#21
Pan Huczek wstał i podszedł do okna, nie chcąc wtrącać się do rozmowy. Nawet w najśmielszych snach nie wiedziałam, jakie konsekwencje mojego lekkomyślnego czynu mnie czekają.
— Jesteśmy z policji i chcemy ci zadać kilka pytań, dotyczące wczorajszego wypadku.
— Tak?
— Czy pamiętasz co się stało? — zapytał drugi głos.
— Emm — zawahałam się.
Co pamiętałam z wczoraj?, pomyślałam, marszcząc czoło. Pisałam z Martyną, idąc do sierocińca, ale potem jest tylko pustka. To mam im powiedzieć?
Złapałam się za głowę, próbując przypomnieć sobie coś więcej, ale mój mózg nie chciał ze mną współpracować. Nim odpowiedziałam, spostrzegłam, że mój wzrok lekko się poprawił.
— Spokojnie, mamy czas.
— Pamiętam tylko tyle, że wracałam ze szkoły. Potem pustka. — Zamknęłam oczy, dalej próbując zrekonstruować wczorajsze popołudnie.
— Mamy informację, że to ty spowodowałaś wypadek. Być może, kiedy wyjdziesz ze szpitala, będziesz wzywana na komendę w celu szczegółowego wyjaśnienia — powiedział mężczyzna, który siedział najbliżej mnie.
Spojrzałam na niego niepewnie. Nie znałam się na prawie, nawet w malutkim stopniu. Nie miałam żadnych znajomości, żeby ktoś mnie wybronił. Przez mój mózg przewinęły się obrazy, jak z klatek filmu, gdzie siedzę na sali sądowej i sędzia ogłasza wyrok skazujący mnie. Potem, jak wredny klawisz wpycha mnie brutalnie w stronę małej klitki, z której nienaturalnie wiją się ręce starych więźniów.
Mój krzyk uwięzł w gardle, kiedy spostrzegłam, że na moich nogach leży szpitalny koc. Złapałam się za głowę, przybliżając ją bliżej podkulonych kolan. Nie chciałam ich słuchać. Bałam się, że powiem coś, co może zaważyć szalę na mojej przyszłości. Co prawda i tak marnie wyglądającej, ale jednak chciałabym być szczęśliwa.
— Panowie, koniec wizyty.
— Już, już siostro, jeszcze jedna rzecz. — Funkcjonariusz machnął na nią ręką. — Jeśli coś sobie przypomnisz, to daj znać.
— Panowie — rzuciła ostro pielęgniarka.
Policjanci w kompletnej ciszy, wstali z krzeseł i wyszli z pomieszczenia. Kobieta posłała paniu Huczkowi ostre spojrzenie, jakby chciała go ostrzec, że wróci jeszcze po niego. Prawie zapomniałam, że także się tutaj znajdował. Zniknęła za drzwiami zaraz, kiedy dwaj mężczyźni wyszli, rozmawiając ze sobą.
— Pewnie jesteś zdezorientowana — powiedział, podchodząc do łóżka.
Nie odpowiedziałam, bo nie wiedziałam, co chciałby wiedzieć.
— Spokojnie, nie denerwuj się — położył mi rękę na plecach — znam paru adwokatów, którzy będą mogli ci pomóc.
— Chciałabym zostać sama — szepnęłam, nie podnosząc głowy.
— Zostawiłem ci swoje namiary — powiedział, zabierając swoje rzeczy. – Do widzenia.
Wiedziałam, że w przyszłości będę potrzebować kogoś, kto wyciągnie mnie z tego bagna, ale nie chciałam o tym myśleć, a tym bardziej już z kimś o tym rozmawiać. W mojej głowie kołatało się za dużo myśli, bym mogła skupić się na konwersacji.
Nie wiem, kiedy pan Eugeniusz wyszedł. Wiem natomiast, kiedy do sali wpadła jak burza ta sama pielęgniarka, która wcześniej wyprosiła policjantów. Kiedy mnie spostrzegła, jej wyraz twarzy złagodniał, a sama podeszła do mnie tak ostrożnie, jakby nie chciała mnie wystraszyć.
— Potrzebujesz coś, kochanieńka?
Nie dałam jej odpowiedzi na to pytanie. Postąpiłam tak samo, jak z notariuszem. Chciałam tylko zostać sama, ukryć się pod posłaniem i zostać tam na zawsze. Widząc mnie milczącą, sama nie wypowiedziała słowa. Opuściła salę, zapewne idąc do innych pacjentów.
