22. To znaczy, że mam przyjechać?


Cóż, patrząc na to, że prawie miesiąc nie było rozdziału to... to może coś wymyślę 🤭 + przepraszam za wczorajsze opóźnienie.

Dla _goldengirl11

Zawsze mnie zastanawiało jak to jest być człowiekiem cierpliwym. Wyrozumiałym, spokojnym, niewybuchowym, a przede wszystkim miłym dla wszystkich. Przecież te wszystkie opisy w ogóle nie komponowały się ze mną. Byłam wybuchowa, łatwo się denerwowałam, potrafiłam być przeokropnie niesympatyczna dla innych, którzy nie przypadli mi do gustu od pierwszego wejrzenia. Także oceniałam w większości po wyglądzie, choć nie powinnam tego robić, ale... Kto tego dziś nie robi?

- Spokojnie. Dasz radę. To tylko jeden obiad. To nic. Mama i tata nie będą niczego podejrzewać. Przecież nie umawiasz się z nim. Wiedzą, że masz chłopaka. Nie lecisz na dwa fronty. Nie - głośno westchnęłam, przymykając powieki i zaciskając w dłoniach swojego różowego Iphone'a. - Boże, co ty wygadujesz... Przecież ty pieprzysz się z obydwoma! Jesteś kurewsko popieprzona, na takie jak ty mówi się po prostu szmata - odwróciłam się na pięcie i rzuciłam telefonem na łóżko, przez co odbił się, a następnie upadł na ziemię z głośnym hukiem. - Kurwa!

- Karol! - usłyszałam stłumiony krzyk mojej matki, gdy przechodziła obok mego pokoju. Przyłożyłam sobie z otwartej dłoni prosto w czoło, podchodząc szybko do telefonu leżącego na ziemi.

- Przepraszam! - odkrzyknęłam. Okrążyłam łóżko, stanęłam nad urządzeniem i nachyliłam się, aby je sięgnąć. Warknęłam bezsilnie, gdy zauważyłam małą pajęczynkę u rogu ekranu ciągnącą się aż do połowy wyświetlacza. - Ughhh!

- Skarbie, zaprosiłaś już go? - ponowny głos mojej matki. Przetarłam dłonią twarz i ciężko odetchnęłam, odwracając się w stronę drzwi, w których zawitała.

- Jeszcze nie. Zaraz to zrobię - przelotnie na nią spojrzałam, posyłając lekki uśmiech. Ciemnowłosa przytaknęła głową, a następnie wyszła z sypialni, podczas gdy ja opadłam zrezygnowana plecami na łóżko.

Moja matka postanowiła tego dzisiejszego, wspaniałego dnia zrobić rodzinny obiadek, na który miałam zaprosić swojego chłopaka. Stwierdzili, iż spotykamy się już wystarczająco długo, by w końcu móc go bliżej poznać. Szczerze? Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że ten pomysł należy do najgorszych w historii zważywszy na to, że przyłapali mnie oni w dość nietypowych sytuacjach z Pasquarelli'm. Mówię rodzicom, iż Maxi to mój chłopak, a później przyłapują mnie na obmacywaniu się z Ruggero. Tak, niezbyt fajne uczucie, tym bardziej, że z boku nie wygląda to wcale dobrze.

- Dobra - podniosłam się natychmiast do siadu i wzięłam głęboki wdech. - Przecież to nic takiego, daj spokój. Jeden obiad.

Przymknęłam powieki, trzymając w dłoni komórkę, a pokrótce odblokowałam urządzenie i wykręciłam numer do chłopaka. Przyłożyłam telefon do ucha, wsłuchując się w nadchodzące połączenie oraz modląc w duchu, by tylko było brak odpowiedzi. Jednakże z moim pechowym szczęściem oraz ssącym losem, wszystko było na przekór oraz wbrew mnie.

- Halo? - dotarł do mych uszu wesoły głos ciemnowłosego, który brzmiał naprawdę dobrze. Zaklęłam pod nosem, a później poczęłam mówić.

- Cześć, skarbie - chwila ciszy. - Cóż... Moi rodzice postanowili zrobić dzisiaj obiad rodzinny i...

- Hm?

- Chcą abyś zjadł z nami, ponieważ jak to stwierdzili jest to czas najwyższy, by cię bliżej poznać - ciężko odetchnęłam, pochylając do przodu i podparłam czoło ręką, którą umiejscowiłam na kolanie.

- A o której? - zapytał.

- O piętnastej. Wiesz... Jeśli nie możesz, to rozumiem, przekażę im i...

- Będę na piętnastą - super.

- Ok, wspaniale! - udałam zadowoloną, w głębi duszy przeklinając wszystko oraz wszystkich. - To widzimy się o piętnastej. Cześć! - w trybie natychmiastowym wcisnęłam czerwoną słuchawkę, nie czekając na odpowiedź zwrotną.

