Druga dusza

Sorka że nie pojawił się rozdział wcześniej, ale nie mogłem się przełamać by to napisać :P I pragnę was poinformować kochani że do końca tygodnia będą pojawiać się tylko rozdziały z tego opka he he. Więc teraz zapraszam już do tego rozdziału ^^
________________________________________

  
~Miejsce : ???~
 
Perspektywa Alex'a:

Od kiedy pamiętam byłem sam. Nikt się ze mną nie kolegował, rodzice o mnie zapominali, ale nie tylko oni. Wszyscy o mnie nie pamiętali i mnie nie zauważali. Mi to nie przeszkadzało. Lubię być sam. Samotność jest przyjemna. Samotnie czuje że mogę zrobić o wiele więcej niż z kimś. Wiem też że jedna osoba jest przy mnie. Bóg. W końcu on jest naszym stworzycielem i nas kocha. On nas chroni... tak. Bóg nas chroni.... takie myślenie napełniało mnie optymizmem i napełnia po dziś dzień

 
W tej chwili siedzę w bibliotece. Jak zwykle nie ma tu nikogo oprócz mnie i bibliotekarki która zdaje się mnie nawet nie zauważać. Jedynie zdaje sobie sprawę że tu jestem kiedy się jej pytam o jakąś książkę. Przywykłem do tego że jestem sam i mnie nie zauważają. Jest to nawet zabawne widzieć te zaskoczone twarze kiedy nagle się odezwę i dopiero wtedy ktoś sobie zdaje sprawę że jestem. Czytałem właśnie ciekawą książkę o mitologiach. Za oknem padał deszcz. Odłożyłem na chwilę książkę by móc na niego spojrzeć. Widziałem jak krople spadają na okno tworząc najróżniejsze wzory. Odpłynąłem patrząc na ten obraz. Obudziłem się dopiero wtedy gdy bibliotekarka powiedziała żebym wyszedł bo już zamyka bibliotekę. Byłem nieco zdziwiony że zdała sobie sprawę że tu jestem. Zanim biblioteka jednak została zamknięta wypożyczyłem książkę którą czytałem i udałem się do domu. Po drodze spojrzałem na zegarek w telefonie. Była już 20. Wiedziałem że i tak rodzice nic mi nie zrobią nawet gdybym jeszcze pochodził i wrócił o 24. Najpewniej nie wiedzieliby nawet że mnie nie było, albo wyleciało by im z głowy to że mają syna. Przywykłem do tego. Nie miałem kiepskich ocen więc rodzice nie mieli się o co martwić i zapomnieli o mnie. Jedyne co to przypominali sobie czasami gdy wyjeżdżali gdzieś służbowo i zostawiali mi dom. Kiedy stanąłem przed drzwiami domu było już po 21. Wyjąłem z kieszeni klucze i wszedłem do środka. Kiedy zamykałem drzwi zobaczyłem na nich Kartkę z napisem
 
                        "Wyjechaliśmy w sprawach naszej pracy.
                              Wrócimy gdzieś tak za miesiąc.
                           Pieniądze masz tam gdzie zawsze
                                                                                 
                                                                                        ~~Mama i Tata~~"
 
