Spring 2016 1.1

Louis kochał swetry. Podczas pierwszego dnia tygodnia mody w Nowym Jorku było upalnie i myślał o Hamptons albo Grecji, gdzie mógłby nie ubierać niczego i pływać przez godziny, ale nie poddawał się. Był to czas na sweter.

Kilka dni temu dostał świeżą dostawę nowych, zimowych kolekcji, idealnie by ubrać je do pierwszego rzędu.

To było kilka lat temu, gdy zaczął swoją nową rolę w Vogue, kiedy zdał sobie sprawę, że zasady ubierania dopiero co pokazanych kolekcji na kolejny Fashion Week jego nie dotyczyły. W rzeczywistości modowi redaktorzy, celebryci, kupcy i najnowszy dodatek w postaci gwiazd internetu, wszyscy stawali się ofiarami niezwykle szybkiego rytmu mody i byli zmuszani do zakładania na jesienne pokazy ubrania pokazane jedynie pięć miesięcy temu na wybiegu.

Każdego roku w marcu na ulicach Nowego Jorku leżał śnieg i redaktorzy paradowali w sandałach, dostając zapalenia płuc wywołanego odwagą, która była wyrażana crop topami.

Dla męskiej kolekcji, daty były wyznaczone trochę później, przesunięte na styczeń i czerwiec.

Po chwili rozmyślania Louis wywnioskował, że nawet jeśli nie musiał podążać za zasadami ubierania kolekcji na kolekcję, jak lubił nazywać to systemem, prawdopodobnie i tak się na to zdecyduje, tylko po to, by ubrać się szokująco głośno, jak pragnęło jego serce.

W tygodniu mody nie chodziło o wybiegi, ale o to co działo się w cieniu i przed i po pokazach, wszyscy to wiedzieli. Równie dobrze mógł przyćmić bandę wokół siebie. 

Jego główną konkurencją był Zayn, zawsze idący krok do przodu. Jeśli była rzecz, jakiej nie brakowało jego najlepszemu przyjacielowi, była to wyobraźnia.

Spojrzał na wspomnianego mężczyznę, obecnie rozłożonego na tylnim siedzeniu ich auta, które wiozło ich na pierwszy pokaz w tym sezonie. Był w pozycji półsiedzącej, szalenie machając swoim zaproszeniem niczym wachlarzem. Zayn miał na sobie pelerynę; grubą, zieloną, wełnianą pelerynę nałożoną na okropnie grubo wyglądający garnitur.

Zdecydował się na cały strój z wybiegu, zamawiając garnitur i pelerynę z katalogu Burberry, tego samego katalogu, który był przeznaczony jedynie dla Louisa.

Peleryna była ciemnozielona, niemalże szmaragdowa z frędzlami i była narzucona na coś, co stało się znane jako wyjątkowe krawiectwo domu mody Burberry. Garnitur, który wybrał Zayn był szafirowo niebieski, prosta marynarka z cienkimi klapami i wszytymi kieszeniami po lewej stronie. Zayn nie miał na sobie pod spodem koszuli i jego klatka piersiowa wyglądała niesamowicie z głębokim dekoltem w kształcie litery V, jego brzuch zakryty przez spodnie z wysokim stanem, które luźno zwisały na jego szczupłym ciele. 

Pierwszy raz, gdy Louis miał szansę zamówić cokolwiek mu się podobało z katalogu, który wysłał mu dom mody po tym jak kolekcje zostały pokazane, Zayn był obok niego, oferując porady.

Zawsze wciskał swoje jedno lub dwa zamówienia, uprzejmie wyjaśniając Louisowi, że było lepiej dla ich dwojga żeby nie protestował.

- Nasze obustronne uznanie wobec siebie, kochany redaktorze naczelny, ma swój limit. Czasami muszę użyć środków, którymi dysponujesz dla swoich własnych korzyści - posłał mu oczko, pozostawiając Louisa lekko oniemiałego, ale co więcej, rozbawionego.

Czasami Zayn mówił niesamowite głupoty w trochę zbyt skomplikowanych zdaniach.

- Rozumiesz, że jeśli pójdziesz do jakiegokolwiek sklepu na Piątej Alei, nic nie będziesz musiał płacić, dadzą ci wszystko co wybierzesz i w tym samym czasie podadzą szampana.

