1.
W małej księgarni przez całe dnie utrzymywał się zapach książek, kartek papieru i perfum, których na codzień używał Louis. Nie był to ostry, duszący zapach. Unosił się w powietrzu i roznosił delikatną nutę słodkości.
Louis kochał swoją prace. Książki były czymś, w czym czuł się dobrze. Grube tomy, twarde okładki i zapach nowości sprawiał, że po jego
ciele roznosiło się przyjemne uczucie spokoju. Ukończył filologie angielską i spełnił swoje małe marzenie, którym było posiadanie własnej księgarni. Szatyn uwielbiał swoją prace. Czasami tylko męczył się z wyładowywaniem najnowszych książek na półki, po czym zaczynały go boleć plecy, ale i tak kochał swoją pracę.
Szatyn nasunął opuszkiem palca okulary, które zsunęły się na czubek jego nosa, kiedy układał świeżo nabyte powieści na półki. Zazwyczaj nosił soczewki, jednak czasami dawał swoim oczom odpocząć.
Westchnął cicho i stanął na palcach, aby wsunąć ciężki tom powieści na najwyższą półkę. Jego praca była spokojna i pozwalała mu się zrelaksować, jednak czasami tracił cierpliwość, tak jak teraz, kiedy nie potrafił dosięgnąć do odpowiedniego regału. Takie przypadki nie trafiały się często, ale jednak się trafiały. Louis miał już odłożyć książkę na wózek i zrezygnowany ruszyć na zaplecze po drabinę, ale przeszkodziła mu duża dłoń, która złapała za powieść i odstawiła na właściwe miejsce.
Tomlinson uśmiechnął się pod nosem i ponownie poprawił okulary, po czym odwrócił się do swojego wybawcy z zamiarem podziękowania. Jednak jego zamiary zniknęły, kiedy zobaczył przed sobą wysoką, męską sylwetkę, którą znał aż za dobrze. Nie tylko wysokie regały były męczące w pracy Louisa. Zaliczał się do nich również wysoki mężczyzna o przepięknych zielonych oczach i długich włosach.
– Cześć, Louis. – Harry uśmiechnął się szeroko, dzięki czemu ukazały się dwa dołeczki w policzkach. – Jak się masz?
– Było lepiej, zanim się pojawiłeś – mruknął sarkastycznie Louis i odsunął się od klienta. Wiedział, że nie powinien tak podchodzić do człowieka, który odwiedza jego księgarnie, ale Harry był zupełnie innym przypadkiem.
Odwiedzał prace Louisa co tydzień i co tydzień kupował nową książkę, ale to nie to było powodem jego złośliwego podejścia. To akurat było całkiem urocze. Harry był niezwykle upartym człowiekiem i za każdym razem zapraszał Louisa na randkę. Nie docierał do niego fakt, że Tomlinson nie cierpi randek, nawet jeżeli powtarzał mu to mnóstwo razy. Szatyn uważał, że randki to strata czasu, chociaż nigdy na żadnej nie był. Jasne, podczas nauki na uniwersytecie, Louis miewał przygodny seks, ale to był tylko seks. Nie przekonywała go żadna forma randki, którą czasami zaproponował mu jakiś chłopak. A zaraz po tym, jak zaczął prowadzić księgarnie, całkowicie nie myślał o swojej przyszłość i spotkaniach z mężczyznami. Był pochłonięty swoją pracą i cieszyło go życie singla.
Harry zaśmiał się pod nosem na złośliwą odpowiedź Louisa. Za każdym razem to wyglądało tak samo, przez co Styles zdążył się przyzwyczaić i uznawać za urocze. Zielonooki mężczyzna ruszyła za księgarzem, a na jego twarzy widniał ten sam uśmiech. Lubił wpadać do księgarni swojego zauroczenia i po prostu drażnić się z nim. Louis zawsze robił się wtedy czerwony i bardziej sarkastyczny niż zazwyczaj, ale Harry wiedział, że Louis jest kochanym facetem, któremu brakuje jedynie bliskości.
