Rozdział 1
Jeśli jest jedna rzecz której Hawks nigdy sobie nie odmawia, to będzie to poranna kawa. Jedynie kryzys gdzie zginąć mogłoby wiele istnień zatrzymałby go przed pójściem po jego ulubiony napój. Dosłownie nic innego by go przed tym nie powstrzymało. Jego mieszkanie nie jest tak do końca w centrum, ale znajduje się wystarczająco blisko żeby ulice w tej okolicy tętniły życiem, i właśnie w dół jednej z tych dróg, znajduje się jego ulubiona kawiarenka.
Hawks ma swoją rutynę, wstaje, myje zęby, bierze prysznic i wrzuca na siebie cokolwiek ma w szafie,a następnie rusza do lokalu. Stoi ona dokładnie na rogu ulic, z oknami na całe ściany.
Nie ma nic szczególnie specjalnego w tym miejscu, nazywa się Dancing Bean, i nie ma żadnych wyszukanych czcionek czy białych rycin na szybach. Nie ma także stolików z parasolami na zewnątrz, ale za to okna zajmując całą wysokość ścian, a zaraz przy nich postawione są boksy. Hawks mógł już usłyszeć muzykę wydobywającą się ze środka, ciche dźwięki skrzypiec i pianina, które zdawały się przyciągać więcej klientów. Mają tam również wygodne krzesła z małymi stolikami jednak Hawks woli siadać w kabinach pod oknami, jest tam lepszy widok na ulicę, a on lubi oglądać jak życie na zewnątrz toczy się dalej. I też dlatego, że ludzie nie wpadają na jego skrzydła przez przypadek.
Jednakże, gdy tylko wszedł do środka, był prawie pewien, że nie będzie mu dane w nich usiąść, jest sobota, a Hawks przyszedł nieco później niż zazwyczaj. Miejsce było przepełnione ludźmi a do lady ciągnęła się długa kolejka. Nawet przez chwilę rozważał wyjście z budynku, ale nie potrafił się do tego zmusić po tym jak już tu wszedł.
Wyciągnął telefon i zaczął przeglądać internet w czasie, gdy czekał na swoją kolej. Nie wiele osób potrafi go rozpoznać, gdy zamieni swój kostium i gogle na dżinsy, białą koszulkę, kurtkę i założy okulary przeciw słoneczne na głowę. Ludzie po prostu nie podejrzewają, że drugi najsilniejszy bohater w kraju mógłby chodzić do tej samej kawiarenki co oni.
"D-dzień dobry, co mogę dla Pana zrobić?" barmanka nerwowo zapytała, gdy przyszła jego kolej.
Skrzydlaty bohater zna dwóch ludzi, którzy tu pracują, cichego chłopaka Takeshiego oraz radosną dziewczynę Ayane, która zawsze lubi z nim pogadać i uśmiecha się do niego szczególnie szeroko. Ta dziewczyna nie była żadnym z tej dwójki, była niższa nawet od Hawksa, jej blond włosy zebrane były w ciasny kucyk, ale pomimo stresu miała zdeterminowany wyraz twarzy. Musiała być nowa, co wyjaśniałoby długą kolejkę, ale Hawks nie mógł być ma nią za to zły, mógłby?
"Cześć!" uśmiechnął się i spojrzał się na jej plakietkę z imieniem. "Yori, chciałbym-"
"To ty ptasi-chłopcze!" Ayane pojawiła się nagle zza nowej dziewczyny - jest wyższa od Hawksa i zawsze pochla się nad ladą żeby nad nim górować. "To będzie latte z kremową śmietanką i podwójną porcją syropu klonowego, Yori."
Yori wybałuszyła oczy i spojrzała na Ayane jakby wyrosła jej druga głowa. Hawks wyszczerzył zęby w uśmiechu, wciąż pamięta, gdy pierwszy raz zamówił ją u Ayane, a ona zmierzyła go wzrokiem od stóp do głów i zapytała: "Jak możesz być wciąż taki szczupły?"
"Dokładnie," przytaknął.
Ayane uśmiechnęła się pokazała Yori jak zdobić Hawksa ulubiony napój.