Louis wiedział to bardzo dobrze, chociaż nigdy nie musiał stawiać stopy w tych samych sklepach. Od tego byli asystenci i zakupy przez internet.

Pracownicy Vogue cieszyli się standardową, dwudziestoprocentową zniżką, ale dyrektor kreatywny nigdy nie zapłaciłby ani centa. Był jeden stopień pod Louisem i Louis był królem.

- To całkowita prawda. Ale sklepy nie dostają wszystkiego. Kupcy nie docierają do wszystkiego. I czasami naprawdę chcę rzeczy, które są trudne do sprzedania i za bardzo obsceniczne.

Louis nie mógł się z tym nie zgodzić lata temu, więc tak zostało i zamówienia, które wysyłał Louis zawsze były wzbogacone o kilka próśb Zayna. 

Był to prosty system zamawiania, zielone karteczki na tak, żółte na może i niebieskie dla nie. Przeglądał katalogi, które chciał zobaczyć po pokazach, pokaźną stertę, gdy Louis nie mógł do końca uwierzyć w elitaryzm na który system mody zdawał się mocno naciskać i wybrał to, co chciał żeby mu wysłali. Czuł niebezpieczny rodzaj dumy kiedy znalazł skarb w jednej z mniej znanych kolekcji wiedząc, że ubranie tego zawsze dawało projektantowi zastrzyk, którego potrzebował.

Zaledwie w tamtym tygodniu zakończył się niezwykły, szwedzki tydzień mody i Louis zamówił lookbooki dla niżej postawionych redaktorów. Nigdy nie mógł mieć wystarczająco skandynawskiego minimalizmu w swojej szafie.

Po tym jak biura PR odesłały ubrania które zamówił Louis, przychodził czas na przymiarki, co zawierało okazjonalne 'wyglądasz jak dziwka' lub 'przypominasz wieloryba' od Zayna i to wszystko prowadziło do tego, że Louis był gotowy na następny sezon z szafą pełną ubrań gotowych do założenia jeden raz, albo co więcej, nigdy.

Teraz śmiał się z Zayna, który poprosił kierowcę by nastawił klimatyzację na maksimum, żeby nie spocił się przed oczarowaniem roju fotografów przed Givenchy.

Był jedenasty września i Louis już był na memoriale i na lunchu, nie wspominając o przybyciu do biura o piątej trzydzieści, pomijając swój poranny bieg i w zamian próbując wcisnąć więcej pracy wiedząc, że jego dzień będzie wypełniony pokazami i całkiem możliwe, seksem.

Harry napisał do niego tego ranka, tak jak każdego innego poranka i popołudnia i wieczora od ostatnich kilku tygodni, odkąd udał się za ocean po koncercie Florence + The Machine. 

Louis nie wiedział co myśleć o ciągłej wymianie wiadomości i małych skrawków ich dni, Harry wysyłał mu zdjęcia niemalże wszystkiego, co można było znaleźć na brytyjskiej ziemi. Odwzajemniał gest robieniem zbyt dużej ilości zdjęć biura i tego co tutaj się działo, czasami wciskając ładną panoramę Central Parku z rana lub ulic Nowego Jorku późnego wieczora, kiedy wracał do domu i nie zadzwonił po kierowcę, tylko przeszedł się kilka ulic. 

Nie dzwonili do siebie, ale Harry był bardziej obecny w jego życiu niż każda inna osoba, wiedząc co Louis miał na śniadanie i co go martwiło w sprawie nowego wydania. 

Harry był zazdrosny, kiedy Louis wysyłał mu zdjęcia wykwintnych sukni lub wyjątkowo dobrze uszytych marynarek, które przysyłano do biura na sesje, gdyż nie mieli tego samego dostępu do damskich kolekcji w GQ.

