Rozdział 4

Hawks obudził się słysząc dźwięk deszczu padającego lekko na okna znajdujące się ponad nim. Otworzył leniwie oczy. Na zewnątrz musiało być już późne popołudnie ponieważ światło rozświetlało całe wnętrze tak w środku, że był w stanie zobaczyć wyraźnie każdy kąt. Co oczywiście okazuje się być prawdą, gdy wyciąga rękę po telefon. Jest prawie południe.

Wzdycha. Nie jest tak jak w filmach gdzie zapomniałby na drugi dzień co wydarzyło się poprzedniej nocy. Wręcz przeciwnie, Dabi jest pierwszą rzeczą jaka przychodzi mu do głowy po spojrzeniu na zegarek.

Próbując być cicho, Hawks przesuwa się po łóżku w stronę drabinki i patrzy na dół. Kanapa jest pusta, jedynie koc i poduszka, którą dał wczoraj Dabiemu leżą niechlujnie. Hawks poczuł nagle ukłucie paniki w okolicach jego klatki.

Zeskakuje z pośpiechem z łóżka i rozglądając się po salonie oraz po kuchni.

"Dabi!" zawołał głośno, brzmiąc bardziej ostro niż pełen paniki (dzięki bogu).

"Ta?"

Hawks odwraca się. Dabi stoi w drzwiach do łazienki opierając się o ramę. Po pozie można by stwierdzić, że stara się kogoś poderwać gdyby nie jego zmęczone oczy oraz przeważnie normalnego koloru, teraz blada skóra na twarzy.

Hawks odczuł ulgę na jego widok i stwierdził, że tym razem będzie szczery: "Och, przepraszam, myślałem, że sobie poszedłeś."

Na ustach Dabiego pojawił się uśmiech. "Może i jestem chujem, ale ulotnienie się to nie pierwsza rzecz jaką robię rano po spędzeniu u kogoś nocy." 

Hawks czuje jak uszy robią mu się ciepłe. To głupie, dwuznaczne do powiedzenia i Hawks zdążył już zauważyć, że Dabi używa flirtu żeby rozluźnić trochę sytuacje związaną z jego raną, jednak nie zmienia to faktu, że i tak robi mu się ciepło w brzuchu, gdy to mówi.

Złoczyńca odepchnął się od ramy i zataczając się, wrócił z powrotem do pokoju. Ma na sobie jedynie spodnie i bandaż w okół swojej talii. Włosy zmierzwione, ale jakimś cudem wciąż trzymają ten sam kształt co zwykle, jego barki wydają się szersze w świetle dnia i bez koszulki na nich. W niej oraz kurtce, Dabi zawsze wygląda jakoś chudo - może ma to to związek ze sposobem z jakim się zazwyczaj nosi. Tak czy inaczej, nie pomagało, że Dabi wygląda lepiej bez ciuchów na sobie.

Jest bardzo ciężko oderwać wzrok, ale na szczęście i nieszczęście, w tym samym momencie Hawks uświadamia sobie, że sam jest ubrany tylko w koszulkę i bokserki, jego włosy to chaos tak samo jak pióra - potrzebują dobrego muskania po zeszłej nocy.

Czuje jak rumienią mu się policzki, gdy zauważa, że Dabi praktycznie przelatuje go wzrokiem od góry do dołu wyceniając go wzrokiem.

Bohater pociera się o kark nerwowo. To niebezpieczne patrząc, w którym kierunku idą z ich relacją i myśli o tym co powiedziała mu Ayane oraz o tym, że to bardzo zły pomysł. Rozgląda się próbując znaleźć cokolwiek innego na czym mógłby się skupić i zdaje sobie sprawę, że jego mieszkanie jest w takim samym stanie jak on sam.

Obok drzwi prowadzących na klatkę schodową widnieją małe kałuże wody, a kanapa umazana jest we krwi. Ponad to, stwierdza, że mógł chociaż umyć podłogę przed całym incydentem, góra naczyń zalegająca w zlewie jest tak duża, że Hawksowi wydaje się że zaraz runie i jakby tego było mało zostawił bałagan jaki stworzył swoimi skrzydłami wczoraj na łazienkowej podłodze.

