Rome 1.1

Hotel du Nord nigdy nie gościł bardziej spektakularnego grona. 

Chociaż trwał tydzień mody i hotelowa restauracja i sąsiedni bar były wypełnione niczym innym, tylko przesadnie, nieskazitelnie ubranymi ludźmi, widok dwóch głównych dyrektorów Vogue, najwybitniejszego na świecie DJ'a i członków brytyjskiej paczki siedzących przy jednym stole był zapierający dech w piersiach.

Louis nie był do końca pewny czy Liam naprawdę był materiałem na 'It-Boy' (tłum. określenie na osobę w najmodniejszych ubraniach, popularną, z wielką paczką przyjaciół itp.) ale był głośny i przyciągał cię do siebie, więc Louis i tak określił go tym mianem. Liam był dobrą karmą. 

Dołączając do Harry'ego, Nialla i Liama przy stoliku na środku baru i wspinając się na jeden z dwóch wysokich, pozłacanych stołków, Louis mógł poczuć na sobie wścibskie spojrzenia.

Kiedy był młodszy spojrzenia, które dostawał zawsze były wyłowywane przez jego świetny tyłek. Dzisiaj, było to onieśmielenie. Och, stare, dobre czasy.

Zayn usiadł na krześle obok niego i jeans rozciągnął się na jego drobnym ciele, więc można było niemalże zobaczyć zarys jego mięśni na udach.

Zayn był szalony i zdeterminowany, czasami przesadzał z pomysłami. Jednakże, miał oko jak nikt inny i był jedynym, który według Louisa mógł dobrze wyglądać w jeansowym garniturze w pierwszym rzędzie na pokazie Chanel. Nie przejmował się akcesoriami, Zayn zazwyczaj o to nie dbał, pozwalając by ubrania mówiły za siebie, ale miał na sobie skórzane buty za kotkę od McQueena w kolorze koniaku i wyróżniały się, pasując do jego oczu. Był wizją.

Gdy Louis usiadł, odrobinę kręcąc swoim tyłkiem, by zmieścił się na wąskim krześle, Harry zaszczycił Louisa tak delikatnym uśmiechem, że poczuł jakby jego palce gładziły jego policzek. 

Louis czuł teraz wszystkie rodzaje szczęścia i nie był pewien czy to ogólne zmęczenie tygodniem mody mieszało mu w głowie czy fakt, że Harry był obok niego. Może był to sposób, w jaki oni wszyscy wyglądali kunsztownie i mógł sobie wyobrazić jak uświetniali obraz Moneta, nawet jeśli nikt nie byłby w stanie dostrzec, że Liam miał na sobie beżowy garnitur obok niebieskiego stroju Zayna.

- Cholera, wyglądamy razem dobrze, musimy zrobić sobie zdjęcie. Na Instagrama - Harry odwrócił się, jego nogi zwisały z wysokiego krzesła, oczy szukały wystarczająco głupiej ofiary, która weźmie jego iPhone'a. 

I Louis myślał, że to on miał obsesję na punkcie social mediów. Harry był na zupełnie innym poziomie. 

Niall rechotał. Oczywiście. - Nie sądzę, że kiedykolwiek widziałem tyle wyczucia stylu na jednym metrze kwadratowym.

I nie mylił się. Niall wciąż miał na sobie biel z Liamem obok, który miał garnitur od Louis Vuitton. Czerń i biel Harry'ego była niemalże nieśmiała obok ekscentrycznego wyboru Zayna, ale Louis pokonywał ich wszystkich. Garnitur, który miał na siebie był jak nocne niebo, głośny i cichy w tym samym czasie. Wyglądał lepiej, niż gwiazda filmowa.

Poszukiwania Harry'ego zakończyły się w ciągu minuty. Louis nie mógł powiedzieć, że był zaskoczony.

Zanim mógł nawet zapytać czy to okej, czy jego zdjęcie powinno być na Instagramie kogoś innego, czy powinien w ogóle pozować, migawka poszła w ruch i jedna z twarzy, którą Louis widywał na każdym tygodniu mody, ale nie mógł dopasować do niej imienia uśmiechnęła się do nich wszystkich, oczy odrobinę się rozszerzyły, kiedy zatrzymały się na twarzy Louisa.

