17. Chłopcy nie kłóćcie się.


Wiem, że rozdział miał być wczoraj, ale nie wyrobiłam się, a kiedy go sprawdzałam o pierwszej w nocy, mimowolnie mi się oczy zamykały, więc poszłam spać. Wybaczcie opóźnienie!

P.S  w mojej głowie, gdy sobie to wszystko wyobrażałam wyglądało całkowicie inaczej oraz zajebiście, a finalnie wyszło jak wyszło... Znów nie przedstawiłam tego tak, jak chciałam, eh.

Miłego dnia, love x

***


Z ulgą mogłam powiedzieć, że ten ciężki tydzień w końcu dobiegł końca, w kalendarzu pojawił się nowy miesiąc jakim był kwiecień, a dni do końca roku szkolnego pozostawało coraz mniej. Przez wakacje planuję zrobić wiele pożytecznych rzeczy, wyjechać w podróż, odpocząć psychicznie, a także fizycznie i przede wszystkim poświecić ten czas ludziom, którzy są blisko mnie. Jednak co z tego wyjdzie to dopiero zobaczymy, gdyż moje plany bardzo często szlag trafia.

Z uniesioną głową tuż po tym, kiedy Bi razem z Mai'ą wyciągnęły mnie na zakupy, chodziłam po galerii handlowej, by znaleźć coś odpowiedniego na dzisiejszą imprezę. Pomimo tego, jaką jestem marudną osobą oraz potrafię wyprowadzić innego człowieka z równowagi w ciągu pięciu sekund, tak dzisiaj byłam podekscytowana tym wszystkim, czułam się radośnie, zrelaksowana i nadzwyczajnie spokojna. Świadomość, iż najbliższe godziny spędzę na wlewaniu w siebie alkoholu, tańczeniu oraz bawieniu w najlepsze dawały mi dużą motywację. Potrzebuję tego, zdecydowanie.

Po namowie Mai weszłyśmy do kolejnego sklepu, w którym miałam nadzieję, że znajdę coś stosownego dla siebie. Reficco zdążyła zaopatrzyć się w dwie sukienki, kilka bluzek oraz trzy pary spodni. Ta dziewczyna z dnia na dzień zaskakiwała mnie bardziej.

- Zobacz, Karol - zwróciła się do mnie, kiedy podeszłyśmy do półki z sukienkami, a ciemnowłosa trzymała jedną w dłoni. - Ta będzie leżeć na tobie idealnie. Co powiesz, Bea? - wskazała na materiał.

Była to bordowa, obcisła i bardzo krótka sukienka sięgająca wyżej niż do połowy ud. Miała dość głęboki dekolt przyozdobiony zwiewną, cienką koronką, a z tyłu wycięcie od połowy pleców aż do ramion. Także gdzieniegdzie na materiale spoczywały niewielkie tego samego koloru, koronkowe kwiaty. Była naprawdę w porządku, musiałam to przyznać Mai.

- Zgadzam się - rzekła. - Przymierz ją, na pewno będziesz wyglądać pięknie - mrugnęła do mnie, opierając się o jedną z wielu półek, a gdy spojrzałam na Reficco, pokiwała twierdząco głową.

- Cóż, w sumie i tak nie mam się w co ubrać - wzruszyłam ramionami i odebrałam materiał od Mai. - To idę.

Skierowałam swe kroki do przymierzalni, a gdy tylko znalazłam jedną wolną, weszłam do środka. Ściągnęłam z siebie moje dotychczasowe ubrania, pozostając w samej bieliźnie i wcisnęłam pomału na siebie sukienkę. Obejrzałam się w lustrze, gdy na moich wargach zaczął formować się duży uśmiech, ponieważ na moje oko, a także oko dziewczyn ta sukienka rzeczywiście na mnie dobrze leżała.

Nie czekając na Beatrice oraz Mai'ę, zaczęłam ściągać materiał i ubrałam się w swoje ciuchy. Powiesiłam na wieszaku sukienkę, a następnie wyszłam z szatni, idąc w stronę kasy, gdzie stały nastolatki.

- I jak? - spytała mnie Vendramin.

- Biorę ją - posłałam jej uśmiech i podałam kasjerce rzecz. Skasowała ją, a później wsadziła do papierowej, niewielkiej torby.

Zapłaciłam odpowiednią sumę, odbierając reklamówkę i wyszłyśmy ze sklepu.

- I jak tam w waszych związkach? - zapytała Beatrice, kiedy szłyśmy wzdłuż galerii handlowej. - Wszystko w porządku? - westchnęłam cicho pod nosem, mając nadzieję, że żadna z nich tego nie usłyszy. Bo jakby nie patrzeć to... co mam im powiedzieć?

- Jest ok - odrzekłam jako pierwsza, wysilając się na słaby uśmiech. - Spotykamy się dość często, jest kochany i myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku - wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam puszkę Coca Coli, którą zdążyłam zakupić.

- A ty Maia? Co tam? - blondynka spojrzała tym razem na Reficco, której wyraz twarzy był radosny. Chyba nie chcę tego słuchać, wolę nie... Otworzyłam napój i pociągnęłam jednego, porządnego łyka.

- Jest świetnie! - pisnęła szczęśliwa, a ja miałam ochotę przewrócić oczami. - Jest on chłopakiem tak zajebistym w łóżku, że jeszcze chyba nigdy takiego nie miałam - dodała. Przełknęłam głośno ślinę i ponownie upiłam gazowanego napoju, próbując zachowywać się jak najnormalniej. - Cieszę się, że go mam. Jednak najbardziej cieszy mnie to, iż nawet Karol się z nim zaprzyjaźniła! - niespodziewanie zakrztusiłam się trzymaną w ręku Coca Colą, niemal wypluwając ją z buzi i szybko przełknęłam napój, kaszląc. Bi, która była pośrodku nas natychmiast zareagowała, poklepując mnie w plecy, aż w końcu się ogarnęłam.

