#6
Obudził mnie przeszywający ból w okolicach podbrzusza. Westchnęłam zrezygnowana. Wiedziałam, że to nastąpi i byłam na to przygotowana, ale mimo to był nieznośny. Nienawidziłam miesiączki i mogłabym przespać cały okres jej trwania, ale rzeczywistość zawsze mnie dopadała. Nie mogłam sobie odpuścić szkoły, nie ważne jak bardzo nie chciałam tam iść.
Do pokoju weszła nasza opiekunka, która miała w swoim zwyczaju budzić nas z samego rana. Wesołym tonem obwieściła, iż pora wstawać, ale widząc, że żadne z dziewczynek się nie poruszyło, skierowała kroki do najbliżej śpiącej osoby. Najwyraźniej, albo dzieci były niewyspane po wczorajszym, albo specjalnie odstawiają szopkę przed kobietą.
Przespałam coś?
— Kochane, no już. — Zdjęła z ramienia Anastazji ciepłą kołdrę. — Wstawajcie! — zawołała do wszystkich.
Dopiero po tej próbie maluchy wyczłapały spod kołdry i poszły do łazienki się odświeżyć. Usłyszałam jak Alicja na swojej górnej połowie naszego łóżka ziewnęła i mlasnęła ustami. Potem czuć było, jak nasze posłanie się trzęsie i po chwili Ala była już na dole, przeciągając się teatralnie. Wywróciłam oczami na jej próbę odwlekania w czasie. Dzisiaj była jej kolej, żeby zaprowadzić przedszkolaki i nie wywinie się z tego, tak jak ostatnio.
— Alu, proszę, ubierz się już. Czas cię goni.
— Tak, tak. — Machnęła lekceważąco ręką, ale poszła do łazienki, kiedy się zwolniła.
— Co się stało, kochanie? — zapytała mnie z troską Pani Stasia. Jej brwi zabawnie ścisnęły się ze sobą, tworząc jedną linię. Patrzała na mnie, jakbym była co najmniej umierająca.
I może było w tym trochę racji, pomyślałam w duchu.
— Właśnie krwawię za ojczyznę — mruknęłam pod nosem.
— Och! — Zasłoniła dłonią usta. — Chcesz zostać dzisiaj w łóżku?
— Nie, mamy dzisiaj powtórzenie z... — Podnosząc się do pozycji siedzącej, syknęłam z bólu, łapiąc się brzucha. — Ach!
— Myślę, że powtórzenie poczeka — powiedziała spokojnie siwowłosa. — Przepiszesz później notatki od Alicji albo Błażeja. Przyniosę ci zaraz jakieś proszki na ból.
Westchnęłam cicho, ale pokiwałam głową, żeby nie martwić kobiety. Położyłam się z powrotem na poduszkę, a pani Stasia pomogła z tornistrem Zosi, po czym obie wyszły z pokoju.
Zamknęłam oczy, chcąc na chwilę zapomnieć o otaczającym mnie świecie. Skuliłam się w kulkę, obejmując rękami brzuch i otuliłam się szczelniej pierzyną. Chwilę później usłyszałam, jak drzwi od łazienki z impetem się otwierają. Nie musiałam patrzeć kto jest tego sprawcą, ponieważ tylko jedna osoba nie dbała o nic ani o nikogo w sierocińcu.
— No już nie udawaj takiej poszkodowanej — zaśmiała się szyderczo. — Och! Czyżby morze czerwone wylało? — Udała szczerze przejętą, choć wiedziałam, że w duszy cieszyła się z mojego stanu. To nie był pierwszy raz i dopóki któraś z nas nie wyprowadzi się wcześniej z sierocińca, tak pozostanie.
Lubiła być wredna.
Kiedy w końcu, po wielu nawoływaniach opiekunów, Alicja wyszła z pokoju, mogłam nacieszyć się chwilą ciszy. Znów przymknęłam powieki i nim się zorientowałam, zapadłam w płytki sen.
Oczy otworzyłam dopiero, kiedy poczułam, że ktoś szturcha lekko moje ramię. Przed moimi oczami ukazała się śliczna buźka Oskara, trzylatka, który niebawem ma zostać adoptowany przez rodzinę z Ryczewa. Uwielbiałam tego brzdąca, był jednym z niewielu, który lubił bawić się ze wszystkimi i wszystkim. Był także chodzącą przytulanką.
— Co się stało, Miniu? — zapytałam, pocierając oczy. Mały burknął cicho pod nosem i uciekł, chowając się przed szukającą go panią Renią.
— Widziałaś może Oskarka? — spytała, opierając się o framugę drzwi. Z uśmiechem na ustach kiwnęłam głową w potencjalne miejsce kryjówki chłopca.
— Nie, nie było go tutaj — skłamałam, widząc jak współzałożycielka sierocińca kieruje się w stronę, którą jej wskazałam.
— A kogo moje oczy widzą? — Kobieta znalazła chłopca, a mały pisnął zaskoczony. Wiedziałam, że nie spodziewał się, że tak szybko zostanie odnaleziony, ale mimo to jego oczy błyszczały. Wzięła go na ręce i podrzuciła do góry dwa razy.
— To jego ostatni dzień tutaj, prawda?
— Prawda. — Uśmiechnęła się smutno.
Wstałam z trudem i zawlokłam swoje ciało w ich stronę tylko po to, aby dać chłopcu buziaka w skroń. Zielonooka posłała mi pocieszające spojrzenie, choć widziałam, że cierpi z powodu odejścia tego berbecia. Odprowadziłam ich wzrokiem, a kiedy zniknęli mi z pola widzenia, wróciłam na łóżko, z którego zaczęło uciekać ciepło. Porwałam po drodze telefon z szafki nocnej oraz tabletkę, która leżała obok wypełnionej do połowy szklanki. Połknęłam ją, popijając wodą i usiadłam na posłaniu.
Dioda z powiadomieniem świeciła wściekle na zielono. Odblokowałam telefon i dostrzegłam wiadomość na kiku.
handsomepinguin: Możesz być moim Minonkiem :D
handsomepinguin: *zdjęcie w mediach*
prettyllama: Z chęcią ;)
Odautorsko: Dzisiaj trochę z życia w sierocińcu i to, jak są tam traktowane dzieci przez opiekunów i siebie nawzajem :D
Zauważyliście, że zniknęły @ przy rozmowach? Ostatnio weszłam na kika, żeby sprawdzić czy wyświetlane są nazwy użytkownika przy dymkach w chacie i nic takiego nie miało miejsca, dlatego postanowiłam je usunąć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top