1. Witamy w Buenos Aires.


Karol's POV

- Wysiadaj! Już jesteśmy - krzyknęła moja matka siedząca na miejscu pasażera, na wskutek czego wzdrygnęłam się zirytowana i wyjęłam jedną słuchawkę z uszu. - Boże, jak tu pięknie - jęknęła zachwycona.

Dwa dni przed całym tym zamieszaniem, dowiedziałam się o przeprowadzce do Buenos Aires. Moja matka stwierdziła, że jeśli powiedziałaby mi o tym wcześniej, nie zgodziłabym się, robiła wokół siebie zamieszanie, krzycząc i doprowadzając dom do demolki. Także sądziła, iż gdy zaalarmuje nas o tym później, tym mniej będziemy robić akcji, a szybciej popakujemy wszystkie nasze rzeczy. Myślicie, że gdy poinformowała mnie o tym DWA DNI przed, to coś to zmieniło? Oczywiście, że nie, ponieważ tak czy siak wściekłam się na nią do takiego stopnia, iż nie rozmawiałyśmy ze sobą aż do wyjazdu, a mój ojciec próbował załagodzić nasz konflikt. Nic mu to nie dało, więc razem z Julio zamilkli, twierdząc, iż potrzebujemy obydwie czasu. Tak, właśnie. Czas.

- Zwykły, duży dom - rzuciłam od niechcenia, wgapiając wzrok za szybę i mierząc budynek znużonym spojrzeniem.

- Jak zwykle jest ci źle - mruknął mój ojciec i poprawił swoje okulary przeciwsłoneczne spoczywające na zadartym nosie. Mimowolnie przewróciłam oczami, słysząc prychnięcie mojej matki i skrzyżowałam ramiona, gdy moja twarz się zmarszczyła.

- Myślę, że Juli również nie jest zadowolony waszą decyzją - wymamrotałam ledwo słyszalnie. Powolnie przeniosłam wzrok na swojego brata, który nieustannie wpatrywał się znudzony w swoją komórkę. Dostrzegając, że nastolatek najzwyklej mnie olewa, przymknęłam mozolnie powieki, by odetchnąć. - Juli... - powtórzyłam ciszej.

Jednak chłopak ani drgnął czym wywoływał coraz to większą mą irytację oraz rozdrażnienie. Pomału odwróciłam się w jego stronę na fotelu, czując napływającą falę goryczy i zacisnęłam dłonie w pięści. Moje przedłużane, czarne paznokcie wbiły się w młodą skórę, lecz nie byłam w stanie poczuć żadnego bólu, zważywszy na mój obecny stan.

- Julio! - krzyk wydobył się z mego suchego gardła, przez co sekundę potem jego ciemne spojrzenie przeniosło się na mą osobę. - Mówię coś do ciebie, kretynie - warknęłam ostatni raz spoglądając na niego wściekle i wyszłam z pojazdu, mocno trzaskając drzwiami. Słyszałam krzyki moich rodziców, którzy zdenerwowani mą postawą, wyklinali mnie z całych sił, mówiąc, że za moment coś nieświadomie zniszczę. Jednak w tej chwili nie bardzo mnie to obchodziło.

Głośno odetchnęłam, przewracając oczyma i zjechałam wzrokiem dom stojący naprzeciw mnie. Wtem do moich uszu dotarł dźwięk otwierania drzwi, a po chwili auto zostało zgaszone, z którego wyszli moi rodzice razem z bratem. Nic więcej nie mówiąc, skierowałam swoje kroki w stronę bagażnika, gdzie znajdowały się moje bagaże.

- Odsuń się - brunet do mnie podszedł, a kiedy wyciągałam pierwszą walizkę, chwytając ją za uszko, ten bezczelnie przepchnął mnie, przez co niemal upadłam na brukową ścieżkę prowadzącą do mieszkania. Sfrustrowana odwróciłam się do niego, wbijając złowrogie spojrzenie w jego osobę.

- Jeszcze raz tak zrobisz, to przysięgam, że pożałujesz - w mym barytonie wyczuwalna była przeogromna złość, więc jeszcze chwila, a wybuchłabym, dostając ataku. Ponownie chwyciłam za swój bagaż, wyciągając go z bagażnika, a gdy w końcu mi się udało, odetchnęłam z ulgą, prostując się.