- Co jest? - zapytała. Spojrzałam się w kierunku dziewczyn i obie w tym momencie spoglądały na mnie pytająco, gdy ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Czym Maia wywołała taką moją reakcję? Sama nie wiem, ale teraz czułam jak wszystkie moje mięśnie się napinają, a mnie całą ogarnął niespodziewany stres.

- Wszystko w porządku, Karol? - tym razem usłyszałam głos brunetki, która równie mocno zmartwiona oraz zdziwiona, spoglądała na mnie wyczekująco. - Czemu tak zareagowałaś? - przełknęłam ślinę.

- Po prostu źle przełknęłam. Nic więcej, możesz kontynuować - stwierdziłam, wysilając się na uśmiech.

Dziewczyny przytaknęły głowami w dalszym ciągu zdziwione, lecz kontynuowały rozmowę, a właściwie Maia swój monolog.

***

Po długich i całkiem fajnych zakupach poszłyśmy wszystkie do domu z zamiarem przygotowania się na dzisiejszą imprezę. Wybierałam się tam na nią z Maxi'm, jednak pod samo mieszkanie Beatrice jechać miałam z Julio taksówką, gdyż on ze swoimi przyjaciółmi także się szykował na posiadówkę. Odrobinkę obawiałam się tego, co może mnie na niej spotkać tuż po wiadomościach od Ruggero, który jasno stwierdził, iż będziemy się tam świetnie razem bawić. Świadomość tego, że będzie tam Maia, a także Maxi oraz mnóstwo ludzi, którzy nas znają oraz wiedzą, iż jesteśmy w związkach, trochę mnie przerażała, bo naprawdę nie chciałabym by ktoś z naszego otoczenia, prócz chłopaków dowiedział się o mej skomplikowanej relacji z brunetem. Tym bardziej, że posiada on liczne głupie pomysły, wciągając przy okazji w to mnie.

- Julio - westchnęłam cicho, gdy byliśmy już w taksówce, a na zegarze widniała godzina dwudziesta pierwsza.

- Co jest, Karls?

- Sądzisz, że będziemy się dobrze bawić? - zapytałam. Mówiąc szczerze cały mój entuzjazm uleciał, w momencie gdy Maia zaczęła zadawać zbyt wiele pytań odnośnie mojego związku, a opowiadać o swoim, jaki to jest on świetny. A czy jest? Wątpię.

- Skąd takie nastawienie? - uśmiechnął się, ukazując biały rząd zębów. - Przecież kochasz imprezować.

- To prawda - przyznałam, oglądając swoje przedłużane paznokcie w kolorze czerni. - Choć sama nie wiem - wzruszyłam ramionami. - Gadam bzdury, zapomnij.

Do końca drogi panowała w aucie cisza, a my pogrążyliśmy się we własnych myślach. Sama już nie wiedziałam co czułam, czego nie, choć nie mogę zaprzeczać temu, iż naprawdę podoba mi się moja relacja z brązowookim. To napięcie, świadomość, że musimy się ukrywać przed innymi i robimy wszystko co zakazane dla nas obu, ponieważ mamy swoje drugie połówki, mnie podniecała. Być może to dziwne, co mówię, ale tak się właśnie czułam.

- Jesteśmy - rzucił taksówkarz. Spojrzałam przez okno i znajdowaliśmy się przed ogromnym domem Bi, wokół którego było mnóstwo ludzi, bawiących się już w najlepsze. Razem z Julio zapłaciliśmy odpowiednią kwotę, a następnie wyszliśmy z pojazdu.

- Gotowa? - zapytał mnie, kładąc dłoń na mym ramieniu, przez co zwróciłam swą uwagę na niego. Posłałam mu duży uśmiech i przytaknęłam na znak zgody głową, ruszając w stronę domu.

Przekroczyliśmy pierw ogromną metalową bramę, która oddzielała jezdnię od posiadłości, tym samym znajdując się w dużym ogrodzie przyozdobionym mnóstwem kwiatów, światłami oraz dużym tarasem, na którym znajdował się grill, niedaleko basen i bujana huśtawka. Mimowolnie odetchnęłam głęboko, uśmiechając pod nosem, a następnie ruszyliśmy do domu, by przywitać się z organizatorką.

- Hej, Karol! - krzyknęła w drzwiach Maia, która była już nieco podpita i rzuciła mi się na szyję. - Zdecydowanie wyglądasz w niej pięknie, chłopcy będą zachwyceni - obejrzała mnie od góry do dołu, a na jej wargach zaczął formować się dwuznaczny uśmiech, na co cicho roześmiałam się pod nosem.

- Chyba zapomniałaś, że jestem z Maxi'm - poprawiłam ją. - Właśnie, gdzie masz swojego chłoptasia? - spytałam obojętnie, by nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Nastolatka głośno westchnęła z lubieżnym uśmiechem na twarzy.

- Siedzi z Agusem i Mike'iem w jednym z pokoi i chyba coś biorą, w sumie sama nie wiem - przełknęłam momentalnie ślinę po jej słowach, a mój wzrok powędrował natychmiast na Julio, który stał koło mnie i uniósł ręce do góry w geście obronnym.

