New York 1.3

Następnego dnia Louis obudził się do wiadomości składającej się z ciągu emotek słońca od Harry'ego i sprawdzając godzinę zobaczył, że została wysłana kilka minut temu. Była 5:30 rano.

'Nie śpisz?'

Wstał, szczęśliwy, że nie wypił więcej niż jednego tego okropnego, kolorowego drinka, podekscytowany by pójść pobiegać.

Louis zdecydował, że porzuci dziś Central Park i po prostu będzie włóczył się po ulicach zważając na to, że było wystarczająco wcześnie, więc poszedł prosto do garderoby by poszukać najgłośniejsze, neonowe ubrania jakie mógł znaleźć.

Dostał smsa od Harry'ego, gdy wyjmował parę jasnopomarańczowych spodenek do biegania z Nike.

'Myślałem żeby pójść poćwiczyć' i po tym Harry dodał każdą sportową emotkę, którą mógł znaleźć. 

Mężczyzna w jego typie. Cholernie niedorzeczne. 

'Idę pobiegać, mogę odebrać cię za 20 minut.'

Harry odesłał kilka kciuków w górę.

To było bardzo podobne do komunikowania się z dzieckiem.

Louis ubrał się i szybko zjadł banana z lodówki, więc nie będzie musiał walczyć z chęcią zemdlenia, albo co gorsza, zwymiotowania przed Harrym i wskoczył do samochodu czekającego na niego.

Wzięcie samochodu żeby pobiegać, cóż, to musiała być najbardziej niedorzeczna rzecz jaką kiedykolwiek zrobił.

Zastał Harry'ego czekającego na niego przed hotelem, ubranego w obcisłą koszulkę i czarne shorty, jego włosy związane w koka i RayBany umieszczone na jego nosie. Miał słuchawki, ale jedna zwisała wzdłuż jego klatki piersiowej, podczas gdy poruszał głową w rytm muzyki.

Uśmiechnął się, gdy zobaczył Louisa.

- Przejażdżka samochodem po to, by poćwiczyć. Z klasą - pachniał jak stokrotki, kiedy przytulił Louisa, jego dłonie błądziły po plecach Louisa dłużej, niż było to konieczne. 

- Mieszkam po drugiej stronie miasta, jeśli miałbym tu przybiec, nie miałbym zbyt duży siły by dołączyć do twojej wyprawy - Louis posłał mu uśmiech, gdy wyciągnął z kieszeni swój telefon i przyczepił go do swojego bicepsa. 

- Możemy? - kiwnął głową w stronę przejścia dla pieszych znajdującego się przed nimi.

- Prowadź.

I Louis to zrobił, każdy z nich robił własną rzecz, słuchając muzyki i wymieniając się słowem od czasu do czasu. Harry pozwolił, by Louis nadał im tempo i podążał za nim bez narzekań przez ponad pięć mili, zanim Louis dostrzegł, że lekko zaczął zwalniać.

- Chcesz zrobić sobie przerwę? Planowałem robienie tego przez znacznie dłuższy czas.

Harry spojrzał na niego jakby był szalony, ale nie przestał biec, jego policzki były czerwone i pot formował się na jego czole i obojczykach.

- Tak, zamierzam - dyszał i Louis pohamowywał się przed uśmiechnięciem do niego, dobrze wiedząc żeby nie patrzeć z góry na biegaczy walczącymi z trudnościami. - Mogę to zrobić... tylko, tak, biegnij, biegnij.

Uniósł dłoń, jakby próbował odgonić Louisa i ten przytaknął, robiąc mentalną notkę żeby przez następną milę dodać mu więcej otuchy.

- Będzie odrobinę palić, ale potem zrobi się lepiej. Możesz to zrobić - spojrzał na Harry'ego, który wciąż dotrzymywał mu tempa, płytkie oddechy wychodziły z pomiędzy jego warg. - Tylko oddychaj. Co dwa kroki, długi wdech, długi wydech.

To zajęło Harry'emu chwilę, ale potem ponownie nadążył nad rytmem i Louis mógł zobaczyć, że czuł się komfortowo po tym jak mówił  mu jak dobrze sobie radził i że prawie byli na miejscu co jakieś dwie lub trzy minuty. 

Kiedy przekroczyli dziesięć mil, Harry opadł na ziemię, kurz unosił się wokół niego.

- Heeej, wstawaj, musimy to rozchodzić. No dalej, chodźmy do sklepu po jakąś wodę. Rozchodzimy to. 