Podniosłam się z materaca zrezygnowana i odłożyłam telefon na kołdrę, powstając. Cicho warcząc pod nosem, ruszyłam do wyjścia z impetem trzaskając drzwiami. Zeszłam na dół po schodach, gdy wszelkie niechęci do tego pomysłu się we mnie kumulowały i z wymuszonym uśmiechem na twarzy, przekroczyłam próg kuchni.

- Zaprosiłam Maxi'ego - wypaliłam po każdym przelatując wzrokiem i pewnie odwróciłam się na pięcie. Nie miałam nawet ochoty na wdawanie się w dyskusję z moją rodzinką tuż po tym wszystkim, a raczej przed tym wszystkim. To nie skończy się wcale dobrze.

- W takim razie chodź, pomożesz mi - zatrzymał mnie głos mamy, kiedy miałam zamiar wejść po schodach na górę. Zwróciłam się w jej kierunku i przytaknęłam głową z lekkim uśmiechem.

- Jasne, już idę.

***

- Tak więc myślałem o studiach najprawdopodobniej w Meksyku - oznajmił radośnie, wkładając do buzi upieczonego kurczaka przez mą mamę nadzianego na widelcu. Ja zatem siedziałam z głową wbitą w talerz, patrzyłam się w jeden punkt oraz dzióbałam w nim sztućcem, robiąc różne, dziwne szlaczki z potrawy.

- Bardzo ambitnie - skwitowała. - Nie wolałbyś zostać jednak w Buenos Aires? Masz tu rodzinę, przyjaciół, no i oczywiście naszą córkę - zaśmiała się, gdy mnie obiad podszedł niemal do gardła. Naprawdę miałam dość tego niezręcznego dla mnie rodzinnego obiadku, którego zachciało się mym rodzicom. Dobrze, że chociaż Julio mnie rozumiał i co jakiś czas posyłał mi zrozumiałe spojrzenie, formując jednocześnie wargi w ledwo widocznym uśmiechu, który powodował odrobinę mej radości.

- To mój plan awaryjny - odrzekł zadowolony.

Czułam się naprawdę w tej calutkiej sytuacji przeokropnie. Cały ten teatrzyk mnie stresował, mój żołądek już dawno postanowił zawinąć się w supeł, przez co nie mogłam przegryźć nawet jednej porcji kurczaka na widelcu. Już nie wspomnę o tym, że przed obiadem, kiedy Maxi przyszedł do nas i przywitał się z moimi rodzicami, oni posłali mi niezrozumiałe oraz złowrogie spojrzenie. Z czego to wynikało? Z tego, iż oni doskonale wiedzieli, że między mną a moim rzekomym „przyjacielem" o imieniu Ruggero było coś nie tak, a on wcale nie należał do moich znajomych. Cóż, jestem pewna, że myśleli, iż to właśnie jego zaproszę, a nie Maxi'ego w związku z ostatnimi, wstydliwymi wydarzeniami. Czuję, że rozmowa po tym mnie nie obędzie, a to wszystko przez to, że zachciało mi się zdradzać mojego własnego chłopaka z niedorozwiniętym, napalonym baranem, który spostrzega mnie jedynie jako obiekt seksualny i nic więcej.

- A kierunek już też ustalony? - tym razem do rozmowy wtrącił się mój ojciec.

- Lingwistyka - odparł.

- Czuję się jak na jakimś spotkaniu biznesowym - mruknął pod nosem. Odwróciłam głowę w stronę mojego brata i pokiwałam twierdząco, głośno wzdychając.

- Zgadzam się z Julio - dodałam. - Dajcie mu już spokój, na pewno jest to dla niego stresujące - cóż, na pewno niemniej niż dla mnie.

Sięgnęłam drżącą ręką po dzbanek z sokiem pomarańczowym, gdy oni kontynuowali rozmowę i jedynie machnęli ręką na mój komentarz, a Maxi zaprzeczył. Ledwo uniosłam naczynie, w duchu modląc by tylko niczego nie schrzanić, gdyż miałam do tego dar. Przechylając szkło, aby wlać ciecz do swej szklanki, sok niespodziewanie znalazł się poza powierzchnią kubka i rozlał się po stole. Tak, niezdarność to moje drugie imię, zwłaszcza kiedy jestem czymś zestresowana.

- Boże, przepraszam - mruknęłam, natychmiast odstawiając dzbanek i szybko wstając od stołu, aby wytrzeć plamę. Głucha cisza nastała w całym pomieszczeniu, kiedy nagle moja matka wtrąciła się z podniesionym ciśnieniem.

- Co ty robisz? - uniosła głos. Widziałam, że była równie mocno zdenerwowana co ja. Przelotnie spojrzałam pierw na tatę, który z zaciśniętymi wargami upił ze szklanki soku i pokręcił głową, natomiast gdy mój wzrok padł na Julio, zezłościłam się. Ledwo powstrzymywał wybuch śmiechu, kiedy ja myślałam, że za moment spalę się ze wstydu.

- Nic - szybko odparłam, odchodząc od stołu. - Zaraz to posprzątam - i ruszyłam do kuchni po ścierkę.