Udawał miłego i przytaknął, usta ułożyły się w ciasnym uśmiechu.

- Nie mogę uwierzyć, że naprawdę siedzę obok ciebie - zwrócił się do niego Harry, gdy tylko odłożył swój telefon na stolik, który obecnie gościł sakiewkę Zayna od Givenchy, którą ukradł z szafy, kiedy Louis był zbyt zajęty pracą, niedorzeczne breloczki Harry'ego od Fendi z kudłatą głową Lagerfelda i wszystkie ich iPhony i portfele od Balenciagi i Prady.

- Dlaczego? Czy jestem aż tak piękniejszy w prawdziwym życiu? - słowa wydostały się z ust Louisa zanim ten się zorientował i poczuł buta Zayna na swoim piszczelu. To tyle, jeśli chodziło o miękką skórę, którą reklamował McQueen. 

Uśmiech Harry'ego był delikatny i patrzył się wprost na niego.

Louis czuł się nagi, gdy napotkał wzrok Harry'ego.

- Ponieważ zapytałeś, tak. Ale przede wszystkim, jestem wielkim fanem - jego loki lekko podskakiwały, kiedy położył dłoń na stole, bardzo blisko miejsca, gdzie opierał się łokieć Louisa.

Harry miał wyjątkowe dłonie. Duże i silne, z fascynującymi palcami. Mógłby być z nich pożytek, na wszystkie sposoby. Louis nie był pewny czy te palce byłyby lepsze owinięte wokół jego penisa, czy zanurzone w jego tyłku - i tak, wokół niego byli ludzie i nie powinien dostawać wzwodu. To był tydzień mody, nie kongres porno, Tomlinson, weź się w garść. 

Potrzebował później dobrego obciągania.

- To byłoby niedopowiedzeniem - Niall był pierwszym, który ochłodził zapał Louisa.

Kątem oka Louis mógł zobaczyć jak Harry potrząsał głową, jakgdyby próbował uspokoić swoje myśli i poczuł jak sam zaczął robić to samo. Niczym lustro.

- Dlaczego? - Louis odwrócił się do Nialla, opierając się o swoje krzesło.

- Czy kiedykolwiek słyszałeś o słowie wzór do naśladowania? - odpowiedział Liam, czule patrząc na Harry'ego. - Młody Hazza tutaj uważa ciebie za swój.

- Hazza? Czy obaj macie dwanaście lat?

- Nazywasz mnie Zaynie.

- Tylko wtedy, gdy kradniesz z szafy - Louis podkreślił swoją rację, podnosząc sakiewkę leżącą pomiędzy nimi.

- Szafy? Myślałem, że możesz tylko wyjść z szafy? Nie z niej kraść? - Harry śmiał się ze swoich okropnych żartów. Oczywiście, że to robił.

Och, ta naiwność. I och, to złe poczucie humoru. Louis dostrzegł, że Harry patrzył się na niego, czekając na reakcję. Zayn po cichu śmiał się obok niego.

- GQ jest dziwnym miejscem. Musi być, odkąd dosłownie opowiadasz światu najdziwniejsze żarty - Louis nie mógł się powstrzymać i ponownie odwrócił się w stronę Harry'ego. To było jak przyciąganie. 

- Więc czym jest szafa? - Harry wyglądał na naprawdę zainteresowanego.

To martwiło Louisa bardziej, niż powinno, ta szczera ciekawość.

Dlaczego nie mógł poznać przypadkowego kolesia i po prostu pieprzyć go do nieprzytomności. Musiał znaleźć takiego, którego naprawdę obchodziły rzeczy, które Louis kochał i ponadto, nie był zbyt onieśmielony żeby zapytać. Minęły wieki odkąd poznał kogoś, kto nie był zbyt przerażony jego pozycją albo wpływem by zadawać proste, zwyczajne pytania. 

- Szafa jest, młody Harry, magicznym miejscem, gdzie mieszkają ubrania. To dom dla wszystkich od JCrew do Diora. Dla Zayna tutaj, to również wymówka przed węszeniem i kradzieżą.

Zayn, przyzwyczajony do swojego najlepszego przyjaciela i jego sprzeczania się, machnął szczupłą dłonią w kierunku policzka Louisa i ten leniwie zrobił unik. Teraz był odrobinę bliżej Harry'ego. 