- Ja nic nie wiem - tłumaczył się, próbując zachować poważny wyraz twarzy. Zgromiłam go zimnym wzrokiem i dałam jasno do zrozumienia, że ma żadnego gówna nie brać, bo inaczej sobie porozmawiamy. Wszystko zdzierżę, ale nie narkotyki oraz tę pieprzoną trawkę, którą każdy się tak zachwyca.

- Nawet się nie waż - wbiłam w niego swój palec wskazujący.

- Och, daj spokój. Przecież jest zabawa, trzeba korzystać z tego krótkiego życia - jęknęła z uśmiechem na twarzy i zachwiała się na swoich własnych nogach, upadając prawie, że na mnie, jednak w ostatniej chwili ją chwyciłam w talii. - Wybacz, wypiło mi się trochę za dużo - czknęła, jednocześnie wydobywając z siebie głośny i niekontrolowany śmiech, na który przewróciłam oczami, a stojący obok Julio spoglądał na nas ze zdziwionym spojrzeniem.

- Trochę? - także się zaśmiał, poklepując ją po ramieniu. - Jest po dwudziestej pierwszej Maia, a ty już zdołałaś się tak urządzić.

- Nie przesadzajcie - ponownie dźwięk pijackiej czkawki. - Dalej Karol, chodź się ze mną napić - jęknęła błagalnie, pociągając mnie za dłoń. Westchnęłam ociężale.

- Baw się dobrze, Julio - rzuciłam na odchodne. Chłopak uśmiechnął się szeroko, a później zaczął kierować się w głąb domu.

- Tak będzie - puścił mi oczko.

Razem z Reficco zniknęłyśmy za drzwiami od kuchni, a moim oczom rzuciła się Bi stojąca przy wyspie kuchennej i nalewająca do szklanki czystej wódki. Podeszłyśmy do niej, a dziewczyna widząc nas, uśmiechnęła się od ucha do ucha.

- Jak dobrze cię widzieć - przywitała się ze mną buziakiem w policzek, co również i ja zrobiłam. Przynajmniej ona trzyma się na nogach, a jej stan jest dobry.

- Dopiero co przyszła, a już narzeka na mnie, że za dużo wypiłam. A tak nie jest, prawda, Bi? - zrobiła naburmuszoną minę, tupiąc nogą w podłogę i zarzucając ręce na klatce piersiowej, niczym małe dziecko. Beatrice spojrzała na mnie rozbawiona, a później swój błagalny wzrok przeniosła na Mai'ę.

- Zdecydowanie za dużo - przyznała mi rację.

- Kolejna, która nie umie się bawić - prychnęła pod nosem i przechwyciła od blondynki szklankę z alkoholem. - Zdrówko wasze - uniosła w górę szkło, a następnie przyłożyła sobie do ust i jednym sprawnym ruchem przechyliła je, biorąc łyk za łykiem. Nie mogę uwierzyć, że Maia zdołała się tak urządzić w ciągu zaledwie godziny, przez którą mnie nie było.

Brunetka nie czekając na nas oraz naszą reakcję, odłożyła pustą szklankę na wyspie, a później zniknęła z pola naszego widzenia, udając się do salonu. Głośno i przeciągle jęknęłam, przewracając oczami, czym wywołałam melodyjny śmiech mojej towarzyszki.

- Daj spokój, ona już taka jest - wzruszyła ramionami. Mimo, że nie zdążyłam Mai jeszcze dobrze poznać, to muszę przyznać, iż ma ciągotki do picia.

- Długo się znacie? - zapytałam, kiedy obie usiadłyśmy przy wyspie kuchennej, a Beatrice nalała nam do szklanek po połowie wódki, a drugą połowę zapełniła sokiem pomarańczowym.

- Jakieś dwa lata - odpowiedziała. Przytaknęłam głową, upijając łyk drinka.

- Ale chyba się nie przyjaźniłyście, co? - dziewczyna pokiwała przecząco głową.

- Byłyśmy dobrymi koleżankami, ale nie na tyle, by sobie we wszystkich sprawach zaufać - powiedziała i upiła łyk swojego napoju. - Teraz jak widać zaczęło się to zmieniać, odkąd pojawiłaś się ty.

- Jesteś dobrą kumpelą, Bi - posłałam jej uśmiech.

Dziewczyna również uśmiechnęła się na moje słowa, a później zetknęłyśmy się szklankami, upijając trunku. Bo prawda była taka, że od jakiegoś czasu coraz bardziej dogadywałam się z Bea, znalazłyśmy dużo wspólnych tematów, a Maia coraz częściej mnie irytowała swym zachowaniem. Po prostu niekiedy jej teksty, sposób bycia był strasznie żenujący.

Przez dobrą godzinę siedziałyśmy, popijałyśmy drink za drinkiem, aż moja głowa zaczęła delikatnie pulsować. Kolejne porcje już odmawiałam, jednak w dalszym ciągu rozmawiałyśmy i śmiałyśmy nieco głośniej, niż dotychczas z powodu alkoholu we krwi. Z każdą minutą było coraz zabawniej, z Bea bardzo dobrze mi się rozmawiało, a po kilkunastu minutach poszłyśmy tańczyć.

Gdy wchodziłyśmy do salonu, moja osoba zderzyła się z czyjąś klatką piersiową, przez co uniosłam głowę i napotkałam radosne spojrzenie Maxi'ego, który od ucha do ucha się uśmiechał.

- Cześć, skarbie - powiedziałam nieco wstawiona, lecz dalej funkcjonowałam, poruszałam się oraz rozmawiałam normalnie. Przede wszystkim wiedziałam co się wokół mnie dzieje.