Zaledwie przekroczyłam próg, a już poczułam znaczącą ulgę, która rozprowadziła się po calutkim mym ciele. Z zaciśniętymi pięściami powędrowałam do kuchenki, na której uchwycie był przewieszony granatowy ręczniczek, jednak nagle poczułam wibracje w kieszeni spodni. Zatrzymałam się przy blacie kuchennym i wyciągnęłam komórkę, odblokowując ją sprawnie. Uśmiechnęłam się, widząc na wyswietlaczu dobrze znany mi numer.


Od: Ruggero
Nie zaprosiłaś mnie na obiad?

Jak tak możesz.


Westchnęłam ociężale, przewracając oczami na jego napompowane ego i wystukałam wiadomość.


Do: Ruggero
To rodzinny obiad, nie dla przypadkowych osób.


Od: Ruggero
Ach, czyli teraz jestem dla ciebie przypadkowy?:)


Do: Ruggero
Po części...

Pieprzysz mnie przy każdej możliwej okazji.

Jak masz być dla mnie nieprzypadkowy, skoro praktycznie nic o tobie nie wiem. Czego oczekujesz w zamian?


Od: Ruggero
Może czas najwyższy to zmienić?;)


Zignorowałam go, chowając komórkę z powrotem do spodni. I choć to dziwne, to na moich wargach pojawił się mały uśmiech, którego sama nie potrafiłam wytłumaczyć, ponieważ zjawił się on tak nagle. Coraz częściej łapałam się na tym, iż po naszej wspólnej wymianie zdań, rozmowie telefonicznej, czy też takich właśnie głupich SMS'ach czułam się znacznie lepiej, a radość ogarniała mnie wewnętrznie. To nienormalne, lecz w takich momentach tak się czułam, choć nie chciałam. Nie chciałam ze względu na niego oraz jego zachowanie w stosunku do innych, a także do mnie.

- Pośpiesz się, bo matka już wariuje - podniosłam głowę, napotykając się z sylwetką Peñy, który wszedł do pomieszczenia. Głośno wzdychając, sięgnęłam po ręcznik i oparłam się tyłem o blat, krzyżując ramiona.

- Skąd ten idiota wie o tym cholernym obiedzie? - zapytałam nieco ciszej, jednak w moim głosie dalej wyczuwalne było rozgoryczenie. Chłopak z początku zmarszczył brwi, mierząc mnie niezrozumiałym spojrzeniem, jednakże gdy skojarzył pewne fakty i zrozumiał o czym mówię, pokiwał głową, rozszerzając oczy.

- Myślałem, że to jego zaprosisz - oznajmił zdziwiony, podchodząc bliżej mnie. - Wiesz, tak w zasadzie to więcej łączy cię z Rugg'em niż z Maxi'm - wzruszył ramionami, gdy ja przełknęłam ślinę.

- Wcale nie - momentalnie zaprzeczyłam, odpychając się od blatu. - Uwielbiam Maxi'ego i bardzo lubię spędzać z nim czas - to akurat było prawdą. Kochałam spędzać każdą wolną chwilę z Espindolą, ponieważ potrafił mnie rozśmieszyć oraz urozmaicał mój czas najlepiej jak to możliwe.

- E tam, daj spokój. Takie gadanie - machnął ręką, a jego ton głosu zmienił się na lekceważący. - Doskonale wiem, że nie ma między wami tego czegoś. Chyba nie zaprzeczysz, co? - spojrzał na mnie wyczekująco, unosząc jedną brew w górę.

Takie momenty były dla mnie najbardziej niezręczne oraz przytłaczające, zważywszy na to, iż to było po prostu faktem. Tak cholernie chciałam zaprzeczyć, powiedzieć, że to kłamstwo, wykrzyczeć i uświadomić, iż między mną a Maxi'm jest wspaniale oraz pociągamy siebie nawzajem. Kochamy się... Ale jednak nie potrafiłam, ponieważ tak wcale nie było. I choć był on moim chłopakiem, tak zawsze traktowałam go jako mojego najlepszego przyjaciela, który zawsze był przy mnie. Bo moje serce nie było ani zajęte, ani nie należało do żadnego z nich, mimo, iż próbowałam wiele razy to zmienić.

- Karol! - wtem do naszych uszu dotarł przepełniony złością głos matki, która zniecierpliwiona wyczekiwała mego przyjścia. Ocknąwszy się, posłałam Julio słaby uśmiech, na który pokiwał jedynie ledwo widocznie głową.

- Później pogadamy - westchnęłam ociężale i ruszyłam w stronę jadalni, jednak cichy bas brata mnie zatrzymał.

- Przemyśl to, jeszcze nie jest za późno.

Długo się nie zastanawiając, przekierowałam swe kroki do pomieszczenia, w którym reszta czekała. Gdy tylko przekroczyłam próg, wszystkich wzrok powędrował na mnie, jednak w tym momencie nie miało to jakiegoś większego znaczenia. W głowie tak czy siak siedziały mi słowa nastolatka, zarówno co i bruneta, który od zawsze lubił bawić się ze mną w kotka i myszkę. Zastanawiałam się jak to by było, gdybym tego felernego pierwszego dnia w szkole nie wpadła na niego, nie zaczepiłby mnie, a Maxi by nie odkrył mojego istnienia. Może wtedy nie wpakowałabym się w to gówno, a swoją godność zachowałabym do dnia dzisiejszego.