- W zasadzie, cokolwiek dostaniemy na sesje, albo zamówimy, plus wszystko co wysyłają nam w PR jest przechowywane w szafie. To wielkie pomieszczenie wypełnione ubraniami. Kiedy wejdziesz na nasze piętro, dużo rzeczy jest na wieszakach na korytarzach, cokolwiek redaktorzy będą potrzebowali do powtórek lub to, co zostaje wysyłane na sesje. Korytarze są w większości wypełnione wieszakami, bo lubimy onieśmielać ludzi. Ale szafa, szafa jest tym, gdzie dzieje się magia... to dom skarbów. Anna kazała całkowicie ją czyścić przed każdym nowym sezonem, ale ja zawsze odwiedzam szafę, zanim dziewczyny zaczną walczyć o to, która co dostanie i ja zatrzymuje ubrania, które będziemy mogli użyć za kilka lat w sesji jako vintage. 

Louis przybrał swój zwycięski uśmiech, który był głównie jego zwykłym uśmiechem, ale jego oczy również odrobinę złagodniały i to było niedorzeczne jak mógł poczuć, jak jego całe ciało uspokajało się z każdą minutą.

Harry patrzył na niego ze zdumieniem w oczach.

- W Londynie mamy surową zasadę braku ubrań na korytarzach - wtrącił Liam, patrząc na Louisa z rozbawieniem.

- Dlaczego? - Zayn był tym, który wypowiedział na głos to, co myśleli obaj kierownicy Vogue.

- Harry dużo się potyka - odpowiedział Liam. - I mówiąc dużo, mam na myśli dużo. Odkąd jest tyle różnych wydziałów w jednym miejscu, mieszamy się ze sobą i czasami również sprzeczamy. To zazwyczaj kończy się meczem piłki nożnej albo golfem na korytarzach. I Hazza nie jest najbardziej skoordynowaną osobą. Ale jego duch współpracy osiąga szczyty. Czasami może być prześmiesznie. 

- Gracie w co dokładnie na korytarzach? - usta Louisa były rozwarte.

- Piłkę nożną - brytyjskie trio chichotało, Niall wyraźnie również brał udział w olimpiadzie na korytarzach biur Conde Nast.

- Nie wiem co jest bardziej niepokojące, słowo piłka nożna lub fakt, że pozwalasz na sport na biurowych korytarzach. Spodziewałem się po tobie więcej, Harry. 

- To piłka nożna. Grasz w piłkę nożną. Używając swoich stóp. By kopnąć piłkę. Piłka-nożna. Piłka nożna - dłonie Harry'ego były w górze, dziko gestykulując by pokazać Louisowi czym była piłka nożna. Jakby już tego nie wiedział. (tłum. w amerykańskim angielskim football oznacza football amerykański, w brytyjskim piłkę nożną)

- I tu chodzi o budowanie i rozwijanie ducha drużynowego! Duch drużynowy w miejscu pracy zwiększa jedność i wydajność pracy.

Twarz Louisa wyrażała irytację. Dlaczego Anglia była w ogóle państwem? Wszyscy i tak pomijają Londyn podczas tygodnia mody.

- Pracujesz w wydawnictwie. Nie szkole publicznej.

Harry wciąż radośnie się do niego uśmiechał. Bo, najwyraźniej, ignorancja była szczęściem.

- I oto jestem, utknąłem z mężczyzną, który przez większość dni zapomina wyjść na lunch i oczekuje, że wszyscy inni robią to samo - twarz Zayna była mieszanką starego, dobrego rozbawienia i zdezorientowania. Na dokładkę przewrócił oczami. - Soccer, och przepraszam, football - Zayn spojrzał znacząco na Harry'ego - na korytarzu, możesz sobie wyobrazić? (tłum. zostawiłam w oryginale, bo inaczej nie ma sensu, Zayn oczywiście poprawia się na brytyjski odpowiednik słowa piłka nożna)

- To dlatego zjadamy GQ na kolację, Zaynie - Louis nie tolerował tej nonszalanckiej postawy.

- Heeeeeej - knykcie Harry'ego delikatnie uderzyły w biceps Louisa.

Dlaczego Harry był dotykalską osobą? Dlaczego Harry nie mógł trzymać się z daleka od Louisa?