"Więc jak się sprawy mają z tą uroczą króliczą dziewczynką, którą przyprowadziłeś tutaj nie tak dawno, Panie Ptaku?" zapytała Ayane pochylając się nad ladą w taki sam sposób co zwykle. Hawks nie ma pojęcia jakie ma quirk, ale jest smukła, z fioletową skórą, ogonem, rogami w jej kruczoczarnych włosach i szponami zamiast paznokci.
"To tylko przyjaciółka," uśmiechnął się Hawks. Nigdy nikogo nie przyprowadzał ze sobą w to miejsce, ale parę dni temu, gdy upili się dość dobrze, pomyślał, że pokaże swoją ulubioną kawiarenkę Mirko.
"Och, jesteś tego pewien." Ayane uśmiechnęła się do niego szeroko.
Hawks zaśmieł się, ignorując, że ludzi za nim kolejce zaczynali robić się niecierpliwi. "Cóż, tak, ona nie jest w moim typie."
Przesunął się na brzeg baru żeby kolejna osoba mogła zamówić. Ayane zaczęła pracować, ale nie przestała rozmawiać z Hawksem. "Naprawdę, jak to? Była taka ładna."
"Więc," przerwał Hawks by podziękować z lekkim uśmiechem Yori, która właśnie przyniosła jego kawę. "Nie jest w moim typie jeśli wiesz co mam na myśli." mrugnął do niej znacząco.
Ayane zaśmiała się, jej ręce pracowały dalej, gdy spojrzała się na Hawksa, który został tam jeszcze przez chwilę by usłyszeć co ma do powiedzenia. "Ale jest w moim typie, więc obiecaj mi, że jak ją tu jeszcze kiedyś przyprowadzisz to przedstawisz nas sobie."
Hawks zaśmiał się głośno, puścił jej oczko i już zaczął odchodzić by mogła pracować w spokoju i ludzie nie składali na nią skarg. Pociągnął łyk z kubka i rozejrzał się po sali szukając miejsca do siedzenia. No więc, niech się pierdoli, wygląda na to, że wszystkie stoliki są dzisiaj zajęte.
"Hej," Ayane pochyliła się w jego stronę jeszcze ostatni raz i wskazała na jeden z boksów, ten znajdujący się dokładnie w kącie. "Tylko jeden koleś siedzi w tamtym boksie. Idź usiądź tam, jest trochę dupkiem, odstraszył już paru gości, którzy próbowali usiąść tam wcześniej, ale tobie nic nie będzie."
Znów posłała mu oczko.
Hawks uśmiechnął się do niej. "Dzięki," podziękował jej podnosząc kubek po czym złapał za kilka torebek z cukrem i ruszył na miejsce. Podejrzewał, że Ayane wiedziała kim był naprawdę, była do tego wystarczająco bystra.
Słońce świeciło mocno tego dnia, jednak mężczyzna miał na sobie długi rękaw i kaptur zaciągnięty na głowę. Siedział dosłownie rozwalony na końcu boksu zaraz obok okna, wyglądając na zewnątrz. Miał przed sobą tylko filiżankę kawy, do połowy pustą.
Hawks nie mógł zobaczyć jego twarzy, bo facet definitywnie go ignoruję pomimo, że ten stoi bezpośrednio przy stoliku i jest oczywistym, że chce tu usiąść. Skrzydlaty bohater czekał tak kilka długich sekund aż zostanie zostanie poświęcona mu uwaga albo chociaż zostanie zauważony, ale kiedy stało się oczywistym, że mężczyzna nadal będzie go ignorował, nie znalazł powodu by wciąż być uprzejmym. Bez pytania usiadł po drugiej stronie boksu.
Nareszcie, chociaż odrobinę za późno, dostaje reakcje. Facet przestał wyglądać za okno i odwrócił się w stronę Hawksa, "Ej, to miejsce jest zaję-"
Przerwał w połowie zdania. Patrzyli się teraz na siebie z szeroko otwartymi oczyma.
Hawks chodzi do tej kawiarenki już od jakiegoś czasu, ale to będzie pierwszy raz, gdy napotkał w niej złoczyńcę.
Dabi jest z łatwością rozpoznawalny - fioletowa, pomarszczona skóra na dolnej części jego twarzy, piercing i te turkusowe oczy, które wydawały się mu tak znajome, ale nie miał pojęcia skąd.
