3 - druga randka
Jeśli Louis uważał, że randki z Harrym będą nudne i pozbawione jakiegokolwiek uroku, to był w błędzie. Po pierwszej randce był naprawdę zadowolony, zestresowany głównie, jednak finalnie wszystko zakończyło się cudownie. Loczek był bardzo szarmancki i robił wszystko w taki sposób, aby upewnić się, że szatyn czuje się komfortowo. Nawet czasami powiedział coś zabawnego. Przez cały tydzień utrzymywali stały kontakt, a Harry jak zwykle dowiedział go w pracy. Raz przyniósł mu nawet czekoladowa babeczkę, kiedy wyczuł, że Tomlinson ma gorszy dzień.
To była sobota, dzień kolejnej randki. Zza oknem było już ciemno, a uliczne latarnie rzucały bladą poświatę do mieszkania szatyna. Brązowe kosmyki na głowie chłopaka były w nieładzie, kiedy zorientował się, że za piętnaście minut przyjedzie Styles. Szatyn totalnie zatracił się w najnowszej książce swojego ulubionego autora i nie zwracał uwagi na czas, który leciał nieubłaganie. Tak właśnie znalazła się na środku salonu w jednej skarpetce i szarych spodniach dresowych. W jego głowie rozbrzmiewał każdy dźwięk, który wydawał zegar z każdą mijającą sekundą. Jeżeli nie był zsetresowany samym spotkaniem z Harrym, to właśnie teraz zaczął sie denerwować. Louis tak naprawdę nie miał czego się obawiać, jednak odczuwał irracjonalny niepokój i nie potrafił go uzasadnić. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że dosłownie za chwile pod jego drzwiami pojawi się jego randka i od razu rzucił się w kierunku sypialni. Bez zastanowienia złapał za swoja ulubioną koszule i czarne spodnie. Przynajmniej wybór ubrania poszedł mu szybko i od razu wpadł do łazienki, żeby się odświeżyć. W momencie, w którym łapał za szczoteczkę do zębów usłyszał dzwonek do drzwi. Obrzucił nerwowym spojrzeniem swoje odbicie w lustrze i jęknął zrezygnowany. Jego włosy były potargane i absolutnie nie sprawiały wrażenia kogoś, kto jest gotowy na randkę. Wolnym krokiem podszedł do drzwi wejściowych i z miną zranionego szczeniaka przekręcił zamek. Na korytarzu stał zielonooki mężczyzna, którego czekoladowe loki związane były w uroczego koka. Tomlinson musiał wyrać czy woli wersje Harry'ego w rozpuszczonych włosach czy związanych. Decyzja była jednak zbyt trudna, żeby podejmować je tak szybko.
– Cześć Louis – Harry wyjął zza pleców słonecznika, na którego widok Louis uśmiechnął się szeroko. Przed wcześniejszą randką również dostał takiego samego kwiatka, który już stał w wazonie. Czasami Louis przyłapywał się na wpatrywaniu się w żółtą roślinkę. – Gotowy?
– Widzisz – Louis przygryzł dolną wargę starając się wymyślić jakiś powód, przez który jest na wpół przygotowany – taka śmieszna sytuacja. Trochę straciłem rachubę czasu i musisz na mnie poczekać. Znaczy, nie musisz jeśli nie chcesz, bo nie będę ci mówić co masz robić, ale jeśli chcesz to możesz poczekać – dodał szybko szatyn czując jak na jego policzki wstępuje szkarłatny rumieniec. Czemu to powiedział? Dlaczego nie mógł jak normalny człowiek powiedzieć, że jeszcze potrzebuje chwili? Z całkowitego zakłopotania wyrwał go śmiech Harry'ego.
– Spokojnie – rzucił i wskazał na wnętrze mieszkania. – Mogę wejść czy mam poczekać na korytarzu? – zapytał czym wywołał jeszcze intensywniejsze rumieńce na twarzy szatyna. Chyba znalazł sobie nowe hobby.
– Tak, tak. – Louis pośpiesznie wpuścił zielonookiego do środka i zamknął drzwi. – Rozgość się, a ja zaraz wrócę. Salon jest tam, w kuchni mam jakieś ciastka, więc jeśli chcesz to się poczęstuj. – Szatyn posłał mężczyźnie lekki uśmiech i prawie biegiem ruszył do łazienki.