- Pijesz beze mnie? - zaśmiał się, kręcąc głową i przytulił mnie do siebie, a ja mu nie pozostałam dłużna. - Powinnaś przystopować, jest po dwudziestej drugiej - przejechał dłonią po moim rozgrzanym policzku na wskutek czego przymknęłam delikatnie powieki i cicho zamruczałam. Ten chłopak zdecydowanie wiedział jak mnie rozczulić.

- Idę teraz z Bi potańczyć. Zgadamy się później, co? - uśmiechnęłam się łagodnie, a dziewczyna stojąca obok zrobiła dokładnie to samo.

- Jasne - przytaknął głową. - Miej na nią oko, Beatrice - powiedział zabawnie i puścił do niej oczko, a później zniknął za drzwiami kuchni.

Prychnęłam pod nosem na jego słowa, przewracając oczami, czym wywołałam cichy śmiech blondynki i poszłyśmy obydwie w głąb ogromnego salonu. Musiałam w końcu się nieco rozluźnić, zapomnieć o wszystkim oraz w końcu ponieść się muzyce, która działała kojąco dla moich uszu. Momentalnie wbiłyśmy się w rytm, poruszając w dość uwodzicielski sposób biodrami, podczas gdy w mojej głowie odbywał się czysty helikopter ze względu na wypity przeze mnie alkohol, którego wciąż było mi mało. Pomimo tego, iż naprawdę zdawałam sobie sprawę z tego co się wokół mnie dzieje, to czułam się wstawiona, a rzeczy, które do tej pory mnie nie śmieszyły, tak teraz stawały się dwa razy bardziej zabawniejsze.

Krzyczałyśmy do piosenki lecącej z ogromnych głośników, skakałyśmy, a także śmiałyśmy w niebogłosy. Nawet nie miałam bladego pojęcia, gdzie była Maia, gdzie aktualnie znajdował się mój chłopak, w jakim jestem stanie oraz jak muszę komicznie wyglądać. Wszystko zdawało się mieć swój niezaprzestający koniec, który był tak naprawdę dopiero początkiem. Czułam się wspaniale, jakbym dopiero odżyła, a wszystkie moje problemy rozwiązały się poprzez jedną, niewinną imprezę. Zabawę, która pozwoliła wszystkim mym zmartwieniom oraz smutkom ulecieć.

Otworzyłam pomału powieki, które do tej pory miałam zamknięte i chwyciłam za swoją głowę, głośno śmiejąc. Bi zniknęła z pola mojego widzenia, lecz nie przeszkadzało mi to, wręcz nakręciło do dalszej zabawy. Przeniosłam swoje kroki do kuchni, by ponownie się napić, tym razem więcej i czegoś mocniejszego. Zdecydowanie będę miała dodatkowe problemy z rodzicami, gdy wrócę do domu, ale to teraz nieistotne. Muszę się zrelaksować.

Przekroczyłam ponownie tego wieczoru próg kuchni, idąc w stronę blatu, na którym znajdowało się mnóstwo, różnych rodzajów alkoholi. Na moich wargach mimowolnie pojawił się uśmiech na myśl o tym, iż ta noc będzie należeć do jednych z najlepszych i sięgnęłam po szklankę, nalewając do niej whiskey.

W jednym momencie poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach, które w żaden sposób się nie poruszały. Skończyłam sączyć alkohol znajdujący się w naczyniu i odwróciłam gwałtownie w stronę sprawcy, uśmiechając od ucha do ucha.

- Agus! - krzyknęłam radośnie i rzuciłam się chłopakowi na szyję, czym wywołałam jego melodyjny śmiech.

- Cześć, malutka - odpowiedział, ściskając mnie. - Jak się bawisz?

- Hmmm, jest świetnie - ponownie podniosłam ton głosu i wyrzuciłam rękoma w górę. - A ty? Co u ciebie? - dziewiętnastolatek oparł się blat kuchenny, przeczesując dłonią swoją fryzurę i wbijając we mnie swoje tajemnicze spojrzenie. Agustin był naprawdę super kumplem, bardzo dobrze mi się z nim rozmawiało, zwracał się do mnie słodko, a przede wszystkim był uroczym chłopakiem.

- Miałem właśnie zapytać, czy nie widziałaś przypadkiem gdzieś swojego brata? Miał tylko zejść z Michaelem na dół po piwo, a do teraz nie wrócił - zdziwiony zachowaniem swoich przyjaciół, podrapał się karku.

- Niestety nie, Agus - mój wyraz twarzy posmutniał. - Ostatni raz rozmawialiśmy jakąś godzinę temu.

- Cóż, będę szukał go dalej - posłałam mu uśmiech. - I co tam? Sama się bawisz? - oboje roześmialiśmy się, ukazując biały rząd zębów.

- Bi mi gdzieś zniknęła, a Maia chyba zgona zaliczyła - wzruszyłam ramionami w dalszym ciągu rozbawiona. Już mnie nawet nie obchodziło, gdzie one się znajdują. Po prostu chciałam się bawić, ponieść się emocjom.

- Ruggero zaniósł Mai'ę do jednego z pokoi - rzekł. - Nie potrafiła już normalnie funkcjonować, a on sam chciał mieć już spokój - moment, moment, jak to spokój?

- O czym ty mówisz? - zmarszczyłam zmieszana brwi. - Jaki spokój? - okeeeej, nie takiej odpowiedzi się spodziewałam, tym bardziej, że Reficco tak bardzo chwaliła ich związek. Nastolatek spojrzał na mnie zdziwiony, kręcąc głową i śmiejąc na nowo.

