9. To będzie nasz mały sekrecik.


Po kolejnym ciężkim tygodniu szkoły, układaniu się jak należy moich spraw, mogłam głośno odetchnąć zważywszy na koniec tygodnia. Byłam w drodze do domu, jeszcze jakiś czas temu widziałam się z Mai'ą w kawiarni, w której byłyśmy umówione na zwyczajną kawę z szarlotką. Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania, usłyszałam głośne rozmowy, śmiechy i muzykę, więc skierowałam swe kroki niepewnie do salonu, uprzednio odwieszając kurtkę na wieszaku oraz ściągając buty. Pokrótce stanęłam w progu, nie dowierzając temu, co tam ujrzałam, a raczej kogo.

Wszyscy byli skupieni na sobie, na paleniu papierosów i piciu piwa, a mój brat razem z Mike'iem grał na konsoli. Wtedy mój wzrok padł na Ruggero, który spojrzał również na mnie. Posłał mi swój ładny uśmiech, jego oczy przyszpilały do najbliższej ściany i wtedy wszystko szlag trafił. Chłopak mierzył mnie swym przenikliwym spojrzeniem, paląc papierosa, a w drugiej trzymając butelkę piwa. Jego wargi uformowały się w cwanym i przebiegłym uśmiechu, który nie zwiastował nic dobrego. Totalnie. Szybko odwróciłam głowę, spoglądając na Julio, który w końcu obdarzył mnie swym spojrzeniem. Uśmiechnął się do mnie i przerwał grę.

- Cześć, siostra - wykrzyknął, a wszystkich wzrok powędrował na mnie. Jednak tym się nie martwiłam w ogóle. Najbardziej z nich wszystkich krępował mnie pewien szatyn siedzący na fotelu i popijający, jak gdyby nigdy nic alkohol.

- Um... Hej - odpowiedziałam niepewnie, spuszczając głowę.

- Nie stój tak, chodź - odezwał się Michael, jak widać najbliższy kumpel mojego brata. Wyglądał na naprawdę miłego oraz dobrego chłopaka. Nie miałam mu dopóki co, nic do zarzucenia.

- Właśnie, piękna - rzekł ochryple brunet, przez co moje oczy powędrowały na jego osobę. Przysięgam, że jego tęczówki były w tym momencie niemalże czarne. - Nie krępuj się, chodź... - uśmiechnął się podstępnie i poklepał miejsce obok siebie, a właściwie miejsce na oparciu fotela. Przełknęłam głośno ślinę, a moje oczy przybrały kształt pięciozłotówek. Czy on żartuje w tym momencie?

- Pójdę do siebie - odpowiedziałam krótko. - Jestem zmęczona.

- Dalej, chodź - ponaglił mnie tym razem Agus. Nie powiem, zdziwiłam się, lecz to tym razem nie było ważne. Doskonale wiedziałam, że wspólny wieczór i jak zgaduję noc w tym towarzystwie skończy się niezbyt dobrze. - Im nas więcej, tym lepiej - nie powiedziałabym...

Chociaż może wieczór z "kumplami" oraz oderwanie się od tych problemów i szarej rzeczywistości wyszłoby mi na dobre?

- W porządku - przewróciłam oczami, a na moją zgodę wszyscy zaczęli wiwatować, klaskać oraz śmiać się. Mimowolnie uśmiechnęłam się i weszłam do salonu. Tylko był pewien, jeden problem... Gdzie ja usiądę? - Umm... - zaczęłam, rozglądając się wokół, podczas gdy oni wrócili do zabawy oraz gry na konsoli.

- Chodź tutaj - odezwał się jako jedyny, który zwracał na mnie jeszcze uwagę. Poklepał miejsce na oparciu fotela, przybierając na twarz ciepły uśmiech. Chcąc nie chcąc, westchnęłam głośno, przewracając oczami i idąc w jego kierunku wolnym krokiem, podczas gdy on wybuchnął śmiechem na mą reakcję.

Gdy byłam już blisko i chciałam usiąść na tym cholernym oparciu, chłopak złapał mnie w ostatniej chwili w talii i pociągnął w swą stronę, powodując, że znalazłam się na jego kolanach. Przełknęłam głośno ślinę, odwracając się do niego, a moim oczom ukazał się ten obrzydły uśmieszek.

- Co ty robisz? - spytałam z wytrzeszczonymi oczami, kiedy on zgasił papierosa, w drugiej ręce trzymając butelkę.

- Zdaję mi się, że piję piwo? - spytał zirytowany, przewracając oczami. - O co ci chodzi? - pochylił się do tyłu, padając plecami na oparcie i spoglądając na mnie spod przymrużonych powiek.