Umysł Louisa często błądził, kiedy Harry odpisywał mu 'chciałbym to być ja' albo ciąg płaczących emotek, które Louis wiedział, że nie były tylko na pokaz i nie mógł powstrzymać się od wyobrażania sobie co sprawiłoby, że Harry byłby całkowicie szczęśliwy. Louis nie mógł sobie wyobrazić Harry'ego prowadzącego stricte modowy magazyn. Nie po artykule który napisał, który był bardziej krytycznym spojrzeniem na współczesne społeczeństwo, niż zabawnym tekstem o dwóch, różnych kulturach. Harry również był zakochany w tak wielu różnych rzeczach, jego uwaga nie była skupiona jedynie na ubraniach, jak ta Louisa. Po tym jak stracił poczucie czasu, jego kawa ze Starbucksa w dłoni i wzrok skupiony na tłumie ludzi pod nim, z plecami odwróconymi w stronę biur, jego wniosek kiedy zebrał swoje myśli był zawsze taki sam - nie wiedział wystarczająco o Harrym i byłoby to głupie, by przypuszczać.

Harry przylatywał dzisiaj z Niallem i Liamem, w samą porę, by załapać się na Givenchy.

Fakt, że przyjeżdżał Liam sprawiał, że Louis śmiał się z tego jak niedorzeczna była ta cała rzecz: redaktor naczelny działu sportowego siedzący w pierwszym rzędzie na najbardziej znanym tygodniu mody na świecie. Miejsce, na które ludzie pracowali całe swoje życie. Mimo to Liam był tam, niezdolny odróżnić Kelly od Birkin, miał do tego dostęp dzięki odrobinie magii Harry'ego Stylesa. Louis nie miał nic przeciwko, z czasem pokochał Liama i jego uprzejme oczy i zabawne spostrzeżenia, które nigdy nie zdawały się ośmieszać świata mody, co kwalifikowało się do wyjątkowej umiejętności w książce zasad Louisa Tomlinsona. 

Był to drugi dzień New York Fashion Week, ale zdawało się jakby był to pierwszy nie tylko Louisowi i Zaynowi, ale każdemu, kto pomijał wstępne, mniej znane pokazy zaplanowane na pierwszy dzień.

Givenchy otwiera sklep w Nowym Jorku i przesuwa swój pokaz z Paryża do Nowego Jorku tylko na ten sezon. Louis obawiał się, że była to najlepsza i jednocześnie najgorsza rzecz, pokaz prawdopodobnie psuł nadzieje, by ktoś go pobił przez następne cztery tygodnie, najpierw pokazy w Nowym Jorku, potem Mediolanie i Paryżu. Burberry w Londynie wciąż był do przedyskutowania, Louis miał nadzieje na przegapienie go i Zayn był podekscytowanym dzieckiem, które chciało iść. 

Ale na tę chwilę Louis był podekscytowany. New York Fashion Week był dla niego jak jego własne dziecko, z ilością czasu i energii które zawsze poświęcał wciskając nowych projektantów i na byciu w stałym kontakcie z organizatorami tego, co stało się znane jako najważniejszy tydzień dla każdej osoby pracującej w świecie mody w Nowym Jorku.

Tego ranka obudził się z ogniem w sobie, którego nie czuł od jakiegoś czasu i rozpoznał to jako coś, co zawsze czuł przed tym jak miało się wydarzyć coś nowego. Kiedy Sabine wydrukowała jego agendę o 7 tego ranka, miała już trzy strony, bez żadnych telefonów, ani dodatkowych notatek.

Ilość pracy jaka przychodziła z tygodniem mody powinna go przerażać, szczególnie kiedy przypominał sobie ile musiał złożyć prywatnych wizyt projektantom przed ich oficjalnym pokazem. Była to delikatna rola zaangażowania pracy redaktora, co normalnie było czymś więcej, niż ktokolwiek byłby w stanie poprosić, potem było bieganie po mieście i zmienianie strojów na pokazy, nieformalne lunche i prywatne umowy były zawierane i ponad to, wyprawiał największą imprezę tego sezonu.

By sobie z tym wszystkim poradzić, miał na sobie sweter, jego umysł był całkowicie zrelaksowany faktem, że znowu nastała pora na swetry, nawet jeśli tak do końca nie było, chodniki kąpały się w ciepłym słońcu i temperatura wciąż była odpowiednia na koszulki, a nie na warstwy.