Jego twarz jest rozpoznawalna, tak - ale tylko dla bohaterów. Jego wygląd czy prawdziwa tożsamość nigdy nie zostały podane do wiadomości publicznej. Hawks uważa to za dziwne biorąc pod uwagę jak zdolny wydaje się być w porównaniu z innymi złoczyńcami. I, jeśli miał być szczery, zaciekawiło go to.
Bardzo, zaciekawiło.
Jednakże Hawks nie jest osobą, która przeważnie rozpoczęcie rozmowy bierze na swoje barki, to Dabi odzywa się pierwszy.
Na jego twarzy pojawił się uśmieszek i Hawks poczuł jak ciarki przebiegają mu po plecach, gdy go zobaczył. "No proszę, niech mnie Endeavour pochłonie jeżeli to nie jest sławny bohater numer 2. No Witam, Hawks."
Nie wie do końca jak silny jest ten mężczyzna, ale jest prawie pewny, że mógłby go pokonać gdyby do tego doszło. Tylko że, Dabi oparty na kanapie uśmiecha się w jego stronę, jego ciało wciąż spięte, ale tylko dlatego, że nerwowo oczekuje jak zachowa się Hawks, w jego posturze jednak nie wyczuwał żadnej groźby.
Na krótką chwilę skrzydlaty bohater rzucił okiem w stronę lady. Kolejki już nie było i Ayane rozmawia teraz z nową dziewczyną, Yori miała delikatny uśmiech na twarzy.
Nie może tutaj walczyć.
I tak, oparł się kładąc jeden z łokci na podłokietniku i z uśmiechem odparł. "A Witam. Świat jest pełen niespodzianek, nie sądzisz?"
Część z napięcia zniknęła z ramion Dabiego, ale nie zrelaksował się całkowicie, byłby głupcem gdyby tak zrobił.
"Chyba," Dabi wzruszył ramionami. "Wygląda na to, że będę musiał teraz zmienić moją ulubioną kawiarenkę."
Hawks uniósł brwi. Przychodzi już do niej od miesięcy i myśli, że zauważyłby gdyby Dabi kiedykolwiek tu przyszedł.
"Przychodzisz tu często?" zapytał bohater, zaciekawiony. Gdy Dabi spojrzał na niego wątpliwie, niepewny czy może podać mu tę część informacji o sobie, Hawks dodał: "Ponieważ jestem tu całkiem często, a jeszcze nigdy cię tu nie widziałem."
Dabi zmarszczył brwi jakby teraz nie wierzył w prawdziwość słów Hawksa. "To jest jedno z niewielu miejsc, które lubię i które jest otwarte nawet w nocy. Więc może dlatego."
"Ta, może," przytakną a następnie spuścił głowę by wsypać sobie cztery saszetki cukru do kawy.
Dabi zmarszczył nos a jego kąciki ust zwróciły się w dół z obrzydzenia. "Co to do cholery jest?"
"To jest najlepsza kawa na tej planecie. Latte z kremową śmietanką i podwójną porcją syropu klonowego," Hawks odwrócił twarz w stronę Dabiego akurat na czas by zobaczyć rysujący się na jego twarzy kompletny horror, roześmiał się.
Ayane właśnie szła do boksu obok nich by zebrać z niego puste szklanki w chwili, gdy siedzący tam wcześniej klienci zbierali się właśnie do wyjścia. Hawks mógłby tam pójść, cieszyć się swoim kubkiem latte bez nikogo rozpraszającego jego uwagę.
Złoczyńca zmarszczył brwi. "Czy cały ten cukier nie zepsuje smaku kiedy masz już w tym syrop klonowy?"
Odwrócił się z powrotem do złoczyńcy. Mógłby pójść do boksu obok, ale gdzie w tym zabawa.
"Cukier, przepraszam bardzo, przynosi tę część perfekcji ty niewychowana świnio," powiedział Hawks popijając kawę, rozkoszując się widokiem zdegustowanej miny Dabiego. "A jak tam twoja kawa? Co pijesz?"
Jego filiżanka była do połowy pusta i nie wiedział przez to co dokładnie w niej miał.