– Czego tym razem szukasz, Styles? – zapytał Louis, kiedy wszedł za kontuar i zatrzymał się przy kasie. – Czy to ten moment, w którym mam ci przynieść kolejną powieść Kinga? – dodał, kiedy zobaczył, jak zielonooki oparł się na przedramionach o ladę. Louis nie mógł powstrzymać uśmiechu, kiedy zobaczył duże, zielone oczy Harry'ego, które wpatrywały się w niego.
– Zgadłeś. – Harry pokiwał głowa i podparł brodę na dłoni. – Jestem zakochany w jego książkach coraz bardziej.
Tomlinson pokiwał głową. Musiał przyznać, że Harry miał dobry gust i bardzo chętnie doradzi mu w wyborze kolejnego dzieła pisarza. Ale tylko w tym.
– Mam ci ponownie pokazać gdzie znajdziesz Kinga czy pamiętasz regał? – zapytał i poprawił swoje okulary, kiedy poczuł intensywne spojrzenie Harry'ego na sobie.
Harry był przystojny. Jego długie, czekoladowe loki zawsze ładnie opadały na ramiona, a zielone oczy sprawiały wrażenie przenikliwych. Jego uśmiech był czarujący, a Louis podejrzewał, że pod koszulką z krótkim rękawem może znaleźć coś bardziej pięknego. Jednak Tomlinson nie miał zamiaru zgodzić się na randkę. Prawdziwa miłość nie istnieje. Każdy szuka tylko seksu i zabawy.
– Pamietam, ale dzisiaj wyglądasz jeszcze piękniej niż w zeszłym tygodniu i nie mogę przestać patrzeć. – Harry uśmiechnął się szeroko i nie ruszył ani na milimetr ze swojego miejsca. – Podciąłeś włosy?
Louis wywrócił oczami na głupi komplement Harry'ego, ale nie mógł nic poradzić na szkarłatny rumieniec, który zaczął pokrywać jego policzki i fragment szyi. Harry był cholernie czarujący. Tomlinson pokiwał tylko głową i odgarnął grzywkę z czoła. Nie spodziewał się, że Harry byłby w stanie zauważyć tak drobną zmianę.
– Pleciesz bzdury – wymamrotał speszony Louis i odwrócił się tyłem do Stylesa, aby ukryć swoje zawstydzenie. – A teraz wybacz, ale muszę wyłożyć resztę książek – dodał i zniknął na zapleczu. Musiał wziąć małą drabinę, aby poukładać nowe książki.
Harry pokręcił tylko głową, będąc zadowolonym z faktu, że wywołał rumieniec na ślicznej twarzy Louisa. Przychodził do księgarni co tydzień nie tylko z powodu książek Kinga. To była tylko wymówka, aby móc spotykać Tomlinsona, który zawrócił mu w głowie. Lubił spędzać czas wśród książek w towarzystwie złośliwego sprzedawcy. Z każdą wizytą zapraszał szatyna na randkę, jednak ten zaciekle odmawiał. To nie zmniejszało zaangażowania zielonookiego i w dalszym ciągu starał się namówić mężczyznę na spotkanie.
Louis wyjrzał najpierw z zaplecza, aby upewnić się, że Harry poszedł szukać nowej książki, po czym bezpiecznie ruszył w kierunku wózka z książkami. Przed sobą trzymał mała, metalową drabinę, która pomoże mu postawić wszystkie książki. Szatynek zatrzymał się przy odpowiednim regale i rozstawił przedmiot na metalowych nóżkach. Trochę zdenerwował się, bo od zawsze miał lęk wysokości, jednak musiał się przełamać. Mimo, że drabina nie była zbyt wysoka, to wystarczyła, aby na jego ciele pojawiła się gęsia skórka. Złapał za odpowiedni tom, po czym wszedł ma pierwszy stopień. Jego dłonie były mocno zaciśnięte na metalowym pręcie, kiedy powoli wchodził coraz wyżej. Odetchnął z ulga, kiedy zatrzymał się na ostatnim stopniu, po czym zgrabnym ruchem wsunął książkę w wyznaczone miejsce. Wszystko szło zgodnie z planem, jednak kiedy szatyn schodził w dół, poczuł jak jego kolana zatrzęsły się, przez co stracił równowagę. Zaskoczony wydał z siebie okrzyk i zacisnął mocno powieki, czekając na bolesne spotkanie z ziemią, jednak nic takiego nie nadeszło.