Kiedy Tomlinson robił wszystko, żeby chociaż w małym stopniu wyglądać jak człowiek, Harry z zaciekawieniem, i ciastkiem w dłoni, chodził po salonie księgarza i przyglądał się tytułom książek, zdjęciom i całkiem sporej kolekcji płyt. Na twarzy loczka pojawił się uśmiech kiedy zobaczył całą dyskografie Eltona Johna. W pomieszczeniu znajdowało się parę rzeczy, które w opinii Harry'ego były odrobinkę zbędne, jednak w jakiś dziwny sposób to oddawało osobowość Louisa i Styles automatycznie to polubił. Widać było, że to jest mieszkanie chłopaka, którym był zauroczony już od bardzo dawna.
– Już jestem.
Harry drgnął na dźwięk głosu i natychmiast się odwrócił. W zielonych oczach pojawił się pewien błysk, kiedy zobaczył chłopka w granatowo czarnej koszuli w kratę i zwyczajnych spodniach. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech i podszedł do chłopaka.
– Bardzo ładnie wyglądasz, Lou – mruknął loczek i złapał drugiego mężczyznę za dłoń. – Teraz możemy iść? – zapytał, żeby mieć pewność. Niebieskooki pokiwał głową i chwycił za klucze do mieszkania.
– Dokąd teraz mnie zabierasz? – Louis łudził się, że może tym razem chłopak zdradzi mu miejsce ich randki, jednak jak zwykle się przeliczył. Zauważył na twarzy loczka jedynie tajemniczy uśmiech, który jak zwykle nic szatynowi nie podpowiedział. – Zwariuje z tobą – dodał żartobliwie i cicho podziękował, kiedy Harry otworzył przed nim drzwi.
– Każda nasza randka będzie dla ciebie niespodzianką, Lou. – Harry zaśmiał się, kiedy na twarzy chłopaka pojawił się grymas niezadowolenia i otworzył drzwi samochodu od strony pasażera, aby jego randka mogła spokojnie wsiąść. – Mam jedynie nadzieję, że nie zawiodę twoich oczekiwań.
Louis nie chciał nic mówić, jednak Harry zdecydowanie przerósł jego oczekiwania. Tomlinson nigdy nie był zabierany na prawdziwe randki, dlatego już sama uwaga, którą poświęcał mu drugi mężczyzna sprawiała, że jego serduszko robiło fikołki. A fakt, że Styles planował wszystkie randki tak, aby były różnorodne i pilnował czy dobrze się bawi, mocno przewyższał jego dotychczasowe oczekiwania. Jak na razie, po tym jednym spotkaniu i początku drugiego, mógł przyznać, że zgodzenie się na propozycję Stylesa, było dobrą decyzją.
•••
Kiedy Harry wjechał na zwyczajną polanę, na której zaparkowane było parę innych samochodów, Louis pomyślał, że loczek zabrał go na zwyczajny spacer. Jednak to myślenie okazało się błędne, kiedy dostrzegł ogromny ekran. Zebranie wszystkich myśli w całość zajęło mu odrobine czasu, ale kiedy już zrozumiał, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
– Kino samochodowe? – Szatyn nie mógł powstrzymać błąkającego się po jego buzi uśmiechu. Kiedy Harry zaparkował samochód, Tomlinson od razu wysiadł z auta, żeby rozejrzeć się po polanie. Dopiero teraz zobaczył, że każde auto zaparkowane było dokładnie w kierunku ekranu. Kawałek dalej znajdowała się furgonetka, z której pachniało przekąskami. Na skraju polany, pomiędzy słupami wysokiego napięcia, rozwieszone były małe lampki, które nadawały uroku i niesamowitego klimatu.
– Podoba ci się? – zapytał nieśmiało Harry, kiedy Tomlinson w dalszym ciągu stał do niego tyłem i rozglądał się po polanie. Styles nie wiedział, czy zabranie tuta chłopaka na randkę będzie dobrym pomysłem. Miał jednak nadzieje, że trafi w gust swojej randki. Bał się, że może go uznać za staroświeckiego i nudnego.
– Żartujesz? – Niebieskooki odwrócił się przodem do mężczyzny i rozłożył ręce. – Tutaj jest fantastycznie. Jeszcze nigdy nie byłem w takim miejscu – dodał zachwycony.
Styles czuł jak ciężki kamień spada z jego serca, a ciało obejmuje ulga. Teraz jedynyą niepewnością był film.
– Zaczkasz w samochodzie czy pójdziesz ze mną po coś do jedzenia? – zapytał Harry i wyciągnął z bagażnika koc, który położył na przednich siedzeniach. Wziął go na wypadek gdyby niebieskooki zmarzł późnym wieczorem. Sztyn od razu pokiwał głową i obszedł samochód, aby stanąć obok zielonookiego.
– Pójdę z tobą - mruknął zadowolony i złapał chłopaka za dłoń i pociągnął w stronę furgonetki. – Jaki film będziemy oglądać? – Harry przyłożył wolną dłoń do buzi i wykonał gest zamykania ust na zamek, czym wywołał śmiech u Louisa. – Czy ty kiedyś zdradzisz mi chociaż część tego co przyszykowałeś?