- Jak to, Rugg ci nic nie mówił? - pokręciłam przecząco głową. - Po prostu Maia jest czasem męcząca i go irytuje - dodał obojętnie, nalewając do pustej szklanki czystej wódki i wziął po chwili jednego, porządnego łyka z niej.

- Nic o tym nie wiedziałam - przyznałam.

- Nieważne - powiedział, odkładając naczynie i machnął ręką. - Masz ochotę na coś mocniejszego? - niespodziewanie się do mnie zbliżył, a na jego wargach pojawił się tajemniczy, lubieżny uśmiech, który nieco mnie zaczął dekoncentrować.

- Możemy spróbować - wzruszyłam beznamiętnie ramionami.

W jednej sekundzie zostałam pociągnięta za dłoń w stronę wyjścia z kuchni. Nieco zdziwiona taką reakcją, posłałam blondynowi pytające spojrzenie, na które mrugnął do mnie, tym bardziej pozostawiając mnie w niemałym szoku. Nic nie mówiłam, po prostu czekałam aż w końcu znajdziemy się w jakimś miejscu, do którego prowadził nas Agustin. Szliśmy po schodach na górę dużego domu, aż niespodziewanie weszliśmy do ciemnej sypialni, w której nikogo nie było, a blask księżyca oświecał jedynie łóżko, niewielką komodę oraz fotel z małym stolikiem.

Bernasconi zamknął za nami drzwi, a później poprowadził w stronę drzwi balkonowych, które otworzył i mnie w nich przepuścił. Znaleźliśmy się na niedużym balkonie, spojrzałam na ciemnookiego za mną i posłałam mu pytające spojrzenie po raz kolejny dzisiejszego wieczoru.

- O co chodzi, Agus? - zapytałam zdziwiona. Chłopak uśmiechnął się półgębkiem, a z kieszeni swoich spodni wyciągnął woreczek z czymś, co wyglądało na papierosy. Nie mam pojęcia co to było, byłam pijana i coraz bardziej odczuwałam alkohol we krwi.

- Chyba zapalisz ze mną, prawda? - zapytał, wyciągając podejrzane rzeczy z woreczka. - To nic złego, nie martw się - wręczył mi jedną.

- To zioło? - zdziwiona rozszerzyłam oczy, przyglądając się narkotykowi. Choć Marihuana nie do końca nim była, to i tak pozostawała środkiem psychoaktywnym.

- Nic ci po tym nie będzie, a jedynie poczujesz ulgę - wzruszył ramionami, wkładając do ust zioło owinięte kawałkiem papieru. - Zapal ze mną, malutka - gdy tylko je podpalił, zaciągnął się porządnie, odchylając głowę i przymykając powieki.

Niepewnie spojrzałam na blondyna, na którego twarzy malowało się ukojenie oraz wyraźny spokój, a później posłał mi uśmiech, wskazując na drugiego „papierosa". Nieprzekonana do swej decyzji chwyciłam między palce blanta, podnosząc go na wysokość warg i wkładając pomału do buzi. Przygryzłam go zębami, przechwytując od nastolatka zapalniczkę, a następnie jednym sprawnym ruchem podpaliłam, jednocześnie mocno zaciągając.

Z początku byłam nieprzekonana do swoich czynów i tego, że właśnie dzisiejszego dnia całkowicie pijana popalam sobie Marihuanę z przyjacielem mojego brata, lecz im dłużej nad tym się zastanawiałam, tym bardziej żałowałam, a nie o to chodziło. Chciałam się rozluźnić, poczuć się zrelaksowana oraz popróbować nowych rzeczy, jednocześnie będąc hipokrytką, gdyż jasno powiedziałam bratu, iż ma nie brać takich rzeczy. Jak widać sama uległam.

Razem z Agusem zaciągaliśmy się ziołem, niekiedy głośniej podśmiechując z opowiadanych przez niego żartów i zawzięcie rozmawiając na każdy temat. Z początku moje samopoczucie nie ulegało zmianie, jednak po dłuższej chwili i prawie wypaleniu calutkiej Marihuany, zaczęło mi się kręcić w głowie oraz łapałam zaburzenia koncentracji. Gdy tylko skończyliśmy palić, Agus schował pusty woreczek foliowy do kieszeni spodni, chwytając mnie za dłoń i prowadząc w stronę wyjścia.

- O mój Boże, tak cholernie kręci mi się w głowie - wymamrotałam rozentuzjazmowana, gdy przekroczyliśmy próg drzwi od sypialni i znaleźliśmy się na korytarzu, na którym nadal kręciło się trochę osób. Zważywszy na godzinę jaką była niemal dwudziesta trzecia, to i tak zbyt mało ludzi było jeszcze na imprezie. 

- To dopiero początek - zarechotał głośno. - Po prostu daj upust swojemu ciału - niespodziewanie znaleźliśmy się ponownie w salonie wśród tańczących ludzi, a w jednej chwili Agustin obrócił mnie wokół własnej osi, przez co ostatecznie upadłam na jego klatkę piersiową całkowicie roześmiana.

- Czuuuuję się takaaaa woooolna - okręciłam się kilka razy w kółko, rozkładając ręce jak do samolotu i nagle wpadłam na czyiś tors. Zachwiałam się na własnych nogach, w dalszym ciągu śmiejąc w niebogłosy i dopiero po chwili zorientowałam się z kim się zderzyłam.

- Dobry wieczór, skarbie - powiedział wprost w moje wargi, delikatnie muskając mój policzek i układając swoje dłonie na mojej talii. Ten chłopak był jeszcze bardziej pociągający, gdy byłam pod wpływem alkoholu oraz po zaciągnięciu się Marihuany.

