Rome 1.3

Bycie skacowanym było bólem w tyłku. Bycie skacowanym w Rzymie było po prostu głupie.

Louis zdążył na czas na swój samolot i nawet jeśli lot z Paryża do Rzymu trwał ledwo godzinę, przesunął swoją sponsorowaną kartą kredytową Conde Nast tyle razy, że nawet stewardessy przestały ukrywać swoje rozbawienie.

- Zjadłeś już małą piekarnię, Louis - głos Zayna był stłumiony przez okno, ciało mężczyzny oparte o ścianę samolotu. 

- Zamknij się. Już nigdy nie piję.

- Przynajmniej było to ze słodziakiem. Jest dobry dla ciebie.

Zayn wyraźnie nie rozumiał konceptu nie mówienia. W ogóle. 

- Uduszę cię. Albo zwymiotuję. Może oba - Louis posłał mu spojrzenie. - I ty to mówisz, prezydent klubu anonimowych seksoholików. 

- Przestań być zrzędą, idioto. W moim klubie przynajmniej mamy penisowy specjał 24/7. 

Louis potrzebował nowego dyrektora kreatywnego.

Nawet sam siebie irytował, ale nie mógł nic na to poradzić, alkohol wciąż obecny był w jego krwiobiegu, jego brzuch był pieprzonym bałaganem. Sabine niezaproszona przyszła na jego miejsce i bez słowa wyciągnęła w jego stronę proszki przeciwbólowe. Boże błogosław jej duszę. Oprócz tej torebki LV, Louis kupi jej szalik od Hermesa. Na dokładkę.

Wylądowali z uderzeniem po, jak się wydawało, dekadach i pierwszą rzeczą, na jaką zdecydował się Louis po wylądowaniu we Włoszech było zwiedzenie toalet.

Co to był za dzień.

Wdzięczny, że organizatorzy Valentino byli wystarczająco taktowni by zaplanować pokaz wieczorem, pozwolił Zaynowi brutalnie zaciągnąć jego żałosny tyłek do samochodu i powoli przemierzali tłoczne ulice Rzymu, Louis opierał swoją bolącą głowę o zimne okno.

Residenza Torre Colonna hotel było dla Rzymu tym, co The Ritz dla Paryża, każdy redaktor naczelny kręcił się po lobby, drinki w dłoniach i przyklejone fałszywe uśmiechy.

Najwyraźniej nikt wczoraj się nie upił, z wyjątkiem jego. To, albo upijali się tak często, że pozbywają się bólu głowy poprzez zapijanie go. Louis nie silił się, by się nad tym zastanawiać. Wciąż był głodny.

Również z pasją nienawidził lata, krople potu formowały się na linii jego włosów i spływały po jego czole. Mógł przysiąc, że wyglądał jakby chorował na dżumę.

Jego status sprawiał, że wszyscy go przepuszczali i Sabine zameldowała ich w hotelu, tym razem Zayn wziął pokój tuż obok jego.

Świetnie. Dzisiaj Louis będzie słyszał jego obsceniczne seks hałasy. 

- Spać - przerwał paplanie Zayna gdy tylko dotarli do piątego piętra i jego dłoń złapała za klamkę.

Nawet nie silił się, by rzucić okiem na swojego przyjaciela, otwierając drzwi do kolejnego pokoju hotelowego i po trzech, długich krokach siedział na łóżku, zdejmując koszulę, która przykleiła się do jego klatki piersiowej. Rozejrzał się, pokój był szeroki i przytulny. Zionął typowym, włoskim urokiem: dużo ciężkich, drewnianych mebli i złotych detali z wielkim balkonem z widokiem na hotelowy ogród.

Louis spał jak zabity, gdy tylko jego głowa uderzyła o poduszkę.

Jego sny wypełnione były kolorowymi kieliszkami wypełnionymi tequilą sunrise i ogromnymi dłońmi Harry'ego trzymającymi jego tyłek, podczas gdy różowe usta naznaczały jego szyję i ciężko sapał. Minęło trochę czasu odkąd jego sny wypełnione były seksem i kiedy się obudził, jego penis był twardy w bawełnianych bokserkach. Pościel przykleiła się do jego pleców nawet z włączoną klimatyzacją. 

Kurwa, nie obciągał sobie do czystej fantazji od jakiegoś czasu.