Podeszłam do swojego miejsca, głośno wzdychając i pomału ścierając plamę ze stołu, która zdążyła się zrobić naprawdę duża. Nieustannie czułam złowrogi wzrok mojej rodzicielki, która przypatrywała się każdemu mojemu pojedynczemu ruchowi. Miałam ochotę stamtąd zniknąć i zakończyć najlepiej ten cały teatrzyk, który naprawdę zaszedł za daleko. W dodatku chodzące po mej głowie słowa brata, gdy mówi, że da się wszystko odkręcić. Niby jak? Nie mam tyle odwagi, by tak po prostu zerwać z Maxi'm, bo naprawdę go uwielbiam. Nie mam odwagi, aby zakończyć tą popieprzoną relację z Ruggero, bo podoba mi się... On sam, jak i to wszystko. Ughh! Mam już tego dość.

- Karol? - wypowiedziawszy moje imię, w końcu się ocknęłam, spoglądając po każdym swoim niezrozumiałym wzrokiem. Wtedy spuściłam głowę, zauważając, że plamy już nie było, a ja wycierałam tylko drewniany stół.

- Przepraszam, jakoś źle się czuję - odparłam słabo i przymknęłam powieki, wzdychając.

- Maxi, zostaniesz jeszcze na deserze? - zapytał głośno z kuchni Peña. Wszyscy spojrzeliśmy na chłopaka, który pokiwał natychmiast głową.

- Nie, ale dziękuję bardzo - odrzekł. - Będę się już zbierać, a ty, słońce połóż się.

- Tak, jasne - odparłam, odwzajemniając jego ciepły uśmiech.

Każdy z nas wstał od stołu, a brunet w między czasie przyszedł do nas z lodem na patyku. Zaśmialiśmy się z jego widoku, gdyż w kącikach ust miał resztki czekolady i powędrowaliśmy do holu, aby odprowadzić Espindolę. Chłopak począł zakładać na nogi buty, gdy ja oparłam się bokiem o ścianę, formując jednocześnie wargi w małym uśmiechu.

- Bardzo dziękuję za obiad - powstał, opuszczając ręce wzdłuż tułowia i przejechał po każdym dziękczynnym wzrokiem, finalnie krzyżując ze mną spojrzenie. - Był przepyszny.

- To my dziękujemy za wizytę i że mogliśmy cię bliżej poznać - wtrącił radośnie mój ojciec z uśmiechem na twarzy. - Bardzo miło było cię gościć.

- Zgadza się - przytaknęła moja matka. - Mamy nadzieję, że do nas jeszcze zawitasz.

- Na pewno - potwierdził, uśmiechając się szeroko. - To do zobaczenia jutro na zakończeniu, skarbie - tym razem podszedł do niej, rozkładając ręce do uścisku, a ja bez namysłu, przytuliłam się do niego. Przymknęłam powieki, gdy do moich nozdrzy dotarł ten słodki zapach perfum i ścisnęłam go mocniej w pasie, gdy moi rodzice podreptali do jadalni, aby posprzątać.

- Kończysz szkołę - mruknęłam, odsuwając się od niego. Brunet przytaknął z widocznym zadowoleniem i cicho się roześmiał, kiedy ja przewróciłam oczami. - Zazdroszczę.

- Daj spokój, zostały ci tylko dwa lata - zauważył. Prychnęłam pod nosem, odchodząc krok od niego, a swoje ręce zarzuciłam na linii klatki piersiowej.

- Właśnie - przyznałam. - DWA LATA - zaakcentowałam oburzona, jednak na moich pełnych wargach pojawił się uśmiech. - Będę tęsknić za twoim widokiem, wiesz?

- Tak wiem - odparł zadowolony. - Ale będę przyjeżdżać po ciebie codziennie po szkole. Jeśli oczywiście zostanę w Buenos Aires, a nie wyjadę do Meksyku.

- Mam cichą nadzieję, że jednak zostaniesz.

- Zobaczymy - złożył delikatny pocałunek na mym czole. - Widzimy się jutro i odpocznij. Do widzenia!

- Do widzenia! Miło było cię widzieć, Maxi! - odkrzyknęli moi rodzice z kuchni. Również Julio się z nim pożegnał, zbijając piątkę.

- Pa - pożegnałam go, otwierając drzwi i obserwowałam jak odchodzi, a po kilku chwilach z powrotem zamknęłam powłokę, głośno wzdychając.

- Karol - usłyszałam głos mojej matki dobiegający z kuchni. Doskonale wiedziałam, co mnie teraz czeka, jednak nie protestowałam. Musiałam rozjaśnić mamie oraz tacie pare spraw, a zwłaszcza tych dotyczących Maxi'ego. Mam tylko nadzieję, że Julio w tym wszystkim mnie wesprze.