"Nie do końca jak wyobrażałem sobie, że żyjesz." wymamrotał Dabi i siadając ponownie na kanapie. Wyraźnie nie przeszkadza mu siedzenie na jego własnej krwi.

"A czego oczekiwałeś?" zapytał Hawks starając się nie brać tego do siebie i szybko idąc do szafy żeby wyjąć z niej najbliższe spodnie.

"W chuj dużego domu," mówi Dabi. "Jesteś bohaterem numer 2, nie powinieneś żyć na jakimś dworze czy coś?"

Hawks rozumie, to by miało sens. Z całą pewnością nie wpadałby na rzeczy swoimi skrzydłami gdyby mieszkał w przestronnym domu, a pieniądze z pewnością nie są dla niego problemem.

"Wiesz, żyję już tu od pewnego czasu i nie chcę z niego jeszcze rezygnować więc..." wyjaśnia.

Dabi patrzył się na niego przez dłuższą chwilę przez co Hawks zaczął robić się coraz bardziej nerwowy. Wtedy, złoczyńca zapytał go z lekkim rozbawieniem w głosie: "Zostajesz dla łóżka pod oknami?"

Hawksowi rumienią się policzki. "Bez komentarza na ten temat, proszę." co często rzuca też zbyt irytującym paparazzi.

Na szczęście, Dabi się śmieje. Nie jest to gardłowy śmiech, pewnie ze względu na jego ranę, ale tyle wystarczy żeby Hawksa serce zabiło szybciej. Za chwilę inny dźwięk dosięga uszu Hawksa, burczący dźwięk. Bohater spogląda na Dabiego i tym razem to on się śmieje. Złoczyńca tylko uparcie wpatruje się w podłogę pomimo, że jego brzuch wciąż wydaje burczące dźwięki. 

Przypomina to Hawksowi, że zostawił swój ryż z curry i kawę wczoraj na zewnątrz na schodach, gdy był zbyt zajęty przyczołganiem Dabiego do swojego mieszkania i sam również nie miał kolacji.

"Um," powiedział zakłopotany, "Zobaczę co mam w lodówce."

"W porządku i tak powinienem zbierać się już do domu."

Hawks czuje jak na ustach pojawia mu się uśmiech i nie potrafi sobie pomóc żeby odpowiedzieć tymi samymi słowami, które Dabi powiedział mu wcześniej. "Może i jestem chujem, ale nie wykopałbym cię z domu bez śniadania rano po spędzeniu u mnie nocy."

Zajmuje to chwilkę, ale Dabi oddaje uśmiech.

Hawsk ignoruje jak zgubił na moment swój rytm i poszedł do kuchni. Przeglądając lodówkę stara się nie zwracać uwagi na ciepło wypełniające jego podbrzusze, ale jego myśli wciąż wracają do małego uśmiechu na ustach Dabiego. Jest w stanie poczuć na swoich plecach wzrok  drugiego mężczyzny i czuje jak na ciele pojawia mu się gęsia skórka.

Pech chciał, że lodówka jest prawie pusta pomijając trochę soku pomarańczowego z wczoraj, sałaty i majonezu. Żadne tych rzeczy nie nadają się na śniadanie, a co najważniejsze dla Dabiego, którego ma teraz w salonie i jakby nie patrzeć chciałby mu zaimponować.

Próbuje też przeglądać szafki, ale nie znajduje niczego poza makaronem i paczką herbatników. Radość jaką czuje po znalezieniu ciastek znika szybko, gdy zauważ, że data przydatności minęła kilka miesięcy temu.

Zaczyna pocić się na czole i ma ochotę śmiać się histerycznie. Zamiast tego jednak mówi w stronę kanapy znajdującej się nieopodal: "Więc, gdybym wiedział, że będę musiał cię opatrzyć i przyprowadzę cię do domu, to pewnie zrobiłbym jakieś zakupy."

Dabi wzdycha, zmęczenie znów wkrada się w jego głos: "Jestem nowoczesną osobą, śliczny ptaszku, co tam masz?"