Dabi podniósł wzrok i spojrzał w oczy Hawksa. "Czarne espresso."
"Kłamie," Ayane pochyliła się nad ich stolikiem. "Zamawiał kawę Borgie."
"Ayane!" jęknął Dabi, ale dziewczyny już nie było.
"Uwielbiasz bitą śmietanę, hm?" zapytał Hawks.
"To wciąż lepsze niż ten śmieć, który pijesz," odparł Dabi i pociągnął łyka swojego napoju zanim kontynuował. "Więc, co teraz zrobimy?"
"Czy ty sugerujesz, że ta kawiarenka jest za mała dla nas dwóch?" Hawks sapnął, udając zdziwienie.
Kącik ust Dabiego uniósł się w górę zanim ten odwrócił głowę. "Muszę pokazywać kto tutaj rządzi?"
"I jak masz zamiar to zrobić? Zapędzisz mnie do rogu, robiąc T-pose?"
Tym razem Dabi zaśmiał się głośno. Hawks wie, że nie może zbliżyć się do niego za bardzo, ale nie może sobie pomóc tylko zaśmiać się razem z nim. Następnie przez dłuższą chwilę popijali swoje kawy w ciszy. Powietrze w okół nich jest gęste, ale nie aż tak jak Hawks myślał, że będzie. W pewnym momencie Dabi wyciągnął swój telefon, w który wydawał się być bardzo wpatrzony co dało Haksowi szanse by przyjrzeć mu się dokładniej.
Prawdopodobnie nie zaczął walki bo wie, że nie miałby z nim szans. Mógł w tej chwili używać telefonu żeby sprowadzić tu innych złoczyńców by go załatwić, ale to było w jakiś sposób mało prawdopodobnie bo przyprowadziłoby to tylko więcej bohaterów, za dużo z tym kłopotu.
Co i tak nie wyjaśnia dlaczego sam Hawks nie sięga po swój telefon. Mógłby sprowadzić w ten sposób innych i posłać tego mężczyznę za kratki.
Ale gdy oglądał go w trakcie, gdy ten popijał swoją kawę, zrozumiał, że nie chce. Wmawiał sobie, że oznaczało byto walkę, w której cywile mogliby zostać zranieni. Oraz, dlatego że chciałby dowiedzieć się dlaczego bohaterowie trzymają jego wygląd oraz prawdziwą tożsamość w tajemnicy.
Dabi w pewnym momencie spoglądnął znad telefonu, jego turkusowe oczy przeszyły Hawksa. "Więc, bohaterze, nie masz zamiaru zawołać na mnie przyjaciół?" zapytał jakby wiedział co dokładnie się dzieje w głowie Hawksa.
"Nah," pokręcił przecząco głową. "Nie warte kłopotu."
Dabi uśmiechnął się. "Uważasz mnie za kłopot?"
"Masz ty w ogóle lustro w tej dziurze, w której żyjesz?
Uśmiech na twarzy złoczyńcy zrobił się większy i bardziej mroczny. "Cóż, kłopot nie jest do końca tym co przychodzi mi pierwsze do głowy, gdy spoglądam w lustro."
Cisza jaka przyszła po tym jest niezręczna i ciężka i ewentualnie Dabi dopił swoją kawę i pozostawił pusty kubek na stole zanim wstał.
"Tak więc, Hawks, mam nadzieję, że nigdy więcej nie zobaczę twojej mordy."
Hawks gapił się na niego prze chwilę ponieważ cholera, ten gościu jest wielki. Zanim jednak ta cisza może być wzięta za coś czym nie jest, udaje mu się uśmiechnąć i powiedzieć gładko: "Cóż, jestem często w telewizji więc..."
Dabi tylko przewrócił oczami i Hawks pomachał mu, gdy złoczyńca odchodził. Mężczyzna ostrożnie rozglądnął się jakby spodziewał się, że Hawks będzie go śledził lub drużyna bohaterów pojawi się znikąd by go zaatakować. Koniec końców, wyszedł z kawiarenki i Hawks obserwował go jak znika zaraz za rogiem.
