wniosku, że dusiłem się. Dusiłem się w czymś, co przestało już nawet przypominać związek. Nie byłem sobą. Mogłem być prawdziwym Louisem tylko przy tobie. Byłeś i nadal jesteś dla mnie bardzo ważny, Harry. Dlatego nie myśl o mnie źle, ani o niej, ani chociażby o naszym synku. On w niczym nie zawinił. Był tylko owocem jednej nocy, której konsekwencji nie przewidzieliśmy.
To dlatego mnie zostawił? Bo chciał być z Eleanor? A ja byłem tylko zabawką? Odskocznią od rutyny, która wtargnęła w ich życie? Byliśmy ze sobą tyle czasu. Prawie rok. Jak mógł zapomnieć mi o tym powiedzieć?
- Nie zostawiłem cię dla Eleanor. Wiem, że w tym momencie pewnie martwisz się o to. Ale ona nie była powodem dla którego odszedłem. Była tylko jednym z 10 powodów. Nie zdradziłem cię z nią, jeżeli to też cię trapi. Dzień po tym jak spędziłem z nią noc, poznałem ciebie. Zabawne, prawda? Dzień po tym wydarzeniu, poznaje miłość swojego życia, ale niestety jest już za późno i nie można cofnąć konsekwencji. Harry, nasze uczucie było dla mnie czymś prawdziwym. To nie był tylko wymysł w mojej głowie lub odskocznia od nudnego życia. To było naprawdę to. Uczucie, którego szukałem przez całe swoje życie. I nie mogłem go stracić z powodu jednej nocy, która w dodatku nic dla mnie nie znaczyła. Jak miałem ci o tym powiedzieć? Nie umiałem. Próbowałem. Wiele razy. Co ja mówię? Tysiące razy. Nie dawało mi to spokoju, aż w końcu odpuściłem. Stwierdziłem, że lepiej będzie, jeżeli nigdy się o tym nie dowiesz, tym bardziej, iż Eleanor nie chciała, abym brał udział w życiu naszego dziecka. Uważała, że nie nadaje się do tej roli. Jestem zbyt dziecinny i jeszcze nie dorosłem do ojcostwa. To i tak nie miało znaczenia, czy byś o tym wiedział czy nie. A sprawiłoby ci to na pewno ogromny ból i napawało wątpliwościami na temat nas, a to było ostatnią rzeczą, której potrzebowałem. Miałem masę innych problemów, którym musiałem sprostać. Zrozum, Harry. Jesteś mądrym chłopakiem, wiem, że dasz radę.
Louis wziął głęboki oddech, nim nie kontynuował:
- To był 12 lipca. Dzień, w którym dowiedziałem się, że zostanę ojcem. Eleanor do mnie przyszła, gdy wiedziała, że ciebie nie będzie w domu. Nie miałem wtedy jeszcze pojęcia, co mnie czeka. Moje życie było pokręcone i skomplikowane, ale ta wiadomość zmieniła wszystko.
- Zrobiłam test ciążowy. – oznajmiła wchodząc do mieszkania. – I zgadnij co? – odwróciła się w moją stronę na pięcie. – Zostaniesz tatusiem. – uśmiechnęła się sztucznie. – Zadowolony? Bo ja nie.
Ta informacja spadła na mnie... tak od razu. Nie miałem nawet czasu do namysłu. Co zrobić w takiej sytuacji? Cieszyć się czy płakać nad rozlanym mlekiem? Zawsze chciałem mieć dziecko i miałem je. Tylko z nie właściwą osobą...
- Ale... jak to się stało? Kiedy?
- Zgaduje, że dzień przed tym, gdy poznałeś swojego chłoptasia. – powiedziała. – Nie zgrzytaj już tak zębami, tatuśku. I tak usunę.
Dopiero po chwili dotarły do mnie jej słowa.
- Co? Nie zrobisz tego! – krzyknąłem. – Nie masz prawa. To również moje dziecko.
- Skreśliłeś swoje prawa do niego wraz z chwilą, kiedy pierwszy raz bzyknąłeś swojego chłoptasia. Więc nie zgrywaj czułego tatusia.– podeszła do mnie niebezpiecznie blisko i dotknęła palcem mojej klatki piersiowej. – Zdradziłeś mnie.
Przełknąłem ślinę.
- Eleanor, nie wiń mnie. Kiedy się z tobą wiązałem nie miałem pojęcia, że jestem gejem.
- Więc dzięki mnie poznałeś swoją prawdziwą orientację. – roześmiała się gorzko. – Pogrążaj się dalej, Tomlinson.
- Nie ważne czy cię zdradziłem czy nie. Nie usuniesz ciąży. To nasze dziecko. Nie pozwolę ci. – powiedziałem ostrym niczym brzytwa tonem. Nie znałem siebie od tej strony.
- A co? Będziesz je wychowywał czy tylko płacił alimenty? – prychnęła pod nosem.
- Dobrze wiesz, że kiedy potrzeba potrafię być odpowiedzialny. – syknąłem przez zaciśnięte zęby.
- Odpowiedzialny? Nadal jesteś tylko małym chłopczykiem, który nie dorósł do roli ojca. Zresztą, ułatwiłam ci sprawę. Na pewno nie chciałbyś, aby twój kochanek dowiedział się prawdy.