- O czym tutaj myślę to porozmawianie z Townsend o wylaniu ciebie. Piłka nożna na korytarzu, jakim rodzajem wydawnictwa zarządzasz?

Twarz Harry'ego odrobinę opadła, ale szybko wrócił do siebie. - Jesteś trochę nadęty. Czasami zimny.

Whoa, to nie było coś, czego Louis się spodziewał. 

Zanim Louis mógł zdobyć się na odpowiedź, Harry kontynuował - nasze liczby były dobre w zeszłym roku i chcę, żeby ludzie, którzy dla mnie pracują dobrze się czuli. Kiedykolwiek o tym pomyślałeś? Wciąż robimy naszą robotę. I nawet jeśli prawdopodobnie myślisz, że jestem dziecięć lig pod tobą, to nie tak to działa. Nasz magazyn jest liderem na rynku w naszej dziedzinie. Obaj możemy nosić tytuł redaktora naczelnego, Louis, ale nasze role są inne. 

Kiedy Harry w końcu spojrzał na Louisa, było to z zadowolonym uśmiechem na twarzy i Louis mógł stwierdzić, że musiał wyrzucić to ze swojej piersi. Chociażby tylko dla siebie.

- To jest to, co chcesz robić? Jeśli zapytałbym cię... spełniłeś swoje marzenia? Jaka byłaby twoja odpowiedź? - Louis nie odwrócił wzroku, nieznacznie zahipnotyzowany przez pasję, którą właśnie pokazał mu młodszy mężczyzna. 

By zobaczyć taką pasję i żeby ktoś to otwarcie wypowiedział na głos, było to dość rzadkie. I Louis pomyślał, że Harry mógł być jedną z tych rzadkich, cennych rzeczy.

Odpowiedź Harry'ego była krótka. - Nie. - Złapał kieliszek swoimi smukłymi palcami i zaczął nim obracać, różowy płyn tworzył bąbelki na powierzchni.

Louis był zafascynowany tym jak szczery był. Jeśli zadałby to samo pytanie innym osobom w tym pomieszczeniu, otrzymałby same pozytywne odpowiedzi. W modzie rzadko chodziło o szczerość.

- Co z tobą?

- Tak. Nic, co bym jeszcze zrobił.

Jeśli była jedna rzecz, której Louis był pewien, to było to i nie zamierzał długo nad tym rozmyślać.

Jego umysł obracał się wokół faktu, że to mogła być okazja, którą dał mu Harry by dalej pytał o to, jaka byłaby jego wymarzona praca, ale Louis zdecydował dać temu spokój.

W jakiś sposób miał pewne podejrzenia, że to nie był ostatni raz gdy o tym słyszał.

- Jeśli jest jedna rzecz, którą mogę ci doradzić, to byłaby ciężka praca. Możliwości same się nie tworzą, ty to robisz - Louis nie dawał inspirujących przemów, ale Harry wyglądał jakby tego potrzebował i tak już nagiął każdą zasadę w swojej książce jeśli chodziło o mężczyznę siedzącego obok niego. - I jeśli kiedykolwiek chciałbyś zobaczyć jak wygląda prawdziwa moda, przemycę cię do naszej głównej siedziby i może nawet pozwolę ci pożyczyć coś z szafy. Mam przeczucie, że wyglądałbyś świetnie w sukience, Harry Stylesie. Może Cavalli. 

Katastrofa oddalona. Może. Louis nigdy nie miał intensywnego kursu z radzenia sobie z uczuciami. 

- Cóż, to wszystko szybko się rozwinęło. Powiedziałbym rollercoaster napięcia seksualnego - oznajmił Niall i sięgnął po butelkę. - Może powinniśmy sprawić, że dla reszty z nas będzie to mniej depresyjne?

- Dosłownie zaciągnąłem cię do Paryża, żebyś mógł gapić się na modelki pięć razy dziennie, Horan. Nie sprawiaj, że będę tego żałował - przez sposób w jaki uśmiechał się Harry, aczkolwiek nie tak jasno jak zawsze, Louis mógł stwierdzić, że nie był podirytowany. Przynajmniej nie na tyle, by otwarcie to pokazywać.

By upewnić się, że wszyscy się zgadzali, Louis mentalnie uderzył się w twarz, by zdobyć się na odwagę i pobudzić rozmowę o jedynej rzeczy, której w swoim życiu był pewny - alkoholu.