Bohater sięgnął natychmiast do swojej kieszeni po telefon i wybierał telefon do agencji znajdującej się ledwie blok dalej, przerwał jednak nagle co właśnie robił. To proste - zamienili ze sobą kilka zdań, nie więcej niż obce sobie osoby. Albo powinno to być proste A Jednak, jego uśmieszek czy nawet sam śmiech. Jest w nim coś specjalnego. I Hawks czuje dużą potrzebę by dowiedzieć się tego na własną rękę.
I tak, odłożył telefon z powrotem do kieszeni. Oglądał za oknem jak dalej toczy się życie popijając latte, powoli, rozkoszując się psującą zęby słodkością. A gdy skończył, jak zwykle poszedł powiedzieć Ayane, że kawa była pyszna.
"Cieszę się," uśmiechnęła się kładąc parę kubków w zmywarce.
"Możesz mi tylko powiedzieć," powiedział i poczekał aż na niego spojrzała. "Ten koleś z którym siedziałem. Przychodzi tu często?"
"Mhm tak," powiedziała nonszalancko. "Przeważnie widuję go tylko, gdy mam nocną zmianę, zawsze przychodzi tu po północy. Jest trochę gnojkiem, ale raz gdy grupa pijanych gości weszła do środka i sprawiała mi kłopoty, przegonił ich stąd. Wiesz, jesteśmy jedyną kawiarenką otwartą nawet w nocy w tej części miasta więc przyciąga to różne rodzaje ludzi."
Zatrzymała się w tym co robiła i rzuciła podejrzanie okiem na Hawksa. "Czekaj. Czemu pytasz?"
"Cóż, był całkiem interesujący," odpowiedział, wiedząc bardzo dobrze, że nie o to jej chodziło. "W każdym razie, muszę już iść. Narazie!"
Zanim odwrócił się, oddał jej jeszcze pusty kubek, a następnie skierował się w stronę wyjścia. Wciąż jednak słyszał jak za nim zawołała: "Wiesz, nigdy jeszcze nie widziałam żeby kogoś ze sobą przyprowadził więc jest jeszcze dla ciebie nadzieja!" ale stwierdził, że to zignoruje.
Wciąż było przed południem więc ulice były żywe, pełne rodzin z dziećmi i ich przyjaciół cieszącymi się pierwszym dniem weekenu. Hawks lubił się przechadzać w niewielkich tłumach, takich jak ten. Nikt nigdy nie zauważał kim on jest, a ludzi nie ma na tyle dużo by wpadali na jego skrzydła. Ponadto, był na tyle mały by Hawks zauważył że jest śledzony.
Spodziewał się tego, gdyby sam wyszedł przed Dabim również ukryłby się gdzieś za rogiem żeby spróbować go śledzić, chociaż byłoby to dla niego o wiele trudniejsze zważywszy na jego skrzydła. Nie to żeby on był o wiele mniej zauważalny, ale mógł ukryć większość swoich blizn... pod kapturem.
Jednak pomimo faktu Hawks nie zwalnia ani nie przyspiesza, tylko idzie tym samym tempem co wcześniej. Dabi jest całkiem daleko za nim, a i jego skrzydła nie stawiają go w dobrej sytuacji czyniąc z niego łatwy cel do namierzenia.
Idąc tak ulicą, w tłumie ludzi, Hawks zastanawia się nad swoim następnym krokiem. Nie podoba mu się pomysł pokazywania Dabiemu gdzie żyje. To jawna głupota. W dodatku nie chce się stąd wyprowadzać. Pomijając już, że lokalizacja jego apartamentu jest i tak już w niebezpieczeństwie z racji, że Dabi chodzi do tej samej kawiarenki, ale i tak nie chciał się wyprowadzać tylko dlatego, że złoczyńcy wiedzieliby gdzie mieszka.
Jeśli Dabi też chodzi do tej samej kawiarenki, ale w innych godzinach to prawdopodobnie oznacza też, że mieszka niedaleko. Wątpił jednak, że obaj żyli w tym samym kierunku. To byłby z pewnością zbyt duży zbieg okoliczności.
Przez chwilę Hawks wyobraził sobie, że mieszkają w tym samym budynku i zaśmiał się głośno. To niemożliwe prawda?