Kilka kolejnych toreb ułożyłam na walizce, a plecak przewiesiłam na jednym ramieniu, natomiast resztę rzeczy wziął mój ojciec wraz z matką. Pociągnęłam za uszko od walizki, ostrożnie z nią idąc w kierunku nowej posiadłości na obrzeżach miasta. Należę do bogatszych rodzin, z racji tego, iż moi rodzice ciężko pracowali na ten tytuł oraz na to, co teraz posiadam, choć szczerze mówiąc od zawsze mi wisiało, to, co inni o mnie mówią i myślą. Odkąd pamiętam, nie przywiązywałam zbytniej uwagi do mojego wyglądu, czy też tego, że mam pieniądze. Totalnie mnie to nie obchodziło oraz nie obchodzi do teraz.

Tuż po chwili stanęłam na niewielkim patio, wraz z rodzicami, którzy dotarli kilka sekund później. Mężczyzna wyciągnął klucz z kieszeni kurtki i dokładnie odkluczył drzwi, które prowadziły do wnętrza budynku. Każdy z nas przekroczył próg, napawając się nowym zapachem goszczącym w pomieszczeniu i rozejrzeliśmy się wokół, mniej więcej orientując się, który pokój jest którym. Dostrzegając schody prowadzące na piętro, zorientowałam się, iż mogą tam być nasze nowe sypialnie. A raczej na pewno.

- Gdzie mój pokój? - spytałam znudzona i odstawiłam walizkę niedaleko siebie. Mój ojciec powędrował momentalnie do kuchni, a gdy nasze spojrzenia powędrowały na kobietę, ta westchnęła.

- Na górze są trzy pokoje - oznajmiła. - Jedna sypialnia po prawej stronie należy do mnie i taty. Dwie kolejne są wolne. Jedna mniejsza, druga większa. Kto pierwszy, ten lepszy - puściła nam oczko rozweselona. Oboje w tym samym momencie na siebie spojrzeliśmy, a w naszych oczach pojawiło się jedno. Będę pierwszy.

- Jutro zaczniecie lekcje w szkole, w centrum - dodała pokrótce zwyczajnym głosem, oglądając swoje przedłużane paznokcie. - Ojciec będzie was podwoził, ale do wyboru macie też autobusy, tramwaje, taxi, cokolwiek. Nie interesuję mnie to - machnęła ręką, odchodząc od nas. Poważnie mamo?

- Miłego dnia - rzuciła na odchodne.

I w tamtym momencie zapadła głucha cisza, przerywana stłumioną rozmową rodziców dochodzącą z kuchni połączonej z jadalnią. Powoli odwróciłam głowę w kierunku mojego brata, który chowając komórkę do kieszeni spodni oraz podwijając rękawy swojej bluzy do łokci, przygotowywał się na najlepszy pojedynek w swym życiu, który dla mnie był on najgorszym. Cisza przed burzą.

- Juli - zaczęłam cicho, nabierając dużą ilość powietrza do płuc. Chłopak przechylił delikatnie głowę w bok, prychając na me słowa i uniósł brew w górę, gdy jego wargi wykrzywiły się w kpiącym uśmiechu. - Posłuchaj. Nie chcę się z to...

- I tak wygram.

Z tymi słowami dokończył za mnie. Niczym huragan przebiegł przede mną, biegnąc na górę co drugi stopień, gdy ja stojąc na środku korytarza i nie bardzo pojmując co się przed momentem wydarzyło, wytrzeszczyłam oczy. Dopiero pokrótce ruszyłam swoje zgrabne cztery litery, gnając za nim. Niestety moja kondycja nie jest zbyt dobra, nigdy nie była, więc najzwyczajniej w świecie byłam znacznie dalej za nim. Przyspieszone tętno, szaleńcze bicie serca oraz płytki oddech w tym momencie mi towarzyszył, kiedy głupio pragnęłam zmierzyć się w pojedynku z moim bratem. Dotarłszy do pokoju, w którym szatyn się już znajdował, oparłam się o framugę drzwi, dysząc. Mój gniewny wzrok powędrował na jego osobę, gdzie wylegiwał się na dużym, pościelonym dwuosobowym łóżku stojącym niedaleko dwóch ogromnych okien. Spojrzałam w prawą stronę, a moje oczy dojrzały kolejną parę drzwi prowadzących do łazienki.

