New York 1.1

'Tak jakby miałem nadzieję, że zostaniesz.'

Ostatnią rzeczą, jaką Louis przeczytał przed wejściem do samolotu był sms od Harry'ego, bo jak mógł tego nie otworzyć, kiedy imię Harry'ego zalśniło na jego ekranie. To sprawiło, że jego brzuch zacieśnił się i przez całą drogę na lotnisko rozmyślał nad tym, że może, może, powinien zawrócić.

Nawet jeśli miał ledwo pół godziny na przygotowanie się i wyjście, z czego więcej niż połowę czasu poświęcił na chodzenie w kółku po swoim pokoju myśląc o Harrym, wciąż ledwo przytomnym tam, gdzie zostawił go w jego pokoju, wciąż zdołał wyglądać modnie. Czarne spodnie od Neila Barretta z paskiem wzdłuż nogawki i dopasował do nich lekki sweter od Acne, który głosił 'Gender Equality' grubą, białą czcionką na klatce piersiowej. Był zmęczony i zrzędliwy i w świecie Louisa Tomlinsona to oznaczało trampki: skórzane od Valentino, które miały zielony pasek. Był mądry, by nie nakładać żadnych dodatków na lotnisko, więc na jego lewym ramieniu zawieszony był jedynie plecak Proenza Schoulder PS1 XL. 

Gdy tylko znalazł się na lotnisku, poruszał się szybko by uniknąć wilgoci i gorąca i po tym nie poświęcił Harry'emu żadnej myśli, szybko robiąc odprawę i kupując kawę w loży dla pierwszej klasy, zanim wszedł do samolotu.

Nie było nikogo, kto zabawiłby go podczas dziewięciogodzinnego lotu, Sabine poleciała wcześniej by przygotować Nowy Jork na jego powrót. Ale zazwyczaj nie było z nią zabawy, biorąc pod uwagę, że Louis był najważniejszym szefem i wszystko co to za sobą niosło. Zayn wciąż spał w Rzymie, gdyż Louis zezwolił mu na dwa dodatkowe dni przez wydanie z Valentino, lekko naginając ostateczną datę zamknięcia wydania, która początkowo miała być pierwszego lipca.

Został pozostawiony ze swoimi myślami i złotym MacBookiem, ale nic z tego nie było pomocne, gdy chmury zmieniały kształty na niebie. 

Więc pozwolił swojemu umysłowi na przeciążenie. Jedyny temat jego zainteresowania - Harry Styles.

Nigdy nie pomyślał, że pozna kogoś takiego jak Harry, co dopiero w ten sposób, ten mężczyzna chodził z wiecznym uśmiechem i wyglądało na to, że był wolny od wszelkich trosk.

Louis wiedział, że Harry nie był tylko śliczną twarzą, albo salonowym lwem. Był bezwstydnie młody by prowadzić GQ, redaktor naczelny, którego zwolnili by zatrudnić Harry'ego był na tym stanowisku od prawie dekady. Był wolnym duchem i miał lekko utopijny pogląd na świat, ale Louis mógł stwierdzić, że Harry był zrobiony z warstw i warstw i on jedynie podrapał powierzchnię.

Harry był jego przeciwieństwem na o wiele więcej sposobów, niż mógł zliczyć. 

To martwiło Louisa jak bardzo Harry sprawiał, że porzucał zasady, za którymi podążał od lat. Chciałby po prostu wyplątać się i odejść od tego bałaganu, którym było jego życie, kiedy Harry był w pobliżu i z tym skończyć. Może myślałby lepiej, albo pracował lepiej, albo żył lepiej. Problem w tym, że wiedział jakim kłamstwem była ostatnia kwestia i dlatego nawet nie próbował.

W zamian, zepchnął myśli o kręconowłosym mężczyźnie na tył swojego umysłu i zaczął szperać w plecaku Proenza, jego nowy ulubiony, dopóki nie znalazł książki Haruki Murakami zatytułowanej 'Norweski las', jego stary ulubieniec.

Zagubił się w emocjonalnym rollercoasterze Naoko i był spokojny przez resztę lotu, znajome słowa zainteresowały go i uspokoiły do takiego poczucia bezpieczeństwa, które mógł czasami poczuć z rzeczami, które były znajome i dobrze mu znane.