Louis ponownie zamknął oczy, jego powieki były mocno zaciśnięte i brwi zmarszczone w koncentracji. Położył swoją dłoń na prawym sutku, przejeżdżając po nim palcami. Jeden, dwa, trzy ruchy i były pobudzone w dotyku, całkowicie wrażliwe. Jasna cholera, to jak próbowanie francuskich makaroników po raz pierwszy od dawna i nie miał dość, przejeżdżał dłońmi pomiędzy swoimi sutkami i powtarzał tę czynność, nawet jeszcze wolniej na drugim z nich. Mógł poczuć dreszcz wędrujący od jego kręgosłupa prosto do jego penisa i na białej bawełnie widoczny był preejakulat. Obraz nagiego torsu Harry'ego, siadającego na jego kolanach przemknął mu przez rozmyte myśli. Jego dłoń powędrowała w dół przez jego żebra i zatrzymał się, by ścisnąć talię, napięcie kumulowało się w jego podbrzuszu. Wciąż nie dotknął swojego penisa i to doprowadzało go do szaleństwa.

Pod zamkniętymi powiekami Harry ubrany był jedynie w jeans i jego twarde pośladki dociśnięte były do penisa Louisa, podczas gdy powoli kreślił kółka swoimi biodrami, jakby tańczył. Louis zagryzł dolną wargę i mógł poczuć smak krwi na swoim języku przez to jak mocno naciskał zębami. Jakby to przytrzymywało go przy życiu. Wiedział, że nie mógł tego przedłużać, ale i tak pragnął kontynuować tę torturę tak długo, jak pozwoli mu na to jego ciało. Objął dłonią swojego penisa, palce rozsmarowały preejakulat wokół główki. Na dokładkę napluł na drugą dłoń i zmienił ją z drugą, więc teraz jego lewa poruszała się po jego penisie boleśnie powoli, podczas gdy druga drażniła sutki. Harry był tam w jego myślach i to sprawiało, że czuł się piękny. Powoli poruszał dłonią, co kilka sekund przestając, by jego palce błądziły po ciele, dotyk jego opuszków był jak dotyk pióra na nagiej skórze. Bolało go to, jak dobrze było to czuć i wiedział jak ścisnąć na górze i przejechać palcami po długości penisa, w międzyczasie myśląc o języku Harry'ego robiącym to samo i nadszedł koniec i był w siódmym niebie, wystrzeliwując ciężki ładunek aż po obojczyki. 

Pół godziny później zdecydował się na drugą rundę, siadając przed ogromnym lustrem. Kiedy skończył zdał sobie sprawę, że nie czuł się tak odprężony od lat.

Dwie godziny później debatował nad swoją fryzurą na nadchodzący pokaz.

Pominął popołudniowe lekcje historii Valentino i sądząc po ciągłym wibrowaniu jego telefonu na stoliku nocnym, było to raczej przyjemne. 

Zayn wysyłał mu zdjęcie za zdjęciem wystawy sukien od Valentino z poprzednich sezonów, ukrytych w zamkniętych dla publiki miejscach w całym mieście, wycieczki po House of Valentino zorganizowanej dla wszystkich zaproszonych na pokaz jako sposób świętowania dwudziestopięciolecia dziedzictwa Valentino. 

Jego najlepszy przyjaciel był jak wiewiórka na sterydach, jedna emotka z oczami w kształcie serca za dużo jakieś dwie godziny temu. Albo jak tylko zwiedzanie się zaczęło. 

'Pokochałbyś to, Lou.'

Zdjęcia z Biblioteca Casanatense, publicznej biblioteki wypełnionej tysiącami książek, które wyglądały wykwintnie. Umysł Louisa był wirem pomysłów i z następnym dźwiękiem jego iPhona zauważył jak on i Zayn byli zgrani, jego najlepszy przyjaciel wyrażał dokładnie to, o czym on również myślał. 

'Chcę tam sesję. Valentino z dzisiaj.'

Kolejne zdjęcie sięgającej aż do sufitu półki na książki z drewna w bordowym kolorze ze złotymi ornamentami i Louis wiedział, że już poddawał się pomysłowi Zayna. Albo jego pomysłowi. Ich obu.

Już kalkulował budżet w swojej głowie i niedługo po tym, kazał Sabrine skontaktować się z Marią Grazia Chiuri, kobietą stojącą za dzisiejszym wydarzeniem. Odebrała po pierwszym sygnale, wyraźny znak tego, jak wpływową Louis był osobą. Mógł wyobrazić sobie ją i jej partnera w zbrodni, Pierpaolo Piccioli, jak szalenie kończyli ostatnie przygotowania do pokazu, który miał się zaraz zacząć i jak porzucili wszystko, by odebrać od niego telefon. Było to swego rodzaju dobre uczucie.

Louis poprzeszkadzał jej jedynie odrobinę, pozostawiając biznesowe propozycje na czas po pokazie, jedynie robiąc aluzję co wchodziło w grę. 

