1
- Wystarczy, Kirishima. - Eijiro usłyszał głos wychowawcy, stojącego na krawędzi skalnego krateru w pewnej części pawilonu treningowego. Rozluźnił swoje ciało, przywracając do normalności utwardzoną skórę.
- Kończymy na dzisiaj. - Aizawa odwrócił się od kamiennego zagłębienia, lekceważąco mijając pozostałych uczniów klasy A i udając się w stronę głównego budynku szkoły. - Idźcie do szatni, ogarnijcie się i wracajcie do domu. - polecił na odchodnym.
Kirishima podszedł do Momo, stojącej naprzeciwko niego w niewielkiej, skalnej arenie. Tak samo jak jemu, nie udało jej się uniknąć drobnych skaleczeń czy otarć, jednak poza tym wyszła z walki treningowej bez szwanku.
- To było świetne! - pochwalił ją z szerokim uśmiechem, podając jej dłoń. - Zarąbista walka. Jesteś cała? - spytał dla pewności, kiedy Momo podała mu dłoń i uścisnęła ją przyjacielsko.
- Tak, w porządku. - dziewczyna odpowiedziała mu równie pogodnym uśmiechem.
Po chwili usłyszeli ponaglające wołanie kolegów, więc oboje szybko wygramolili się z krateru i dołączyli do reszty zmierzających w stronę głównego budynku uczniów. Eijiro od razu został zaatakowany przez Kaminariego.
- Bro, niesamowite! - wykrzyknął chłopak, machając rękami. - Tyzrobiłeś buuum! Apotem ona szuuch, a potem ty...
- Dobra robota, Kirishima! - z którejś strony dobiegł go głos Izuku.
- Brawo, stary! - Hanta podszedł do czerwonowłosego i uderzył go w plecy trochę za mocno, przez co Jiro zachwiał się, po chwili się śmiejąc.
- Dzięki, wam też poszło świetnie! - odpowiedział z przekonaniem. Z boku dosłyszał cichy pomruk Bakugou, który dołączył do nich niepostrzeżenie:
- Nawet nieźle, durne włosy. - nigdy nie mógł po prostu użyć imienia. Eijiro wyszczerzył się i zawiesił ramię na szyi Katsukiego, opierając się na nim.
- Trochę więcej entuzjazmu, Bakugou! - zachichotał, czochrając jego włosy.
- Łapy precz! - warknął starszy, wyrywając się z objęcia.
Odwrócił się od reszty, ukrywając rumieńce. Nikt nie zauważył jego wstydliwej reakcji, łącznie z Kirishimą. Wszyscy byli pochłonięci komentarzami na temat dzisiejszych pojedynków. Grupa wkrótce dotarła do budynku szkoły, a następnie do dwóch przebieralni. Eijiro, który wszedł jako ostatni, zamknął za sobą drzwi do szatni chłopców. W środku było już głośno i panowało małe zamieszanie. Mineta jak zwykle próbował zajrzeć do szatni dziewczyn, Iida i parę innych osób podjęło próbę powstrzymania go, a reszta ochoczo dyskutowała na temat dzisiejszych ćwiczeń. Kirishima podszedł do swojej szafki i bez pośpiechu zaczął się przebierać, kiedy zainteresowała go tocząca się obok scena.
- Zamknij się! - Katsuki z zaciśniętymi pięściami podszedł do Sero, który w obronnym geście uniósł obie ręce.
- Widać, że jesteś cały czerwony! - zaśmiał się czarnowłosy. - No dalej, kto to taki?
Bakugou był wściekły i niewykluczone, że zaraz rzuciłby się na przyjaciela, gdyby nie Kirishima, który w samą porę stanął między nimi.
- Ohoho, spokojnie. - położył dłoń na ramieniu blondyna. Nie wiedział, co się wydarzyło, ale w jego interesie było zażegnanie kryzysu i w miarę możliwości uspokojenie przyjaciela.
Katsuki przez chwilę stał bez ruchu, ze wściekłym spojrzeniem utkwionym w Sero, jakby rozważając, czy powinien jednak spróbować go zabić. W końcu uderzył rękę Jiro, odtrącając ją, mruknął coś pod nosem, po czym z zaciśniętymi pięściami wszedł do łazienki połączonej z szatnią, zatrzaskując za sobą drzwi.
Na kilka chwil w pomieszczeniu zapanowała cisza. Kirishima szybko zorientował się, że sytuacja przyciągnęła uwagę niemalże wszystkich dookoła.