Kiedy wysiadał z samolotu, schody skrzypiały pod jego stopami i letnie powietrze Nowego Jorku otulało jego twarz, zdał sobie sprawę, że problem z fikcją był taki, że miała zbyt dużo sensu. Rzeczywistość nigdy nie miała sensu. 

------------

Zatrzymał się na chwilę w swoim apartamencie by się przebrać, zanim popędził na kolację z redaktorem LVMH, Bernardem Arnaultem. Jet lag mocno dawał mu w kość i czuł się jakby poruszał się w zwolnionym tempie, kiedy przebierał sweter na elegancką, czarną koszulę, która idealnie go otulała i narzucił na to granatową, militarną marynarkę od Balmain.

Po drodze, kiedy migające światła Nowego Jorku odbijały się od szyb jego auta, Louis otworzył galerię w swoim telefonie w poszukiwaniu zdjęcia wartego Instagrama. Jego kciuk zawisł nad zdjęciem Harry'ego z zeszłej nocy, rozłożonego na kanapie, wciąż mającego na sobie swoją białą koszulę i jeansowe shorty z pokazu, prawa noga założona na lewą, więc jego kwiatowe buty były na widoku. Na twarzy miał zmęczony, szczęśliwy uśmiech, obie ręce rozciągnięte na kanapie. Louis zrobił je, kiedy wracał z obowiązkowej dolewki w mini barze. 

Zdawało się, jakby było to wieki temu kiedy Louis z nim spał. Okej, obok niego. Dobra, wtulony w niego.

Jego umysł płonął z pożądania, by odpowiedzieć na sms Harry'ego z rana, ale jego myśli były puste co do tego, co miał napisać. 

Co mógł powiedzieć? 'Och, też żałuję, że nie zostałem. Ale wiesz, jestem emocjonalnie ułomny. Jest jeszcze ta rzecz, gdzie moja praca jest na pierwszym miejscu. I nie jestem pewien czy zauważyłeś, ale mieszkamy na innych kontynentach.'

Albo klasyczne 'Nie jesteś teraz moim priorytetem, Harry.'

Tak, to brzmiało dobrze.

W zamian, wysłał wiadomość do Zayna by sprawdzić czy już nie spał. Bawił się z pomysłem zwiększenia cyfrowej obecności Vogua, odkąd wstawił dwa zdjęcia Harry'ego na swojego Instagrama. Przyniosły one wielki ruch, ludzie zawsze szukali inspiracji i poczucia 'dostępu na backstage'. I kto byłby lepszą osobą, by dostarczyć im tajny skrawek branży, niż sam redaktor naczelny Vogue.  

Otworzył swojego skórzanego Moleskina z wygrawerowanym L.T. i zaczął bazgrać notatki na jutro.

Minęło kilka minut, zanim znaleźli się w Per Se i kiedy wszedł do restauracji, Arnault już siedział przy stoliku na tyle, kieliszek wina w jego dłoni.

Moda rzadko robiła spotkania. Tygodnie mody były stworzycielami i łamaczami biznesowych umów, prace były rozdawane za pomocą rekomendacji i kto co nosił na czerwonym dywanie podczas Oskarów było określone przez długoletni patronat albo słodkie gadki i pieniądze.

Louis, dość bezczelna osoba, miał problem nauczyć się tej gry gdy zaczynał. Albo to dostajesz albo nie, delikatnie ujęte dawaj i bierz. I żeby to zdobyć, musisz trzymać oczy otwarte, usta zamknięte i swoje dojścia blisko.

Tu chodziło o listę. Listę ludzi, którą miałeś po swojej stronie, którzy będą cię wspierać i odejdą z tobą, kiedy zdecydujesz się odejść. Na swojej liście miał Annę Wintour i miał dwadzieścia sześć lat, gdy przywrócił Gilliano i pozwolił jej przypisać to sobie.

Teraz jego lista była długa, więc nie ruszał się nigdzie w najbliższym czasie.

Więc kiedy Arnault zadzwonił do jego biura, zanim wyruszyli do Paryża i zasugerował żeby nadrobili zaległości, miał na myśli biznes. W modzie nie było przyjaźni.