- Tak. Już idę - westchnęłam ociężale.

***

Po okropnie ciągnącym się, bezsensownym oraz nudnym zakończeniu roku szkolnego, wreszcie dotarłam do domu głośno i bez skrupułów wzdychając. Z ulgą mogłam nacieszyć się prywatnością w tym domu, gdyż rodzice byli w pracy, a Julio od razu po ceremonii gdzieś poszedł nawet nie mówiąc mi gdzie. Szczerze miałam dość wszystkiego wokół, upragnione wakacje nareszcie nadeszły, a ja w końcu mogłam odpocząć psychicznie, jak i fizycznie od tych wszystkich parszywych, fałszywych twarzy. To nie tak, że ja nie lubiłam ludzi. Ja po prostu ich nienawidziłam, gdyż ludzie są obłudni, fałszywi oraz kłamliwi.

Pieprzona hipokrytka.

Ach, zamknij się już. Wiem, że nią jestem. Przeokropną, przebrzydłą i popieprzoną hipokrytką, która zawsze rozszerza nogi na widok Pasquarelli'ego, a całuje się po kątach ze swym chłopakiem. Tak, totalna hipokryzja oraz fałszywość.

Skierowałam natychmiast swoje kroki na górę do pokoju, aby ściągnąć eleganckie ciuchy i wziąć gorącą kąpiel. Przekroczyłam próg, a następnie ruszyłam do łóżka, powoli odpinając suwak w sukience, którą miałam na sobie. Rzecz spadła na podłogę, a ja zostałam w samej czarnej bieliźnie. Podeszłam do komody, wyciągając z niej tylko ręcznik, ponieważ jestem sama w domu, nie muszę się od razu ubierać, mogę paradować nago po całym domu, bo nikt mi tego nie zabroni. Przecież to jest jak pobyt w raju, tym bardziej, że bardzo rzadko przebywam sama zważywszy na to, iż mam głupiego brata, którego tak czy siak kocham nad życie.

Wtem do moich uszu dotarł dźwięk powiadomienia. Warknęłam zła pod nosem podchodząc do telefonu, jednak gdy zauważyłam numer Espindoly, uśmiechnęłam się pod nosem ukontentowana.


Od: Maxi
Co porabia moja księżniczka?:)


Zignorowałam SMS'a, gdyż miałam teraz ważniejsze sprawy na głowie, jakim była gorąca, orzeźwiająca kąpiel. Stwierdziłam, że odpiszę mu później, kiedy w końcu trochę ochłonę. Chwyciłam w dłoń biały ręcznik oraz komórkę, a następnie swoje kroki przeniosłam do łazienki, w której się zamknęłam. Nie była ona jakoś wielce duża, ale wystarczająca oraz przytulna. Na wprost znajdowała się biała ściana przyozdobiona beżowymi kafelkami, przy której stała wanna. Po lewej stronie było dosyć duże z białymi roletami okno, a tuż obok na ścianie wisiał kaloryfer. Niedaleko znajdowała się także pralka, toaleta, a także duży, podłużny zlew nad którym wisiało ogromne lustro.

Podeszłam do wanny, odkręcając ciepłą wodę, a komórkę wraz z białym ręcznikiem położyłam na koszu do prania znajdującym się obok. Powoli ściągnęłam swą czarną bieliznę, zostając nago i weszłam pomału do cieplutkiej wody, która spowodowała me przyjemne dreszcze. Przymknęłam powieki, opierając się plecami o ceramikę, kiedy wewnątrz poczułam ogromne ukojenie pomieszane z uczuciem spokoju. Po jakimś czasie, gdy naleciało wystarczająco wody, zakręciłam kurek i sięgnęłam po komórkę leżącą niedaleko mnie. Odblokowałam urządzenie, wchodząc w wiadomości i odetchnęłam głęboko, ponownie się opierając oraz wchodząc w konwersacje z chłopakiem. Zgodnie z prawdą odpisałam, że biorę kąpiel, a następnie zablokowałam telefon, odkładając go.

Chwyciłam do ręki żel stojący obok i otworzyłam go, wyciskając trochę na dłoń. Odłożyłam butelkę z powrotem na swoje miejsce, a po chwili zaczęłam się dokładnie myć od ramion aż do pasa. Gdy miałam zamiar znów sięgnąć po żel, wtem do moich uszu dotarł dźwięk powiadomienia, przez co odwróciłam się, sięgając po urządzenie. Kompletnie zdziwiona, a przede wszystkim zdezorientowana zmarszczyłam brwi, widząc na wyświetlaczu numer Ruggero, a tym bardziej jeszcze dziwniejszą wiadomość.


Od: Ruggero
To znaczy, że mam przyjechać?:)


Zmieszana powoli odblokowałam telefon, a następnie weszłam w konwersacje z brunetem. Wydawać by się mogło, że po prostu pomylił numery, wysłał SMS'a nie do tej osoby co trzeba, jednakże gdy tylko zauważyłam naszą rozmowę, wytrzeszczyłam oczy, biorąc głęboki wdech, wręcz nie dowierzając w to, co narobiłam...