Spojrzenie Harry'ego było sceptyczne, jakby chciał zbudować fort tam, gdzie obecnie przykucał na chodniku.

Louis użyczył mu dłoń i Harry podniósł się, mały uśmiech na jego twarzy.

- Wybierz kogoś, kto jest wspierający, ech? - uśmiechnął się na to.

Przytaknięcie Louisa było delikatne, ale nie został niezauważone i pomyślał o tym jak Nowy Jork wyglądał wokół niego bardziej stylowo niż zazwyczaj. 

Po tym jak dostarczyli wodę swojemu organizmowi, Harry beknął i Louis powinien być zdegustowany, ale wszystko o czym mógł myśleć to było to, jak obaj okropnie wyglądali, tracąc jakiekolwiek czucie w swoich płucach i stopach i na ich czerwonych twarzach znajdował się pot, ale wciąż mógł zobaczyć jak Harry patrzył na niego z uwagą i czule, jak zawsze to robił.

Jego oczy przeskanowały ciało i twarz Harry'ego po wysiłku fizycznym i wszystko, co mógł znaleźć w swoich myślach to było to jak bardzo chciał go zatrzymać, jak piękny był.

Louis zdał sobie sprawę, że było to coś nowego. Ale Harry był już jego pierwszym na tak wiele sposobów, ze stracił rachubę

Pozbył się tych myśli i żartobliwie dźgnął Harry'ego w ramię, gdy znowu zaczęli iść, obecnie byli mniej niż mile od hotelu Harry'ego.

- Więc co powinienem założyć do Vogue? - spytał Harry po tym, jak skończył jeść swojego banana.

- Naprawdę chcesz przyjść? Nawet jeśli wiesz, że muszę pracować?

Louis spodziewał się, że zapomni o tym, albo zignoruje ich rozmowę ze wczoraj. Dlaczego ktokolwiek miałby chcieć spędzać swój czas obserwując jak pracuje?

- Patrzyłbym jak robisz praktycznie wszystko, Louis.

Whoa.

- W takim razie, ubierz cokolwiek chcesz.

Harry zatrzymał się i Louis obserwował jak kładzie dłonie na swojej talii, jego twarz wyrażała niedowierzanie.

- Ale to Vogue. Nie mogę nałożyć czegokolwiek!

Louis zaśmiał się. Tylko Harry byłby wystarczająco szczery, by otwarcie dać znać redaktorowi naczelnemu Vogue'a, że nie miał pojęcia co nałożyć. 

- Masz dobry gust, będzie dobrze. Możesz być również odrobinę ekscentryczny.

- Mam dobry gust? - na jego twarzy powoli pojawiał się uśmiech, gdy czekał na kolejne potwierdzenie.

Gdy tylko Louis przytknął, Harry zaczął biec, wymachując rękami, gdy wykrzykiwał 'mam dobry gust'.

Louis nie mógł prosić o lepszy poranek.

Rozeszli się z obietnicą, że wkrótce się zobaczą, Louis zadzwonił po kierowcę, żeby go odebrał.

Był w biurze po siódmej, gdy tylko wziął prysznic i wybrał strój na dziś.

Za każdym razem, kiedy miał naprawdę dobry wysiłek fizyczny to sprawiało, że czuł się seksownie, jego umysł brzęczał od endorfin. Więc pozwolił sobie skorzystać z tego, wybierając obcisłe, skórzane spodnie od Saint Laurent ze srebrnymi suwakami. Dobrał do nich prostą, czarną, niemalże prześwitującą koszulę i czarny płaszcz bez rękawów od Raf Simons. Założył parę botków od Jimmy Choo ze srebrną klamrą.

Kiedy spojrzał na siebie w lustrze, wyglądał gorąco, spodnie sprawiały, że jego nogi wyglądały na umięśnione i długie i płaszcz przyciągał uwagę do jego wytatuowanych rąk.

Rozpoczął sprawdzanie publikacji na ten tydzień, kiedy poszedł na opuszczone piętro i zajął miejsce obok okna, by patrzeć jak miasto pod nim powoli się budziło.

Dzisiaj sam poszedł po swoją kawę, niemalże przyprawiając dziewczynę przy ladzie o zwał serca, kiedy zdała sobie sprawę kogo obsługiwała. Zostawił jej pięćdziesiąt dolarów, chociaż jego kawa kosztowała pięć.