- Zarezerwowany - posłał mi cyniczny uśmiech i poprawił się na łóżku, wyciągając ręce w górę, przez co jego koszulka się podniosła do góry, ukazując podbrzusze.

- Po moim trupie - warknęłam rozdrażniona pod nosem. Szybkim krokiem do niego podeszłam, prychając i stanęłam pomiędzy jego nogami, pochylając nad nim. Jednym sprawnym ruchem chwyciłam go za nadgarstki, a kiedy chciałam pociągnąć w swoją stronę, ten się zaparł i wyszarpnął swoje dłonie, powodując mój upadek na ziemie.

- Próbuj szczęścia, kochanie - wstał do siadu, zerkając na mnie spod ciemnych rzęs, gdy ja ze skrzyżowanymi ramionami i nadąsaną miną, mierzyłam go wściekłym spojrzeniem.

I gdyby ktoś pomyślał o tym, jak cholernie nasza relacja jest popaprana, a my pragniemy siebie nawzajem pozabijać, przytaknęłabym mu. Jednakże każdy z nas posiada swoje mroczne sekrety, rzeczy, które nie powinny za wszelką cenę wychodzić na światło dzienne z powodu przyszłych konsekwencji. My z Julio także takie posiadaliśmy, lecz o nich wiedzieliśmy, a przede wszystkim siedzieliśmy w tym razem, chroniąc siebie nawzajem. Lecz czasem warto jest wdrożyć do gry szantaż, który dużo by pozmieniał, druga osoba by się speszyła, a my uzyskalibyśmy to, czego pragniemy. W tym wypadku był to pokój.

- Jak myślisz... - zaczęłam z nutką tajemniczości, w duchu aż się śmiejąc z nadchodzącego zwycięstwa. Wstałam z podłogi, a gdy dostrzegłam jego zainteresowanie, podeszłam bliżej. - Jak zareagowaliby rodzice, gdyby dowiedzieli się, że ukradłeś ojcu dwie stówy na zioło, przebywałeś co sobotę w klubie dla striptizu i wymykałeś się z domu, by być na każdej imprezie u Manuela? - spytałam finalnie, a jego oczy wyglądały w tym momencie niczym monety, kiedy ja wręcz się trzęsłam od powstrzymywanego śmiechu.

I przez moment brunet zaniemówił z widocznym zdenerwowaniem na twarzy, lecz pokrótce najwyraźniej do jego głowy wpadła pewna myśl, widząc duży, perfidny uśmieszek na jego wargach. Momentalnie rozluźnił dotychczas napinane mięśnie i rozsiadł wygodniej na łóżku, opierając ręce za sobą na miękkim materacu.

- Jak myślisz siostrzyczko... - wyszeptał, a ja wiedziałam, że nadchodzą kłopoty. - Czy rodzice byliby dumni, gdybym im oznajmił, że zostałaś rozdziewiczona przez ich przyjaciela, obciągnęłaś profesorowi od matmy, by zdać i zabawiałaś się z innymi laskami na imprezie? Mówiąc zabawiałaś, mam na myśli robiłaś im dobrze - mrugnął do mnie.

Moje twarz wyrażała tylko jedno. JAK DO CHOLERY. Bo przecież skąd miałby o tym świadomość, skoro nikt o tym poza mną nie wie? Przez mój organizm przeszła chwilowa fala stresu, dłonie zacisnęłam w pięści, czując na nich kropelki potu, a moje usta lekko się rozszerzyły, gdy jego słowa dochodziły do mnie niczym przez gęstą mgłę.

- Skąd ty to wiesz? - wyjąkałam w końcu i przełknęłam głośno ślinę, aby zwilżyć moje suche gardło. Chłopak wzruszył ramionami, a swoim spojrzeniem przeleciał po pokoju, finalnie przeczesując dłonią swą bujną fryzurę.

- Ma się wtyki.

Przez moment grubo zastanawiałam się nad sensownym rozwiązaniem oraz tym, czy jest jeszcze coś, czym mogłabym mu zagrozić. Niestety prócz wymienionych wcześniej rzeczy, nic więcej do mej głowy nie przyszło, więc z naburmuszoną miną, prychnęłam pod nosem. Być może drugi pokój nie będzie aż taki zły, jak sobie go wyobrażam.

