#23
— Nie — szepnęłam.
Pani Renia popatrzyła na mnie ze zrozumieniem. Milcząc, kiwała głową, pogrążając się we własnych myślach. Już myślałam, że mnie przejrzała i powie mi, że kłamię; że nie mam już czego szukać w sierocińcu i mam się wynosić. Najwidoczniej ta starsza kobieta nie chciała wierzyć w prawdę. Wierzyła we mnie, bo nie usłyszałam ani jednego negatywnego słowa od niej, a zaskoczyła mnie jeszcze bardziej, niż ja sama siebie:
— Wiem, że twoje urodziny były tydzień temu, nawet nie wyprawiliśmy ci odpowiednio tego dnia...
— Nie chciałam, abyście robili moich urodzin.
— Tak, wiem — powiedziała, mrużąc powieki. — Dlatego pozwolisz, że jeszcze dzisiaj wieczorem urządzimy ci kameralną imprezę w gronie dzieciaków i pracowników naszej placówki, żebyś chociaż na chwilę zatrzymała się i w przyszłości pomyślała o sierocińcu ciepło. Żeby te wspomnienia nie były przepełnione samotnością i bólem, które towarzyszą ci na co dzień. Tak, zauważyłam to, dlatego prosiłam cię do siebie na herbatki i rozmowy. Byłaś dla mnie jak córka, której nigdy nie miałam, a wiem, że niedługo pewnie będziesz chciała wyfrunąć z gniazda jak młody ptaszek, w poszukiwaniu siebie. — Otarła łzę, która spłynęła po starym policzku kobiety. — Dlatego pozwól nam na nacieszenie się tobą jeszcze przez chwilę.
— Nie wiem, czy macie po co — szepnęłam cicho pod nosem, spuszczając głowę.
Wiedziałam, że użalanie się nad sobą wcale mi nie pomoże, ale nic innego nie mogłam zrobić. Choć nie do końca jeszcze zdawałam sobie sprawę z powagi sytuacji, to jednak wizja, że policja będzie nie raz mnie odwiedzać, wcale nie była pocieszająca.
— Dobrze, możesz już iść — powiedziała, nie usłyszawszy moich słów. — Przyjdź do salonu za dwie godziny.
Posłusznie wstałam z krzesła i opuściłam gabinet. Nie bardzo wiedziałam, co mam ze sobą zrobić, więc skierowałam się do sali komputerowej, aby odrobinę się odstresować. Zapaliłam światło i omiotłam wzrokiem pomieszczenie. Nic się nie zmieniło. Z głębokim westchnieniem, weszłam do środka, by po chwili opaść jak kłoda na pobliskie krzesło.
Nie wyobrażam sobie tego, co spotka mnie w przyszłości. I choć wiedziałam, że nie będzie to dla mnie miłe, muszę to przetrwać.
Chyba?
Zawsze chciałam jedynie przeżyć swoje życie tak, żeby niczego nie żałować. Być może kiedyś poznałabym prawdę o sobie i mojej przeszłości. Jak zwykle musiało się wszystkie spieprzyć przez moją nieuwagę, lecz tym razem, nie były tylko poobijane kolana czy łokcie. To było poważniejsze, bo przekroczyłam granicę prawną. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale przyznanie się, nie wchodziło w rachubę. Zwyczajnie bałam się konsekwencji. Pozostało mi czekać na łut szczęścia ze strony losu, który miałam nadzieję, nie okaże się być tak okrutny jak dla książkowego Edypa.
Komputer nie stanowił oporów, gdy go uruchomiłam. Klawiatura płynnie przekształcała literki, jedna za drugą, tworząc słowo youtube. Szybko zalogowałam się na swoje konto i odszukałam ulubioną playlistę z piosenkami 5 seconds of summer. Nie wiem, kiedy odpłynęłam, ale wraz z utworami, które zmieniały się co chwilę, mój nastrój poprawił się na tyle, abym wysiliła się na uśmiech.
Chcąc sprawdzić nowinki w świecie, włączyłam twittera, ale nigdy w życiu nie spodziewałam się zobaczyć niczego tak zaskakującego...
Ikonka z powiadomieniem pokazywała trzy wiadomości. Jedną osobą była Martyna, drugą jakiś anglojęzyczny koleś z podziękowaniem za zaobserwowanie go, natomiast trzecią był we własnej osobie Luke Hemmings. Przetarłam oczy ze zdziwienia i w pierwszej kolejności sprawdziłam autentyczność tego konta. Szczęka, gdyby mogła, opadłaby mi do kolan, bo mój idol właśnie napisał do mnie wiadomość, której nie spodziewałabym się nigdy w życiu.