Odwrócił się szybko poszukując złoczyńcy wzrokiem. Nie zobaczył go, ale wiedział, że gdzieś za nim był. To oczywiste, że Dabi teraz również wiedział, że Hawks wie więc najwyraźniej musiał usunąć się gdzieś na bok, w cień, w alejkę którą większość ludzi nie chodziła.
Hawks wie, że nie powinien tego robić bo ludzie w końcu by go dostrzegli, a to zrujnowało by jego całe doświadczanie życia w ciszy i spokoju, ale i tak używa swoich skrzydeł by poruszać się bardziej sprawnie niż zwykli ludzie znajdujący się w okół niego.
Gdy dotarł jednak do najbliższej ciemnej alejki, jedynym co tam zastał był kot stojący na śmietniku, który syknął na niego zaraz po tym jak go zobaczył. Hawks przewrócił oczami i przeszedł się do następnej alejki będącej tuż za budką z jedzeniem gdzie zawsze kupował pierogi albo ryż z curry, gdy był zbyt leniwy na to by gotować. Czyli zawsze. Poza tym, to nie jego wina, że jedzenie w niej jest tak cholernie pyszne.
Znajduję tam Dabiego, złoczyńca nawet nie wysilał się żeby ukryć się jak trzeba, a jedynie stał opierając się o ścianę jednego z budynków, wiedząc zapewne, że i tak zostanie znaleziony. Jak tylko zobaczył Hawksa westchną i spuściwszy głowę uśmiechnął się. "A już miałem nadzieję, że nigdy więcej cię nie zobaczę."
"Ciężko w to uwierzyć biorąc pod uwagę, że mnie śledziłeś." czemu jest tak łatwo uśmiechnąć się na widok tego gościa? Hawks następnie uśmiechnął się czarująco kontynuując: "Nigdy nie powiedziałbym, że będziesz stalkerem. Aczkolwiek nie potrafię cię za to winić, kto nie chciałby spróbować z kimś tak przystojnym jak ja."
"Przepraszam, że cię rozczaruję," odparł Dabi. "Ale stalking jest nie dla mnie. Chciałem tylko zobaczyć gdzie żyjesz żebym mógł przyprowadzić tam swoich."
Szczerość w tym stwierdzeniu była zaskakująca i wbrew kontekstowi, również przynosząca ulgę.
"To brzmi tak... złoczyńsko," skomentował Hawks.
"W nie właśnie w tym rzecz?" uśmiechnął się Dabi. Za każdym razem gdy tak robił pojawiał się ta mroczna iskra wstrzykująca ekscytację w żyły Hawksa bo nigdy wcześniej nie trafił na osobę która również miała by ją w sobie, to właśnie go fascynowało i Hawks pragnął tego więcej.
"Niedługo tu będą, prawda?"
Chwilę temu Hawks był ciekaw mrocznej iskry teraz z kolei był pewien, że ta teraz mu się wcale nie podobała. Lekkie uśmiechy z wcześniej stały się ponure, ale ten w tej chwili, był zdradliwy.
"Co?" uniósł brwi w zapytaniu, ale już w chwili, gdy pytanie opuszcza jego usta, rozumie, że Dabiemu musi chodzić o innych bohaterów. Ponadto, do czasu gdy spytał, niebieskie płomienie rozprzestrzeniły się już po ręce Dabiego.
Hawks z ledwością miał wystarczająco czasu by zakryć swoją twarz jednym ze skrzydeł odwracając tym samym od siebie uwagę i jednocześnie kołysając się w przeciwnym kierunku żeby włożyć w skok więcej energii by jak najszybciej wydostać się z potrzasku. Płomienie tylko przemknęły po jego skrzydle, nie robiąc nic więcej jak tylko ogrzewając delikatnie jego pióra.
"Po nikogo nie zadzwoniłem, koleś!" syknął spoglądając w bok. Ludzie wciąż spokojnie przechodzili obok ciemnej uliczki, kompletnie nieświadomi czychającego w niej zagrożenia i Hawks miał zamiar to tak zostawić.
Dabiego prawa ręka wciąż był pokryta niebieskimi płomieniami. Zmrużył oczy, ale nie wykonał żadnego ruchy żeby zaatakować bohatera ponownie, więc Hawks chwycił okazje do kontynuowania. "Tak więc, z racji, że ty i ja obaj lubimy chodzić do tej samej kawiarenki oznacza, że prawdopodobnie mieszkamy w tej samej okolicy. Jesteś na tyle mądry by wiedzieć gdzie najbliższa agencja bohaterów leży, prawda?"