Poruszyli tematy, których Louis się spodziewał: potencjalny nabytek imperium Victorii Beckham i LVMH Global Talent Academy. Była to gadka szmatka, Louis wyrażał swoje wsparcie i poklepał długotrwałe partnerstwo jakie Conde Nast miało z największym na świecie, luksusowym konglomeratem po plecach. 

Również powiedziano mu o nowych planach dla grupy na następny rok i kiedy się żegnali dwie godziny później, Louis pomyślał jaką siłę miał i jak ogromna ilość pieniędzy gromadziła się wokół niego każdego dnia. 

Pomyślał na jak wielu ludzi miał wpływ jako pojedyncza osoba. Dawno przestało chodzić o ubrania, aczkolwiek to dlatego zaczął i dzięki temu to kontynuował. Moda jako sztuka i architektura i spoglądanie w przyszłość. Tym był zapasjonowany. 

Wielki mechanizm, za który odpowiadał składał się z ubrań i publikacji, ale również branży sportu, turystyki i podróży, aż po high street i masową produkcję, niezliczone miejsca pracy i nigdy niekończący się cykl co było teraz modne. 

Zdecydował się na spacer do swojego apartamentu, myśląc o odpowiedzialności i przyszłości, co przerywane było przez sposób, w jaki ramiona Harry'ego wokół jego talii były jak dom, kiedy odpływał we śnie.

Wiadomość wciąż ciążyła na jego klatce piersiowej i zastanawiał się czy Harry wciąż korzystał z Rzymu, czy wrócił do biznesu w Londynie.

Wyciągnął telefon ze swojej kieszeni w spodniach i wstawił zdjęcie Harry'ego na Instagrama, podpisując '#behindthescenes #vogue #gq'.

Kilka minut później wstawił również jedno Zayna stojącego w swoim pokoju, przyodzianego w szkocką kratę i głupio się do niego uśmiechającego i zakończył to zdjęciem Nialla i Liama z after party.

Może zdjęcia mogły powiedzieć to, czego on nie był w stanie.

Louis zrobiłby to, gdyby mógł.

------------

Jego poranne bieganie skończyło się wymiotowaniem w krzaki w Central Parku.

Louis nie wymiotował z powodu ćwiczeń odkąd miał dwadzieścia lat, co stanowiło okrągłą dekadę odkąd pozostawił swoje płyny na publicznej powierzchni. 

Umieścił to na liście przeciw Harry'emu Cholernemu Stylesowi, którą zaczął opracowywać prawie godzinę temu, kiedy jego buty Nike uderzyły o chodnik.

Przeciw: sprawia, że kurwa wymiotuję o szóstej rano

Przeciw: alkohol, zawsze jest alkohol

Przeciw: moje nogi czują się jak ze stali

Przeciw: mogę się założyć, że on nawet nie musi ćwiczyć, pieprzony supermodel w wieku siedemnastu lat

Przeciw: ocean pomiędzy naszymi penisami

Przeciw: nie rozpocznę żadnych wojen w Conde Nast przez jego gorące, nagie ciało

Za: wszystko inne

Louis podniósł się i pobiegł do najbliższego sklepu by kupić wodę, żeby oblać nią swoją twarz i zaciągnąć swój tyłek z powrotem do rzeczywistości. Pobiegł z powrotem do swojego apartamentu i kiedy nacisnął stop na Nike Running, pokazywało że zdołał przebiec siedem mil. Nieźle jak na jet lag i myśli zajęte Harrym Stylesem.

Zjawił się w biurze przed siódmą i nikogo jeszcze nie było, większość zaczynała się pojawiać około dziewiątej i socjalizowała się do przerwy na lunch. Albo jak pracownicy Vogue to widzieli: do trzeciej kawy w ciągu dnia. 

Louis nie trudził się wymuszaniem nowych zasad na systemie, który najwyraźniej dobrze dla wszystkich działał, ale nigdy nie pozwalał sobie pojawiać się późno lub wychodzić wcześnie, sprawdzając każdą rzecz, która trafiała do nowgo wydania. 