- Ale się zrobił wrażliwy. - Denki zachichotał. Hanta zawtórował mu i jak gdyby nigdy nic wrócił do przebierania się.
- O co chodziło? - odezwał się Eijiro, patrząc pytającym wzrokiem na przyjaciół. Tak szczerze, trochę się zmartwił. Fakt, Katsuki zawsze o coś się wściekał, ale nigdy tak po prostu nie odchodził. Jakby uciekał od czegoś. To nie było w jego stylu, coś musiało być nie tak.
- Morderczy król eksplozji się zakochał. - Sero udał wzruszenie, teatralnie ścierając z policzka nieistniejącą łzę. Kirishima spojrzał na niego bez zrozumienia.
- Widać na pierwszy rzut oka, że jest rozkojarzony. - wyjaśnił Kaminari - No i zobacz, jak się speszył, kiedy go spytaliśmy! - zaśmiał się. - To niecodzienna atrakcja, widzieć tego wściekłego psa tak zawstydzonego.
W tym momencie już wszyscy w szatni słuchali ich relacji. Faktycznie, coś takiego raczej się nie zdarzało.
- Szkoda, że nie cyknąłem zdjęcia! - dodał po chwili Sero.
Kirishima mruknął cicho, zamyślony. Skoro tak, Bakugou musiał po prostu nie chcieć przyznać się do wrażliwości i unikać tego tematu. Wszystko jasne. Ale z jakiegoś powodu wciąż coś go gryzło. Nie do końca wiedział czemu, ale nie był zadowolony z tego wyjaśnienia.
Kiedy przebrał się w zwykłe ciuchy, sięgnął do swojej szafki. Część uczniów już opuściła szatnię i wyszła do domu. Pozostali głównie rozmawiali i żartowali między sobą. Wyciągnął ze swojej torby kilka niewielkich plastrów, a następnie, mijając kilka osób, podszedł do drzwi łazienki. Nacisnął klamkę i wszedł do środka. Główne pomieszczenie było puste. Jedna z trzech kabin była zamknięta na zatrzask. Eijiro cicho westchnął, podchodząc do umywalki w rogu toalety. Włączył zimną wodę i przemył twarz, następnie robiąc to samo z kilkoma większymi zadrapaniami na ramionach. Po chwili zdjął koszulkę, szukając na swoim ciele innych ran, które mogłyby wymagać opatrzenia. Nie znalazł nic takiego, więc zaczął zakrywać plastrami skaleczenia na rękach. W pewnym momencie podskoczył, kiedy usłyszał, jak w kabinie za nim trzaska zamek. Odwrócił się szybko, aby ujrzeć wychodzącego zza cienkich drzwi Katsukiego. Zastygł bez ruchu. Blondyn w ciszy zlustrował go wzrokiem, nie dając po sobie poznać żadnych emocji. W końcu, po ciągnącej się w nieskończoność chwili, starszy podszedł do niego z zaciętym wyrazem twarzy.
- Co się gapisz? - warknął, przybliżając się do chłopaka na niebezpiecznie małą odległość. Ten cofnął się nieco, napotykając za sobą ścianę. Szeroko otworzył oczy, wpatrując się w blondyna. Oczy Katsukiego płonęły czerwonym blaskiem, wyrażając wściekłość i... coś jeszcze. Kirishima poczuł lekkie ukłucie w piersi, wywołane tym spojrzeniem. Było w nim coś bardzo ciepłego i przyjemnego. Jak bardzo zawzięte, głębokie pragnienie, wręcz pożądanie. Jiro zawsze uważał oczy przyjaciela za wyjątkowe i piękne. W tamtej chwili właśnie ta myśl rozpoczęła ciąg innych.
"Czy to normalne?"
Zadał sobie w głowie to pytanie, czując, jak jego policzki pokrywa rumieniec, a ręce zaczynają się pocić. Niczyja obecność nigdy go tak nie krępowała, a zwłaszcza tak bliskiego przyjaciela. Ale kiedy przyglądał mu się dłużej i dłużej - jego płonącemu spojrzeniu, jasnym kosmykom włosów, opadającym na wilgotne po treningu czoło, zaciśniętym we frustracji ustom - coraz bardziej miał wrażenie, że gubi się we własnych myślach.
- B-bakugou..?- wydukał, gdy starszy jeszcze bardziej zmniejszył dzielącą ich odległość, sprawiając, że ich twarze dzieliły milimetry. Serce młodszego zabiło szybciej. Co powinien zrobić? Ma go odepchnąć? Odezwać się? Natłok myśli przerwał blondyn, kiedy przycisnął swoje wargi do tych jego.