Była to regularna rundka czytania New York Timesa, Vanity Fair i Women's Wear Daily i kiedy skończył, wziął kilka miedzynarodowych edycji Vogue'a by sprawdzić najnowsze zmiany i ogólny progres. 

Sabine przyszła na czas, by podrzucić mu świeżą kawę i pierwsze, próbne wydanie październikowego numeru, razem z dzisiejszym grafikiem. Zayn przyszedł ubrany w jasnoniebieski, lniany garnitur, spodnie miały szeroką nogawkę i dopasowaną talię, marynarka rozpięta, więc można było zobaczyć marmurowy nadruk na koszulce pod nią się znajdującą.

- Co masz na sobie? - powiedział Louis zamiast przywitania.

- Coś, co kupiłem w Rzymie. Dobrze zapowiadający się projektant. Zapomniałem imienia - Zayn przejechał palcami po materiale i posłał mały uśmiech w stronę Louisa.

- Wyglądasz dobrze.

Naprawdę wyglądał dobrze.

- Wiedziałem, że ci się spodoba - Zayn usiadł, nogi zarzucił na oparcie fotela i wziął kartkę z grafikiem na dziś do ręki.

- Mają gotowe na dzisiaj próbne artykuły? - uniósł wzrok znad kartki, jego oczy otoczone okularami.

- W większości. Co nie jest jeszcze gotowe, mamy zdjęcia.

Zayn mruknął i Louis czasami zastanawiał się dlaczego ten mężczyzna w ogóle zadawał mu takie pytania. Już znał odpowiedź. Cholera, prawdopodobnie mógłby wykonywać pracę Louisa, gdyby nie był tak zagubiony w swojej wyobraźni. 

- Okej, zatem zobaczymy się za kilka godzin. Muszę wymyślić dwie główne historie, odkąd wpadłeś wczoraj na swój genialny pomysł - spojrzał na Louisa, jakby był śmiertelnie obrażony.

Louis wiedział, że gdzieś tam głęboko kochał to, ograniczony czas, by pomysł wszedł w życie. Zazwyczaj Zayn wpadał na najlepsze pomysły w kilka godzin.

Puścił go wiedząc, że Zayn weźmie wszystkie lookbooki od Sabine i potem pójdzie do działu mody, by przemyśleć swoje wybory z trzema starszymi redaktorami, którymi ufał.

Nie mógł się doczekać godziny szesnastej, na kiedy były zaplanowane cztery przymiarki pod rząd.

Potem był to powolny proces, przeglądanie artykułów nadesłanych do wydania i pisanie listu od redaktora naczelnego.

Sabine przyniosła mu naleśniki na śniadanie i pamiętał żeby poprosić o podwójną porcję, więc kiedy Harry pojawił się niedługo po tym, zjedli razem, dzieląc się owocową i czekoladową wersją na pół. 

Harry wyglądał dzisiaj pięknie, jego włosy rozpuszczone i okulary przeciwsłoneczne podtrzymywały je od tego, by nie wpadały mu w oczy. Nie zdecydował się na ekscentryczny ubiór, ale bardziej elegancki, z dawką elektyzmu wszczepioną w jego strój.

Louis nie mógłby być bardziej dumny, kiedy mu się przyjrzał, jego długie nogi na widoku, gdy miał na sobie shorty w kolorze indygo od Marca Jacobsa z malutkimi palemkami, burgundową koszulę od Burberry, rozpiętą do trzeciego guzika i kilka srebrnych naszyjników na jego szyi.

Na nogach miał glany z zakrzywioną koronką od Yohji Yamamoto i plecak od Jimmy Choo w niebieskim kolorze. 

Louis powiedział mu jak dobrze wygląda i Harry uśmiechnął się do niego, kiedy poinstruowano go, by stanął przed oknem, żeby Louis mógł uchwycić jego strój na Instagrama.

'Brytyjczycy robią to lepiej. #day1 #harrystylesforvogue @harrystyles'

Zajęło mu to dłużej niż to konieczne, by zrobić zdjęcie każdej części garderoby na ciele Harry'ego dla Vogue.com i nawet jeśli Harry zauważył, nie pokazał tego, stojąc bez ruchu i mówiąc żartobliwe komentarze o biurze Louisa.

Harry zajął poranne miejsce Louisa obok okna i Louis odwrócił swoje krzesło tak, by być twarzą do niego, Mac spoczywał na jego kolanach.

- Wiesz, mógłbyś spróbować coś napisać. Jeśli będzie dobre, możemy to opublikować. Brytyjska perspektywa i takie tam.