Ponownie uruchomił swojego Maca, klikając na terminarz, który on, Sabine i Jessica mogli edytować, który pokazywał jego dzienną agendę, telefony i notatki. 

Lipiec 11, 2015

9.00 SPOTKANIE: Artykuł wstępny, październikowe wydanie

9.30 NOTATKA: finalne zatwierdzenie wersji próbnej wrześniowego wydania 

10.00 TELEFON: Zayn

10.30 PRZEJRZENIE: Akcesoria 

11.00 PRZEJRZENIE: Uroda

11.30 SPOTKANIE: Hamish Bowles, NYFW

12.00 NOTATKA: Sabine potrzebuje finalnego potwierdzenia firmy zajmującej się przyjęciami i ludzi zajmujących się kwiatami na imprezę 

12.00 NOTATKA: Jessica potrzebuje finałowego potwierdzenia miejsca imprezy 

12.30 PRZEJRZENIE: Główne zdjęcia, październik 

13.00 PRZEJRZENIE: sesja łączenia kontrastujących kolorów, październik 

14.00 NOTATKA: Calvin Klein, Balenciaga, David Koma, Dries Van Noten, Gucci, Berlutti, Marc Jacobs lookbooki na Fashion Week

16.00 TELEFON: David Sims

18.00 NOTATKA: pierwsza wersja próbna, październik

DODATKOWA NOTATKA: Sabine, Mr. Townsend chce spotkać się na lunch 

DODATKOWA NOTATKA: Sabine, Helena od Gap chce umówić spotkanie by przedyskutować projekt współpracy 

DODATKOWA NOTATKA: Jessica, budżet na październik przekroczony, zobacz plik z Excela

DODATKOWA NOTATKA: Jessica, Niall Horan zadzwonił by omówić detale co do jego występu na imprezie

DODATKOWA NOTATKA: Jessica, pan Testino dzwonił

DODATKOWA NOTATKA: Jessica, dzwonił pan Lagerfeld, będzie w swoim prywatnym domu od godziny 14

DODATKOWA NOTATKA: Sabine, potwierdzenie harmonogramu na NYFW, lista w Excelu

DODATKOWA NOTATKA: Saint Laurent wysłał czarne botki, które chciałeś

DODATKOWA NOTATKA: Michael z Nike dzwonił, wprowadzają nową linię z Beyonce, chcą umówić spotkanie

DODATKOWA NOTATKA: nowy album Adele wychodzi we wrześniu

Louis edytował dokument, dodając: 12 NOTATKA: Jessica i Sabine, moje biuro i drugą na 12:30 głoszącą: jak do cholery mam przejrzeć wydanie bez Zayna? i wysłał im obu smsa, żeby przyniosły mu po drodze kawe ze Starbucksa.

Arkusz rozrośnie się pięć razy bardziej do końca dnia, gdy Jessica i Sabine wypełnią go nadchodzącymi telefonami i potwierdzeniami i wiedział, że następny tydzień będzie strefą wojny i koniec lata będzie najbardziej gorączkowym czasem w ciągu całego roku. 

Był to tydzień druku wrześniowego wydania, lekko ponad miesiąc przed nowojorskim Fashion Weekiem i Vogue urządzało swoją coroczną imprezę i potem ponownie wyjeżdżał do Mediolanu i Paryża.

Louis wydrukował harmonogram i przyczepił go na ścianie obok biało czarnego Webera, zakreślając w kółko imię Zayna i Nialla i przekreślając Testino. Wziął próbną wersję wydania, którą ktoś dla niego zostawił na biurku, całkowicie skończoną oprócz działu z Valentino, na który czekają dziś do godziny trzeciej i podszedł do prawego parapetu, gdzie stała mała kanapa z widokiem na miasto.

Zanim zaczął swój dzień, wybrał numer Harry'ego. 

Dzwonił w nieskończoność i Louis prawie się poddał, ale potem Harry odebrał bez tchu.

- W końcu zadzwoniłeś.

- Cześć.

- Wiesz, istnieje takie coś jak smsy. Nawet aplikacje, jak iMessage albo Whatsapp. Możesz używać ich, by odpisać ludziom.

- Byłem w samolocie - westchnął Louis. Wiedział, że to nie będzie łatwe.