- Rugge! - krzyknęłam uradowana. Rzuciłam się brunetowi na szyję, który przez moje dziwne zachowanie zmarszczył rozbawiony brwi, jednak mocno przyciągnął mnie do klatki piersiowej, obejmując w talii. - Jesteś taaaaaki piękny - jęknęłam rozmarzona, gdy tylko oderwaliśmy się od siebie, a chłopak skierował swój wzrok na swojego przyjaciela.

- A tej co dolega? - zaśmiał się dźwięcznie, odsuwając mnie minimalnie od siebie. - Co jej dałeś, Agus?

- Nic takiego - wzruszył ramionami. - Zjaraliśmy tylko zioło i jest już trochę spita. Na mnie to już nie wpływa aż tak, ale jeśli ona pierwszy raz bierze, to co się dziwić - zawtórował mu i po chwili zaczął kierować swoje kroki w drugą stronę z zamiarem odejścia. - Zostawiam ci ją.

Szatyn pokręcił w niedowierzaniu głową, jednak dalej pozostawał rozbawiony, podczas gdy ja ledwo utrzymywałam się na nogach, wisiałam na ramieniu nastolatka i śmiałam w najlepsze z przechodzących obok mnie ludzi, którzy dziwnie na mnie spoglądali.

- Dlaczego się tak urządziłaś? - spytał po chwili, kiedy Agustin zniknął z pola naszego widzenia i spoglądał na mnie z widocznym rozbawieniem w oczach. - I to dlaczego beze mnie?

- Ajjj no nie wieeeem - wzruszyłam ramionami. - Czuję się tak zajebiścieeee, jakbym co najmniej pływała na morzu pełnym statków - mocno odchyliłam ciało do tyłu, udając, że pływam na fali i gdyby nie refleks nastolatka, wylądowałabym na ziemi.

- Skarbie, jest wpół do dwunastej. Jak ty wytrzymasz do końca, kiedy ledwo co potrafisz wystać w miejscu? - zapytał, ponownie spoglądając w moje przekrwione oczy swoimi niemalże czarnymi tęczówkami, od których biło pożądanie. Mimowolnie zagryzłam wargę, gdy jego dłonie znalazły się na moich bokach i mocno odchyliłam głowę, przymykając powieki.

- Nie patrz tak, bo robię się coraz bardziej mokra - słowa padły z moich ust bez żadnego namysłu, czym wywołałam głośny śmiech bruneta. Jednym sprawnym ruchem ustawił mnie do pionu i w jednej chwili znalazłam się niebezpiecznie blisko jego twarzy.

- To wykorzystajmy ten fakt - wyszeptał, a później nie zważając na to, iż znajdujemy się wśród mnóstwa ludzi, w domu znajduje się Maia, Maxi i wszyscy inni, którzy doskonale wiedzą, że mamy swoje drugie połówki, złączył gwałtownie nasze usta w namiętnym pocałunku. Momentalnie poczułam, jak jego język wkrada się do mej buzi, jak szczelnie zamyka mnie w uścisku i pogłębia pocałunek coraz bardziej i bardziej, aż w końcu zabrakło mi tchu, i oderwałam się od niego, głośno dysząc.

- Sucho mi w gardle - stwierdziłam nieco śpiąca, jednak dalej roześmiana zaistniałą sytuacją. - Chodź się napić, prooooszę, Ruggiiii - jęknęłam przeciągle i wyrwałam się z objęć chłopaka. Nie czekając nawet na jego odwet, po prostu chwiejnym krokiem ruszyłam do kuchni, by wypić kolejnego mocnego drinka.

Niektórymi momentami miałam wrażenie, że zaraz upadnę, ludzie wokół mnie wyglądają, niczym mutanty, moja głowa mi ciąży, a suchość w gardle się powiększa. Nie wiem, w którym cholernym momencie tak się zatoczyłam, ale chyba o to właśnie chodziło, prawda? Bawić się, bawić i jeszcze raz bawić.

Przekroczyłam próg kuchni, a moim oczom rzucił się Maxi stojący nieopodal wyspy kuchennej i sączący drinka trzymanego w dłoni. Rozmawiał z moim bratem, który w jednej ręce trzymał papierosa, a w drugiej szklankę z alkoholem. Natychmiast do nich podeszłam, zachodząc od tyłu Espindole, czym wywołałam jego wzdrygnięcie, podczas gdy ja głośno się zaśmiałam.

- To tylko ja przystojniaku! - krzyknęłam radośnie, rzucając się chłopakowi na szyję, przez co zachwiał się na własnych nogach, jednak objął delikatnie w talii.

- Skąd tyle entuzjazmu? - spojrzał na mnie niezrozumiale, jednakże był rozbawiony, tak, jak ja oraz mój brat. Po chwili obok nas pojawił się Pasquarelli, groźnie mierząc Maxi'ego i zbijając piątkę z Peñą.

- Cześć, Julio! - tym razem zwróciłam się do bruneta. Osiemnastolatek śmiał się głośno z mojego zachowania, co również stojący obok nas brunet, lecz błękitnooki miał dość poważny wyraz twarzy.

- Karol co się z tobą dzieje? - usłyszałam Maxi'ego i momentalnie odwróciłam się w jego stronę, pozyskując gniewne spojrzenie.

- Jak to co?! Bawię się! - krzyknęłam, wyrzucając rękoma w górę. - O jaką cholerę ci chodzi, huh? Zobacz, ja latam! - krzyknęłam po raz kolejny, tym razem udając samolot i przebiegłam wokół wyspy kuchennej z rozłożonymi rękoma.

