Prolog

Kiedy życie daje Ci drugą szansę, powinieneś z niej skorzystać. Mówi się, że powinno się zrobić z niej lemoniadę. Ja właśnie mam taki zamiar. Chcę wycisnąć z życia tak dużo, jak tylko mogę.

Czy nie wydaje się Wam to trochę niesprawiedliwe, że niektórzy mają wszystko, co tylko chcieli, a i tak narzekają? Mają dom, rodzinę, przyjaciół... Każdego dnia budzą się, a jedynym ich zmartwieniem jest to, że zła pogoda pokrzyżowała im plany.

Człowiek czasami wyobraża sobie, że jest pępkiem wszechświata, że jego bagatelne problemy są tak ważne, jak nic innego. Szczerze powiedziawszy, najbardziej śmieszyły mnie dziewczyny, które dodawały na popularne strony internetowe smutne cytaty, mówiły, że życie nie ma sensu... A wiecie dlaczego? Bo nie poszły na koncert swojego ulubionego gwiazdora.

Tak, to naprawdę jest tak ważne, jak fakt, że dzieci w Afganistanie walczą o kolejny dzień.

Lubię sobie od czasu do czasu ponarzekać. Ludzie, którzy mnie znali, potwierdzą, że miewałem czasami filozoficzne myśli, ale broń Boże, nigdy nie samobójcze.

Chociaż nikt nigdy nie wychował mnie w wierze katolickiej, zawsze wierzyłem w Boga i chodziłem na wszystkie nabożeństwa, dziękując Stwórcy za to, że mogłem żyć, oddychać, codziennie rano wstawać i napawać się wschodem słońca. Wiedziałem, że Bóg dla każdego z nas ma osobny plan i w pełni pogodziłem się z tym, że nie miałem normalnego dzieciństwa.

I dlatego tak strasznie denerwowało mnie niedocenianie życia. Nie twierdzę, że miałem w życiu koszmar, chociaż niektórzy może tak właśnie by to nazwali. Jednak, jak widziałem, te wszystkie jedenastolatki, które jednogłośnie twierdziły, że ich serce umarło, bo Justin Bieber nie odpisał na ich wiadomość na twitterze, gotowałem się ze złości.

Ja nigdy nie stanąłem przed lustrem i nie krzyknąłem, że życie nie ma sensu, że wolę zginąć, aniżeli trwać w niedoli, którą zgotował mi los.

Nazywam się Darius Hudges. To znaczy, nazywałem się.

Moje życie nigdy nie było usłane różami. Nie wiem, kim są moi rodzice, nigdy ich nie poznałem. Nikt nawet mi o nich nie wspominał. Być może zginęli, być może mnie nie chcieli. Nie wiedziałem tego i chociaż często o nich myślałem, nigdy nie pytałem. Nie chciałem ich odnaleźć, gdyby oni tego chcieli, pewnie sami by mnie poszukiwali. Pogodziłem się z tym, że całe dzieciństwo spędziłem w sierocińcu.

Mieliśmy komputer, z którego często korzystaliśmy, aby dowiedzieć się, co słychać w tym, jak to nazywają w Wielkim Świecie. Moja mama jest okropna, kupiła mi białego zamiast czarnego iPhone'a! - czytałem. Też to czujecie? Tę ironię? Gdybym miał rodziców, kochałbym ich ponad wszystko, a nie robił im wojny z powodu telefonu! Ludziom naprawdę przewracało się w głowach od tego wszystkiego. Dzieci były rozpieszczone i nie tylko ja tak sądziłem.

Byłem wyraźnie doroślejszy niż reszta dzieci w sierocińcu, w jakim dorastałem. Nie twierdzę, że byłem idealny, miałem swoje za uszami, jak każdy. Ale nie przechodziłem przez dziecięcy bunt, bawiło mnie, jak dzieci denerwują się o jakieś błahostki.

Spotkałem wiele osób, które załamało się podczas pobytu w sierocińcu. Przerósł ich fakt, że nie mają tej stabilizacji i niejednokrotnie oglądałem, jak moi rówieśnicy staczają się na dno.

Byłem podobno silny. Potrafiłem się uśmiechać, cieszyć się z najdrobniejszych szczegółów mojego życia.