- Wygrałeś - odparłam zła, zdruzgotana i zirytowana. Brunet mruknął ciche „jak zawsze", a później zarzucając włosami, odwróciłam się na pięcie z zamiarem odejścia. Jednak zanim całkowicie to zrobiłam, ostatni raz ruszyłam w jego stronę, zatrzymując naprzeciw. Pochyliłam się, a w swoją dłoń chwyciłam materiał jego czarnej koszulki, zaciskając w pięść. Zbliżyłam się do jego twarzy, owiewając ją swym ciepłym oddechem i poczęłam mówić.

- Spróbuj komukolwiek pisnąć chociaż słówko, to pociągnę cię za sobą na dno.

Ostatecznie wyszłam z sypialni, której drzwiami trzasnęłam i przeniosłam kroki do kolejnego pokoju, jakim miała być moja sypialnia. Z głośnym westchnięciem stanęłam naprzeciw brzozowego drewna i nacisnęłam na klamkę, przekraczając próg. Charakterystyczny zapach uderzył do mych nozdrzy, gdy weszłam w głąb, a pierwsze co rzuciło się moim oczom to skromne łóżko stojące po lewej stronie pod ścianą. Obok niego znajdował mały stoliczek nocny, na przeciwległej ścianie trzyszufladowa komoda, nieduża szafka RTV, a nad nią wiszący na ścianie telewizor. Centralnie pod oknem znajdowało się białe biurko, a tuż obok niego duże okno balkonowe. Mimowolnie na moje wargi wkradł się uśmiech. Poranki oraz wieczory latem na balkonie z kawą bądź zimnym piwkiem to najlepsza możliwa rzecz.

Po dłuższej chwili rozglądania się po pokoju, zeszłam na dół, aby zabrać pozostałe moje bagaże. Kolejno wnosiłam je na piętro, nie przemęczając się, gdyż nie miałam ochoty brać tysiąc razy prysznica podrząd. Rozpakowałam ubrania, wkładając je do komody, porozstawiałam wszystkie zdjęcia, dekoracje oraz różne dodatki upiększające pokój na półkach oraz biurku. Z ulgą kiedy wszystko było na swoim miejscu, padłam na łóżko, sięgając po komórkę i głośno wzdychając. Przeraziłam się, gdy dostrzegłam godzinę dziewiętnastą na wyswietlaczu telefonu.

- Karol! Julio! Przyjdźcie na kolację! - usłyszałam stłumione krzyki mojej matki w całym domu. Przeciągle jęknęłam i niechętnie wstałam z łóżka, kierując się do drzwi. Wolnym krokiem zeszłam po schodach, a gdy przekroczyłam próg jadalni, usiadłam przy stole obok mojego ojca na wolnym krześle.

- I jak tam? - spytał, przeglądając gazetę, a w tym samym czasie mój brat zjawił się w pomieszczeniu.

- A jakiej odpowiedzi oczekujesz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, odbierając od mojej matki talerz z potrawą oraz sztućce. Ciemnowłosy odłożył swą gazetę na bok i także zabrał się za spożywanie posiłku, jak pozostali.

- Że jest naprawdę dobrze, cieszycie się z tej przeprowadzki i wreszcie dojdziemy do porozumienia - powiedział przekonany, a w odpowiedzi parsknęłam śmiechem.

- W takim razie nie doczekasz się takiej - odparł Julio, nie obdarowując nawet nas swym spojrzeniem. Choć muszę przyznać, po raz pierwszy się z nim zgodzę.

- Jesteście zbyt pesymistycznie nastawieni - zauważyła nasza matka i wzięła pierwszy kęs do buzi. Poważnie, mamo? Pesymistycznie?

- A jacy mamy być? - spytałam z wyrzutem. - Zostawiłam tam dom, mój pokój, spokój, który miałam, Veronicę i Zach'a, a co najważniejsze szkołę, w której naprawdę mi dobrze szło - Julio spojrzał na mnie rozbawiony, a ja miałam taką ochotę go w tym momencie udusić.

