♛ 008.


Gdy nadszedł kolejny piątek, mini areszt domowy Yuuko dobiegł końca. Udało jej się wyprosić rodziców, by pozwolili jej wyjść, bo już nic jej nie jest.

Jej mama, kochana i nadopiekuńcza kobieta, nie była przekonana, czy dziewczyna przypadkiem nie uszkodziła sobie nogi nieco poważniej, ale tym razem odpuściła, wiedząc, że jej młodsza kopia kłóciłaby się tak długo, dopóki nie osiągnęłaby swojego celu.

"Na pewno chce spotkać się z tym swoim chłopakiem" pomyślała, przypominając sobie wizytę wysokiego blondyna w ich domu.

Ciekawe, jaka byłaby jej reakcja, gdyby dowiedziała się, że rana jej córki wzięła się z upadku z balkonu tegoż chłopaka. Może lepiej żeby się nie dowiedziała.

Kiedy Yuuko przekroczyła próg sali gimnastycznej, czekało ją ciepłe powitanie. Chłopcy, którzy dowiedzieli się o całej sytuacji od Yachi, przejęli się jej stanem, zwłaszcza, że czuli się winni tego zajścia. W końcu gdyby nie ich problemy z jednym graczem, nic takiego by się nie stało.

— Naprawdę cię przepraszamy. Gdyby nie to, że.. — zaczął formalnie Daichi, jednak czarnowłosa mu przerwała (nie mając ochoty słuchać przeprosin, które znając życie trwałyby jakąś godzinę) i uspokoiła go, mówiąc, że wszystko jest w porządku.

— Cieszymy się, że żyjesz Yuuko-chan! — krzyknął uśmiechnięty od ucha do ucha Hinata, podskakując wesoło, jak to miał w zwyczaju za każdym razem po wygranym meczu. Yuuko uśmiechnęła się na ten widok.

— No cóż, od czegoś takiego bym raczej nie umarła — zaśmiała się — to znaczy.. chyba nie — dodała, a uśmiech znikł z jej twarzy. Ostatecznie machnęła ręką myśląc, że gdyby zginęła przez takiego idiotę jak Tsukishima, to jej duch nękałby go do końca jego marnego żywota.

Kiedy czarnowłosa wyobraziła sobie przerażonego okularnika wołającego pomocy i biegającego po całym pokoju, z niezadowoleniem stwierdziła, że trochę żałuje, że jednak wyszła z tego upadku cało.

Spojrzała na zegarek, który miała na ręce, i zrozumiała, że najbliższa pora by zbierać się w odwiedziny do blond marudy.

Oczywiście cała drużyna próbowała ją przekonać, że wcale nie musi tam iść, że nie mogą już więcej prosić ją o pomoc i tak dalej i tak dalej. Niebieskooka nie chciała jednak tego słuchać. Zamierzała dopiąć swego, tak, jak obiecała, a zresztą przebywanie u Tsukkiego nie wydawało już jej się takie złe.

— Jesteś pewna, że wszystko jest już okej?

Słysząc głos wypowiadający te słowa, Yuuko musiała aż się uszczypnąć by wiedzieć, że to nie kolejny z jej głupich snów. Gdy już zrozumiała, że wcale nie śni, to.. w sumie nic się nie zmieniło, bo nadal była w szoku. Oto przed nią stał Kageyama, spoglądając na jej nogę, a w jego oczach widać było coś na wzór zaniepokojenia lub zmartwienia.

Dziewczyna wydukała szybkie "tak" po czym opuściła salę bojąc się, że wszyscy zobaczą lekki róż na jej policzkach.

Kiedy już przypomniała sobie, jak powinno się oddychać, wzięła się w garść i ruszyła w drogę. Po tym co się stało, była pewna, że tego dnia już nic jej nie zaskoczy.

Pomyliła się jednak, bo kiedy dotarła na miejsce, czekało na nią kolejne zaskoczenie, i to chyba jeszcze większe niż na sali.

Otóż tym razem nie musiała wchodzić do domu siatkarza przez balkon.

Drzwi były dla niej otwarte, a w progu stał Tsukki.

Przywitał ją kilkoma słowami, które po prostu niedbale wypowiedział, nawet nie patrząc jej w oczy.

— O, już jesteś?


no no, muszę powiedzieć, że jest szansa na to, że kiedyś skończę tę książkę ☺

miłego dnia! <33

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top