Po tych słowach wyszła z mieszkania, trzaskając głośno drzwiami. Dopiero wtedy, zdałem sobie sprawę z tego, co powiedziała. Eleanor jest w ciąży. Będę ojcem, o ile nie usunie ciąży. Prawda dotarła do mnie ze zdwojoną siłą powodując, że usiadłem na kanapie i zacząłem płakać jak małe dziecko.
Dlatego tamtego dnia oczy Louisa były czerwone. Nie miałem o niczym pojęcia. Boże, byłem taki głupi. Ale zaraz... skoro Eleanor usunęła ciąże to jak...?
- Zastanawiasz się pewnie, jak to się stało, że nasz syn w końcu przyszedł na świat. Cóż, Eleanor trafiła do szpitala pewnej nocy. Jej ciąża okazała się zagrożona. Pędziłem tam na złamanie karku, praktycznie przejeżdżając na czerwonym świetle. Gdy w końcu dotarłem do szpitala, zastałem ją płaczącą na szpitalnym łóżku. Obok niej znajdowała się jej mama. Trzymała ją za rękę i starała się w jakiś sposób uspokoić. Wszedłem do pomieszczenia i poprosiłem kobietę o pięć minut dla nas. Kiwnęła głową i wyszła. Eleanor nie była zachwycona z tego powodu. Nie spodziewałem się nawet tego.
- Czego chcesz? – spytała.
- Porozmawiać. – odpowiedziałem spokojnie. – Lekarz mi powiedział. Możesz stracić dziecko.
- I co z tego? I tak chciałam usunąć. – powiedziała. Jej głos drżał.
- Gdybyś chciała tak naprawdę usunąć, to nie leżałabyś zapłakana tutaj. – stwierdziłem. Ująłem jej dłoń w swoją. – Eleanor, naprawdę chciałbym, żebyś urodziła to dziecko. Zawsze marzyłaś, aby je mieć. Wiem, że nie okazałem się wymarzonym partnerem i w twoich oczach popełniłem błąd, ale ja jestem szczęśliwy. I ty też będziesz, jeżeli urodzisz to dziecko. Nie zostaniesz sama. Zawsze będziesz miała kogoś przy sobie, a w tym wypadku malutkiego człowieczka, który będzie cię kochał do końca życia, tak jak ja nie potrafiłem.
Eleanor milczała przez dłuższą chwilę. Nie odtrąciła mojej dłoni. Oddech jej zadrżał, gdy nabrała powietrza. W końcu postanowiła.
- Dobrze. Urodzę to dziecko. Ale nie będziesz miał do niego żadnych praw.
- Ale... - próbowałem zaprotestować.
- Nie. – uniosła do góry palec i wyswobodziła swoją dłoń z mojej. – Jeżeli to stanowi dla ciebie problem to zawsze mam drugie wyjście.
Przymknąłem na moment oczy. To moje dziecko. Nie pozwolę, żeby stała mu się jakaś krzywda.
- Zgoda. To twoje dziecko. Tylko twoje. – wyznałem z wielkim trudem, bo... co miałem mu powiedzieć za kilka lat? Gdy już podrośnie? 'Twoja mamusia, nie chciała, abym brał udział w twoim wychowaniu, a ja się zgodziłem tylko dlatego, żeby nie dokonała aborcji?' Jak nie dorzecznie to brzmiało?
O mój boże. Nie miałem pojęcia, że Louis miał tak ciężko i, że Eleanor to taka manipulatorka. Zawsze było mi jej żal, ponieważ odebrałem jej chłopaka, ale teraz... uważam, że na to zasłużyła. Jednak los jej coś ofiarował. Najpiękniejszy dar jaki mogła sobie wymarzyć. Szkoda, że należycie go nie doceniała.
- Eleanor była kolejną osobą, po twoich rodzicach, która uświadomiła mnie w tym, że do niczego się nie nadaje. I jestem właściwie zerem. Wiem Harry, że miałem ciebie i nie mogłem sobie wyobrazić lepszej osoby niż ty, ale nie mogłeś zastąpić mi rodziców, ani mojego nienarodzonego synka. Czasem dokonujemy wyborów, które są silniejsze od nas.
Ekran zgasł. Płyta dobiegła końca. A ja czułem się... okropnie. Nie zrobiłem bowiem nic, aby go zatrzymać. Aby sprawić, żeby jego życie było lepsze. Zapewniałem go tylko w słowach, jaki jest dla mnie ważny, a słowa potrzebują również czynów. Tego zabrakło.
*
„Ludzie nie zawsze są tacy, jak nam się wydaje". Tylko to mogę napisać odnośnie tego i następnego rozdziału, jak i ogólnie osoby Louisa:). Ciekawe, czy ktoś wpadnie na to, co się z nim stało, chodź po powodzie 7 to będzie praktycznie już jasne, tak mi się wydaje.
Szczerze mówiąc, dopiero od powodu 6 zaczyna mi się to opowiadanie tak naprawdę podobać. Chociaż podejrzewam, że powód 6 wzbudzi pewnie najwięcej hejtów na pewną osobę:-).
I dziękuje za wszystkie gwiazdki i komentarze, to wiele dla mnie znaczy ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top