Do: Ruggero
Biorę kąpiel;)


Od: Ruggero
To znaczy, że mam przyjechać?:)


- Nie - pokręciłam wolno głową, w dalszym ciągu siedząc w tej cholernej wannie oraz przyglądając się treści wiadomości, którą wysłałam. - Nie. Nie, nie, nie... - szeptałam sama do siebie i zakryłam usta dłonią, w drugiej trzymając komórkę. Moje usta wykrzywiły się w politowanym uśmiechu, a moje ciało niespodziewanie ogarnęła dodatkowa fala ciepła i przede wszystkim nadchodzącego stresu. Bo... JAK JA DO CHOLERY JASNEJ I WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH MOGŁAM POMYLIĆ NUMERY?!

Bo to ja chciałam do niego napisać, wcale nie ty.

PRZESTAŃ PIEPRZONA PODŚWIADOMOŚCI.

Moja komórka ponownie zawibrowała, lecz tym razem nie był to zwykły, głupi SMS. Ten chłopak do mnie dzwonił, a ja niemal podskoczyłam w miejscu, kiedy zauważyłam jego numer na wyswietlaczu, przez co urządzenie prawie wpadło do wody. Natychmiast odłożyłam je tam gdzie do tej pory leżało i wzięłam głęboki wdech, gdyż mój oddech stał się znacznie płytszy. Po krótkiej chwili połączenie samo się zakończyło, a ja odetchnęłam z ulgą, jednak sekundę później znów dzwonek rozbrzmiał. Przełykając głośno ślinę, sięgnęłam po komórkę i wpatrując się w jego numer, przymknęłam na moment powieki, a pokrótce przejechałam palcem po ekranie.

- Halo? - przyłożyłam komórkę do ucha i niemal wyszeptałam gardłowym głosem. W słuchawce usłyszałam delikatne szmery, a po chwili dotarł do mych uszu jego cholerny głos...

- Cześć, skarbie - odrzekł typowym dla niego seksownym barytonem, który spowodował moje dreszcze biegnące aż do zakończeń nerwowych. Poprawiłam się na swym miejscu i mimowolnie przełykając ślinę, zacisnęłam uda. - Bierzesz kąpiel? - spytał zaczepnie z wyczuwalnym zainteresowaniem oraz rozbawieniem.

- Nie - zaprzeczyłam i odchrząknęłam. - To znaczy... tak, ale pomyliłam numery, to nic. Wybacz - szybko wybełkotałam, kiedy w moim ciele narastał stres oraz dziwniejsze uczucia względem niego. Nie było to zbyt przyjemne rozmawiać z nim przez telefon podczas mojej kąpieli. Słyszeć jego głos, gdy siedziałam sobie naga. Naprawdę, to było okropne.

- Mam przyjechać? - kolejne pytanie padło z jego wspaniałych ust, a głos którym wypowiadał do mnie te słowa był najpiękniejszy. Głęboki, zachrypnięty, przyprawiający o dreszcze oraz niski.

- Nie - zaoponowałam. - Ruggero, pomyliłam po prostu numery. Przepraszam - westchnęłam ciężko. Wcale nie czułam się dobrze, a on w dodatku mi w ogóle nie pomagał swoim zachowaniem, także głupimi pytaniami.

- Ja jednak myślę, że chciałaś do mnie napisać - odbił pałeczkę i mogę się założyć, że jego wargi wykrzywiły się w dużym, szerokim uśmiechu, który często zdobił jego usta. - W dodatku podczas twojej kąpieli...

- Ruggero - wyszeptałam ciężko, zaciskając jedną dłoń na brzegu wanny i przymykając powieki. - Proszę, przestań.

- Wiesz, skarbie... - zaczął, jednak w połowie mu ucięłam, głośno wzdychając.

- Nie kończ - rzuciłam stanowczo, jednak on mnie nie posłuchał. Dokończył swój wywód, mimo, że prosiłam, oponowałam, mimo, że doskonale wiedział jak to na mnie działa. Każde jego słowo wypowiedziane tym seksownym, zachrypniętym basem było czymś dla mnie wstrząsającym oraz pobudzającym moją każdą część ciała...

- Mógłbym tam teraz być obok ciebie i...

- Ruggero, muszę kończyć. Cześć - w trybie natychmiastowym zakończyłam połączenie i głęboko wzdychając, niemal rzuciłam komórką o kosz na pranie. Przymykając powieki, policzyłam na spokojnie do dziesięciu i przełknęłam ślinę.