– Nie. Jak widzisz niespodzianki sprawiają mi dużą radość. A twoja niepewność jeszcze bardziej mnie rozczula, więc o tym możesz zapomnieć.
W wieczornym świetle polana wyglądała naprawdę cudownie. Małe lampki nadawały niesamowitego klimatu, a kiedy szatyn podniósł głowę, miał okazje dostrzec małe, pojedyncze gwiazdy. W Londynie nie było szans, żeby je dostrzec. Było zbyt duże oświetlenie i zanieczyszczenie powietrza, więc Louis łapał się każdej okazji, żeby móc je podziwiać. Cicho rozmawiając, wrócili do samochodu. Louis od razu nakrył się kocem i wepchnął do buzi garść popcornu, a Harry zaczął opowiadać jakieś zabawne historie ze swojego życia. Udało im się poznać trochę zanim na ekranie pojawiły się pierwsze sceny filmu. Kiedy Louis dostrzegł Johna Travolte, od razu się rozpromienił. Nie mógł uwierzyć, że Harry tak bardzo potrafi trafić w jego gust. Kiedy Styles dostrzegł rekację Louisa na film "Grease", odetchnął z ulgą. Chyba nie wziął go za staroświeckiego i nudnego.
– Harry, uwielbiam ten film! – Louis prawie podskoczył z ekscytacji na miejscu pasażera. – Dziękuje!
Tomlinson znał każdą piosenkę, którą śpiewali bohaterowie. Miał dziwną słabość do musicali, a już zdecydowanie do tego konkretnego. Może dlatego, że młody John Travolta miał swój urok i ciężko było oderwać od niego wzrok. Od czasu do czasu wtrącał parę słów i spoglądał na Harry'ego, który jak najlepiej starł się skupić na filmie. Jednak nucący cicho pod nosem szatyn lekko mu to utrudniał. Nie, żeby to jakoś specjalnie mu przeszkadzało. Chłopak miał bardzo przyjemny głos, który Styles chłonął niczym gąbka.
Chyba już miał pomysł na następną randkę.
•••
Na dworze było już ciemno, kiedy Harry odwoził Tomlinsona do domu. Była godzina dwudziesta trzecia trzydzieści, kiedy jechali Londynem z cicho grającą muzyka Paula Mccartney'a. Szatyn rozgląda się po pustym mieście i od czasu zerkał na Harry'ego. Była to komfortowa cisza.
Styles zatrzymał się przed kamienicą szatyna i szybko wysiadł z samochodu, żeby otworzyć drzwi chłopakowi. Louis nie mógł uwierzyć, że tacy dżentelmeni jeszcze się zachowali na tym świecie. W ciszy podeszli pod mieszkanie Tomlinsona.
– Cóż – zaczął cicho Louis i wyciągnął z kieszeni klucz – bardzo dziekuje za ten cudowny wieczór. Było niesamowicie – powiedział całkowicie szczerze. To był zdecydowanie jeden z najlepszych dni.
– To ja dziękuję, Lou. –Harry nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu. Nie pamiętał kiedy spędził tak miło czas. Oczywiście nie licząc ostatniej randki z Louisem. jednak wtedy obydwoje byli zestresowani, teraz było inaczej. – Śpij dobrze – dodał i ostrożnie, jakby z obawą, nachylił się i złożył delikatny pocałunek na policzku szatyna.
Louis poczuł jak jego policzki robią się czerwone.
– Dobranoc, Harry – powiedział cicho i powoli wszedł do mieszkania. Kiedy drzwi się zamknęły, chłopak oparł się o nie i cicho westchnął. Czuł się naprawdę szczęśliwy i czuł rosnącą irytacje, kiedy nie potrafił zapanować nad swoją mimiką. Wyciągnął teleon z kieszeni i wszedł w wiadomości z Harrym.
Do: Harry
Jedź ostrożnie xx
Nie potrafił powstrzymać uśmiechu, a tym bardziej nie mógł zapanować nad tym dziwny uczuciem, które powoli zaczynało kiełkować w jego sercu.
•••
cześć kochani! dawno mnie tu nie było i nawet nie wiem czy ktoś tutaj jeszcze został, jednak wracam! korzystając z kwarantanny, rozdziały będą się pojawiać co pare dni xx
jeśli są tu jacyś fani teen wolfa, to niedługo pojawi się coś z tym związanego!
myjcie ręce i dbajcie o siebie, kochani, a przede wszystkim to zostańcie w domach!
miłego wieczorku xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top