Hawks przełyka i ignoruje przezwisko jakim nazwał go Dabi. Jego słowa są jak najsłodsze wino i przynoszą mrowiące uczucie do opuszek jego palców oraz ciepło do jego żołądka, jakby był pijany. Ma nadzieje, że jego głos nie drżał, gdy powiedział: "Mam sałatę, majonez i makaron."

Następuje chwila ciszy i gdy Hawks się odwraca poddenerwowany, Dabi gapi się na niego z wielkimi oczami i rozdziawioną buzią. Oszołomiony mówi: "Nie jestem aż tak nowoczesny."

Patrzą się na siebie i wtedy kąciki ust Dabiego unoszą się lekko i oboje wybuchają śmiechem. Ta chwila jednak jest krótka do momentu, gdy Dabi syczy nagle i przykłada sobie rękę do boku. 

"To za kare, że jesteś zbyt wymagający," powiedział mu Hawks.

"Co ty do cholery nawet jesz?" wysapał przez zaciśnięte zęby próbując zignorować ból. "Że niby makaron z majonezem to rzecz, którą jesz na każde śniadanie?"

"Nie," powiedział Hawks starając się znaleźć chociaż trochę kawy - bez sukcesu. "Po prostu zazwyczaj jem na zewnątrz nie tutaj."

Dabi przytaknął, "Okej," wstał i mozolnie się przeciągnął.

Skrzydlaty bohater obserwuje go przez jakiś czas jak Dabi łapie za swoją koszulkę i kurtkę i idzie w kierunku schodów przeciwpożarowych. Wtedy dopiero go oświeca.

"Hej, hej, hej!" mówi wchodząc do salonu i stając na drodze Dabiemu. "Gdzie ty idziesz?"

"Do domu," odparł Dabi.

"Wow, dowiadujesz się, że nie umiem gotować i mnie zostawiasz?" powiedział Hawks półżartem.

"To nie tak," złoczyńca warknął zły.

I Hawks wie o co mu chodzi. Mężczyzna jest zbyt dumny by to powiedzieć, ale jest jasne, że zwyczajnie nie chce mu sprawiać kłopotu. Co jest zabawne bo Hawks chciałby żeby po zawracał mu głowę jeszcze bardziej już to robi.

"Wciąż jesteś poważnie ranny. Jak już mówiłem, nie jestem lekarzem i może się okazać, że z raną jest coś nie tak."

Hawks poczuł jak zatraca się w blasku tych turkusowych oczu, gdy mężczyzna patrzy na niego widocznie starając się rozszyfrować w co Hawks pogrywa. Koniec końców pyta: "Czemu to robisz, bohaterze?"

Bohater przełknął ślinkę rozpaczliwie starając się znaleźć powód, który nie będzie brzmiał jakby próbował dobrać się mu do spodni. "Ponieważ to słuszne."

To nie kompletne kłamstwo. To na prawdę właściwa decyzja, ale nie jest to jednak pełny powód.

Może to przez słabość w jego głosie, może oferta sama w sobie, ale ekspresja Dabiego się zmienia. Kąciki jego ust zawijają się w uśmieszek, przechyla głowę lekko na bok i patrzy na Hawksa jak kot na kanarka; drapieżnik widzący coś co może złapać i skosztować.

"To bardzo miło z twojej strony, Hawks," mruknął. "Robisz to dla każdego złoczyńcy czy tylko dla mnie?"

Hawks czuje jakby żywy ogień zapłonął w jego żyłach, jego policzki pochłania żar, a jego penis drga, gdy Dabi robi krok w jego stronę, wchodząc w jego przestrzeń osobistą. I bohater to lubi, tak bardzo to lubi, że musi zrobić krok w tył żeby się ostudzić myśli. Jego plecy uderzają o drzwi. Dabi uśmiecha się jeszcze szerzej.

Wewnątrz, Hawsk, toczy prawdziwą wojnę. Jest źle, koszmarnie, ale chce tego więcej. Nie ma pojęcia co powiedzieć, ale jego usta zdają się mówić same z siebie. "Dla ciebie."