Dzisiaj był to łatwy wybór, sweter z głośnym nadrukiem Givenchy Paris i klasyczna, skórzana kurtka z jesiennej kolekcji. Wybrał jeansy, nie był to jego pierwszy wybór pod żadnym względem, ale idealnie pasowały do tego scenariusza i nadawały awangardowy wygląd, podarty jeans od McQueena luźno zwisał z jego bioder. Podwinął je, więc jego kostki były widoczne, na jego stopach skórzane, wsuwane buty z rottweilerem obnażającym zęby na przodzie, co stało się synonimem kadencji Riccardo Tisci w Givenchy.

Wyglądał dobrze, silnie, potężnie i modnie, tak jak każdy powinien wyglądać dla Givenchy i wiedział, że pobił Zayna we właściwy sposób. Jego najlepszy przyjaciel wyglądał pięknie i silnie, ale również wykwintnie i to było coś, co Louis zatrzyma na później, może nawet na Paryż, gdzie nie było wymówek, jeśli chodziło o wyglądanie jak najbardziej wykwintnie.

Kiedy wyszli z samochodu, Zayn spojrzał na niego jakby miał zemdleć w każdej sekundzie, wycierając swoje czoło chusteczką i wypuszczając małe oddechy. Kilka sekund później był gotowy, przybierając jak najbardziej obojętny wyraz twarzy i przytakując w stronę Louisa i odwrócili się, by stanąć twarzą z fotografami czekającymi przed lokalem, zanim weszli do ciemnego pomieszczenia, wybieg wciąż zakryty plastikiem i ludzie kręcili się, czekając na swoje usadzenie.

Louis dał wywiad dla The Times, kiedy jedna ze znajomych twarzy do niego podeszła i spytała czy miał minutę i powtórzył kilka dobrze przećwiczonych formułek o tym jak podekscytowany był, jak ciężko pracował, by impreza była jak najlepsza, jak dumny był z wrześniowego wydania.

Po raz pierwszy dzisiaj jego umysł zarejestrował, że jakoś teraz powinien zobaczyć Harry'ego i miał problem przed powstrzymaniem swojego brzucha od robienia radosnej rundki podskoków. Pozwolił, by jego wzrok błądził po pomieszczeniu, bezpieczny pod okularami przeciwsłonecznymi.

Jeśli miał być całkowicie ze sobą szczery, nie miał najmniejszego pojęcia gdzie miał patrzeć. Redaktorska pozycja Harry'ego powinna umieścić go w pierwszym rzędzie, ale odkąd był redaktorem z UK i to mody męskiej, to sprawiało, że byłby raczej daleko na prawo lub lewo.

Jeśli tylko nie spędziłby połowy pokazów mody na celowym unikaniu patrzenia na Harry'ego, nie miałby problemu ze znalezieniem go teraz.

Z nadzieją, że Harry nie będzie wystarczająco głupi by do niego podejść, wrócił do Zayna, zauważając że pokaz zaraz powinien się zacząć.

Kiedy Zayn zauważył że się wiercił, powstrzymywał się przed walnięciem go w żebra.

Peleryna blokowała widok i nikt nie zauważył. Zayn był dobry w byciu najlepszym, tajnym dupkiem.

- Wiercisz się - kolejny, trochę mniej wymagający cios w nerki. - Jest okej, jest po tej stronie, nie możesz go stąd zobaczyć. Liam też tu jest. Niall również przyjechał, napisał do mnie.

Louis przypomniał sobie, że również miał telefon i widząc, że światła nie były jeszcze do końca wyłączone, odblokował ekran i dostrzegł dziesięć nowych wiadomości, wszystkie od Harry'ego.

'Właśnie wylądowałem, nie mogę się doczekać aż cię zobaczę. x'

'Niall również przyjeżdża. Najwidoczniej Tisci myśli, że jest nową, wielką rzeczą czy coś.'

'Zobaczymy się przed?'

'Co masz na sobie?'

'Byłoby zabawnie, gdybyśmy obaj ubrali to samo.'

'Wciąż wyglądałbyś lepiej ode mnie.'

'Czasami zapominam, że ty to ty i nie zobaczysz tego do czasu, aż zobaczysz mnie osobiście.'

'Naprawdę nie mogę się doczekać. Cztery tygodnie razem.'

'Nie miałem tego na myśli w ten sposób. Po prostu, na tym samym kontynencie.'

'Wyglądasz gorąco w skórze.'

Louis desperacko próbował nie śmiać się z każdego wglądu do umysłu Harry'ego i schował swój telefon do kieszeni, zanim zaczął ponownie czytać te smsy.