Gdy tylko rozłączył się z Marią, żegnając się z obietnicą dalszej rozmowy, jego telefon zawibrował  z kolejną wiadomością od Zayna.

'Ja pierdole. Kurwa chcę żeby ktoś mnie tutaj pieprzył.'

Do wiadomości, Zayn dołączył zdjęcie marmurowej łazienki, wysyłając wyjaśnienie w formie 'Z 1840 roku, we włoskim pałacu, który wciąż był w prywatnych rękach.'

'Muszę ponownie się obudzić jako bogaty chłopak z Rzymu z dziewiętnastego wieku.'

Louis zaśmiał się, wyobrażając sobie kości policzkowe Zayna w historycznym, włoskim otoczeniu. Prawdopodobnie panowałby nad wszystkimi.

Położył telefon z powrotem na szafce nocnej i Sabine weszła do pokoju z fryzjerami i makijażystami.

- Mam tutaj wszystkie stylizacje z dzisiaj, Louis - wręczyła mu swojego iPhona, pokazując Zayna pozującego w limonkowym garniturze w malutkie, neonowe koniczynki. Moro koszulka była granatowo czarna, o rozmiar na niego za duża i włożył ją w swoje spodnie. Jego talia była oprawiona, by przyciągać spojrzenia, wyglądając delikatnie, lecz pikantnie. Włosy miał przewiązane czarną chustką, supeł z tyłu jego głowy i jedwab opadał wzdłuż jego pleców. Na jego stopach znajdowały się mokasyny z cielęcej skóry z grubą podeszwą.

Louis uśmiechnął się do siebie. Jeśli Zayn byłby butem, byłby mokasynem. Bardzo seksownym mokasynem.

Wiedział, że Zayn zeświruje na Valentino i nie był zaskoczony widząc, że wygląda tak modnie.

Więc naturalnie, Louis chciał go prześcignąć. I wszystkich innych.

Przejrzał zdjęcia sprawdzając, czy nie widział znajomego nadruku gdzieś w tłumie.

- W porządku chłopcy, zróbmy włosy w stylu cinnamon swirl. Również chcę je odrobinę jaśniejsze, karmelowe. Żadnej farby, tylko tymczasowa - odwrócił się w stronę dwóch mężczyzn, którzy stali przy jego łóżku, ledwo się ruszając i nie wydając żadnego dźwięku. 

- Zróbcie mnie na bóstwo jak jedną ze swoich francuskich dziewczyn!

Florence leciała z głośników.

- I Sabine, potrzebuję tych okularów, które Rihanna miała na sobie w kampanii Diora. W srebrnym kolorze. Ruszać się.

----

Piazza Mignanelli wypełniona była ludźmi po brzegi, słońce zachodziło i miejscowi zaglądali przez okna by zobaczyć imprezę, która właśnie miała się zacząć. Pokryte kamieniami ścieżki zostały przykryte prowizorycznym, drewnianym wybiegiem i dookoła zostały porozstawiane siedzenia.

Była to idealna sceneria dla ciemnego garnituru Louisa w motyle. Miał na sobie czarny podkoszulek pod marynarką, dekolt był wycięty tak nisko, że nie było go nawet widać kiedy zapiął guzik. Spodnie były lekko obcisłe, idealnie opadając i wyglądał jak uosobienie piękna, niebieski uwydatniał kolor jego oczu.

Jedna z dziewczyn od PR ubrana na czarno od stóp do głów zaprowadziła go na jego miejsce, ale widząc, że nie było jeszcze Zayna tam, gdzie powinien siedzieć przeszedł przez wybieg, zauważając znajomą twarz.

- Chyba sobie ze mnie żartujesz, Styles.

Oczy Louisa utkwiły na butach Harry'ego. Butach na obcasach. Damskich butach. Były zrobione z czarnej skóry z naszytymi białymi kwiatami.

Po tym jak nie otrzymał odpowiedzi po kilku sekundach, uniósł głowę, usta wygięły się w rozbawieniu. Harry tylko na niego patrzył i Louis mógł dostrzec pożądanie wypisane na jego twarzy. 

- Wyglądasz... zapierająco dech w piersiach - głos Harry'ego był napięty. Nie mrugnął w ciągu ostatniej minuty.

Louis wiedział, że wyglądał dobrze. Ale Harry patrzył na niego jakby był wyjątkowy. To sprawiło, że ciężko przełknął.

- Och, hej Louis - Liam zatrzymał się, butelka wody w dłoni. Wyglądał wytwornie w czerni i jeśli Louis nie wiedziałby, że Harry istniał, miałby swoje dłonie na całym jego ciele.