Cóż, Harry równie dobrze mógłby coś zrobić. Inaczej Louis będzie robił nic, oprócz gapienia się na niego przez następne osiem godzin. 

Harry Styles był po prostu zbyt śliczny.

- Naprawdę? - Harry uśmiechnął się do niego i nad ustami miał pianę z kawy, którą pił.

Louis wstał i delikatnie przejechał palcami po miejscu, gdzie znajdowała się piana i Harry gwałtownie odetchnął. Wydawał się być odrobinę zaskoczony, ale szybko się opanował, kiedy Louis upuścił rękę.

- Dzięki.

- Nie ma za co - Louis odwrócił się i poszedł do Sabine, przynosząc srebrnego Maca, żeby Harry mógł go używać.

W drugą dłoń wziął próbne wydanie.

- To mamy na tę chwilę - Louis pokazał mu tester. - Przejrzyj go, zrób małe poszukiwania jeśli chcesz. Nie może być to "spuszczone ze smyczy i wolno biegające", ale zdecydowanie może być pogodne i bystre.

Oczy Harry'ego były okrągłe i jego wzrok zainteresowany. Wpajał wszystko, co mówił Louis.

- Tam jest stos starych, październikowych numerów, możesz również poszperać trochę na Vogue.com - Louis usiadł na swoim krześle, trochę niepewny gdzie to wszystko zmierzało.

- Nie oczekuję niczego. I ty oczywiście nie musisz nic robić. 

Cóż, oczekiwał dużo rzeczy od Harry'ego Stylesa. Większość z nich nie zawierała żadnych ubrań.

- Och zamknij się - zaśmiał się Harry - wracaj do pracy i zostaw mnie w spokoju.

Louis uśmiechnął się do Harry'ego, gdy ten dodał - jakbym odrzucił okazję do napisania czegoś dla Vogue.

Harry odrzucił swoją głowę w tył i kolejny, wielki uśmiech zagościł na jego twarzy.

To zdawało się być ostateczne, ta umowa i Louis pozwolił, by Florence śpiewała wszystkie rzeczy, których on nie był w stanie wypowiedzieć, odwrócił się i wrócił do pracy, okazjonalnie robiąc przerwy tylko po to, by usłyszeć jak Harry za nim oddychał.

Pracowali w ciszy przed godziny, Louis odbierał telefony, kiedy głos Sabine ogłaszał następne połączenie i za każdym razem kiedy kończył, Harry to komentował.

To zawsze był komplement, pobudzenie ego Louisa. Coś w stylu "to był Lagerfeld. Właśnie otrzymałeś telefon od Lagerfelda" albo "och tak, tak sobie gawędzę z burmistrzem Nowego Yorku". Ale to sprawiało, że serce Louisa rosło większe.

Zastanawiał się jak funkcjonował te wszystkie lata bez obecności Harry'ego obok niego.

Kiedy nadszedł czas na przymiarki, Harry cicho stał w kącie, pozwalając Louisowi wybrać ubrania i komentować na brak materiałów do pracy.

Louis rzucił mu jedno lub dwa spojrzenia, ale Harry wyglądał jakby nie był pewien czy to było okej żeby się wtrącić, więc po prostu zostawił go w spokoju, dopóki pierwsze przymiarki się nie skończyły i jego dwaj redaktorzy poszli, by zrobić miejsce dla Zayna i dla działu akcesoriów. Ciągnął ze sobą cztery wieszaki ubrań i dwie szczupłe, czerwonowłose dziewczyny szły za nim niosąc wielkie koszyki pełne torebek, butów i biżuterii.

Kiedy kładli akcesoria na podłodze w równych rzędach, Louis podszedł do Harry'ego i stanął obok niego tak, że ich ramiona niemalże się dotykały.

- Wiesz, to okej żeby się wtrącić. Teraz to tylko ja i Zayn kłócący się - delikatnie uśmiechnął się do Harry'ego i obserwował jak Zayn wstał z miejsca, gdzie przykucał, układając szpilki od Charlotte Olympia obok Prady.

- Okej, Alexa pierwsza.

Zayn próbował sprzedać Louisowi swoją wizję, redaktorzy naczelni w dziale dodatków siedzieli w większości cicho, podczas gdy Louis zestrzeliwał jego pomysły.

- Nie idziemy tutaj prostym sposobem, Zayn.