W paskudnym nastroju, zdrzemnęłam się na kilka godzin.
Ale w śnie nie znalazłam ukojenia.
Szłam ciemnym korytarzem, kompletnie nie wiedząc, dokąd on prowadzi. Miejsce, z którego ruszyłam wcale nie wydawało się być lepsze od tego, do jakiego zmierzam. Jedynym nikłym źródłem światła, były zawieszone na ścianie lampki choinkowe, gdzieniegdzie poprzepalane, dlatego moja widoczność była ograniczona. Patrząc pod nogi, wpadłam na niewidzialną ścianę, za którą zaczęło się mnożyć ludzi.
Stali tam wszyscy ci, których znałam. Pani Stasia, Alicja, mały Michałek, wychowankowie i pracownicy sierocińca, uczniowie ze szkoły, a także małżeństwa, które niegdyś zabrały do siebie dzieci. Rozmawiali ze sobą, śmiejąc się do rozpuku.
Nie wiedziałam, co się dzieje. Nie wiem nawet czemu, ale zaczęłam walić gołymi rękami w szkło, które kaleczyło moje dłonie, jakby gładka tafla zamieniła się drobną tarkę. Poczułam, jak u moich stóp zaczęła się zbierać woda, a zamiast korytarza, znalazła się za mną szklana pułapka.
Wpadłam w panikę i waliłam wszędzie gdzie mogłam, raniąc skórę jeszcze mocniej. Zabarwiająca się na czerwono woda sięgała coraz wyżej, a ja nie potrafiłam opanować wszechogarniającej mnie paniki.
Kiedy ciecz ogarnęła mnie całą, widziałam, że wszyscy ci, którzy stali przed szklaną pułapką, zaczęli się wpatrywać we mnie. Na ustach mieli perfidne uśmiechy, jakby cieszyli się, że zaraz wyzionę ducha. Wiedziałam, że połowa z nich nie trawi mojej osoby, ale co mogę na to poradzić? Pierwszego wrażenia nie da się cofnąć, choćbyśmy bardzo tego chcieli.
Pomocy, pomyślałam rozpaczliwie.
Pomóżcie mi.
Ale żadna osoba się nie ruszyła. Nie wypowiedzieli też ani słowa. Stali tam tylko i patrzyli, jak powoli opadam na dno, a szkarłat wydostaje się z moich dłoni z coraz większą prędkością.
Ostatnim, co widziałam nim zamknęłam oczy, to napis mojego internetowego kolegi:
"Może ja zostanę twoim przyjacielem?"
Obudziłam się cała przepocona. Mój oddech był nierówny, a serce o mało nie wyskoczyło z piersi. Wiedziałam, że to tylko sen, ale mimo to był zbyt realistyczny, abym mogła o nim zapomnieć.
Za oknem było ciemno, więc musiałam przespać co najmniej z pół dnia.
Szybko zerwałam się z łóżka, co skończyło się ostrym bólem głowy i całego ciała. Oparłam łokciami o uda i czekałam aż nieprzyjemne uczucie minie. Kiedy podniosłam głowę, zaczęłam szukać po stoliku telefonu, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Dopiero gdy odsunęłam większą szufladę, musiałam przekopać się przez materiały czegoś bliżej nieokreślonego, co zapewne przyniosła któraś z opiekunek.
Ku mojemu zdziwieniu, telefon leżał na samym dnie, opleciony w jakąś folię. Zdejmując ją, przekonałam się dlaczego ktoś to zrobił. Szybka była kompletnie stłuczona, a w miejscu ramki, można było wyjąć malutkie kawałeczki, ale mimo to działał i wszystko było odczytywalne.
Po włączeniu musiałam odczekać, żeby przestał udawać imitację wibratora, by móc sprawdzić powiadomienia. Nie byłam uzależniona, ale przyjaciół miałam tylko internetowych.
Nieodebrane połączenia: 12
Nowe wiadomości: 8
Kik: 58
Odautorsko: Musiałam dodać rozdział drugi raz...
Miałam nie pisać niczego, ale siedzę w domu cała obolała... Wypadki nie są fajne :) Ale przynajmniej będę miała pamiątkę w postaci blizny na kolanie!
Zaszalałam z gifami, dwa na jeden rozdział? xD Nie ukrywam, że inspiracją do snu Mel, była scena z Niezgodnej.
W linku zewnętrznym dałam link do akcji #DokarmAutora, poczytajcie sobie!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top