Hawks pochwalił go celowo, z jednej strony bo Dabi jest mądry z tego co wie z drugiej bo każdy chciałby choć trochę uznania. Może w szczególności bohaterzy i złoczyńcy.
"Wiem gdzie," przytaknął Dabi, oblizując usta. "Gdybyś po nich zadzwonił zapewne byliby już na miejscu."
"Dokładnie," powiedział Hawks pozwalając swobodnie opaść skrzydłom.
"Czemu na mnie nie doniosłeś?" zapytał Dabi, oczy znów zmrużone podejrzliwie. Płomień na jego dłoni zmalał, ale nie zniknął całkowicie. Hawks lubi ich kolor, płomieni wyglądających na zimne.
Ale w tej chwili musi skupić się na rozmowie. Ponieważ szczerze, nie może powiedzieć Dabiemu, że jest zainteresowany jego historią i chciałby na własną rękę się o niej dowiedzieć.
"No więc, oboje jesteśmy po cywilnemu, mam racje?" Hawks zaczął pocierać tył swojej łowy próbując wymyślić jakieś dobre wytłumaczenie. "Nie zrobiłeś nic złego będąc w środku i Ayane powiedziała mi w dodatku, że pomogłeś jej z jakimiś natrętnymi kolesiami."
Kącik ust Dabiego powędrował do góry, płonień zgasł zanim włożył obie ręce do kieszeni. Hawks przełknął ślinkę bo jakby nie patrzeć, wygląda całkiem gorąco, wysoki, czarne włosy, piercing i ten uśmieszek na jego ustach.
"Jest twoją dziewczyną czy...?" Dabi uniósł brwi.
"Ha!" Hawks zaśmiał się głośno. "Nah, jestem gejem,stary. Ale miło jest z nią czasem pogadać."
Złoczyńca zmarszczył brwi zanim przeleciał go wzrokiem od stóp do głów. Hawks nie ma problemów ze swoją orientacją, nigdy nie miał, i nigdy nie trzymał tego w tajemnicy przed nikim, jak wie. Nie rozumie dlaczego miałby o to dbać, a zwłaszcza o to co Dabi myśli, ale... część niego dbała. Pieprzyć go za bycie tak gorącym, cholera.
Koniec końców Dabi jedynie wzruszył ramionami po czym kopnął jeden z kamyczków leżących na ziemi. "Zgaduję, że z racji, że nie przyprowadziłeś nikogo, nie mam żadnego powodu by informować o tym innych złoczyńców."
"Cóż," uśmiechnął się Hawks. "Byłoby super."
Przez chwilę jest cisza zapadła, a oni sami nie robili nic więcej jak tylko patrzeli się na siebie nawzajem.
"Wiesz co, Hawks," Dabi zbliżył się kawałek do niego, ale w jego ruchach nie było widać żadnej agresji. "Spodziewałem się że będziesz wyższy i większy."
Hawks musiał to głośno odeśmiać. Wiele osób mówi mu to samo. Wygląda na wyższego, gdy lata i gdy ma na sobie swój kostium. Ale nigdy nie było to dla niego wadą ponieważ odkąd jego quirk manifestowało, mógł dostać się wszędzie używając jego skrzydeł.
I tych paru kolesi z którymi chodził uważało to za raczej urocze.
"A ty jesteś wyższy niż myślałem, że jesteś." powiedział Hawks. I to prawda, co ciekawe.
Dabi zaśmiał się w ten sam sposób co on, było to jednak lżejsze niż jego przeważnie uśmiechy i uśmieszki, podszedł do Hawksa jeszcze bliżej. Nie na tyle blisko żeby ten czuł się skrępowany, ale na tyle żeby być na wyciągnięcie ręki.
"Więc, też mieszkasz gdzieś w okolicy, ptaszyno?" zapytał Dabi.
Jedyną, która do tej pory wołała do niego ksywką jest Mirko, ale zależy to też od tego czy nazywanie go 'kurczakiem' liczyło się jako ksywka. To miłe, znajome, pewnie nawet bardziej od Dabiego mającego prawo teraz z nim przebywać.