To zdanie jest proste i brzmi tak głupio dla jego uszu, ale wygląda, że to właśnie to co Dabi chciał usłyszeć. Znów robi krok do przodu, więżąc Hawksa pomiędzy drzwiami a nim. Ich ciała się nie dotykają ale Hawks przysięga, że może poczuć ciepło jakie buchające od Dabiego. Pozostałości Hawksa rozsądku rozpływają się pod płonącym wzrokiem mężczyzna skierowanym w niego, źrenice rozszerzone, uśmiech tańczący na jego ustach.

Wyobraża sobie jak te usta go całują. Jakie uczucie dawałaby jego chropowata dolna warga? Byłyby one tak ciepłe jak Hawks sobie to wyobraża? Czy Dabi jest typem co lubi ssać i podgryzywać? Zabawiłby się Hawksem, drażniąc go do momentu aż bohater jęczał by do pocałunku czy od razu zacząłby brutalnie, biorąc czego tylko zapragnie?

Hawks nie myśli jasno, żadne z nich pewnie. To doprawdy, niebezpieczne.

Bohater kładzie dłonie na klatce piersiowej Dabiego, co jest błędem. Wciąż jest na półnagi i uczucie gładkiej oraz szorstkiej skóry pod jego rękoma, kontrast, prawie parzący upał, przyjemnie wymodelowane mięśnie jest przytłaczający. Hawks nie zatraca się w uczciu, ale zamieszkuje ono w jego pamięci, jak piętno, piętno, które zostawia na nim Dabi, które nigdy nie będzie mogło zostać usunięte.

Odpycha go od siebie delikatnie. Złoczyńca nie stawia się i robi krok w tył; Hawks znów może oddychać.

"Pójdę kupić śniadanie," powiedział, jego głos brzmiał dziwnie nawet dla jego własnych uszu. "Wracaj się położyć. Co mam ci kupić? Idę do Dancing Beans."

Czuje się jakby gadał co mu ślina na język przyniesie. Dabi zwyczajnie odłożył swoją kurtkę i koszulkę na jedno z krzeseł będących przy stole i wrócił na swoje miejsce na kanapie.

"Przynieś mi latte ze śmietanką i kawałek Kabocha Squash Pie," powiedział. "Zatrzymaj rachunek, oddam ci za to." (A/n: Kabocha - rodzaj japońskiej dyni; wymienione tu ciasto to najzwyczajniej ciasto dyniowe)

Hawks ma ochotę się zapytać skąd Dabi bierze pieniądze, ale prawdopodobnie nie chce o tym wiedzieć. Sam stoi wciąż oparty o drzwi, oszołomiony. Kolana mu się trzęsą a jego penis jest w połowie twardy. Pośpiesznie zbiera się do kupy i wychodzi przez drzwi. Gdy schodni już schodami, rzuca jeszcze okiem w stronę złoczyńcy. Dabi znowu się uśmiechnął.

Jego serce wali niczym młot w jego piersi, dłonie pocą się. Próbuje myśleć o czymkolwiek innym, ale jego myśli wciąż wracają do Dabiego. Sposób w jaki mężczyzna pochylił się w jego stronę, to uczucie, gdy przyciągnął go tak, że ich ciała się prawie stykały. Hawks wyobraża sobie klatkę, którą jeszcze parę minut temu czuł pod swoimi dłońmi. Jakie byłoby odczucie gdyby ich torsa się zetknęły, jakby się czuł gdyby Dabi przycisnął go do ziemi całym swoim ciałem.

Cholera, cholera, cholera. Musi przestać o tym myśleć, musi przestać myśleć swoim chujem.

Prawdę mówiąc, co by było dalej, gdyby jednak mieli seks? Co wtedy?

Hawks nie potrafi sobie tego wyobrazić, nawet się nie ośmiela.