- Co powiecie na to wino? - Skinął głową w kierunku butelki stojącej na stole i mógł poczuć jak napięcie znika.

Kiedy Niall wypełnił ich kieliszki najlepszym różowym winem, które oferował hotel, Harry odchrząknął, wyprostował się i wziął kieliszek do ręki. Jego uśmiech błyszczał i jeśli Louis musiałby opisać radość, napisałby imię Harry'ego.

- Chciałbym wznieść toast. Mówią, że nigdy nie spotkasz swoich bohaterów, ale po tym co dzisiaj doświadczyłem mogę powiedzieć, że się mylili. To zaszczyt i przyjemność, Louisie Tomlinsonie - oczy Harry'ego były duże i okrągłe, źrenice szerokie z eksplozyjną zielenią.

Louis mógł poczuć rumieniec pojawiający się na jego policzkach i zabrakło mu słów, nie był pewien dlaczego Harry miałby kiedykolwiek obwieścić go którąś z tych rzeczy, szczególnie po tym jak nazwał go królową lodu.

Zayn mógł poczuć jak Louis się spiął, więc przejął ster.

- Heeeej, co ze mną? - jego uśmieszek mógłby zostać zauważony z kilku kilometrów. - Wiesz, że on nie jest jedynym stojącym za tymi marzycielskimi artykułami? To wszystko moja zasługa, nie pozwól by jego tytuł cię zmylił. 

- Nigdy nie miałem okazji pochwalić cię za zeszłoroczne październikowe wydanie. To było cudowne, Zayn - spojrzenie Harry'ego powędrowało przez twarz Louisa do mężczyzny, do którego się zwracał.

- Och, schlebiasz mi, młody człowieku. Co za uprzejmy redaktor naczelny, świat mógłby mieć więcej takich jak ty.

- Mówisz, że nie jestem uprzejmy? - Louis udawał, że był urażony i zrobi to jak należy, zapominając na chwilę o swoim tytule i manierach. Zeskoczył ze swojego stołka, wspiął się na kolana Zayna i przekręcił swoje ciało tak, że był zwrócony twarzą do Zayna, obejmując dłońmi jego twarz. - Et tu Brute?

Louis mógł zobaczyć jak Niall i Liam śmieli się z niego i był pewien, że Harry również niczego nie przegapił. 

- Zejdź ze mnie, ty idioto. Pognieciesz nam obu ubrania - Zayn złapał Louisa za tyłem i próbował go zrzucić. 

Kontynuowali przez chwilę sprzeczkę i Louis wrócił na swoje miejsce tylko wtedy, gdy poczuł jakby naprawdę bolało go to, że Harry przegapiłby to starcie.

Koniec momentu, w którym Louis czuł się najbardziej komfortowo od lat nastał wtedy, kiedy jego telefon głośno zawibrował i rozbrzmiał refren 'Queen To Piece' od Florence + The Machine.

Louis odebrał telefon i patrzył się przed siebie, brwi zmarszczone, gdy pozwalał osobie po drugiej stronie linii mówić. Szybko sobie z tym poradził, mamrocząc kilka krótkich słów i potem rozłączył się, rozmowa trwała ledwo minutę.

- Muszę iść, kilka brakujących rzeczy do nowego wydania przyszło i musze je przejrzeć. Również, Zayn, musisz zadzownić do Tonne po sekcję z akcesoriami. 

- Wciąż pracujesz? - Harry zapytał go jak tylko schował do kieszeni swojego iPhone'a. 

- Nigdy nie nie pracuję - Louis odwrócił się w jego stronę po raz ostatni, zanim zszedł z krzesła, czekając aż Zayn zrobi to samo. - Właściwie, cofam to. Nie uważam, że jest to praca.

- Tak, to tak naprawdę jego obsesyjna potrzeba bycia w kontoli i jego perfekcjonizm.

-  Nie mogę się nie zgodzić.

Oczy młodszego mężczyzny były szerokie, jakby pochłaniał wszystko czym był Louis.

~*~

Harry złapał go ponownie następnego dnia, w momencie gdy wychodzili z pokazu Margiela. Obaj mieli na sobie pasujące, wariackie miny, wciąż pod wpływem tego, czego właśnie byli świadkami.