- Nie byłeś w samolocie, kiedy do ciebie napisałem.

Harry nie brzmiał na podirytowanego. Brzmiał jak Harry, wyluzowany i ogólnie szczęśliwy.

Mózg Louisa zaczął mieć ochotę na martini. Albo dwa.

- Nie wiedziałem co powiedzieć.

Cóż, naprawdę nie wiedział.

Harry cicho się zaśmiał. Wciąż nie brzmiał na zirytowanego.

Ostatnim razem, kiedy Louis był w związku dopiero zaczynał jako redaktor naczelny w Bazaar i jego chłopak wkrótce nabawił się rzadkiej choroby, gdzie nie mógł przestać przewracać oczami kiedy Louis był w pobliżu. I Louisa praktycznie nigdy nie było. 

Więc pozwijcie go za to, że wątpił w każdego, kto tolerował jego życiowe wybory. 

- Co sprawia że myślisz, że ja wiedziałem?

Cóż, to dobre pytanie.

- Nie wiem. Zdawałeś się wiedzieć co powiedzieć w tym smsie.

- To co się wydaje nie musi być prawdą.

Louis wzruszył do siebie ramionami, nie do końca pewien jak na to odpowiedzieć.

- Słuchaj, dzwonię do ciebie by cię o coś zapytać. Rzecz, gdzie wstawiam twoje zdjęcia na Vogue.com i mojego Instagrama, możemy robić to przez cały tydzień? Jeśli mógłbyś wysłać mi jedno zdjęcie dziennie, może z Liamem i innymi kolesiami na dodatkowym zdjęciu. Mam spotkanie z Townsend w tym tygodniu, możemy wysłać ci oficjalne potwierdzenie, kiedy wyślesz mi swoją opłatę.

- Hola, czekaj co?

- Chcesz, żebym to powtórzył?

- Louis, mogę wysyłać ci tysiące zdjęć dziennie. Jeśli chcesz. To korzystne dla obu stron i nie poproszę o żadną zapłatę.

- Och - Louis urwał i Harry zdawał się wziąć to za okazję, by mówić dalej.

- Czy ty... - Harry zawahał się. Nabrał powietrza, zanim szybko wypowiedział resztę. - Czy widzisz mnie jako pracę, Louis?

Jego mowa była trochę niewyraźna przez to jak szybko mówił i brzmiał niepewnie i na pełnego nadziei w tym samym czasie.

Louis po części chciał go zapytać gdzie był i co robił. Czy obudził się tego ranka i zjadł porządne śniadanie. Również chciał wiedzieć dlaczego Harry natychmiast zadał mu to pytanie.

Odwrócił się w stronę swojego biura, opierając się plecami o ścianę, która prowadziła do okna i spojrzał na obszerne miejsce przed nim. Jego wzrok powędrował po ubraniach, książkach i nieskończonej ilości kartek papieru rozłożonej na każdej powierzchni, gdzie sięgał jego wzrok.

Pomyślał czym była dla niego praca. Dla większości ludzi praca była zadaniem. Czymś, co musieli zrobić; czymś, co znosili od dziewiątej do piątej by przeżyć. Co do Louisa, jego praca była jego życiem.

Wciąż, nie mógł umieścić Harry'ego w pudełku pod nazwą "praca". Był poziom wyżej. Albo nawet dwa.

Był jak Dior. Tylko że vintage.

- Nie.

Harry zdawał się wydobywać z niego prawdę za każdym razem.

Był cicho po drugiej stronie linii, bez słowa oddychając. Po kilku sekundach w końcu odpowiedział - Dobrze. Tak, to dobrze.

- Okej?

- Spójrz, przyjeżdżam do Nowego Jorku. Pojutrze. I jeśli dobrze pamiętam, zaoferowałeś mi wycieczkę po szafie. I mam nadzieję, że również coś więcej.

- Dlaczego przyjeżdżasz do Nowego Jorku?

Harry nie odpowiadał.

- Chcesz mnie zobaczyć, czy nie?

- Jestem w biurze od siódmej. Dam im znać, że się ciebie spodziewam.

Rozłączył się wkrótce po tym, jak przyszła Sabine z jego pierwszą kawą tego ranka.