"Mam nadzieję, że wiesz, że jastrzębie są naprawdę niebezpieczne? Jeden mógłby ci odgryźć nawet palec." powiedział mu Hawks utrzymując przyjazny ton głosu, a nawet drażniący się raczej niż wiejący groźbą.
"Jedyną rzeczą jaką w tej chwili słyszę jest to, że kręci się gryzienie," Dabi posłał mu uśmieszek. "Zwłaszcza, że odpowiednim słowem byłoby raczej dziobnąć, nie gryźć." (a/n: to peck -oznacza dziobać oraz dać komuś małego, delikatnego całusa.)
Dabi posłał mu oczko, on kurwa puścił mu oczko. Hawks westchnął, odwracając wzrok od tych obłędnych oczu.
"Tak mieszkam niedaleko," mówi w zamian, trzymając się z dala od flirtowania bo wbrew popularnym wierzeniom, jest na tyle mądry by wiedzieć, że flirt ze złoczyńcą to zły pomysł. "I ty też, mam rację?"
Była tam tylko niewielka chwila zawahania zanim Dabi przytaknął. "Ta, w tym samym kierunku, w którym szedłeś wcześniej."
Hawks jęknął. "Jeśli zaraz się dowiem, że żyjemy w tym samym budynku, to serio pójdę skoczyć z dachu."
"Masz skrzydła."
"Właśnie o to chodzi." mrugnął do Dabiego Hawks.
Patrzeli się na siebie niezręcznie tak jeszcze przez chwilę. Hawks jest pierwszym, który rusza, odwracając się powoli wyszedł z alejki, ostrożny ponieważ wciąż czuje na plecach bystre spojrzenie Dabiego. To głupie odwracać się plecami do drugiego mężczyzny, ale nic złego się nie wydarza, a nawet, po chwili Dabi dogania go i zaczynają obok siebie.
To takie surrelalistyczne - Hawks ma ochotę zaśmiać się maniakalnie. On, bohater Numer 2, idzie ramie w ramie ze złoczyńcą do jego własnego domu. To takie głupie i krótkowzroczne, i szczerze, to najpewniej definicja życia Hawksa.
"Nie spodziewałem się ze taki będziesz," Dabi przełamał cisze w której byli.
Hawks założył na twarz czarujący uśmiech. "Cóż, to prawda, że wyglądam jeszcze bardziej oszałamiająco bez kostiumu-"
"Nie o to mi chodziło," pokręcił głową Dabi. "Chodziło mi o to, że nie jesteś taki jak All Might czy Endeavor."
"Wow, to tak jakbyśmy byli całkowicie innymi ludźmi, nie?"
Nie wielu ludzi lubi, gdy Hawks jest sarkastyczny albo używa ironii i spodziewał się że Dabi będzie jednym z nich. Facet ma po prostu w okół siebie aurę mówiącą 'żadnych-nonsensów'. A mimo to, uśmiechnął się jedną stroną ust i powiedział: "Punkt zdobyty," i to naprawdę zasługuje na trzęsienie ziemi.
Dabi to złoczyńca. Nie powinni oni czasem być narcystycznymi dupkami dbającymi tylko o to żeby czynić zło i myśleć, że nigdy nie popełniają błędów. Hawks wie, że nie tak ludzie działają, ale ciężko jest się pozbyć stereotypów jakie widział za dzieciaka - że zło jest złem i nie ma nic dobrego w złoczyńcach.
W dodatku nie pomaga to, że jest znacznie wyższy od niego i Hawks może zobaczyć jego znaczne mięśnie na brzuchu przez jego obcisłą białą koszulkę. Dokładnie tak jak Hawks lubi i Boże do tego te piękne niebieskie oczy.
Bohater szybko musiał wymyślić coś czym zająć mógłby swoje myśli żeby, chociaż tylko w tej chwili, o tym nie myśleć.
"Naprawdę pokażemy sobie nawzajem gdzie mieszkamy?" zapytał Hawks nie dowierzając.
"To głupie." potwierdził Dabi.
Żaden z nich nie przestał iść dalej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top