- Czym ją z Agusem nafaszerowałeś?! - warknął wściekle w stronę bruneta i mocno chwycił materiał jego koszulki, zaciskając ją w pięści, czym wywołał cichy jego śmiech.

- Wyluzuj, spaliła tylko zioło - wzruszył ramionami. - I puść mnie łaskawie, bo widzę, że dążysz do tego, by nasza rozmowa zamieniła się w coś innego.

Nie zważając uwagi na ich beznadziejną kłótnię, podeszłam do wyspy kuchennej nalewając do szklanki whiskey i za jednym zamachem wypiłam ją, już nie przejmując się tym, że prawie zwymiotowałam, krzywiłam się z każdym łykiem oraz niemal upadłam na podłogę.

- Chłopcy nie kłóćcie się - podeszłam do nich całkowicie już nieświadoma tego co robię i obydwóch poklepałam po ramieniu, czym tym razem zwrócili swą uwagę na mnie. - Równie dobrze możemy zrobić trójkąt, co to takiegoooo?

Słyszałam, jak Julio głośno się zaśmiał, nie mogąc uwierzyć w moje dotychczasowe zachowanie, Maxi razem z Ruggero wybałuszyli swoje oczy, a ja jak gdyby nigdy nic odeszłam od nich radosna, podskakując oraz podśpiewując pod nosem piosenkę dochodzącą z salonu. Zaczęłam kierować się do wyjścia.

Kiedy tylko znalazłam się w salonie, w którym ludzie w dalszym ciągu szaleli, pisnęłam szczęśliwie i momentalnie wtopiłam się w tłum, tańcząc w rytm muzyki. Nie mam pojęcia ile czasu mi to zajęło, po prostu dzisiejszego wieczoru nie liczyło się nic poza dobrą zabawą, zapomnieniu o problemach oraz poniesieniu się swym emocjom. Cudownym uczuciem było to, iż mogłeś chociaż jeden pieprzony dzień poświęcić imprezie, na której nie ograniczasz się z alkoholem, wypalasz papierosy jeden po drugim i próbujesz nowych rzeczy, takich jak narkotyki.

Nie wiedziałam, która godzina wybiła już na zegarze, nawet gdzie podziałam swój telefon, w tym momencie było to po prostu nieistotne, gdyż chciałam robić wszystko, na co miałam ochotę. Krzyczałam, piszczałam, tańczyłam w przedziwny sposób z resztą ludzi oraz śpiewałam do każdej lecącej piosenki, której nawet nie znałam słów. Mamrotałam pod nosem to, co ślina mi na język przynosiła.

- Przepraszam, skarbie, ale zgarniam cię - usłyszałam ciche mruknięcie koło mojego ucha i w jednej chwili zostałam pociągnięta za dłoń. W mgnieniu oka odwrócona zostałam do szeroko uśmiechniętego szatyna, który po mrugnięciu do mnie, zaczął kierować się w stronę schodów.

Po moim dość głośnym i przeciągłym jęknięciu, chłopak jeszcze mocniej zacisnął swoją dłoń na moim nadgarstku, na wskutek czego syknęłam i bez słowa szliśmy na górę, gdzie po chwili się znaleźliśmy. Przemierzaliśmy po korytarzu, a w jednej chwili dziewiętnastolatek wszedł do jednego pokoju, w którym przebywało już całe towarzystwo.

- No nareszcie jesteś! - krzyknął Julio siedzący na fotelu wraz z wstawionym już Mike'iem i posłał mi uśmiech. Na krześle przy niewielkim stoliczku siedział Agus popalający kolejną dawkę trawki, a gdy ja zmarszczyłam zmieszana brwi, swoje spojrzenie przenosiłam z jednego na drugiego, brunet popchnął mnie do przodu.

- Nie bój się, nie zgwałcimy cię, jeśli o tym teraz pomyślałaś - zadrwił ze mnie czekoladowooki, przewracając oczami.

- Po prostu stwierdziliśmy, że miło będzie jak zagrasz z nami w butelkę - wzruszył ramionami Agus.

Niepewnie weszłam w głąb z uśmiechem na twarzy i położyłam się na wygodnym, dużym łóżku, spoglądając na chłopaków, którzy przygotowywali się do gry. Ułożyli plastikową butelkę od wody mineralnej na ziemi, poprawiając się na swoich siedzeniach, a w między czasie ja przewróciłam się na brzuch, czołgając na skraj łóżka, by widzieć grę. Szatyn także usiadł na krześle niedaleko mnie i wyciągnął paczkę fajek z kieszeni spodni.

- Chcieliśmy jeszcze Bi zawołać i Mai'ę, ale nigdzie nie mogliśmy ich znaleźć - tym razem odezwał się Julio, który nie był, aż tak mocno wstawiony, co jego przyjaciel obok.

- Maia śpi od dobrych dwóch godzin - wymamrotał brunet siedzący obok łóżka, trzymając między zębami fajkę i próbując ją podpalić.

- Mam tu siedzieć z wami sama? - zapytałam, unosząc brew. - Gdyby tu nie było mojego brata, zaczęłabym się obawiać - roześmiałam się niekontrolowanie, powodując także śmiech siedzących tu nastolatków i spojrzałam na szatyna po mojej prawej stronie, zagryzając wargę.

- Pójdę poszukać Bi - stwierdził rozbawiony Mike i podniósł się z fotela, na którym siedział razem z Peñą, a następnie chwiejnym krokiem ruszył do wyjścia, po chwili znikając za drzwiami.