- Przynieś mi śniadanie. Owoc, jajka, sok. Czuję się jakbym umierał.

Była prawie ósma, kiedy się zebrał i podszedł do swojego biurka, gotowy by panować nad światem.

Nie pozwolił sobie myśleć o Harrym. Ani razu. 

------

Następny dzień był niewyraźną plamą spotkań i bieganiem po mieście by zjeść lunch z ludźmi, którym nie mógł odmówić spotkania. Wciąż brakowało mu gwiazdy okładki i dyrektora kreatywnego. Również zabił główny pomysł na październikowe wydanie i nikt nie wydawał się jakby naprawdę przyszedł by pracować.

Serge Normant, stylista fryzur celebrytów, którego ścięcie włosów warte 600 dolarów dumnie nosiły Julia Roberts i Sarah Jessica Parker, urządził wczoraj imprezę i wszyscy mieli kaca. 

Wszyscy próbowali to zakryć wielkimi kieliszkami uniesionymi wysoko pod sam nos i biuro nigdy nie widziało większej ilości modnych, oversizowych strojów. Louis by się zaśmiał, ale poniekąd potrzebował by się do kurwy obudzili.

Około trzynastej, kiedy był pewien, że wszyscy pokazali się w pracy, obecnie rozsypani biurze niczym zombie, stanął przed przezroczystymi, podwójnymi drzwiami przed swoim biurem i odrobinkę uniósł głos, skupiając wzrok na jednej blondynce, która była prawdopodobnie młodszą asystentką na dziale urody. Nie miał pojęcia jak miała na imię. Mogła należeć do całkowicie innego magazynu, o ile wiedział.

- Dziękuję wam wszystkim za obecność dzisiaj. Jeśli chcielibyście uprzejmie opuścić korytarze i udać się do swoich miejsc pracy i robić to, za co wam się płaci. Kto nie jest w stanie się przebudzić, może w tej chwili wyjść. I niech nie stara się wracać.

Odwrócił się w stronę Sabine, która była pochylona nad swoim biurkiem, ubrana od stóp do głów w Pradę z nowego sezonu, jej oczy duże i pełne wyczekiwania. Była jedyną, która wydawała się żywa w całym biurze, oprócz niego.

- Wyznaczcie spotkanie starszych redaktorów za pół godziny. I kupcie nam wszystkim Starbucksa. Jessica wydaje się jakby miała się wykrwawić na swoje biurko od tych wszystkich shotów z tequili, które musiała wypić.

Po tym starania biura podwoiły się.

Louis wciąż czuł jakby nic nie zrobił przez cały dzień.

Więc kiedy znalazł Zayna w swoim łóżku, który przyszedł prosto z lotniska, pachnąc jak Acqua di Gio i samoloty, Louis był zbyt zmęczony by nawet się z nim porządnie przywitać. Samolot Zayna wylądował o 23 i wciąż był tym, który pierwszy wrócił do domu.

Spojrzał na smukłe ciało Zayna po kołdrą i jego serce zrobiło dziwny podryg, że to nie Harry leżał w jego łóżku.

- Długi dzień jutro?

- Załóż swoje wygodne buty - długi byłby niedopowiedzeniem.

- Nie mam nic odpowiedniego na Nowy Jork ze sobą, po prostu zrobię napad na twoją szafę.

- Na dole, pierwsze drzwi po lewo. Sabine podrzuciła świeży ładunek od Givenchy.

Zayn pocałował go w policzek, jego usta cnotliwe i skóra na jego policzku sucha.

Louis miał nadzieje, że ochlapie ją rano Estee Lauder, inaczej jego skóra będzie koszmarem przez kilka dni. Był zbyt zmęczony by to powiedzieć, mając nadzieje, że Zayn i tak dobrze o tym wiedział.

Położyli się na swoich stronach bez powiedzenia sobie nawet dobranoc, zbyt zmęczeni i ich przyjaźń zbyt łatwa, żeby któryś z nich się tym przejmował.

Louis zapomniał wspomnieć Zaynowi, że jutro przyjeżdżał Harry, jego myśli były puste. Miał przed sobą sześć godzin snu. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top