Pieprzona panna z serialu

"Dobra szacunek dla sąsiadki" pomyślałem stojąc i przyglądając się jej kolekcji samochodów, przyznaję była równie imponująca. Kilka pięknych klasyków, z nowości jest czarne Bugatti i zielony Bentley, nowiutki Rolls... "Nie no, laska jak możesz mieć go przede mną?!" gadałem do siebie. Oby mnie nikt nie zobaczył bo wyjdę na wariata.

Wracałem z porannego joggingu przez parking żeby zabrać ze sobą rzeczy, które zostawiłem wczoraj w samochodzie. Opuszczałem go trochę pospiesznie z balastem w postaci uczepionej mnie długonogiej blondynki poznanej tego samego wieczora na imprezie. Nie miałem więc okazji przyjrzeć się pojazdom, które pojawiły się tu wczoraj z racji przeprowadzki mojej nowej sąsiadki. Podrapałem się w głowę na widok niebieskiego czegoś. Ten jeden pojazd trochę psuł całą koncepcję ale cóż nie był to mój problem.

Chwyciłem za telefon żeby zrobić Kevinowi pobudkę i przypomnieć o dzisiejszym spotkaniu. Byliśmy w końcu wspólnikami i powinniśmy razem sfinalizować nowy zakup. Poza tym to była świetna okazja, żeby wyciągnąć tego domatora na miasto.

Odświeżony chłodnym prysznicem i z podniesionym ciśnieniem zafundowanym przez wiadomość od wariatki z mieszkania obok, pozostawioną mi na drzwiach, zmierzałem spowrotem na parking. Przechodząc obok kosza na śmieci zauważyłem leżącą obok niego puszkę po napoju, którą ktoś nie trafił do środka. Zgniotłem ją butem a następnie kopnąłem trafiając tą niebieską blaszankę sąsiadki. Może i zachowałem się jak gówniarz ale ona zaczęła! Obróciłem w palcach staroświeckie kluczyki wybranego na dziś atramentowego Stingraya z 1968 i jak gdyby nigdy nic zasiadłem w skórzanym fotelu.

Kevin dojechał na miejsce wyjątkowo na czas, bo różnie to z tą punktualnością u niego bywało, kiedy nie mógł się oderwać od jakiejś gry albo durnego serialu, co odkryłem niedawno.

- Coś ty się tak odwalił? - zdziwiłem się na widok miłośnika dresów z wypchanymi kolanami odzianego dla odmiany w garnitur. Lubiłem chłopka ale też lubiłem się z nim droczyć, taka moja wredna natura.

- No wyobraź sobie, że robiłem pranie i nie miałem co na siebie włożyć - powiedział a mnie przeszły ciarki.

- Nie oglądaj tyle tych seriali bo zaczynasz już mówić jak ich bohaterki. A właśnie! Gdybyś wiedział co ta twoja ulubiona gwiazdka odwaliła dzisiaj rano.

- Poznałeś ją?! - nie potrafił ukryć ekscytacji.

- No może twarzy nie widziałem, bo schowała się za kapeluszem ale kto inny miałby mi nasmarować na drzwiach szminką "Cisza nocna"? Sam sprawdź na nagraniu z mojej kamerki przy drzwiach. - Wiedziałem, że to zrobi. W takich chwilach cieszyłem się, że mam go po swojej stronie. Żadne elektroniczne zamki, zabezpieczenia, monitoringi, czy bazy danych, wszystko co tylko było podpięte do prądu i sieci internetowej nie stanowiło dla niego wyzwania, może za wyjątkiem odkurzacza czy pralki. "Kupię mu na gwiazdkę robota sprzątającego" zdecydowałem.

- A miała powód bo...? - wyrwał mnie swoim pytaniem z zamyślenia.

- Bo ma zbyt wrażliwy słuch, może jej dawno nikt nie przeleciał i przeszkadzały jej krzyki mojej wczorajszej towarzyszki? - udałem, że się poważnie zastanawiam. - Nie wiem.