Znowu. Znowu nie powiedzieli mi tego w twarz tylko pojechali i zostawili wiadomość.
Pomyślałem po czym westchnąłem. Przywykłem już do takich akcji z ich strony. Po zdjęciu butów i odstawieniu parasolki udałem się do kuchni. Zobaczyłem co jest w lodówce. Czyli będę musiał zrobić jutro zakupy. Po prostu bosko. Powiedziałem sobie w myślach po czym udałem się do swojego pokoju. Wziąłem do ręki biblie i zacząłem czytać jak co noc. Kocham Boga. On jedyny o mnie nie zapomina. Po przeczytaniu paru modlitw oraz wersów psalmów zacząłem się modlić. Po modlitwie udałem się do łazienki  gdzie się umyłem oraz umyłem zęby. W samych bokserkach wróciłem do mojego pokoju gdzie położyłem się na łóżku i usnąłem. Jutro była sobota, a lekcje już odrobiłem w bibliotece. Sam nie wiem kiedy usnąłem. Miałem dziwny sen. Byłem niby w łóżku i czytałem książkę, ale ktoś lub coś mnie obserwowało. Gdy w końcu oderwałem się od książki i spojrzałem w bok zobaczyłem straszną postać i wybudziłem się cały zalany potem. Złapałem się za głowę dysząc ciężko. Po paru minutach uspokoiłem się i poszedłem wziąć prysznic i umyć zęby. Po tym wróciłem do pokoju i się pomodliłem. Ubrałem się, wziąłem pieniądze i poszedłem na zakupy. Wróciłem z nimi do domu i zacząłem je segregować do odpowiednich półek i miejsc w lodówce. Po tym poszedłem do pokoju i zacząłem czytać książkę którą wypożyczyłem. Popołudniu zrobiłem sobie obiad i wróciłem do pokoju oraz czytania. W pewnym momencie poczułem że coś mnie obserwuje. Zacząłem się rozglądać, ale nic nie zobaczyłem więc wróciłem do czytania. Po chwili znów zacząłem się oglądać bo dalej to czułem. Postanowiłem że się rozejrzę po domu. Wziąłem do ręki różaniec i zacząłem chodzić po domu. Zszedłem na parter gdzie przy drzwiach zauważyłem coś dziwnego. Coś jakby pająk, z ogonem skorpiona który ma postawę normalnego człowieka. Zacząłem się temu przypatrywać lecz nie potrwało to długo. Kreatura odwróciła głowę o 180 stopni i zobaczyła mnie. Wtedy odwróciła resztę swojego ciała i zaczęła biec w moim kierunku. Szybko pobiegłem do mojego pokoju gdzie zamknąłem drzwi oraz usiadłem w kącie i zacząłem się modlić. Po chwili to coś zaczęło się dobijać do drzwi i wyważyło je. Zaczęło powoli iść w moim kierunku, a ja się modliłem o to by nie doszło do mnie. Modliłem się by przeżyć. Kiedy szykowało się już do ataku coś się stało. Nagle jakby cały czas na świecie się zatrzymał i wszystko straciło swoje barwy, Jedyne co miało barwy to ja. Usłyszałem wtedy głos który zapytał mnie

-Chcesz przeżyć?- Ja natychmiastowo odpowiedziałem
-Tak! Chce przeżyć!
-Czy byłbyś w stanie odwrócić się za to od swojego kochanego boga?- Spytał głos. Ja zacząłem się zastanawiać, a głos dodał
-Czy na prawdę wierzysz że on cię uratuje? Czy wierzysz że nagle to coś zniknie? Chcesz umrzeć i wierzyć czy przestać wierzyć i żyć?- Ja zacząłem gorączkowo myśleć i jakby odruchowo i naturalnie powiedziałem
-chce żyć- Wtedy przede mną pojawiła się postać. Wyglądała ona identycznie jak ja i też miała kolory. Spytała tym samym głosem co ten dziwny głos
-Chcesz mieć moc by się ochronić?

-...tak...
-To przyjmij mnie- Powiedziało. Ja pokiwałem głową, a to coś podeszło i weszło we mnie. Weszło w moje ciało. Po tym wróciło wszystko co się stało. Byłem znowu w tej sytuacji. Jednak zaczęło się coś dziać. Moje ciało wstało i zniszczyło różaniec. Nie wiedziałem co się dzieje. To nie byłem ja. Po zniszczeniu go potwór się na mnie rzucił. W mojej prawej dłoni pojawiła się lodowa kosa, a w lewej włócznia. Moje ciało ruszało się bez mojej woli i przecięło potwora. Pojawiła się jakaś dziwna fioletowa kula. Rzuciłem w nią szybko włócznią. Wtedy potwór zaczął krzyczeć i zmienił się w popiół, a ciało wypowiedziało
-Od dzisiaj nie wierzysz. Jesteśmy od dzisiaj jednym- Po czym znów zacząłem kontrolować swoje ciało oraz upadłem na ziemie. Czułem nieco ból w mięśniach, ale mimo to się podniosłem i położyłem na łóżku, w głowie mając wypowiedziane wcześniej przez moje ciało słowa
________________________________________
Więc mam nadzieje że się rozdział podobał. Ta długość specjalnie zrobiona żebyście mi wybaczyli. Mam nadzieje że mi wybaczycie i zapraszam do komentowania

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top