- Cześć - jego wyrok powędrował po ciele Louisa.

- Przyszedłeś tutaj, żeby zacząć grę badmintona, Liam?

Śmiech Liama był szczery. Louisowi nie przeszkadzała jego obecność, nawet kiedy wyraźnie nie powinien siedzieć w pierwszym rzędzie, nie kiedy Liam był zabawny i nieśmiały, całkowicie świadom tego jak nie pasował do tłumu.

- Moją rolą dzisiaj jest rozlanie zimnej wody na głowę Harry'ego - żeby to udowodnić, Liam pstryknął palcami przed rozmarzoną miną Harry'ego. 

Harry był wyraźnie wstrząśnięty, jego oczy wciąż nieskupione i Liam z Louisem byli świadomi, że nie słuchał tego, co mówili.

On tylko, cóż, gapił się.

Louis chciał go nakarmić bananami, żeby miał siłę. I potem go zniszczyć.

- Milion dziewczyn zabiłoby, by mieć taką pracę, Liam - Louis zrobił grymas, zęby na widoku. - I za twoje miejsce w pierwszym rzędzie - mrugnął, klepiąc Liama po ramieniu. - Teraz pomóż mi sprowadzić Harolda z powrotem na ziemię.

- Heeeeej - powiedział Harry, przeciągając samogłoski i czule się uśmiechał, jakby to była dobra zabawa i było całkowicie normalne. 

Louis chciał go uderzyć. W tyłek. Podczas gdy byłby pochylony nad łóżkiem, nagi.

- Co to jest - Louis wskazał palcem na podłogę, gdzie stopy Harry'ego były ze sobą złączone. - Na twoich stopach?

- To Valentino.

- Jakbyś nie był wystarczająco wysoki bez dziesięciocentymetrowych obcasów? Nawet nie sil się odpowiadać. Kończy mi się czas, by rozszyfrować ten twój dziwny umysł.

Harry uśmiechał się coraz szerzej z każdym słowem wychodzącym z ust Louisa.

Liama już nawet z nimi nie było.

- Tak właściwie myślałem nad wstawieniem więcej twoich zdjęć na naszego Instagrama. Tamten post dobrze sobie poradził.

Kiedy biuro wysłało mu statystyki z dnia, kiedy wstawił strój Chanel Harry'ego by świat go zobaczył, Louis kazał sprawdzić Sabinie trzy razy czy miał prawidłowe liczby. Nialla, Harry'ego i jego posty z Instagrama były szeroko udostępniane na praktycznie każdej platformie, tłumy wchodziły na Vogue.com. Louis byłby głupcem, gdyby dalej z tym nie poeksperymentował. 

- Tak właściwie, zyskałem około dwadzieścia tysięcy obserwujących.

Jego mina była dumna i Louis nie mógł się nie zaśmiać z tego jak maleńkie rzeczy sprawiały, że Harry był szczczęśliwy.

- Mogę najpierw zrobić zdjęcie twoim butom? I potem całemu ubraniu? - Louis przygotował się, otwierając aparat w swoim telefonie i przeszedł do rzeczy, zanim Harry miał czas odpowiedzieć. - Zgaduję, że masz na sobie Valentino?

- 2013, tak. Potrzebowałem czegoś nieśmiałego, żeby buty się wyróżniały! - zaakcentował to, obscenicznie wymawiając ostatnią literę p, jakby skończył lizać lizaka, albo grał w filmie porno.

Nie mylił się. Strój był całkowitym przeciwieństwem jego głośnych przedsięwzięć z ostatnich kilku dni. Koszula, którą miał na sobie była sztywna i biała i narzucił na ramiona marynarkę w kolorze khaki, jej rękawy zwisały po bokach. Jego wytatuowane ręce dobrze pasowały do skromnego klimatu. Spodenki, które nałożył całkowicie demontowały elegancki wygląd, jego długie nogi przedłużone przez buty na obcasie i kwiaty na jego stopach.

Louis był pod wrażeniem.

Żegnając się z Harrym z obietnicą, że zobaczą się na afterparty, szybko wstawił zdjęcie butów Harry'ego.

'Odwaga. @harrystyles #valentino #hautecouture'

Siadając obok Zayna, zrobił kolejne zdjęcie, tym razem swoich butów, również z damskiej linii Valentino, tylko bez obcasa.

'Moje ujęcie. #valentino #hautecouture'

Powiadomienia przychodziły nieustająco, jego telefon ciągle wibrował podczas pokazu. Atmosfera była trochę przytłaczająca, z nadmiarem stylizacji celebrujących historię miasta i włoskiej kultury. Była to oda do dziedzictwa domu mody Valentino i kiedy był czas żeby dwójka projektantów ukłoniła się, wszyscy wstali, aplauz przeszywał gorący, letni wieczór.