Kiedy w końcu dociera do kawiarenki wcale nie czuje się spokojniejszy. Gdy na dodatek zauważa w środku Ayane, klnie pod nosem. Czy ta dziewczyna pracuje tu na okrągło? Naprawdę nie chce żeby zaczęła zadawać pytania, tylko że, gdy sam patrzy na całą sytuacje jest jasne, że to nieuniknione. Nie potrafi do końca ochłonąć i na domiar złego będzie zamawiał jedzenie oraz kawę dla dwóch. Na bank spyta albo chociaż rzuci mu te swoje spojrzenie.

Bierze głęboki oddech i wchodzi do środka. Jest późno i tłumy ludzi często się tu pojawiające zdążyły już minąć. Kolejka nie jest zbyt długa, a i w kabinach siedzi ledwie parę osób.

Gdy zauważa go Ayane przytakuje mu na powitanie po czym wraca do obsługiwania klienta.

"Hej ptaszyno," wita go wesoło i idzie od razu zrobić jego 'to co zawsze' zamówienie.

Hawks jednak szybko ją zatrzymuje. "Dzisiaj, będzie trochę coś innego, tak myślę."

Uniosła brwi patrząc na niego, a w jej oczach zakręciła się iskierka zainteresowania. "Okej, dawaj."

"Więc, to co zwykle dla mnie i jeszcze um..." wstrzymał się żeby pomyśleć co Dabi chciał żeby mu zamówić. Czemu tak ciężko jest przypomnieć sobie co złoczyńca chciał i tak łatwo aby przypomnieć sobie jakie uczucie sprawiała jego umięśniona klatka pod jego dłońmi.

Kurwa, to nie czas żeby odlatywał rozmyślając o ciele złoczyńcy.

"I jeszcze?" Ayane próbuje, złośliwy uśmieszek zaczyna powoli pojawiać się na jej ustach stresując go jeszcze bardziej. Ona wie, ona wie, o boże.

Ewentualnie udaje mu się to powiedzieć: "Latte ze śmietanką i Kabocha Squash Pie. Dwa kawałki, właściwie."

Oczy Ayane wyglądają jakby miałby wylecieć z orbit a uśmiech rozszerza się tak, że teraz pokazuje swoje ostre zęby. "Z kremową śmietanką, co?"

Hawks ma ochotę ukryć swoją twarz w dłoniach. Wspomnienie tego jak Ayane mówiła mu, że Dabi lubi dorzucać śmietankę do wszystkiego co zamawia jest jeszcze świeże w jego pamięci.

"Kabocha Squash pie jest jego ulubionym, wiesz o tym," puściła do niego oczko zanim zabrała się do pracy.

"Proszę albo zabij mnie w końcu albo skończmy o tym gadać." wymamrotał Hawks pocierając czoło. Barmanka jedynie zaśmiała się, ale litościwie dla Hawksa przestała drążyć temat. Hawks przygląda się jej spięty jak robi jego zamówienie. Jej ruchy są płynne i dobrze mu znajome, ale jakoś nie sądzi, że byłby w stanie je powtórzyć. Pomaga mu się to jednak na chwilę zrelaksować, ta normalność tego momentu.

Gdy Ayane kończy, podaje mu paczkę na wynos z zamówionymi kawy.

"Dziękuje," mówi i bierze torbę z jej ręki. Ayane jednak, nie puszcza. Czeka aż bohater spojrzy jej w oczy i nawet wtedy patrzy się na niego jeszcze przez chwile.

"Nie pozwól by coś ustało na drodze do twojego szczęścia." powiedziała. "Wiem, że starasz się żeby świat stał się lepszym miejscem, to miłe, ale świat nie jest ci nic winien. Powinieneś robić to co cię uszczęśliwia pod warunkiem, że w trakcie tego nikt inny nie zostanie skrzywdzony."

Hawks spogląda na nią przez dłuższą chwilę, starając się nie być poruszony przez jej słowa. Wtedy pyta: "Ayane, co ty właściwie do cholery studiujesz?"

Ona wyszczerza zęby w uśmiechu. "Psychologię sądową z naciskiem na złoczyńców i ich zachowanie."

Na moment bohater jest oniemiały, ale wtedy wszystko zaczyna się w jego głowie układać. "Jesteś już na ostatnim roku?"

"Zgadza się," mówi, "Za parę miesięcy będę miała egzaminy końcowe. Moja praca dyplomowa jest już prawie skończona."