Harry Styles był idiotą pierwszej klasy.

Światła zgasły i pokaz był zachwycający. Louis, który już wcześniej widział kolekcję w hotelu, gdzie zatrzymywał się Tisci ze swoją załogą, teraz podziwiał ją na modelach z odpowiednim makijażem i stylizacją i scenerii tak prostej, lecz imponującej.

Zayn szkicował jak szalony, jego peleryna mu przeszkadzała tu i ówdzie, kiedy uniósł głowę, by wyłapać detale skrupulatnie wykonanych sukni.

Było czuć, jakby to się skończyło, zanim w ogóle się zaczęło, chociaż Tisci wysłał sporą ilość stylizacji i finał trwał dłuższą chwilę, aplauz roznosił się echem w wypełnionej przestrzeni.

Nie udali się na backstage wiedząc, że później tego wieczora wezmą udział w imprezie w nowo otwartym sklepie. W zamian, wyszli na zewnątrz, by uniknąć tłumów.

Harry, Liam i Niall zdawali się myśleć tak samo, już czekając na nich przy wejściu, całkiem mądrze oddalając się od tłoku, który wylewał się na ulice i tym samym blokując nawet ruch uliczny.

Louis rzucił jedno spojrzenie na dwieście osób, te same twarze, które widywał co sześć miesięcy, kiedy modowa karuzela znowu zaczynała się kręcić i potem odwrócił się w stronę Harry'ego, doganiając Zayna, który był kilka kroków przed nim.

Na przywitanie wyciągnął swój telefon z kieszeni i otworzył rozmowę na iMessage z Harrym i wepchnął to mężczyźnie przed twarz, z widocznym uśmieszkiem.

Harry ubrany był głośno, w marynarkę z nadrukiem wzorów podobnych do tych tubylczych amerykańskich rodów, plamy czerwieni, pomarańczy i czerni sprawiały, że wyglądało to bogato i  nie na miejscu. Dobrał do tego eleganckie spodnie w paski ciągnące się wzdłuż nogawek i prosty,  biały podkoszulek z czarnym nadrukiem korony i pszczoły. Wyglądał dobrze, jego twarz świeża i ubrania otulały go idealnie, więc wyróżniał się w tłumie.

Wyglądał jak przepyszny cukierek. Louisowi ciekła ślinka.

Brwi Harry'ego wystrzeliły do góry, ale wybuchł śmiechem jak tylko jego oczy nadążyły za tym, co pokazywał mu Louis. Niall i Liam wciąż wyciągali swoje szyje, próbując przeczytać to wszystko i Louis poszedł im na rękę, unosząc wyżej telefon, podczas gdy patrzył na Harry'ego z diabelskim spojrzeniem.

- Och, Harry - powiedział Liam, gdy skończył czytać, próbując powstrzymać śmiech. - W ten sposób odstraszysz ludzi.

- Nie odstraszyłem nikogo. Louis, boisz się teraz? - Oczy Harry'ego były zredukowane do malutkich szparek przez to, jak szczęśliwy się wydawał.

Louis zastanawiał się czy to było Givenchy, czy może, tylko może, również on.

- Nie boję się. Przyzwyczaiłem się do tego - posłał oczko Harry'emu, który wciąż się do niego uśmiechał.

Na to wtrącił się Zayn, nierozbawiony przez tę sytuację. - Zdajecie sobie sprawę, że to stanie się przyprawiające o mdłości do końca tygodnia mody? - zwrócił się do Liama i Nialla.

- Zdecydowanie tak - Niall był zdrajcą. Liam jak szalony potakiwał głową, uśmiechając się. Obaj byli zdrajcami.

Louis nie dał im okazji do kontynuowania. To nie podlegało dyskusji.

Nie był do końca pewny co to w ogóle było, ale zauważył, że Harry wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie i wszyscy inni zachowywali się jakby oglądali śmieszny odcinek serialu komediowego i nie był zadowolony gdzie to, cokolwiek to było, zmierzało.

- Zmarnujmy trochę czasu przed imprezą. Co na to powiecie?

- Potrzebuję kolacji. Albo obiadu. Nie wiem do czego to się kwalifikuje, ale jedzenia. Chodźmy do naszego hotelu coś zjeść.