- Na przykład o to? - odpowiedziałam ironicznie. Gdy chciałam wstać z jego kolan, ponieważ nie oszukujmy się - było to niezręczne, gdyż ja mam chłopaka, on ma dziewczynę, a takie zachowanie nie należało do normalnych, szatyn odłożył szybko alkohol na stoliczek stojący obok i ułożył dłonie na mych biodrach, uniemożliwiając mi to, przez co znów upadłam na jego kolana, tym razem pocierając się o jego przyrodzenie.

- Nie idź - jęknął niezadowolony, robiąc skruszoną minę. - Zostań ze mną, nikt się o niczym nie dowie - wymruczał do mojego ucha, kiedy przyciągnął mnie do swej klatki piersiowej.

Chciałam wstać. Naprawdę chciałam to zrobić i odejść od niego, lecz nie mogłam. Zamiast tego opadłam plecami niepewnie na jego tors, zarzucając ręce na klatce piersiowej. Z naburmuszoną miną siedziałam na jego kolanach i myślałam, czy to co robię jest rzeczywiście ok w stosunku do innych, ale po głębszym zastanowieniu się uznałam, że my nic takiego nie robimy. Mijały minuty, chłopcy grali zawzięcie w jedną z gier na konsoli, gdy ja rozsiadając się finalnie wygodniej, pozwoliłam mu na objęcie mnie jednym ramieniem w talii, a drugą dłonią gładzić moje uda. Uśmiechnęłam się pod nosem, próbując nie zwracać uwagi na jego przyjemne ruchy i skupiając wzrok na rozgrywce, przy której mój brat razem z Michaelem oraz Agusem wyklinali się z całych sił. Niekiedy czułam, że brunet bawi się moimi włosami oraz szepcze do ucha coś słodkiego lub sprośnego, jak miał w zwyczaju, lecz ignorowałam to, wywracając oczami i parskając śmiechem. I przysięgam, że tego nie planowałam. To wyszło tak... Po prostu, bez zaplanowania tego. Siedzieliśmy w pewien sposób wtuleni w siebie, kiedy nikt inny nie zwracał na nas uwagi i zajmował się sobą. Wówczas jego mokre wargi spotkały się z moją odkrytą szyją, gdzie złożył pierwszy pocałunek. Z początku nie reagowałam na jego zaczepkę, lecz gdy dłonie przeniosły się wewnętrzną stronę moich ud i snuły do góry, przypomniałam sobie o kimś ważnym.

Maxi.

Niechętnie oderwałam się od niego, mrucząc pod nosem niezadowalająco, przez co od razu zaprzestał swoim ruchom. Wstałam z kolan czekoladowookiego, przypominając sobie, że mam chłopaka i na pewno nie chciałabym się znaleźć na jego miejscu. To było cholernie głupie z mojej strony i nie powinno mieć miejsca. Nie obdarzając nawet nikogo spojrzeniem, szybko przeszłam do kuchni, próbując uspokoić moje szalejące serce oraz oddech, który z każdą sekundą był coraz płytszy. Oparłam się o blat, zamykając oczy i głośno wzdychając. Jak mogłam się dopuścić czegoś takiego, przecież on ma dziewczynę.

No właśnie, Maia...

Wzorem na przyjaciółkę to ja nie jestem i nie zostanę. Gdyby tylko wiedziała, co tu właśnie zaszło... och, dobry Boże, cała szkoła wytykałyby mnie palcami, a temu idiocie przyklaskiwała.

- Dlaczego uciekłaś? - usłyszałam ten dobrze znany mi głos i momentalnie się wyprostowałam, przełykając głośno ślinę i pozostając w tej samej pozycji. Czułam, że kieruje on kroki w mą stronę. - Co się stało, skarbie? - stanął za mną, a jego dłonie znalazły się na moich biodrach. Wciągnęłam gwałtownie powietrze.

- Ruggero - wypowiedziałam cicho, spuszczając głowę i przymykając powieki. - Weź te ręce - powiedziałam, jednak on nie słuchał.

Jego zimne dłonie powędrowały na moje pośladki, które delikatnie ścisnął, a później przywarł mocno swoim kroczem do nich. Mimowolnie zrobiło mi się gorąco i poczułam dziwne kumulujące się w mym podbrzuszu uczucie, prawdopodobnie chęć pożądania. Niech chociaż twój rozum pracuje w tym momencie, skoro ciało z tobą nie współpracuje, Karol.