Louis objął Zayna w talii, idąc na after party i kiedy Liam z Harrym do nich dołączyli, nie miał nic przeciwko, będąc w euforii wiedząc, że sukcesywnie przetrwali dwa miasta i cały tydzień mody. 

Zostali przywitani przez głośną muzykę i wielką, otwartą przestrzeń Villi Aurelia. Scena była prosto z bajki i było jeszcze lepiej, kiedy Niall znajdował się na małym wzgórzu, gdzie rozstawiona została budka dla DJ, jego blond włosy i zaraźliwy uśmiech widoczny był z kilometra.

Kelnerzy byli obecni, przynosząc owocowe drinki, które smakowały zbyt dobrze i ich czwórka była wstawiona, zanim się obejrzeli.

Ludzie byli rozsypani po ścieżkach dzielących obszerny obszar trawy, rozmawiając i kołysząc się w rytm muzyki.

Louis zostawił socjalizowanie się na inną okazję, gdy tylko otrzymał zgodę od Marii dotyczącą sesji dopiero co zaprezentowanej kolekcji do dodatkowego działu we wrześniowym wydaniu i jedynie trzymał się blisko pozostałych trzech chłopców na fragmencie trawy, który sobie przywłaszczyli, komentując stroje przechodzących ludzi i popijając swoje drinki, zmieniając kolor i smak po każdej rundzie.

I kiedy Niall ogłosił nowy dzień swoim wielkim, muzycznym finałem i fajerwerkami malującymi niebo na zielono i czerwono, jak kwiaty na butach Harry'ego, nikt nie zignorował pomysłu Zayna, żeby kontynuowali imprezę w jednym z ich apartamentów w hotelu, z dala od możliwego upokorzenia i złych zdjęć. 

Wkrótce leżeli na kanapach w luksusowym apartamencie Nialla, pokój pomalowany był w odcienie beżu, Valentino się o to zatroszczył, jako podziękowanie mu za zagranie na after party.

Okna, które odgrywały rolę całej ściany od strony ogrodu i balkonowe były szeroko otwarte i każdy z nich wyglądał na zrelaksowanego, z papierosem w dłoni.

Niall przyniósł pluszowe krzesło z innego pokoju, więc Zayn z Liamem dzielili główną kanapę i lewa strona Harry'ego była przyklejona do prawej strony Louisa na małej, dwuosobowej kanapie.

Grali w 'never have I ever'.

Zaczęło się wystarczająco wstydliwie, Z Niallem ogłaszającym, że nigdy nie pocałował chłopaka co sprawiło, że tylko on nie wypił. Na początek zaczęli od wódki, Liam i Louis mieszali ją z red bullem, Harry przesadzał z białym rosjaninem i Zayn z Niallem nie wyróżniali się, popijając sok.

Wszyscy cwaniacko się uśmiechnęli i przeszli do Zayna i rzucił on - nigdy nie przyszedłem do pracy bez bielizny. - Harry i Louis zderzyli się kieliszkami, kiedy zdali sobie sprawę, że reszta mężczyzn patrzyła na nich ze zniecierpliwieniem. Nie mogli przestać chichotać i to była dopiero pierwsza runda.

- Nigdy nie zdradziłem osoby, z którą się spotykałem - było kwestią Liama i położył swoje dłonie na kolanach. Harry zrobił to samo.

Spojrzenie Harry'ego było przeszywające, kiedy Louis wziął duży łyk, ale szybko odpuścił, kiedy nadeszła jego kolej.

- Nigdy nie byłem z kimś młodszym od siebie.

Wszyscy z wyjątkiem Harry'ego wypili i śmiali się z niego, żartując o marnowaniu życia.

Była kolej Louisa i podgrzał atmosferę - nigdy nie zabawiałem się z nikim w kinie - i był z siebie tak dumny, pewien, że Harry wypije, ale skończyło się na tym, że był jedynym, który podniósł swój kieliszek i Harry żartobliwie uszczypnął go w bok.

Potem wszystkie pytania dotyczyły seksu, każde bardziej odważne od poprzedniego.

- W miejscu publicznym - wszyscy wypili, z wyjątkiem Nialla.

Harry podniósł się i wskoczył na Nialla, jego wielkie ciało całkowicie przykrywało Nialla i gwałtownie go przytulił, głaszcząc po włosach i mamrocząc o tym jak wszystko będzie dobrze.