Hawsk uśmiecha się. "Masz może kawałek długopisu i kartkę?"

Wygląda na trochę zaskoczoną, ale sięga pod ladę. Hawsk odkłada na bok papierową torbę z kawą i ciastami i zapisuje numer telefonu i email na papierze, który dała mu Ayane.

"Nie mam wizytówek bo, cóż, uważam to ściema, ale tu masz kontakt do mojej agencji." mówi jej, "Wyślij tu swoje CV i prace dyplomową, jeśli chcesz oczywiście, zerkniemy na nią i jeżeli nam się spodoba, co moim zdaniem jest pewne, będziemy mogli popracować nad ofertą pracy dla ciebie w mojej agencji."

Ayane wyraz twarzy natychmiast pojaśniał z radości i Hawks ma czas jedynie krzyknąć z zaskoczenia, gdy zostaje nagle wciągnięty w niedźwiedzi uścisk.

"Dziękuję!"

Nie mają na czułości za wiele czasu bo po chwili do środka wchodzi trójka młodych nastolatków,  żegnają się więc jak na razie i Hawks wychodzi z papierową torebką. Jego rozmowa z Ayane uspokoiła jego nerwy, ale z czasem, gdy zbliża się coraz bardziej do apartamentowca jego żołądek znów zaczyna wiązać się w supły. Bierze głęboki oddech i wlatuje na schody. Zagląda przez okna i widzi, że Dabi wciąż siedzi na kanapie wpatrując się w coś leżącego w jego dłoniach.

Złoczyńca natychmiast zauważa go kątem oka i podnosi głowę. Mina pełna wyrzutów sumienia przez moment przewija się przez jego twarrz zanim odkłada przedmiot, który trzymał na stoliku.

Hawks wchodząc stara się wyglądać na spokojnego i mówi z uśmiechem: "Spodziewałem się, że moje mieszkanie zostanie obrabowane zanim wrócę."

Dabi unosi jedną brew i opiera się plecami o kanapę rozpościerając na niej swoje ręce a jego sylwetka rozluźnia się. Wygląda gorąco.

"Napady i rabunki nie są do końca moją specjalnością," uśmiechnął się leniwie.

Hawks wzdycha zamykając za sobą drzwi i stawia kawę wraz z jedzeniem na stoliku. Tym co Dabi odłożył zaraz jak go zobaczył, była ramka. Hawks bierze ją do ręki i odwraca na drugą stronę. Na zdjęciu jest on, gdy był jeszcze nastolatkiem, z okularami na nosie i szerokim uśmiechem z aparatem na zęby, obok niego są jego rodzice oraz siostra jeszcze jako dzieciak.

Zdjęcie stało wcześniej na telewizorze.

"Widzę, że byłeś skuteczny w swoim węszeniu dookoła." powiedział Hawks zanim chwycił krzesło i przysunął je bliżej. Nie ufa sobie na tyle by usiąść obok złoczyńcy na kanapie.

"Na to wygląda," Dabi spogląda na ziemie z jakiegoś powodu nagle nerwowy i wyciąga ciasto z papierowej torby udając jakby nic takiegi nie miało miejsca.

"Więc, to są twoi rodzice i siostra," mówi biorąc duży gryz ciasta, nie udając nawet, że ma jakieś maniery i prosząc o widelczyk.

To nie tak, że Hawks nie pokazał mu do tej pory dużo ze swojego życia - zabrał go przecież do siebie, właściwie ocalił mu życie i pozwolił mu spędzić u siebie noc. Tak więc, wzruszył jedynie ramionami. "Ta, to moja rodzina."

Dabi przełyka i przez jakiś czas patrzy się przed siebie zagubiony w myślach. Hawks zastanawia o czym myśli. O swojej rodzinie? Czy sam ma siostrę? Albo może brata? Jest w kontakcie ze swoją rodziną? I czy wiedzą, że Dabi jest złoczyńcą?