Dyrektor kreatywny nie poddawał się, w ten sam sposób jak nigdy tego nie robił kiedy chciał coś zrobić w pewien sposób i aranżował strój za strojem dla Louisa, seria nadruków i spodni z wysokim stanem.

Kiedy Louis powiedział nie po raz dwudziesty i Zayn wyrzucił swoje dłonie w powietrze, Harry w końcu się odezwał.

Był powolny w swoich ruchach, nie zbliżając się zbyt blisko do miejsca, gdzie Louis i Zayn stali nad stertą ubrań i spojrzał na rozdrażnioną twarz Zayna.

- Spójrz, nie chcę ci mówić jak masz wykonywać swoją pracę, ale znam Alexę całkiem dobrze i jej własny styl bez niczego przesadzonego jest wystarczający na fantastyczne wydanie. Minimalizm wychodzi jej tak dobrze, może skup się na tym?

Kiedy Louis przytaknął, kontynuował - Louis oczywiście naciska na minimalistyczny motyw tutaj i ty chcesz czegoś więcej. Dlaczego nie spotkacie się pośrodku? Wybierz nadruki, koszule od Saint Laurent spisałyby się całkiem dobrze i do tego jeansowe lub obcisłe spodnie w czarnym kolorze.

Duet z Vogue'a jedynie gapił się na niego przez zdawałoby się godziny, zanim Zayn odwrócił się, wziął różową spódnicę Proenza Schouler w dłonie i powiedział - wciąż to chcę. I dwa duże ujęcia. Z resztą mogę zrobić minimalizm.

Louis jedynie uśmiechnął się do Harry'ego, bezgłośnie mówiąc "dobra robota" i odwrócił się z powrotem do Zayna, gdy powtarzali proces wyboru, dopóki nie ustalili dziesięciu stylizacji z których byli zadowoleni.

Po tym było łatwo, Zayn już zdecydował wybrać każde możliwe ubranie, które mógł znaleźć zrobione z zamszu dla Florence i Louis pozwolił mu dobrze się bawić wiedząc, że uczyni cuda.

Były to godziny stania i dużo "nie" od Louisa i zrobił się nerwowy dość szybko, jego umysł nie był w pełni skupiony na pracy, tylko na Harrym. Serce Louisa było pełne dumy i radości i czegoś, co było podobne do desperacji i nie mógł się doczekać by skończyć z tym wszystkim tak szybko jak to możliwe.

Moment, w którym wszystko zostało sprzątnięte z jego biura i został tylko biały, pluszowy dywan i Harry stojący w kącie z rozmarzonym spojrzeniem i lekkim uśmiechem na twarzy, Louis podszedł do niego i przejechał dłonią po jego prawej ręcę.

- Dziękuję, to było genialne.

Harry nie zdawał się być chętny by odpowiedzieć i to było w porządku wobec Louisa, bo w głowie miał coś zupełnie innego.

- Chodźmy zapalić, okej? - nie czekał aż Harry się ruszy, jedynie wziął swoje okulary przeciwsłoneczne i papierosy. Harry podążył za nim i milczeli podczas krótkiej jazdy windą.

Louis zabrał go ulicę dalej od wejścia do budynku, gdzie znajdowały się biura Vogue, z dala od wścibskich oczu i nieustających plotek.

Gdy tylko dotarli do niewielkiego trawnika z kilkoma ławkami i gdzie było zauważalnie mniej przechodzących garniturów, odwrócił się w stronę, gdzie Harry zatrzymał się obok niego i przejechał kciukiem po jego szczęce. Nie pozwolił sobie myśleć, ani oddychać, ani robić cokolwiek innego, tylko zanurzył się i przycisnął swoje usta do tych Harry'ego.

To powinno być pośpieszne przez sposób, w jaki serce Louisa waliło w jego klatce piersiowej i jego dłonie były teraz we włosach Harry'ego, ale było to boleśnie delikatne, sposób, w jaki Harry wciąż był sekundę za nim i Louis odważył się poruszyć tylko odrobinkę, ale najwyraźniej tyle wystarczyło, by Harry otworzył swoje usta. Całowali się, teraz poprawnie się całowali, otwarte usta bez języka, jedynie wdychając siebie nawzajem. Louis pozwolił, by jego głowa opadła do tyłu, żeby mógł wprowadzić tlen do swoich płuc i kiedy otworzył swoje oczy, twarz Harry'ego była łagodna i kilka centymetrów dalej od tej jego.

- Czekałem cały dzień, żeby to zrobić. 

Harry ponownie go pocałował. Tym razem z całą mocą.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top