- Wracaj Harold, nie dowiedziałem się jeszcze o żadnych z twoich seksualnych fantazji.

Harold. Ta wódka mocno w niego uderzyła.

Harry dołączył do Liama w niepiciu, kiedy zostało zadane pytanie o trójkącik, więc Louis naciskał dalej, pytając o czwórkę. Okazało się, że on i Zayn mieli więcej doświadczenia niż inni, tylko oni dopili to, co zostało w ich szklankach.

Louis stracił rachubę kilka rund temu i jego umysł był niewyraźny, Harry był miłą obecnością obok niego. Pochłaniał każdą reakcję, którą wydobywał z Harry'ego i czuł się wyjątkowo i ciepło, papieros przyniósł spokój w jego krwiobiegu.

- Nigdy nie byłem związany w łóżku - i było to Louisa i niespodzianka, tym razem Niall przechylił swój kieliszek.

Harry był wyraźnie tym dotknięty, odwracając się, by patrzeć jak Louis przełyka swojego drinka. Louis mógł przysiąc, że jego oczy były o dwa odcienie ciemniejsze, ale nie rozmyślał zbytnio nad tym, jego umysł nie był w stanie się na niczym skupić dłużej niż na kilka sekund.

Odeszli na trochę od tematu, kiedy żaden z nich nie mógł wymyślić interesującego pytania, przyznając się jakich narkotyków próbowali i pieniędzy, jakich im oferowano w branży, ale wrócili do tego jak tylko wróciła inspiracja i strzelali pytaniami w szybkim tempie.

- Nigdy nie zostałem nakryty przez rodziców.

- Nigdy nie miałem choroby wenerycznej - wszyscy żartobliwie odsunęli się od Nialla, kiedy wypił.

- Nigdy nie uprawiałem seksu w pracy - Harry niewinnie przekrzywił głowę i przełknął białą ciecz, jego kieliszek ponownie pusty.

Louis pohamował się od komentarza.

- Nigdy nie miałem spaceru wstydu.

- Nigdy nie nagrałem seks taśmy - powiedział Niall na co Louis cwaniacko się uśmiechnął, uderzając swoim kieliszkiem o stół i biorąc łyk. - Powinieneś.

- Nigdy nie pomyliłem czyjegoś imienia podczas seksu.

- Nigdy nie robiłem 69.

Niall krzyczał na Harry'ego, kiedy był jedynym niepijącym na temat niesprawiedliwości w życiu i pozwaniu wszystkich byłych Harry'ego do sądu. - Jestem hetero i wiem jak ważne to jest!

Louis może nauczyć Harry'ego wszystkie cuda pozycji 69. I 74. Również 125.

Louis nie bawił się tak dobrze od wieków i nawet nie zauważył jak Zayn zasnął na kanapie obok Liama gdy kontynuowali grę, żaden z nich nie był wystarczająco znudzony lub pijany by to zakończyć.

Zakończyli to około piątej nad ranem, kiedy Louis był skulony jak precel obok Harry'ego, mężczyzna obok ledwo mógł utrzymać otwarte oczy. Przestali grać kieliszek temu i red bull sprawił, że serce Louisa głośno dudniło w jego klatce piersiowej. Wyjaśniał Harry'emu jak był jego ulubionym Harrym po Harrym Potterze i debatowali który przedmiot byłby ich ulubionym w Hogwarcie.

Zayna już nie było, poszedł przespać się w swoim pokoju i Niall z Liamem obściskiwali się na podłodze, nawyk, który najwyraźniej rozpoczęli jakiś czas temu kiedy byli pijani, jak Harry wyjaśnił Louisowi. Byli ładnym obrazkiem, Niall obecnie siedział na kolanach Liama, więc jego nogi były przerzucone na prawą stronę, dłoń Liama zaplątana we włosach Nialla. Nie było to pikantne i Louis nie miał nic przeciwko. Uważał to za urocze i nieistotne, jakby tylko zabijali czas ze złączonymi językami.

Kiedy oczy Harry'ego zaczęły się zamykać, Louis dźgnął go i wstał, łapiąc Liama pod pachami i podnosząc go i mówiąc dobranoc, gdy rozeszli się do swoich pokoi.

Otwierając drzwi do swojego pokoju, Louis znalazł wiotkie ciało Zayna na swoim łóżku. Wciąż był w pełni ubrany, najwyraźniej mając jedynie wystarczająco energii by dotrzeć do najbliższego pokoju, nawet nie wchodząc pod pościel.

W każdy inny dzień, Louis by do niego dołączył, zmuszając Zayna do rozebrania się i przytulenia go. Ale w jego umyśle brzęczało Harry i nie mógł się powstrzymać przed wyjęciem telefonu ze swojej kieszeni.