Weszliśmy razem do biura, w którym czekali już na nas prawnicy, notariusz i za chwilę były właściciel klubu "Onyks" Volcov. Nie będę ukrywał, że to nazwa tego czarnego kamienia przykuła moją uwagę. Czarny klub dla Czarnego, bo tak się przedstawiałem w mojej "branży". To było dla mnie wystarczająco absurdalnie, cynicznie komiczne, żeby się skusić. Już sobie wyobrażałem jakie zmiany wprowadzę we wnętrzu, aby było jeszcze mroczniej i ciekawiej...

- Bardzo panów przepraszam ale muszę odebrać ten telefon - przerwał moje marzenia właściciel "Onyksa".

Wstał od stołu i odszedł na chwilę na stronę zawzięcie z kimś dyskutując, śmiejąc i zachowując trochę jak... zauroczony, podekscytowany nastolatek. Po chwili poprosił do siebie swojego prawnika, który zajmował się przygotowaniem dokumentów.

- Przepraszam najmocniej... - zwrócił się do nas po rozmówieniu się ze swoim szefem - ...ale niestety do sprzedaży nie dojdzie.

- Ale jak to? Przecież już wszystko ustaliliśmy! - oburzyłem się. - W co pan pogrywa?! - zwróciłem się ostrym tonem bezpośrednio do Volcova. - Przecież przebiliśmy pozostałe oferty! Nie można się tak wycofywać kiedy zostało nam już tylko złożyć podpisy i zrobić przelew. A co z zaliczką?

- Zwrócę ją panom w całości, proszę się nie martwić - odrzekł uciekając wzrokiem.

Tylko tyle? Tyle miał mi do powiedzenia po prawie półrocznym zwodzeniu, namyślaniu, negocjowaniu? Jebany tłuścioch! Usiadł za biurkiem i zaczął bębnić o blat tymi swoimi serdelkowatymi paluchami przystrojonymi w złote sygnety. Szuja i parweniusz!

- To niedorzeczne! Kto nas podkupił?! - zażądałem wyjaśnień.

- Przykro mi ale na razie nie możemy udzielić takiej informacji. Po sfinalizowaniu sprzedaży będzie się pan mógł skontaktować z nowym właścicielem jeśli będzie pan nadal zainteresowany klubem - poinformował nas beznamiętnie prawnik Volcova.

Wyszedłem wkurwiony na zewnątrz, zapalając po drodze papierosa, którego wyłudziłem od mojego radcy.

- Podobno rzuciłeś - powiedział Kevin, który wreszcie się odnalazł po tym jak po drodze mi gdzieś przepadł.

- Gdzieś ty się zgubił? - warknąłem.

- Musiałem coś sprawdzić. Sekretarka Volcova była tak miła i zostawiła swój zalogowany laptop parząc mi herbatkę. Jesteś ciekawy kto nas podkupił? - zapytał.  Nie lubił pracy w terenie tylko w sieci czuł się jak ryba w wodzie toteż takie przejęcie przez niego inicjatywy było rzadkością i każdorazowo przepełniało go dumą.

- A co ty takiego banana robisz, cieszy cię to? - sprowadziłem go na ziemię bo irytował mnie tym swoim uśmieszkiem.

- Twoja sąsiadka.

- Ta aktoreczka?! - podniosłem głos.

- Ta sama.

- Ta pieprzona panna z serialu?!

Jeszcze nawet nie poznałem tej baby osobiście a już mnie tak wkurwia!

*

Po nieudanym biznesie utopiliśmy smutki w barze. Żeby trochę się jeszcze pocieszyć zabrałam z niego bardzo chętną blondynkę. Piękne zielony oczy, długie nogi, zgrabna, uśmiechnięta, ponętna i cóż może nie miała doktoratu, może nawet nie skończyła ogólniaka ale nie chciałem dziś gimnastykować umysłu tylko ciało. A ta dwudziestoparoletnia, chętna dziewczyna była gotowa zostać moją personalną trenerką.

Wjechaliśmy na najwyższe piętro i skręciliśmy do mnie. Łypnąłem z przekleństwem na mijane drzwi sąsiadki, przypominając sobie o dzisiejszej porażce ale nie chciałem się tym teraz zadręczać. Grunt to podejść na spokojnie, ze świeżą głową, z planem. Jeszcze znajdę sposób żeby się odegrać i sama mi odsprzeda ten cholerny klub.