- Miałaś zagrożenie z matematyki - spojrzał surowo mój ojciec. Przewróciłam oczami i westchnęłam głośno.

- Ale z niego wyszłam.

- Ciekawe w jaki sposób - wtrącił Julio, a w jednej sekundzie dostał porządnego kopa w nogę. Syknął cicho, ale w dalszym ciągu był rozbawiony.

Do końca naszej rodzinnej kolacji, wszyscy siedzieli cicho. Marzyłam tylko o tym, by stamtąd odejść i jak najprędzej ruszyć do sypialni. Gorąca kąpiel, gorące kakao oraz łóżko. To wszystko czego mi było trzeba. Gdy tylko skończyłam posiłek, ruszyłam ponownie na górę do swego pokoju, do którego po sekundzie weszłam i zamknęłam drzwi. Podeszłam do komody i wyciągnęłam z niej moją cieplutką różową piżamę oraz biały ręcznik. Po chwili skierowałam się do łazienki, która niestety była na zewnątrz.

- Niech cię szlag trafi - przeklinałam mojego brata.

Weszłam do toalety, zakluczając za sobą powłokę i ściągnęłam wszystkie swoje ubrania, wchodząc pod prysznic. Odkręciłam gorącą wodę, która strumieniem zaczęła spływać po mym calutkim ciele, ogrzewając mnie oraz kojąc. Działała orzeźwiająco, a wszelkie negatywne emocje w tamtym momencie po mnie spłynęły. Umyta powoli wyszłam z kabiny i dokładnie wytarłam się ręcznikiem. Ubrałam piżamę, zabierając ubrania i wyszłam z łazienki, wchodząc do swojego pokoju. Odłożyłam wszystkie rzeczy łącznie z telefonem, zegarkiem oraz bransoletką na łóżko i ruszyłam na dół do kuchni, by zrobić sobie gorące kakao.

- Jest dwudziesta, a ty idziesz spać? - głos brata dotarł do mych uszu, gdy wszedł do pomieszczenia.

- Co w tym dziwnego? - prychnęłam pod nosem. Dlaczego każdego dziwi to, że chodzę tak wcześnie chodzę spać?

- Nic - wzruszył ramionami. - Ja wychodzę.

- Gdzie? - moje zdziwione spojrzenie powędrowało na jego ubraną na czarno postać.

- Na miasto - zaśmiał się, kręcąc głową i wyciągając z kieszeni kluczyki od swojego auta. - Ani słowa - szepnął, mierząc mnie groźnym spojrzeniem. Prychnęłam pod nosem, krzyżując ramiona na piersi.

- Przeginasz - oznajmiłam nieprzekonana do jego decyzji. Nikogo tu nie zna, nowa okolica, nigdy nie wiadomo, kogo spotka na swojej drodze i co z tego wyniknie, a z jego szczęściem wpakuje się w kłopoty.

- Muszę się rozejrzeć po tej dzielnicy. W sumie to po całym mieście - wzruszył ramionami i skierował się do wyjścia. - Do później - rzucił na odchodne.

- No idiota - machnęłam ręką, spoglądając w jego stronę.

Wlałam gorące mleko do kubka i odłożyłam garnek do zlewu. Chwyciłam za uszko od naczynia i skierowałam się na górę do sypialni, do której po sekundzie weszłam i zamknęłam drzwi. Przekręciłam kluczyk i podeszłam do łóżka, siadając na nim. Podłożyłam sobie poduszkę pod plecy i włączyłam telewizor wiszący na ścianie. Wertowałam po kanałach, szukając coś odpowiedniego dla mnie, ale było to niemożliwe, ponieważ zawsze, kiedy oglądałam telewizję, nudziłam się, więc był on włączony zazwyczaj tylko po to, by w pokoju nie było ciszy.

Dopiłam do końca swoje kakao i odłożyłam kubek na stoliczek, a następnie wzięłam do rąk komórkę i zaczęłam przeglądać różne portale społecznościowe. Minęło niespełna dziesięć minut, a zdążyłam wszystko przejrzeć. Odłożyłam telefon i wpełzłam pod kołdrę, poprawiając poduszkę. Wyłączyłam telewizor, ułożyłam wygodniej i zamknęłam powieki, pomału odpływając do krainy snu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top