Powinien napisać do Harry'ego.

- Co ja do kurwy robię, Zaynie? - był zmęczony i za kilka godzin musiał złapać lot do Nowego Jorku.

Ale naprawdę chciał się poprzytulać.

- Jeśli do niego napiszę pomyśli, że jestem głupi. Jeśli nie, jestem głupi - Louis obnażył swoją duszę, ciche pochrapywanie jego przyjaciela było jedyną odpowiedzią jaką otrzymał. - Jest taki duży i cholernie piękny, po prostu chcę, żeby mnie trzymał.

Naprawdę, naprawdę potrzebował przytulania.

Ciche sapnięcia opuściły wargi Zayna i Louis wziął to za zachętę, chodząc po pokoju.

Otworzył iMessage i napisał krótką wiadomość, naciskając wyślij, zanim był w stanie zmienić swoje zdanie.

'Zayn zasnął na moim łóżku. Mogę spać u ciebie?'

- Co ja przez ciebie robię? - Louis uniósł wzrok. - Zabiję cię, Zayn. To wszystko twoja wina.

Spojrzał na ekran. Nic.

- Kto idzie spać do nie tego pokoju?

Żadnego powiadomienia.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi, żebym spał w twoim pokoju, Zayn?

Minęły dwie minuty.

- Zamierzam zacząć trenować sztuki walki, kiedy wrócimy do Nowego Jorku, żeby skopać twój kościsty tyłek.

Jego ekran się rozświetlił.

'Jasne. 2272, daj mi pięć minut.'

Louis wyskoczył ze swojego krzesła, dłonie zaplątał w swoich włosach. Lekko pociągnął żeby przekonać się czy rzeczywiście nie spał.

- Ja pierdole kurwa - jedna stopa za drugą, odwrócił się w miejscu - naprawdę to robię.

Próbując odzyskać kontrolę nad swoimi kończynami, rozkazał sobie podejść do Zayna, by wymamrotać w jego włosy - tylko żebyś wiedział, nie prześpię się z nim. To przytulanie. Nie ma nic złego w przytulaniu.

Przytulanie jest dobre.

Pozbył się swoich ubrań, wyjmując parę miękkich spodni od piżamy od Olivera Specnera, które wyglądały bardziej jak dresy, idealnie obejmując jego tyłek. Znalazł czarny podkoszulek po otwarciu wszystkich szuflad w pokoju, był trochę ciasny przez co ciężko go było włożyć.

Szczotkując swoje zęby i ochlapując twarz, wyszedł przez drzwi z niczym innym, oprócz swojego iPhone.

Zatrzymywał się co kilka kroków.

- Czy naprawdę to robię? - powiedział go głośniej, niż chciał to zrobić.

Drzwi od pokoju Harry'ego były lekko otwarte i popchnął je swoimi palcami, jego nagie stopy uderzały o podłogę.

- Hej.

- Ummm cześć.

Cóż, to było niezręczne. Licealny poziom niezręczności.

Na stoliku nocnym Harry'ego paliła się świeczka, która rzucała cienie na ściany i Harry stał tam jedynie w bokserkach i białej koszulce, gapiąc się.

Wyglądał jak Tarzan i model. Louis chciał wpełznąć pod jego skórę i zostać tam, żeby móc być blisko niego przez cały czas. Również chciał go pieprzyć i sprawić, żeby dyszał dopóki nie wzejdzie słońce. Ale bał się czegoś, czego nie czuł od lat, co osiadło w jego klatce piersiowej.

Jak dorosły człowiek którym był, Louis całkowicie uniknął rozmowy i podszedł, by podłączyć swój telefon przy łóżku i nastawił budzik trzy godziny przed wylotem. 

Ciało Harry'ego było odwrócone w jego stronę, ale jego stopy wciąż zwrócone były w inną i wyglądał gorąco i jednocześnie jak zagubiony chłopiec. Louis chciał ujeżdżać jego penisa jak kowboj i mieć jego dzieci.

Odepchnął te wszystkie myśli i uśmiechnął się, kładąc się pod pościelą.

I tak, Louis naprawdę planował tylko spanie. I jeśli to nie był zwrot akcji pieprzonego stulecia, Harry nie wiedział co nim było.

- Idziesz?

Harry lekko pokiwał głową i podszedł do świeczki, gasząc ją i pogrążając pokój w ciemności. Szybko podszedł do swojej strony łóżka i Louis mógł poczuć jak łóżko się zapada, kiedy położył się obok niego.

- Możesz mnie przytulić, no wiesz.