- Przecież oboje tego chcemy - wyszeptał do mojego ucha, trącając je nosem i zagryzając jego płatek. Zasznurowałam wargi i odchyliłam głowę, układając ją na jego umięśnionym barku, a na jego wargach pojawił się satysfakcjonujący uśmiech. - Widzisz? - spytał zmysłowym głosem, przenosząc dłonie na mój brzuch i zjeżdżając nimi coraz niżej. - Pożądasz mnie - wymruczał i zahaczył o rąbek mojej bluzy, pod którą po chwili się wkradł.

Uspokój się.

Odwróciłam się w jego stronę i w jednej chwili dojrzałam jego rozpromienioną twarz, czarne tęczówki od wzrastającego pożądania oraz duży uśmiech. Nie chcę tego, do cholery, a mimo to dalej zabawiam się z tym kutasem i pozwalam mu tak mną manipulować.

- Wystarczy, naprawdę - odsunęłam go na bezpieczną odległość dłonią. - Masz dziewczynę, Mai'ę. To nieodpowiednie i dobrze o tym wiesz - dodałam pewniej siebie, zakładając ręce na klatce piersiowej.

- Nie musi się przecież dowiedzieć... Tym bardziej, że ty jesteś sama - powiedział cicho i na nowo się do mnie zbliżył, obejmując w talii.

- Nie - zaprzeczyłam momentalnie. - Nie jestem sama, Ruggero. Mam chłopaka - rzekłam i wbiłam swoje złowrogie spojrzenie w jego osobę, tym samym doprowadzając go do zmieszania.

- Jakiego niby chłopaka? - zaśmiał się kpiąco, kręcąc głową. - Misia koalę? - parsknął i w tym momencie skumulowały się we mnie wszelkie negatywne emocje, jak zawsze do tej pory to było.

Stara Karol wraca na ring.

- Nie, nie misia koalę, kretynie - przewróciłam oczami. - Ma na imię Maxi. Maxi Espindola - jego oczy się powiększyły. - Dotarło to do twojego pustego łba, czy wolisz abym przeliterowała? - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.

Widziałam, że jego szczęka się zacisnęła, podobnie jak i pięści, a jego oczy zrobiły się jeszcze ciemniejsze, o ile to w ogóle było możliwe. Widoczna żyła pojawiła się na jego czole, a wyraz twarzy pozostał tak chłodny, że nigdy wcześniej go takiego nie widziałam.

- Maxi? - odezwał się po chwili głosem przepełnionym jadem. - Ten kutas? - uniósł brwi, wbijając we mnie swoje groźne spojrzenie i patrząc na mnie spod ciemnych rzęs.

Wystarczy tego, Pasquarelli. Zbyt wiele sobie pozwalasz.

Zamachnęłam się mocno, wymierzając mu siarczysty policzek. Z taką siłą to zrobiłam, że jego głowa odwróciła się całkowicie w drugą stronę, a usta otworzyły. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że teraz szykują mnie niezłe kłopoty, jednak nie to się teraz dla mnie liczyło. Żaden napalony i niewyżyty baran nie będzie obrażał mojego chłopaka.

- Nigdy. Więcej. Nie. Mów. O. Nim. W. Ten. Sposób. - wycedziłam przez zęby, tym razem z mojej strony mierząc go przenikliwym i miażdżącym spojrzeniem.

Przepełniona złością, frustracją, a zarazem smutkiem  skierowałam swe kroki na górę, do mojej sypialni. Miałam ochotę wykrzyczeć całemu światu jaką jestem okropną suką, myślącą tylko o sobie i nie liczącą się z uczuciami innych ludzi, a jakim on jest fiutem, że w ogóle mnie tknął rękoma.

Weszłam do pokoju z impetem zatrzaskując za sobą drzwi i rzuciłam się na łóżko. Głośno warknęłam w poduszkę, zaciskając mocno dłonie w pięści, aż moje knykcie zbledły. Odwróciłam się na plecy, sięgając po pilota leżącego na stoliczku nocnym i włączyłam telewizor, wiszący na ścianie. Próbowałam się w jakimś stopniu chociaż uspokoić, wertowałam po kanałach ile wlezie, choć i tak końcowo wyszło na to, że sięgnęłam z szafy wygodne ciuchy, a następnie ruszyłam do łazienki się ogarnąć.

Przebrałam się w wygodne rzeczy, zmyłam makijaż, wzięłam gorącą kąpiel i ustatkowałam mniej więcej mą szopę na głowie. Ubrana w dużą, czarną bluzę, krótkie dresowe spodenki tego samego koloru i japonki, ruszyłam do swojego pokoju, by tam spędzić resztę wieczoru. Niemal dostałam zawału, gdy zobaczyłam osobę wylegującą się na moim łóżku w moim WŁASNYM POKOJU, przekraczając jego próg.