Mrożące krew w żyłach wspomnienie Dabiego mówiącego mu, że dostał te blizny od swojego ojca zawitało do jego głowy. To oni są przyczyną dlaczego Dabi jest dzisiaj tym kim jest? Mówił prawdę?

" 'Opiekuj się dobrze małym ptaszkiem' i do tego mrugająca minka." głos Dabiego wyrywa go z zamyślenia.

Gdy skupia się z powrotem na złoczyńcy widzi, że ten czyta ze swojego kubka. Hawks natychmiast wyciąga rękę i wyrywa mu go z ręki. Mężczyzna nie próbuje go nawet zatrzymać a na jego ustach powoli zaczyna pojawiać się rozbawiony uśmiech, po bliższej inspekcji Hawks ma ochotę zacząć śmiać się histerycznie. Ayane naprawdę napisała wiadomość na opakowaniu i Hawsk od razu nienawidzi się za to, że nie zauważył tego wcześniej.

Zanim jednak bohater może cokolwiek powiedzieć Dabi zabiera swój kubek z powrotem, jego palce lekko ocierają się o Hawksa przyspieszając bicie jego serca. Ogląda z fascynacją jak Dabi zdejmuje pokrywkę z kubka i zlizuje z niej piankę. Chwilowy przebłysk jego różowego języka mocno kontrastuje z ciemną skórą znajdującą się na podbródku.

Złoczyńca wydaje się dopiero wtedy dostrzec wzrok Hawksa na sobie, ale sam bohater nie jest na tyle szybki żeby to ukryć.

Kącik ust Dabiego szybuje do góry i raz jeszcze oblizuje pokrywkę tym razem powoli i nieprzyzwoicie. Nie przestając się patrzeć na Hawksa pyta niskim głosem: "Zastanawia mnie to, Hawks, co się stało?"

Zajmuje to trochę czasu zanim pytanie w ogóle do niego dociera. Przechyla głowę zmieszany. "O czym ty mówisz?"

"Przez pierwsze parę razy, gdy się spotkaliśmy ciągle flirtowałeś i byłeś taki pewny siebie, a teraz, kiedy ja też robię to samo, wyglądasz jak ptaszek, który zajebał w najbliższą szybkę," wyjaśnił Dabi, ton jego głosu tkwi pomiędzy rozbawieniem z irytacją. "Zmieniło się coś od wczoraj, bohaterze?"

Powiedział ostatnie słowo jak obelgę, jego oczy natomiast wciąż pozostawały oceniające i przeszywające, gdy mu się przyglądał. I bohater musiał przełknąć ślinę. Oczywiście, że Dabi zauważył. Przecież jest mądry i przebiegły. Po prostu nie spodziewał się, że rozpocznie temat tak prosto z mostu.

"To nie tak," wymamrotał Hawks odwracając wzrok, nieświadomie powtarzając słowa, które Dabi powiedział wcześniej.

Czuje na sobie jego spojrzenie. Hawksa serce bije głośno w jego uszach, jego skrzydła strzepują się prawie niezauważalnie, a jego dłonie trzęsą.

"Jeśli tak mówisz," głos Ddabiego jest za głośny dla jego uszu, ale jest jasne, że pozwala porzucić temat, przynajmniej na razie, gdy bierze do ust kolejny gryz ciasta.

Żołądek Hawks burczy głośno ponownie, ale jakoś już nie czuje się głodny.

"Powinieneś wypić swoją kawę zanim zrobi się zimna, mały ptaszku," powiedział Dabi dodając figlarnie dwa ostatnie słowa.

Bez mówienia nic więcej Hawks łapie za swoją kawę i zaczyna ją powoli popijać. Gdy zaczął jeść swój kawałek ciasta nie powiedziałby, że smakował jak cokolwiek w jego ustach. Jego myśli były zbyt zajęte tym co Dabi powiedział wcześniej.

"Do tej pory nie powiedziałeś mi co ci się stało w twarz." odezwał się Dabi.

Ulga rozchodzi się po Hawksie na okazje do zmiany tematu, nawet pomimo, że jest ona nagła. Przełknął to co miał w buzi i zaczął: "Walczyłem ze złoczyńcą, miała naprawdę silne ciosy i zdołała wymierzyć całkiem dobry lewy sierpowy w moją twarz."