Po jakimś czasie dopiero dokończyłam kąpiel, myjąc ciało, a następnie włosy. Niespełna pół godziny potem zrobiłam wszystko, co powinnam i wyszłam z wanny, sięgając po ręcznik leżący niedaleko mnie. Dokładnie wytarłam każdą część swojego ciała, a później długie, gęste brązowe włosy. Owinęłam się materiałem, tak aby zakrywał całe me ciało od ramion w dół i gdy dostrzegłam, że ledwo co zakrywa moje pośladki, westchnęłam. Jednak nie przejmowałam się tym zbytnio zważywszy na to, iż byłam sama w tym dużym domu, przez co mogłam nawet paradować nago. Tak, to są właśnie plusy bycia samemu.

Zadowolona oraz zrelaksowana sięgnęłam po komórkę znajdującą się na koszu na pranie i wyszłam z łazienki, przekierowując swe kroki do sypialni. I nie mam bladego pojęcia ile tak przeleżałam na łóżku, nic nie robiąc oraz z zamkniętymi oczami wdychając świeże powietrze, gdyż zdążyłam otworzyć balkon, jednak to było jedyne, czego potrzebowałam. Samotności.

Jakiś czas później spojrzałam na wyświetlacz komórki, na którym widniała godzina jedenasta. Moje zakończenie roku szkolnego rozpoczęło się o ósmej, a zakończyło po dziewiątej, na wskutek czego mogłam ten dzień jakoś spożytkować. Wstałam z łóżka, poprawiając ręcznik przewieszony na mym ciele i powędrowałam do drzwi, znikając chwilę później za nimi. Całkowicie ukontentowana zeszłam powoli po schodach z widocznym uśmiechem na twarzy i skierowałam się do kuchni. Z ogarniającą mnie uciechą, przekroczyłam próg pomieszczenia, jednak tak bardzo jak byłam szczęśliwa, tak szybko wszystko ze mnie uleciało, widząc w kuchni czyjąś sylwetkę.

I w tym momencie poczułam się tak, jakby czas stanął w miejscu. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, oboje zaczęliśmy się mierzyć zdziwionym, niedowierzającym wzrokiem. Czułam jego cholerne, palące me ciało ślepia, którymi zlustrował mnie od góry do dołu i zawiesił w miejscu, w którym nie powinien. W trybie natychmiastowym podtrzymałam ręcznik oraz zniżyłam go nieco w dół, aby zakryć miejsca intymne, gdyż niezręczność ogarnęła mnie aż po uszy. On zatem widząc mą reakcję, wykrzywił swoje rozdziawione dotychczas wargi w dużym, zaczepnym uśmiechu. Roztrzepane, seksowne loczki, pełne, wspaniałe wargi oraz ciemne oczy, którymi bacznie mnie skanował, a jednocześnie przyprawiał o omdlenie. Widziałam, jak jego usta się powoli otwierają, więc oznaczałoby to kolejny jego głupi komentarz na temat mojego wyglądu. Zrobił krok w moją stronę, natomiast ja cofnęłam się, aby tylko uniknąć jego obecności.

- A więc jednak brałaś tą kąpiel - wypowiedział cicho, przechylając delikatnie głowę oraz podchodząc do mnie bliżej. Cały czas podtrzymywałam ten cholerny ręcznik, aby tylko nie mógł spaść, gdyż stałam przed nim całkowicie naga odziana tylko w biały materiał.

- Skąd się tu wziąłeś? - spytałam szybko i pomrugałam pare razy. Chłopak wzruszył ramionami, robiąc kolejny krok w mą stronę, a dolną wargę wydął w uroczy sposób. Chciałam odejść kolejny raz, zrobić krok w tył, uwolnić się od niego, ale już wspominałam, że moje szczęście jest gorsze niż pechowe, więc plecami zderzyłam się z zimną ścianą.

- Julio musiał wpaść na chwilę do domu - odparł cicho i stanął centralnie naprzeciw mnie. Przysięgam, że między nami nie było większej odległości niż pół metra, a być może nawet była mniejsza. Tak bardzo byłam zawstydzona tym wszystkim, pragnęłam stamtąd zniknąć albo cofnąć kilka chwil wstecz aby nie zejść na dół i się z nim nie spotkać.

- Więc pojechał do ciebie - stwierdziłam, gdy skojarzyłam pewne fakty. Dziewiętnastolatek pokiwał głową, a następnie ułożył jedną rękę obok mej głowy.

- Taaaak - przeciągnął tajemniczo, kiedy mnie ogarniał coraz większy stres. - Cóż... Znając jego długo mu to zajmie, a widząc ciebie tak niewinną w tym białym ręczniczku...

- Ruggero - rzekłam stanowczo w końcu odważając się spojrzeć mu prosto w oczy. Widziałam, jak cholernie błyszczą, to palące ogniwo, które bardzo często posiadał w swych czarnych ślepiach, a kiedy dostrzegłam odbicie samej siebie, poczułam się naprawdę niepewnie, a przede wszystkim speszona jego wyczuwalną obecnością.

- Tak, skarbie? - zapytał rozbawiony, ale jednocześnie jego głos był niski, cholernie seksowny przez ozdabiającą go chrypkę, przez co traciłam pomału racjonalne myślenie. Jednakże nie chciałam poznać po sobie, że on sam tak na mnie działa. Nie chciałam znów mu ulegać i bawić się w jego chore gierki.