Jak tylko przekroczyliśmy próg Sandy, takie przynajmniej imię mi podła, zaczęła swoją grę w przytulanie, przygryzanie ucha, drapanie po karku, ocieranie o mnie w strategicznych miejscach. Dziewczyna była w tym biegła zastanawiałem się więc czy nie wystawi mi po fakcie rachunku ale nie byłem wybredny i nie miałem nic przeciwko wspieraniu lokalnych biznesów. A jeśli okaże się naprawdę dobra to może zyska stałego klienta.

Szybko pozbyliśmy się części ubrań i wszedłem w nią jeszcze w salonie sadzając dziewczynę na komodzie, żeby uwolnić na chwilę ręce i założyć prezerwatywę. Przezorny zawsze zabezpieczony. Strata w postaci stłuczonej lampy, która wylądowała na podłodze, to już nie pierwszy raz. Chyba przestanę je w końcu konsekwentnie odkupywać albo po prostu stawiać w tym samym miejscu. Doszedłem jeszcze zanim dotarliśmy do sypialni a mieliśmy jeszcze całą noc przed sobą.

*

- Słyszeliście coś? - zapytałam zgromadzonych.

- Nie - odpowiadali jedno po drugim.

- A co się stało? - zainteresowała się jako jedyna moja menadżerka.

- Coś, jakiś hałas u sąsiada? - zastanawiałam się na głos, może byłam już trochę przeczulona. - A właśnie mój sąsiad. Chyba nie żaliłam się jeszcze wam wszystkim ale mam wyjątkowego ogiera za ścianą - zaczęłam opowiadać. - O proszę! Chyba znów się zaczyna - zakrzyknęłam słysząc tym razem wyraźniej dźwięki z za ściany.

Zawołałam wszystkich do mojej sypialni żeby sami się przekonali.

- Ty tu zostań Enzo - zwrócił się do swojego brata ciotecznego Tito.

- Nie no Tito ja już mam dziewiętnaście lat i od dawna wiem co to seks - oburzył się młodzik.

- Dla mnie zawsze będziesz małym gówniarzem biegającym za mną z gilem pod nosem i piłką w rękach "Pokopiemy Toto? Toto gol"- sparodiował go wrednie wielkolud.

- To chyba się niesie przez jakiś otwór wentylacyjny albo klimatyzację, o tam - namierzał palcem Matt.

Od dwóch lat spotykamy się z Matem regularnie na planie serialu o agentce bo jest w branży kaskaderem i specjalistą od efektów specjalnych a prywatnie chłopakiem Flor. Z racji swojego zawodu zawsze pomysłowy i dociekliwy chłopak szybko namierzył źródło problemu.

- Zgłoszę to jutro administratorowi - oznajmiła moja agentka.

- Czy chcesz żebyśmy podeszli do sąsiada i przemówili mu do rozumu? - zaproponował Matt.

- Ani się warzcie! - ostrzegła Yuko.

- Matt obawiam się, że sąsiad nie używa w tym momencie głowy, nie wiem czy byłby w stanie zrozumieć o co wam chodzi i jeszcze biedaczek nabawi się jakichś problemów z erekcją, jeśli mu przerwiecie. A potem wytoczy mi za to proces. Nie za takie rzeczy już straszyli mnie prawnikami - spojrzałam na moją agentkę kiwającą lekko głową na potwierdzenie. - Już się w sumie zaczynam przyzwyczajać i nawet czasem towarzyszyć... - wyznałam bezwstydnie i nadstawiłam ucha do ściany tuż nad zagłówkiem mojego łóżka. Bo to było niestety zaraźliwe jak wirus. Życie lekkie, łatwe, szybkie pozbawione skrupułów a okraszone przyjemnościami wciągało jak bagno, wykańczało jak syfilis.

- Milly nie przy dziecku - zganił mnie Tito.

- Ile razy mam ci powtarzać, że nie jestem już dzieckiem! - oburzył się ponownie Enzo.