Jedyną odpowiedzią jaką otrzymał od Harry'ego było ciche wypuszczenie powietrza w cichym pokoju i potem Harry przysunął się bliżej, jego ramiona otoczyły Louisa i spoczęły na jego biodrach.

Jego ciało mocno przylegało do Louisa, od jego ramion do torsu, aczkolwiek trzymał swoje krocze z daleka, więc Louis nie czuł żadnego nacisku na swoje niższe partie ciała, dopóki Harry nie wsunął swojej stopy pomiędzy jego łydki i zostawił ją tam.

Robił to małymi kroczkami, jeden ruch oddzielony kilkoma sekundami od drugiego, jakby Harry był jakoś przestraszony albo niepewny jak daleko może zajść, albo gdzie położyć dłoń, jakby nie był pewien jaką część ciała Louisa mógł wziąć, a co było poza zasięgiem.

Louis rozluźnił się, odchylając głowę do tyłu, więc mógł poczuć oddech Harry'ego na swojej szyi.

Wystarczyłby Harry'emu mały ruch, by go pocałować.

Milczeli i Harry powoli poruszał swoją dłonią od talii Louisa do jego biodra.

Alkohol nie krążył już w ich organizmach i obaj byli świadomi jak zamierzona była ta decyzja, by razem wejść do łóżka.

Żaden z nich nie odpoczął, obaj na chwile zasypiali i potem budzili się, zmieniając pozycje, więc Harry był na plecach i Louis położył się na jego klatce piersiowej, pomiędzy ramieniem i żebrami po prawej stronie Harry'ego, dłoń Harry'ego kreśliła kółka na głowie Louisa, albo Louis zanurzał swój nos w zagłębieniu szyi Harry'ego, kiedy ten leżał na swoim brzuchu i Louis robił to samo, przysuwając się tak blisko jak to możliwe, kreśląc niewytłumaczalne kształty pomiędzy łopatkami Harry'ego.

Kiedy budzik Louisa obudził ich cztery godziny później, twarz Louisa znajdowała się kilka centymetrów od tej Harry'ego, ich ciała ułożone tak, że leżeli naprzeciwko siebie.

Harry był zrzędliwy przez obudzenie go i przyciągnął Louisa bliżej, jego dłoń spoczęła w zagłębieniu talii Louisa.

- Nie musisz dzisiaj nigdzie być - powiedział i można było poczuć nutkę porannego oddechu, kiedy odetchnął.

Louis desperacko chciał go pocałować.

- Samolot do Nowego Jorku za trzy godziny.

- Kurwa - otworzył oczy i była tam niepewność. Louis nie był jeszcze gotowy się z tym zmierzyć.

- Kilka minut - i odwrócił się, więc jego plecy były przyklejone do przodu Harry'ego i na chwilę przysnęli.

Sabine zabiła jego sny o ucieczce od rzeczywistości. Odrzucił jej połączenie.

Obaj burknęli i odwrócili się, zmieniając pozycję, że obaj patrzyli na sufit. Miał nudny, biały kolor i w pokoju wciąż było ciemno, rolety zasunięte.

- Więc byłeś związany w łóżku.

Pierwsza rzecz, którą powiedział do niego Harry po najdziwniejszej nocy jego życia dotyczyła, oczywiście, zboczeń.

- Tak.

- Był to koleś, czy dziewczyna?

- Nie uprawiam seksu z dziewczynami, Harry.

Po tym Harry milczał, jego dłoń złapała Louisa pomiędzy ich ciałami jedynie na ułamek sekundy i potem puścił, zamykając oczy.

- Mhm.

Milczał przez chwilę i potem odwrócił swoją głowę, więc był przodem do Louisa i zadał ciche pytanie - dlaczego tutaj przyszedłeś, Louis?

- Chciałem się poprzytulać.

Harry nie naciskał dalej i Louis nie otworzył ponownie swoich ust, niepewny co go bardziej zaskoczyło, fakt, że wczoraj przyszedł do pokoju Harry'ego czy to, że tak szczerze odpowiedział na pytanie.

Telefon Louisa ponownie zadzwonił i był niemalże wdzięczny, że mógł się z tego wydostać. Cokolwiek to było.

Wyplątał się z pościeli i wstał, próbując być cicho, nie komplikować tego bardziej.

- Cześć, Harry - rzucił ostrożnie tam, gdzie Harry wciąż był rozłożony na łóżku, nie ruszając się. Wyglądał w ten sposób spokojnie.

Louis wciąż chciał go pocałować. W zamian, wziął swój telefon i wyszedł przez drzwi.

Nowy Jork nie mógł nadejść wystarczająco szybko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top