- Odejdź ode mnie, to po pierwsze - surowo zaznaczyłam i odepchnęłam go od siebie jedną dłonią. - Poczekaj sobie na Julio gdziekolwiek, ja idę do siebie - dopowiedziałam, unikając jego wzroku, a następnie chciałam go wyminąć. Brunet w ostatniej chwili zacisnął dłoń na mym nadgarstku i odwrócił gwałtownie w swą stronę, na wskutek czego wpadłam wprost na jego wolno unoszącąm się klatkę piersiową.

- Skorzystajmy z tej okazji, że go nie ma - mruknął prosto w moje wargi, kiedy zbliżył swą twarz. Miętowy oddech oraz piękna, aromatyczna woda kolońska trafiła do mych nozdrzy, natomiast jego głos, obijał mi się o uszy. - Będzie nam naprawdę dobrze - jęknął uroczo, swoje duże dłonie umieszczając na mych bokach. Pod wpływem jego parzącego mą skórę dotyku, wzdrygnęłam się, co nie umknęło jego uwadze i odwróciłam głowę.

- Posłuchaj - ułożyłam rękę na jego umięśnionym torsie. - Naprawdę nie mam ochoty na takie same rzeczy jak ty, a już na pewno nie każdego dnia - dodałam oburzona. Ciche parsknięcie wydobyło się z jego ust, a kiedy skrzyżowaliśmy spojrzenia, westchnęłam.

- Daj spokój, to tylko...

- Nie i wbij to sobie do tego łba - wściekle odpowiedziałam. Byłam już znudzona ciągłym wałkowaniem tego tematu za każdym razem, gdy tylko się spotykaliśmy. Także miałam dość ciągłego upominania go i uświadamiania, że seks to nie wszystko. Ten zatem parsknął po chwili pod nosem i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, kiedy odwróciłam się na pięcie, odchodząc od niego.

- Ale z ciebie sztywniara - rzucił. Momentalnie zatrzymałam się w miejscu, marszcząc brwi oraz nie dowierzając tym słowom, które przed sekundą padły z jego ust. Wolno okręciłam głowę, a następnie całym ciałem zwróciłam się w jego kierunku i założyłam rękę na biodro.

- Co ma znaczyć, że jestem sztywniarą, huh? - zapytałam całkowicie oburzona tym przezwiskiem. Śmiech wydobył się z jego gardła, a kiedy spojrzał wprost w moje oczy, wzruszył ramionami.

- Jesteś sztywna. Nudna też. A właściwie taka powoli się robisz.

- Że ja jestem nudna, tak? - uniosłam brwi, a mój głos ozdobił gniew, jak również irytacja. Ten za to pokiwał głową, posyłając mi złośliwy uśmiech. - Przynajmniej nie jestem pieprzonym seksoholikiem!

- Sztywniara - odbił, pochylając głowę i ledwo co powstrzymując swój uśmiech. Wściekła zarzuciłam ręce na klatce piersiowej, wbijając w niego złowrogie spojrzenie, którym przyszpilałam go do pobliskiej ściany.

- Niewyżyty kretyn! - krzyknęłam, wybuchając. Ten za to głośno się zaśmiał, a następnie przeczesał dłonią swą fryzurę.

- Nudziara.

- Ughh!! - warknęłam na całe gardło, odwracając się w stronę schodów. - Nienawidzę cię!! - krzyknęłam na odchodne i powędrowałam na górę do swojego pokoju, jednak do moich uszu dotarł jego pełen śmiechu głos.

- I tak mnie kochasz, skarbie! - stwierdził głośno.

Kompletnie go zignorowałam, idąc wściekła na górę oraz podtrzymując ten pieprzony ręcznik, który zdążył już kilka razy mi się zsunąć nieco w dół. Przekroczywszy próg sypialni, trzasnęłam z impetem drzwiami i podeszłam do komody, wyciągając z niej bieliznę. Rozgoryczona oraz całkowicie zdenerwowana, wcisnęłam na siebie rzeczy, a następnie podeszłam do łóżka, na którym usiadłam.

- Że niby ja jestem nudna - gadałam sama do siebie, wystukując stopą nieznany rytm. Nieświadoma zaczęłam skubać skórki przy paznokciach, gdyż był to jeden z moich wielu tików nerwowych, a ja robiłam to po prostu mimowolnie przez ogarniający mnie stres. Na przykład teraz, gdy ten cholerny kretyn powiedział mi, że jestem sztywniarą. Ja jestem nudna. Ja. - Wiem! - krzyknęłam po chwili sama do siebie.

Szybko rozejrzałam się po pokoju, a gdy dojrzałam komórkę, sięgnęłam po nią. Odblokowałam ją sprawnie, weszłam w SMS'y i wybrałam numer Mai, wystukując pomału wiadomość.

Do: Maia
Zaproś wszystkich, których znasz oraz są warci poświęcenia uwagi. Sobota, przyszły tydzień, wieczór, u mnie. Now.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top