- No właśnie! Chodź Enzo mój mały mężczyzno nie damy dziś pospać mojemu sąsiadowi! - zakrzyknęłam z entuzjazmem, bo już byłam po kilku drinkach. Chwyciłam za szyję Enzo, któremu zabłysły czekoladowe oczka i zaciągnęłam go z powrotem do salonu. - Musimy porządnie oblać moje mieszkanie!

- Zaczynam się nakręcać Matt, chyba mi się udziela... - oznajmiła już mocno podchmielona Flor, umizgująca się do swojego chłopaka. "No właśnie" pomyślałam na potwierdzenie swojej wcześniejszej tezy.

- Ja już wychodzę, jestem zmęczona - zakomunikowała Yuko. - Ale z łaski swojej Tito chociaż ty bądź rozsądny i nie pozwól jej już dziś wychodzić i zrobić czegoś głupiego o czym jutro przeczytam na stronie CelebE!

- Jasne - obiecał.

Jutro wyjątkowo nie miałam nic zaplanowane miałam więc zamiar dzisiaj upić się i odprężyć w moim ogromnym, pachnącym jeszcze świeżością mieszkaniu. Wyciągnęłam kolejną zmrożoną wódkę.

- Za stare czasy Tito? - wzniosłam toast i podkręciłam muzykę.

- Wybacz Enzo, ale dziś prowadzisz - zapowiedział mu kuzyn.

- Ja? Taki małolat? - ironizował próbując się odegrać na kuzynie.

- No przecież jesteś dorosły! Zdecyduj się do cholery - odpowiedział mu wielkolud mrucząc jeszcze pod nosem z wyrzutem coś na temat darmowych, dobrowolnych lekcji prowadzenia samochodu, których udzielał niewdzięcznemu gnojkowi.

Chwyciłam za telefon leżący na stoliku i odblokowałam go bo wpadłam właśnie na świetny w moim mniemaniu wówczas pomysł.

- Nieee - pokiwał mi głową domyślający się czegoś Tito.

- Przecież nigdzie nie wychodzę.

- Ale miałaś też nie robić nic głupiego a sądząc po twojej minie właśnie na coś takiego wpadłaś.

Jak on mnie znał.

- Wcale nie - zaprzeczyłam gorliwie - zaproszę tylko parę osób...

No cóż to poszło lawinowo. Jedno dowiadywało się od drugiego. Nie wiem ile osób ostatecznie dotarło bo nie byłam już w stanie liczyć. Wszyscy szwendali się po apartamencie tańcząc, pijąc, nadużywając różnych substancji i racząc się zamówioną na poczekaniu pizzą, chińszczyzną - cokolwiek dojechało. Jedni grali w jakieś durne gry inni obściskiwali się na mojej ogromnej kanapie. Jakiś gość walczył z karaoke a ja byłam w grupie pląsających. Tańczyłam drąc się na całe gardło do wtóru z wokalistą ocierając tyłkiem o czyjegoś nabrzmiałego fiuta a cipką o jędrne pośladki pachnącej brzoskwiniami blondynki przede mną.

Wszystkie pokoje włącznie z moją sypialnią były zajęte postanowiłam więc zrobić sobie przerwę wychodząc na taras gdzie odpaliłam papierosa. Zastałam tam moją oryginalną paczkę, z którą rozgrywając pokera wylądowałam w jacuzzi. Tylko młody obściskiwał się gdzieś jeszcze po kątach, chyba z brzoskwinką. Dzięki mnie przeżywał całkiem odlotową młodość. Gdyby jednak jego matka wiedziała jak spędza czas już dawno powiesiłaby mnie za jaja, gdybym oczywiście takowe kiedyś posiadała. Westchnęłam.

Enzo wskoczył z impetem do wielkiej wanny wychlapując z jedną trzecią wody. Był dla mnie jak młodszy brat. Rozczochrałam jego ciemną czuprynę z czułością i wepchnęłam go pod wodę. Kiedy się nawaliłam robiłam się wyjątkowo ckliwa.

Po chwili jeden z imprezowiczów poinformował mnie, że do drzwi znów się ktoś dobija. Tym razem to jednak nie byli ani zwyczajni goście ani dostawcy a policja. Wpadli poinformować mnie, że zachowujemy się trochę za głośno.