Zamiast twardej podłogi, poczuł dużą dłoń, która trzymała jego biodro, a druga utrzymała drabinę w pozycji stojącej. Louis otworzył jedno oko i odetchnął głęboko, kiedy zobaczył, że jest bezpieczny. Jednak jego poczucie ulgi odeszło, kiedy napotkał zielone oczy Harry'ego, który patrzył na niego z góry.
Policzki Louisa ponownie pokryły się rumieńcem zażenowania. Jak mógł być taki nieostrożny i tak bardzo ośmieszyć się przed Harrym?
– Nic ci nie jest? – zapytał zatroskanym głosem Styles i pogładził biodro szatyna.
Louis pokręcił tylko głową, nie będąc w stanie się odezwać. Wiedział, że jego głos mógłby zdradzić, jak bardzo wystraszony był.
– Dziękuje – oznajmił cicho i złapał za dłoń Harry'ego, który pomógł mu zejść na dół. Szatynek posłał zielonookiemu nieśmiały uśmiech, kiedy jego stopy dotknęły podłogi.
– Nie ma sprawy, Lou. – Harry odwzajemnił uśmiech i wskazał na wózek z książkami. – Jeżeli chcesz, mogę ułożyć resztę książek.
Louis zmarszczył brwi w zaskoczeniu i podniósł głowę, aby móc przyjrzeć się Stylesowi.
– Dlaczego miałbyś to zrobić?
– Bo chce ci pomóc. – Harry wzruszył ramionami i odgarnął swoje długie włosy do tylu. – Widzę, że masz lęk wysokości, a ja naprawdę mam trochę wolnego czasu.
Louis przez moment przypatrywał się twarzy loczka, szukając jakiegoś podstępu, jednak nic nie znalazł. Jedyne co zobaczył, to szczerą chęć pomocy i miły uśmiech.
– W porządku. – Louis w końcu pokiwał głową i miał zamiar odejść w stronę kasy, jednak zatrzymała go dłoń Harry'ego.
– Daj mi dziesięć, Lou. – oznajmił Harry zdeterminowanym głosem. Jego zielone oczy nie odrywały się od twarzy Louisa.
– Dziesięć czego?
– Dziesięć randek, abym mógł udowodnić ci, że to magiczne przeżycie, które zbliża do siebie ludzi. – Kciuk Harry'ego pogładził grzbiet dłoni szatyna w oczekiwaniu na odpowiedź. Miał ogromną nadzieje, że Louis zgodzi się na jego propozycje. Styles naprawdę chciał spędzić miło czas z Louisem.
– Oh – Louis uciekł wzrokiem od Harry'ego i przygryzł dolna wargę w skupieniu. Nie wiedział czy to dobry pomysł. Przez cały czas twierdził, że randki są nudne, jednak przed chwilą Harry uratował jego tyłek przed brzydkimi siniakami. To był argument, który prawdopodobnie przeważył wszystkie za i przeciw. I może te cholerne dołeczki i szczenięce spojrzenie Harry'ego zdecydowały za niego. – Niech będzie – westchnął w końcu i pozwolił aby uśmiech wpłynął na jego usta.
Oczy Harry'ego rozbłysły szczera radością, kiedy usłyszał zgodę wychodzącą z ust Tomlinsona, po czym nachylił się i pod wpływem chwili, ucałował policzek niebieskookiego.
– Zobaczysz, że nie pożałujesz.
_____________________
hi!
jeśli tu jesteś, to mega się cieszę! będzie to krótkie (max 12 rozdziałów) ff i w sumie urocze. żadnych dram.
mam nadzieje, że wam się spodoba 🙈
miłego wieczorku xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top