Luke5sos: Mel, proszę, odpowiedz mi! Wiem, że nie tak wyobrażałaś sobie mnie poznać, ja też nie, ale to naprawdę ja! Handsomepinguin! Tak, wiem, że pewnie się domyślałaś, ale proszę cię, wysłuchaj mnie! Jeśli napisałem ci coś, przez co teraz się do mnie nie odzywasz, to proszę wybacz mi! Naprawdę zależy mi na tobie, choć to głupie, bo przecież znamy się tak krótko... Chłopaki się ze mnie śmieją, że ciągle siedzę z nosem w komórce... Ale mam to gdzieś, ważna jesteś ty!
Luke5sos: Przez ten miesiąc dałaś mi tyle radości. Pewnie nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale naprawdę cię polubiłem! Mało było dziewczyn, którym cokolwiek kupiłem sam z siebie, bo zwyczajnie robię to z uprzejmości, a nie, kiedy chcę, aby o mnie pamiętała.
Luke5sos: Przepraszam, że mówię ci o sobie w ten sposób. Naprawdę chciałem to załatwić inaczej... Chciałem spojrzeć w twoje oczy i powiedzieć na ucho, że to właśnie mi postanowiłaś zaufać i że to ja zaufałem tobie – komuś, kogo nie znałaś z wyglądu, a z serca.
Luke5sos: Tak, wiem. Głupek ze mnie, bo powinienem ci powiedzieć o sobie, zanim napisałaś te rzeczy o mnie, ale naprawdę miło mi się robiło, kiedy pisałaś to wszystko, choć nie zdawałaś sobie sprawy, że tak naprawdę ten twój Luke, to ja. I naprawdę przepraszam cię za to!
Luke5sos: Głupio mi teraz. Przepraszam cię, choć nawet nie wiem za co. Nagle przestałaś się do mnie odzywać, a nie wydaje mi się, żebym napisał coś niestosownego...
Luke5sos: Proszę odezwij się, bo zwariuję!
Luke5sos: Dobra, skoro nie chcesz, to nie! Wymazuję cię ze swojego życia!
Luke5sos: Co ja piszę? NIE! Nie chciałem tego napisać!
Luke5sos: Jesteś dla mnie ważna i nigdy, przenigdy o tobie nie zapomnę! Proszę, odezwij się...
To była ostatnia wiadomość od niego. Była pisana w nocy, polskiego czasu.
Luke? Pingwinek? Co...?
Nie wiedziałam, co mam myśleć. Z jednej strony byłam przerażona, a z drugiej szczęśliwa i smutna.
— Okłamał mnie — powiedziałam z wyrzutem. — Perfidnie mnie okłamał.
W moich oczach pojawiły się łzy. Doskonale wiedziałam czemu to zrobił, ale mimo to, świadomość, że kłamał tyle razy, doprowadzała mnie do szału. Nim pierwsza łza zaczęła tracić miejsce, przetarłam oczy, nie pozwalając jej wypłynąć. Wyłączyłam kartę z portalem społecznościowym i skupiłam się, aby opanować oddech. W słuchawkach rozbrzmiały pierwsze nuty Lost on you i odpłynęłam, nie siląc się na tłumaczenie. Chciałam po prostu posłuchać zachrypniętego głosu w akompaniamencie melancholijnej melodii. Ale szybko, bo w niecałej minucie, wyłączyłam teledysk, ponieważ za bardzo przypominał mi o mojej sytuacji. Jakby wokalistka doskonale wiedziała, co właśnie przeżywam.
Przesłuchałam jeszcze kilkanaście innych piosenek różnych wykonawców, by w przerwie między jednym utworem a drugim, usłyszeć wołanie z korytarza. Zdjęłam słuchawki i podeszłam do drzwi, otwierając je. Dwa metry dalej stała Alicja ze zniesmaczoną miną.
— Wołają cię — warknęła niezadowolona. Widocznie nie odpowiada jej rola donoszenia wiadomości do innych. Mruknęłam jej coś w odpowiedzi, co miało znaczyć, że zaraz pójdę i wróciłam do sali. Wyłączyłam komputer, a słuchawki odłożyłam na miejsce.
Przyjęcie...
Odautorsko: Widziałam, że ludzie tęsknią, dlatego oderwałam się od nauki i dokończyłam rozdział. Doceńcie to, co u mnie jest 2:17 w nocy! Dobrze, że jutro (dzisiaj!) nie mam wykładów na uczelni xD
Ogólnie to dość długo mnie tu nie było i gdyby nie wy, to prawdopodobnie nie byłoby tego rozdziału przynajmniej do przerwy świątecznej. Muszę dużo zrobić i zdać kolokwia, więc NAUKAAAA! </3 A uwierzcie mi, wolałabym posiedzieć przed kompem i pozamulać ;-;
Wiecie ile jeszcze rozdziałów do końca?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top