- Cóż, możemy zacząć w sumie - wzruszył ramionami po raz kolejny Agus, który spalił zioło i otrzepał dłonie. - Kręć, Julio.

Mój brat bez namysłu okręcił mocno butelką i czekaliśmy na kogo wypadnie, aż w końcu trafiło na Agusa, przez co każdy w pokoju się roześmiał włącznie ze mną. Zasady były proste - kto kręcił, ten zadawał pytanie bądź wyzwanie, na którego trafiła butelka. Tym razem Peña wylosował Bernasconiego.

- Niech będzie pytanie - mruknął z uśmiechem na twarzy. Każdy wpatrywał się w niego, podczas gdy ja dalej żyłam w swoim świecie i zmieniałam co po chwilę pozycję, czując palący wzrok bruneta obok na swym ciele, co wywoływało we mnie jeszcze więcej emocji, niż dotychczas odczuwałam.

- Zdołałeś zaliczyć dziś panienkę? - obydwoje zarechotali głośno, a blondyn poruszył zabawnie brwiami, przez co odpowiedź była jasna.

- Kręć, Agustin - wymruczał nieco zirytowany Pasquarelli, który w dalszym ciągu palił papierosa. A może już kolejnego? Nie mam pojęcia, całkowicie nie wiedziałam co się działo wokół mnie.

Dziewiętnastolatek przekręcił plastikową butelkę jednym sprawnym ruchem, a ostatecznie zatrzymała się na mnie. Głośno jęknęłam z niezadowolenia, podczas gdy każdy ponownie się roześmiał, prócz siedzącego obok szatyna, na którego wargach błąkał się dziwny i ledwo widoczny uśmiech.

- Niech będzie wyzwanie - stwierdziłam radośnie, unosząc się delikatnie na łokciach i spojrzałam na Agusa, którego wyraz twarzy wyrażał dziwną, przerażającą dwuznaczność.

- Zajmij się odpowiednio tym mrukiem - wskazał palcem na czekoladowookiego spalającego końcówkę papierosa. - Nie wiem jak, zrób tak, by przestał zrzędzić jak siedemdziesięcioletni dziadek będący na emeryturze.

Spojrzałam w jednej sekundzie niepewnie, a zarazem podniecona tym faktem na bruneta, który także swoje bijące żarem spojrzeniem skierował na mnie. Przełknęłam ślinę, zagryzając wargę i wstałam pomału z łóżka z zamiarem podejścia do chłopaka, który bacznie mi się przyglądał i badał wzrokiem w każdym calu moje ciało od góry do dołu, ostatecznie spotykając się z moimi oczami.

Stanęłam naprzeciw niego już nie zwracając uwagi na to, iż w pomieszczeniu siedzi mój brat, Agustin, zaraz pojawi się Mike z Beatrice, po prostu usiadłam bokiem na jego kolanach, zarzucając dłonie na jego kark i wpijając bez większych namysłów w jego spierzchnięte wargi. Czułam, jak jego dłonie błądzą po mym ciele, słyszałam także ciche gwizdy i śmiechy ze strony chłopaków, ale nie to się teraz liczyło. Chęć zbliżenia z brunetem była silniejsza niż cokolwiek innego. Coraz bardziej napierałam na jego wargi, jednocześnie poruszając na kolanach i pocierając o jego krocze, w którym robiło się coraz ciaśniej. Delikatnie pociągnęłam za loczki z tyłu jego głowy, wywołując jego ciche syknięcie, a w jednej chwili poczułam, jak jego zęby przegryzają moją dolną wargę, czym wywołał mój jęk.

- Dobra, dobra! Dosyć, wystarczy! - krzyknął Julio zniesmaczony naszym widokiem, przez co oderwaliśmy się od siebie, w dalszym ciągu spoglądając w swoje oczy z bijącym pożądaniem. - Siora, oszczędź mi takich widoków. Możecie się pieprzyć dowoli, ale nie przy mnie, błagam - jęknął błagalnie, a później wszyscy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.

Niechętnie wstałam z kolan ciemnowłosego, ostatni raz celowo ocierając się o jego krocze i poszłam z powrotem na łóżko, kładąc się na brzuchu, i jednocześnie cicho pomrukując. Sama już nie wiedziałam, czy byłam zmęczona, rozgrzana, napalona, czy też po prostu zrezygnowana. Wszystkie moje emocje zaczęły się ze sobą mieszać tuż po tym, gdy pomału narkotyk, jak również alkohol przestawał działać.

Kiedy już miałam kręcić butelką, do pokoju niespodziewanie wtargnął Mikey bez Bi, natomiast na jego twarzy błąkało się zdenerwowanie.

- Rugg, Maia mówi byś do niej przyszedł - powiedział zamykając za sobą drzwi od pokoju, a szatyn siedzący obok nieco się poddenerwował.

- Kurwa - warknął i wstał z krzesła, chowając paczkę papierosów do spodni. - Pewnie nie wrócę, więc grajcie beze mnie - dodał na odchodne, a chwilę później zniknął za drzwiami, mocno nimi trzaskając, czym wywołał nasze wzdrygnięcie.

- Maxi też cię szukał, Karol - spojrzał na mnie z politowaniem. - Lepiej idź, zanim wpadnie mu do głowy pomysł z przyjściem tu - głośno westchnęłam i wstałam z łóżka, ruszając do drzwi.

- Masz rację, Mikey. Do zobaczenia, chłopcy - pożegnałam się z każdym i ostatecznie wyszłam z pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top