- Jesteś fanem? - Louis spytał Harry'ego, kiedy wciąż szli obok siebie. Pokaz był cichym wydarzeniem, liczba obecnych osób zmniejszona do połowy w porównaniu do zwykłych standardów.

- Jest geniuszem. Cieszę się, że wrócił - Harry uśmiechnął się do niego, jego oczy odrobinę błyszczały.

- Chcesz się przywitać?

- Z Galliano?

Jeśli Louis miałby wybrać moment, w którym miałby zatrzymać czas, byłby to ten, gdy Harry na niego patrzył, oczy szerokie, usta rozwarte. Jego mina była mieszanką zdumienia i ekscytacji. Louis nie mógł powsyrzymać tego jak jego serce zabiło odrobinę głośniej na tę czystą pasję wydobywającą się z chłopaka stojącego obok niego.

To uderzyło w niego, że wczoraj Harry nazwał go swoim bohaterem i teraz Louis dawał mu okazję, by poznać kolejnego.

- Jedynego w swoim rodzaju. Chodź, jestem pewien, że bardzo chciałby cię poznać - wzrok Louisa powędrował od twarzy Harry'ego do jego rąk, splątanych za jego plecami. - Ale nie jestem pewien co do tego hipsterkiego wyglądu. Jesteśmy na pokazie mody, kochanie.

Kochanie.

Zwalniając kroku, umysł Louisa zaczął pędzić i miał przeprosić, kiedy Harry lekko zderzył ze sobą ich ramiona.

- Nie mogłem znieść już tych garniturów, skarbie.

Wzrok Harry'ego natychmiastowo powędrował na podłogę, jakby to wymagało całej jego odwagi by to powiedzieć i Louis wyłapał uśmiech, który pojawił się na ustach Harry'ego, zanim jego głowa całkowicie opadła i czarna fedora Harry'ego zasłoniła widok. 

Reszta drogi minęła w komfortowej ciszy, Louis pozwolił swoim oczom błądzić po ciele Harry'ego, zestawiając ze sobą ich oczywiste różnice. Harry był od niego wyższy, jego ramiona szerokie i jego tułów zwężał się z każdym centymetrem, gdy wzrok Louisa wędrował w dół jego talii. Dzisiaj zdecydował się na wojskowe spodenki z nadrukiem liści i białą koszulkę bez rękawów z szerokim kołnierzem. Louis mógł stwierdzić, że miał dużo tatuaży, nawet gdy czarna koszula od Saint Laurent zakrywała jego ręce. Jego rękawy były podwinięte do łokci i jego lewy nadgarstek był pokryty skórzanymi bransoletkami w czarnym i brązowym kolorze, podczas gdy na prawej widniała jedynie srebrna bransoletka z przywieszką kotwicy. Louis mógł stwierdzić, że był to Lanvin, bo miał taką samą. Nie był pewien co miał o tym myśleć.

Wojskowe buty na jego stopach były od Margiela. Louis zastanawiał się czy Harry naprawdę nakładał przynajmniej jedną rzecz od projektanta, na którego pokaz szedł. Louis nie mógł powstrzymać się od uśmiechu na to, jak uroczy był.

Do czasu gdy weszli do środka, niemalże wszyscy, którzy byli obecni na pokazie już udali się na backstage. Uderzyło w nich ciężkie powietrze, zbyt wiele ludzi w tym samym miejscu. Galliano przywitał Louisa z otwartymi ramionami, lekko klepiąc go po plecach.

Louis chciałby, by było więcej ludzi utalentowanych jak on i nie był wystarczająco nieśmiały, by tego nie powiedzieć.

Harry obserwował ich interkacje stojąc krok dalej i kiedy Galliano głupkowato uśmiechnął się na komplement, Louis wyciągnął rękę w stronę mężczyzny, który drżał obok niego z podekscytowania.

- John, chciałbym żebyś poznał Harry'ego Stylesa, redaktora naczelnego GQ. Jest z Londynu.

Oczy Galliano przez moment przyglądały się Harry'emu, bacznie się przypatrując. Miał sposób na odczytywanie ludzi. Louis zawsze dobrze rozumiał się z niezrównoważonymi, świetnymi artystami, przed którymi czułeś jakbyś obnażał swoją duszę. 