Zatem Niall był smakoszem. I Louis nie pójdzie do hotelu, gdy był w swoim mieście.

- Zasugeruję, byśmy udali się do mnie. Zamówili coś. Po drodze możemy wybrać nasze stroje na imprezę.

Zayn posłał mu spojrzenie mówiące 'zapraszasz kogoś do siebie?'. Wyglądał jakby zapomniał jak się mruga.

Louis zignorował go i spojrzał na pozostałą trójkę, czekając na reakcję.

Zdawało się, że nie widzieli nic niecodziennego w tym zaproszeniu, więc wszyscy ryknęli tak i Harry jako pierwszy dostrzegł ich kierowcę.

Gdy weszli do samochodu i Zayn ponownie poprosił kierowcę, by nastawił klimatyzację na 'arktyczną temperaturę', Harry wyszeptał bezczelne 'wyglądasz gorąco' do ucha Louisa, jego dłoń poruszała się w dół po jego nodze, palce lekko drapały.

Louis zdecydowanie będzie uprawiać dzisiaj seks.

Spojrzał tam, gdzie Zayn i Liam rozmawiali obok nich, ściśnięci w miejscu, które zostało zaprojektowane dla trzech osób i Niall nucił do siebie na miejscu pasażera, telefon w dłoni.

- O co chodzi z Niallem i jego telefonem? - spytał Harry'ego, zauważając jak jego dłonie zawsze były przyklejone do jego telefonu.

Harry zaśmiał się i zdawało się jakby miał podzielić się ich wspólnym sekretem. - Wciąż się do tego przyzwyczaja, do sławy. Zawsze jest na Twitterze i Instagramie, próbując dostarczyć wiele materiału zza kulis swoim fanom. To bardzo mądre posunięcie PR, ale nie dlatego to robi.

Louis przytaknął. Nie mógł się nie zgodzić, Niall nie był niczym innym, tylko szczerym.

Był również ubrany nienagannie dobrze i Louis nie mógł nic poradzić, tylko zastanawiał się czy to była załoga Tisci, czy to Harry go wystylizował.

- Kto go dzisiaj ubrał? - Wymamrotał do Harry'ego, który zdawał się na niego patrzeć z zamyśleniem, jakby próbował go rozszyfrować.

- Och, rano poszedł wybrać co by nałożył. Troszkę pomogłem.

Więc był to Harry.

W jakiś sposób Louis mógł zobaczyć Harry'ego wybierającego ogrodniczki, które miał na sobie Niall. Były czarne i proste, z białym szyciem i szerokimi nogawkami. To sprawiało, że Niall wyglądał szalenie dobrze, ale również było to ryzyko i właśnie tak Louis widział styl Harry'ego, jeśli miałby go opisać jednym zdaniem. Przyduża, granatowa, jedwabna bluzka w paski była zakryta przez ogrodniczki, ale dawało to całemu strojowi bardziej dopracowany efekt i Louis bez żadnych wątpliwości mógł powiedzieć, że był pod wrażeniem.

Zdecydował się powiedzieć to Niallowi wiedząc, że to również wywoła uśmiech u Harry'ego.

- Wyglądasz dzisiaj wyjątkowo, Niall. Bardzo Givenchy.

Na to, dłoń Harry'ego się zatrzymała, tuż nad kolanem Louisa i jego oczy stały się łagodne. Nic nie mówił, ale nie musiał tego robić.

- To wszystko Harry, stary - Niall odwrócił się z szerokim uśmiechem i jego oczy powędrowały do miejsca, gdzie Louis i Harry byli przyciśnięci do siebie, Louis pochylał się do przodu i dłoń Harry'ego znajdowała się na jego udzie.

Nic nie powiedział, jedynie przytaknął, wciąż radosny.

Zatrzymali się przed hotelem, gdzie zatrzymywali się Brytyjczycy i zanim Harry mógł wyjść z samochodu, Louis obniżył swój głos, żeby reszta nie mogła ich usłyszeć, kiedy powiedział Harry'emu, - weź też swoją szczoteczkę. I co potrzebujesz na jutro - zanim spojrzał na Harry'ego z diabelskim uśmieszkiem.

Harry potknął się jedynie raz, zanim wszedł do hotelu.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top