- Coś się stało? - wybełkotałam wpuszczając mężczyzn do środka, próbując jednocześnie założyć szlafrok i ustać w pionie a niełatwa to sztuczka w moim stanie. Szybko przeanalizowałam pod wpływem czego się znajduję, tak na wszelki wypadek i całe szczęście wóda mi na razie starczała.

- Mieliśmy zgłoszenie dotyczące zakłócania ciszy nocnej. Mieszkańcy uskarżali się na hałasy z tego mieszkania.

- A którzy dokładnie? Może taki jeden sąsiad dzielący ze mną piętro? Ciągle się na coś skarży wrednota! - ostatnie zdanie wykrzyczałam w kierunku drzwi sąsiada.

- Czy pani jest właścicielką mieszkania? Pani Joseph?

- Tak - odpowiedziałam uśmiechając się promiennie. - Poznał mnie pan? - zwróciłam się do mężczyzny z fryzurą jak u rekruta czyli krótkim jeżykiem. Miał bardzo ładny uśmiech, przystojną twarz, niezłą posturę i sprawiał wrażenie jakbym go już kiedyś spotkała.

- To może zabrzmi jak jakiś tani podryw ale czy my się już kiedyś spotkaliśmy? - zadałam nurtujące mnie pytanie na głos.

- Sierżant Greg Marshall. Mieliśmy przyjemność, a właściwie to chyba bardziej my niż pani, spotkać się z panią na komisariacie po pani nocnej szarży ulicami miasta - przypomniał mi mój wyczyn.

- I tak, jest pani fanem... - dodał drugi policjant przypominając o swoim istnieniu bo przez chwilę zapatrzyłam się w hipnotyzujący uśmiech Grega Marshalla. - Porucznik Jeff Butcher - przedstawił się starszy policjant.

Kiedy już ucichła muzyka i rozpędzili moją spontaniczną imprezę wymachując swoimi odznakami. Grając na czas zaproponowałam im coś do picia ale odmówili. Butcher spoczął na kanapie w celu sporządzenia notatki z interwencji.

A ci państwo co tam robią? - zapytał czujny kompan Marshalla kiedy dostrzegł ludzi moczących się nadal spokojnie w jacuzzi. - Czy mogliby tu podejść.

- Musieliby się najpierw ubrać... - westchnęłam zapatrzona na wysportowany, jędrny tyłeczek policjanta Marshalla rozglądającego się po moim apartamencie. Miałam nadzieję, że ulatniający się goście pozabierali wszystko ze sobą i nie znajdzie niczego podejrzanego oprócz wyczuwalnego tu i ówdzie zapachu. Jak na zawołanie pociągnął nosem. Chyba nie uwierzy, że to mój żel pod prysznic. - Graliśmy sobie grzecznie w rozbieranego pokera - ocknęłam się w końcu.

Wstałam i rozsunęłam szklane drzwi na taras wołając topielców z jacuzzi i wpuszczając świeże powietrze.

- A czemu ci dwaj mężczyźni mają zawiązane oczy? - zapytał przystający obok mnie młodszy policjant.

- Bo to mój chłopak i nie widział jej nago i niech tak zostanie! - zawołała wyręczając mnie wielce ubawiona Flor w odpowiedzi.

- A ten tutaj jest za młody - dodał beztrosko Tito.

- Przecież mówiłem, że jestem już pełnoletni - zajęczał znów Enzo ściągając z oczu opaskę zrobioną z jego własnej koszulki.

- W pokera z zawiązanymi oczami? - zastanawiał się Marshall.

- A chciałby pan dołączyć? - zaproponowałam z entuzjazmem nawalonej, czy tam napalonej kobiety.

Po złożeniu wyjaśnień, podpisaniu ich w dwóch egzemplarzach otrzymałam pouczenie i udało mi się też wyciągnąć numer telefonu Marshalla oraz nazwisko mojego uciążliwego sąsiada. Zagroziłam, że i ja nie omieszkam wezwać ich przy kolejnej hałaśliwej schadzce tego palanta. Nie miałam okazji mu się oficjalnie przedstawić ale niech już nie liczy na ciasto ode mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top