- Achhh, miło cię poznać. Nie widziałem cię wcześniej. Jesteś nowy w naszej grze? - oczy Galliano uśmiechały się i jego dłoń spoczęła na łokciu Harry'ego, jakby byli starymi przyjaciółmi.  

- To zaszczyt. Jestem wielkim fanem odkąd byłem dziekiem - Harry wyglądał jakby był to świąteczny poranek, jego oczy odrobinę jaśniejsze i uśmiech szeroki. 

Na komplement Harry'ego, Galliano skinął głową, jego uśmiech wciąż obecny. Wyrzucając ręce w powietrze, sapnął.

- Jak mnie to uszczęśliwia wiedząc, że Louis znalazł kogoś tak uroczego. Patrzcie na was, błyszczycie!

Zanim Louis miał czas by dojść do siebie, Harry wziął głęboki oddech i odpowiedział. - Och, nie jesteśmy razem! Nawet go jeszcze nie pocałowałem, ale pracuję nad tym.

Jakby to było niczym.

To odrobinę niedorzeczne, ale również bardzo dezorientujące, sposób, w jaki wnętrzności Louisa przekręciły się, kiedy Harry spojrzał na niego po tym, jak ogłosił największej ikonie mody ich pokolenia swoje zainteresowanie Louisem. 

Louis nie był pewny, ale nagle poczuł się jakby mógł usłyszeć kolory.

Widział jak głowa Galliano wędrowała w górę i w dół, oczy wypełnione łzami ze śmiechu. Czy on naprawdę na trochę odleciał?

Kiedy projektant ponownie się odezwał, patrzył na Harry'ego.

- Nie rezygnuj z niego, pierwszym razem jak go zobaczyłem był nieporuszony; zamknięty, tylko praca. I potem włożył swój cały wysiłek, by przewrócić mnie do branży, ukazując więcej pasji, niż ktokolwiek wcześniej. W porę, Anna też to zobaczyła i zobacz teraz na nas. Wróciłem i on jest królem.

Ponownie zaczął się śmiać gdy kontynuował, niewzruszony światem wokół niego. - Wszystko wygląda lepiej z rana. Jeśli dzisiaj nie otworzy swoich drzwi dla ciebie, zapukaj ponownie jutro!

Harry był jak promień słońca obok niego, grzecznie uśmiechając się do Johna, jego wzrok wędrował pomiędzy dwoma mężczyznami stojącymi razem z nim.

To nie tak, że Louis nie zyskiwał komplementów. Ale dostawanie ich od osobistych bohaterów, była to miła zmiana. Louis zanotował to, by nie wyleciało mu to z pamięci. Nie był pewien na czym się skupiał, na słowach, którymi został nagrodzony czy na niewypowiedzianą, ciężką reakcją Harry'ego na nie, więc przysiągł sobie, żeby zapamiętać ten moment jako całość.

Kiedy w końcu wydostali się z krzątaniny na backstage'u, znaleźli się na ostrym, paryskim słońcu i żywych ulicach, zapełnionymi mediami i samochodami czekającymi na gości, by zabrać ich na następny pokaz.

Harry odwrócił się do niego gdy tylko wyszli przez drzwi, ale wcześniej upewnił się, że nikt ich nie słuchał.

- Chcesz zabić ze mną czas przed Saab? Słucham się rady Johna.

I kiedy Louis poinformował Harry'ego że nie powinien, Harry zdawał się nie chcieć tego słuchać. W zamian zaczął iść w stronę samochodu Louisa.

Ten mężczyzna był pełen cudów, bo Louis nigdy nie był w stanie zauważyć jego samochodu bez pomocy Sabine. Maskując swoje zdumienie, podążył za nim i wszedł do środka, kiedy Harry otworzył dla niego drzwi i jechali w ciszy. Nerwy Louisa były w stanie gotowości i był świadom każdego wdechu, który brał Harry i to nie powinno go dręczyć, ale głównie był zagubiony. Nogi Harry'ego były długie obok tych jego i opierał się o drzwi, jego oczy utkwione w mijanym otoczeniu.

And every city was a gift

And every skyline was like a kiss upon the lips

And I was making you a wish

Właśnie tam Louis zakochał się w Paryżu odrobinę bardziej. 


tłum. słowa piosenki z 'how big, how blue, how beautiful' od florence+the machine

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top