Wyszedłem z sierocińca i przeprowadziłem się do Nowego Jorku, do mojego najlepszego przyjaciela. Radziliśmy sobie, chociaż musieliśmy zaciskać mocno pasa i nie pozwalać sobie na przyjemności.

Nie mieliśmy pełnej lodówki, nie chodziłem na siłownię, a wieczory spędzaliśmy przeważnie na piciu taniego piwa, więc chcąc nie chcąc, po pewnym czasie pojawił się u mnie brzuszek piwny, a na stosunkowo młodej twarzy szybko nabawiłem się zmarszczek. Paradoksalnie, mając dwadzieścia jeden lat, wyglądałem na trzydzieści.

Z trudem wiązaliśmy koniec z końcem, ale naprawdę cieszyłem się życiem, pomagałem, komu mogłem i pomimo przeciwności losu zawsze nosiłem na ustach szeroki uśmiech.

I teraz nasuwa mi się pytanie. Dlaczego? Dlaczego świat jest taki niesprawiedliwy?

Nie mogłem cieszyć się dłużej z mojego życia, chociaż kochałem je ponad wszystko. Nie mogłem odwiedzać mojej rodziny w weekendy, często siedziałem sam jak palec, piłem piwo, ale nie z samotności, tylko jako sposób na spędzanie nadmiaru wolnego czasu.

Czy byłem złym człowiekiem, że mnie to spotkało? Czy naprawdę byłem taki, że zasłużyłem na najsurowszą karę?

Otóż trzeciego października dwutysięcznego dziesiątego roku, w wieku dwudziestu jeden lat zmarłem.

Chociaż nie, zmarłem to złe określenie. Umierają ludzie ze starości, na szpitalnym łożu, trzymając za rękę swoje wnuki i wspominając najlepsze lata swojego życia. Ja zostałem zamordowany. Bestialsko, znienacka. Nie miałem nawet możliwości dowiedzieć się, dlaczego to ja straciłem życie.

Tak po prostu, idąc Nowojorską ulicą, ktoś stwierdził, że wymierzy mi kulę w prawą pierś i zakończy moje życie. Czy miałem nędzny żywot? Być może tak było i ktoś chciał ukrócić mi cierpień? Albo był to jakiś psychopata, a ja akurat stanąłem mu na drodze?

Wydawałoby się, że już nigdy się tego nie dowiem. A jednak los dał mi drugą szansę.

Wracam do życia na dziesięć dni. Odnajdę mojego mordercę. To może się wydawać nieprawdopodobne, ponieważ od mojej śmierci minęło równo dziesięć lat. Jednak ja to zrobię. Odnajdę go, chociażbym miał tylko na tym się skupić podczas mojego pobytu na ziemi.

Kto był taką bestią, że odebrał wszystko osobie, która naprawdę cieszyła się z życia, pomimo tego, że nie miała tego, czego pragną miliony? Nie miałem pieniędzy, nie miałem cudownego domu, nie miałem mojej ukochanej, przy której budziłem się każdego dnia, nie miałem najnowszego samochodu, ba, nie miałem żadnego samochodu. Jednak kochałem moje życie. A ktoś mi je odebrał.

Nie miałem wiele w moim życiu, ale ostatecznie i tak to wszystko zostawiłem.

Teraz mogę do tego wrócić.

Nigdy nie przypuszczałem, że będę rozwiązywał zagadkę własnej śmierci. Jednak właśnie to zrobię.

Zaczyna się odliczanie.

Mam na to dziesięć dni. 

_________________________________

Witam Was serdecznie w 10DM - zarówno tych, którzy przeczytali poprzednią część, jak i tych nowych, którzy zawitali w progi mojego paranormalnego świata :). Liczę, że nie zawiodę :). 

Trudno mi określić częstotliwość dodawania rozdziałów - jest to taki typ opek, który wymaga ode mnie sporo przemyślenia i nie gubienia się w fabule, a co za tym idzie - muszę mieć dużo czasu i maksymalnie się skupić :). A inne opka też czekają! Jednak nie mogłam się powstrzymać, 10 Days More śni mi się po nocach i nie mogę przestać o tym myśleć :). 

Do zobaczenia za niedługo!

N.B

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top