Dabi uśmiechnął się. "Wyglądasz całkiem zabawnie. Gdy zobaczyłam cię wczoraj myślałem, że rozlałeś sobie na twarzy eyeliner."

Hawks oddechnął udając urazę. "Jak śmiesz oskarżać mnie o takie rzeczy!"

Złoczyńca zaśmiał się kręcąc głową w niedowierzaniu. Zapadła kolejna chwila ciszy i Hawks po krótkim namyśle i stwierdzeniu pieprzyć to pyta: "Powinienem zawracać sobie głowę co stało się tobie?"

Dabi spogląda mu w oczy, ale Hawsk nie potrafi rozpoznać kryje się za nimi. Dla jego kompletnego zaskoczenia złoczyńca wzdycha i w tej jednej chwili wygląda na wycieńczonego. "Pamiętasz dziewczynę, z którą walczyłeś razem z Mirko? Zabiłem ją."

Po plecach bohatera przechodzą dreszcze. Nie ma jednak pewności z jakiego powodu. Ten spokój z jakim Dabi to powiedział jakby nic się nie stało? Jakby morderstwo nie było czymś czy o co warto się denerwować albo czymś nadzwyczajnym? A może fakt, że zrobił to Dabi?

To przypomnienie, kim tak naprawdę jest Dabi, a kim jest on. Różnice pomiędzy ich obojgiem.

Hawks pragnie żeby przejrzał w końcu to na oczy w jak bardzo beznadziejnym przypadku się zakochał i żeby to uczucie czystej, prawdziwej żądzy zniknęło. Ale to przecież byłoby mądre. Niestety wygląda na to, że rozsądna część jego mózgu jest wyłączona albo w ogóle wyjechała sobie na wakacje ponieważ pomimo tego co wyznał, wciąż czuł do niego pociąg, potrzebę poczucia swoich ust na tych należących do Dabiego, chęć by dowiedzieć się więcej o mężczyźnie.

Hawks w ciszy skończył swoje ciasto. Nie pyta już o nic więcej mając przeczucie, że Dabi i tak nie dałby na nie odpowiedzi. Unika spojrzenia się na drugiego mężczyznę, ale gdy w końcu to robi, marszczy brwi.

Odstawia kubek na bok i mówi do niego: "Rzućmy okiem na ranę." tonem, który nie pozostawia miejsca na kłótnie.

Dabi unosi brwi, ale nie odzywa się, gdy Hawks podchodzi do niego by odwiązać bandaż z jego talii. Hawsk przełyka ślinkę kiedy czubki jego palców muskają skórę złoczyńcy, ale podekscytowanie i nerwy znikają szybko, gdy zauważa jak gorąca jest skóra mężczyzny. Nawet jak na Dabiego.

"Jak się czujesz?" zapytał pośpiesznie.

"Dobrze." odparł Dabi, zbyt szybko.

Hawks spojrzał mu w oczy nie wierząc w jego słowa. Drugi mężczyzna wiercił się nerwowo po czym ewentualnie dodał: "Może trochę mi zimno."

Bohaterowi w końcu udaje odwiązać bandaże. Na nim pozostałości zaschniętej krwi i jakiejś przeźroczystej mazi. Ciężko jest stwierdzić z racji, że miejsce w okół rany zdążyło się już zrosnąć, ale wygląda na to, że jest opuchnięte.

Hawsk przełyka po raz kolejny tyle, że teraz nie ma żadnego związku z dotykaniem Dabiego. Wszystko zaczyna do siebie pasować - sądził, że zmęczenie rysujące się na twarzy złoczyńcy było z powodu utraty krwi, ale jakby tego było mało to jego ciało było zbyt gorące, gdy wracał myślami na te parę razy, gdy mieli okazje się dotknąć, czy nawet sposób w jaki Dabi flirtował z nim, był zbyt podobny do wczorajszego.

Czuje jak poczucie winy i niepokój powoli wypełniają jego brzuch, zimne i bolesne.

"Myślę, że rana jest zakażona."

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top