- Aż tak brzydki jestem, że tak reagujesz? - zaśmiał się kpiąco, kręcąc głową i lustrując mnie wzrokiem od góry do dołu.

Leżał na mym łożu, ubrany w czarną koszulkę, czarne rurki oraz srebrny wisiorek przewieszony na jego szyi. Miał położoną nogę na nogę, a ręce ułożone pod głową.

- Mogę wiedzieć co łaskawie odpierdalasz w moim pokoju? - trzasnęłam drzwiami, rzucając ubraniami na fotel, stojący niedaleko biurka i stanęłam przy nim, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- Dlaczego za każdym razem zadajesz tak oczywiste pytania? - spytał zirytowany, przewracając oczami. Podniósł się z miejsca i usiadł na skraju łóżka, układając ręce za siebie oraz się na nich podpierając.

- Bo to nie jest normalne, że praktycznie za mną wszędzie łazisz, a na końcu lądujesz w moim pokoju? - spojrzałam na niego ironicznie.

- Wylądować to my możemy razem w łóżku - przełknęłam ślinę, co zauważył i na jego wargach pojawił się satysfakcjonujący uśmiech.

- Nie, nie nie - pomachałam palcem przed jego twarzą, na co wybuchnął śmiechem. - Poza tym... Jak ty się w ogóle do mnie wyrażasz? - zarzuciłam ręce na klatkę piersiową. - Naprawdę nie nauczono cię trochę kultury? Poważnie masz niewyparzony język... - wstał na równe nogi i pochylił się nade mną.

- A po co mi język? Równie dobrze mogę penetrować cię tym - wskazał palcami na swoje krocze.

Przeniosłam na nie wzrok i dojrzałam tworzące się wybrzuszenie w jego spodniach. Czy naprawdę jemu wiele nie potrzeba do tego, by go podniecić? Dwusekundowiec...

- Naprawdę podnieca cię nasza rozmowa? - zakpiłam z niego tym razem ja. Odrzuciłam włosy na ramiona i posłałam mu zwycięski uśmiech, co jak widać spodobało mu się to.

- Nie rozmowa... A twoje seksowne nogi - wskazał na moje odkryte dolne części ciała. Całkowicie zapomniałam o tym, że znajduję się przed nim w krótkich spodenkach. - Twoje usta, twój sposób chodzenia, a przede wszystkim twój seksowny tyłeczek, który wręcz się prosi o klapsy - jego głos brzmiał coraz bardziej tajemniczo, a jednocześnie doprowadzał mnie do czerwoności. Znajdował się coraz bliżej mniej, między naszymi ciałami nie było już żadnej odległości, aż poczułam jego przyjaciela wbitego w me podbrzusze.

- Przestań - zgoniłam go, układając dłoń na jego klatce piersiowej, która coraz szybciej się unosiła. To nie zwiastowało nic dobrego, tym bardziej, że znajdowaliśmy się tylko we dwoje w jednym pokoju. - To nie odpowiednie co mówisz, masz dziewczynę, a ja chłopaka - odwróciłam głowę w drugą stronę, lecz dalej czułam jego palące spojrzenie na moim ciele.

- Pieprzyć ich - wzruszył obojętnie ramionami. - Nikt się z nich o niczym nie dowie - zagaił po chwili, zbliżając swą twarz do mojej. - Przecież widzę, że chcesz mnie już w sobie - przewróciłam oczami, zaciskając wargi w wąską linię.

- Ruggero - jęknęłam cicho, odpychając go delikatnie od siebie. Chłopak jednak ułożył dłonie na mych biodrach i przyciągnął jednym sprawnym ruchem do siebie.

- To będzie nasz mały sekrecik, skarbie - wyszeptał czule do mego ucha. Jego dłonie sunęły po całym mym ciele, moje majtki były już wilgotne, czułam, że zaraz spłonę, dopóki ten chłopak nic z tym nie zrobi.

Nie rób tego, Karol, myśl racjonalnie.

Pieprzyć to, Sevilla.

- W porządku - powiedziałam cicho i spojrzałam w jego oczy, które zalśniły nieznanym mi dotychczas blaskiem. Wyrażały... radość?

Chłopak z dużym uśmiechem na twarzy ułożył dłonie na mych pośladkach i uniósł mnie ku górze, przez co wydobyłam z siebie pisk, a chwilę później zostałam ułożona na łóżku. Szatyn zawisł nade mną, spoglądając w moje oczy z coraz to większą chcicą.

Wiedziałam, że będę tego żałować. Lecz nie dziś, nie później, nie jutro, choć wkrótce na pewno.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top