Kirishima szeroko otworzył oczy pod wpływem lekkiego szoku, jednak nie minęła chwila, kiedy Katsuki przerodził nagły pocałunek w delikatny i słodki. Eijiro mimowolnie przymknął powieki. Jak zahipnotyzowany, nawet nie zauważył, kiedy zaczął odwzajemniać pieszczotę, a jego ciało rozluźniło się, jakby zapominając o okolicznościach tej sytuacji. Pod wpływem impulsu jego dłonie powoli oplotły talię blondyna, od razu przyciągając go bliżej. Oboje poczuli przyjemne fale ciepła, przepływające lekko przez ich złączone ciała. Kirishima wsunął dłonie pod koszulkę starszego, powoli wodząc nimi po jego brzuchu. W tym samym momencie poczuł jego palce na swoich policzkach, a chwilę potem we włosach. Jego oddech stawał się coraz szybszy, a pocałunki pewniejsze. Na ten krótki moment stracił świadomość. Odpłynął. Wiedział tylko, że czuje się dobrze.
Nagle Bakugou syknął, odskakując od młodszego i przykładając palce do dolnej wargi. Eijiro spojrzał na niego zmieszany, a po chwili dostrzegł, że w tym miejscu na ustach chłopaka zaczęła krwawić drobna rana.
- Masz kły zamiast zębów, idioto. - burknął Katsuki, po czym w mgnieniu oka wybiegł z toalety, zamykając za sobą drzwi.
Kirishima stanął jak wryty, dopiero teraz uświadamiając sobie, co się właśnie wydarzyło. Wziął głęboki wdech, starając się zebrać myśli. Po paru sekundach szybkim krokiem podszedł do drzwi i otworzył je na oścież, wparowując do szatni. Spojrzenia kilku osób pozostałych w pomieszczeniu od razu skierowały się wprost na niego. Rozejrzał się nerwowo, a nie widząc nigdzie Bakugou, głośno westchnął.
- Um... Szukasz Kacchana? - spytał niepewnie Midoriya, patrząc na niego nieco przestraszony.
- Tak jakby. - odpowiedział czerwonowłosy, kładąc dłoń na karku.
- Przed chwilą wyszedł. - odezwał się Todoroki, który jak zwykle siedział na ławce przy ścianie ze spuszczoną głową.
- Co tam się stało? - Izuku podszedł do Kirishimy, z wyraźną troską wymalowaną na twarzy. - Wydawał się wściekły, ale nawet na nikogo nie krzyczał. Coś z nim nie tak?
- No... właściwie nie wiem. - Eijiro zaśmiał się nerwowo, starając się ukryć zakłopotanie. - Poszukam go i spróbuję z nim pogadać.Życzcie mi powodzenia!
Midoriya chciał powiedzieć coś jeszcze, jednak Kirishima nie dał mu takiej okazji. Pospiesznie złapał swoją torbę, zatrzasnął szafkę i praktycznie wybiegł z szatni, kierując się w stronę wyjścia ze szkoły.
*
Bakugou wszedł do domu i zamknął za sobą drzwi. Oparł się o nie plecami, głośno wzdychając.
- Cholera. - mruknął, rzucając swoją torbę w przedpokoju.
- Katsuki? - usłyszał z kuchni wołanie matki, które zignorował. Wszedł po schodach na piętro i od razu zamknął się w swoim pokoju. Usiadł na łóżku. Myśli pędziły w jego głowie jak szalone, a wszelkie próby ich zebrania kończyły się tragicznym niepowodzeniem.
Był na siebie wściekły, a pod tą złością krył się żal, równie wielki co strach. Jak to w ogóle możliwe, że pozwolił sobie nataką słabość? Jakim cudem takie idiotyczne, dziecinne uczucie wpływało na niego w taki sposób?
Zerwał się z łóżka i podszedł do worka treningowego, zawieszonego na suficie, w który uderzył z całej siły.
- Kurwa mać! - wrzasnął, zaciskając zęby.
- Katsuki Bakugou, wyrażaj się! - z dołu dobiegł równie rozwścieczony krzyk matki. Jęknął zjadliwie, opadając na kolana. Schował twarz w dłoniach i cicho mruknął.
Już wcześniej miał obawy, że zdarzy się coś takiego. Kiedy zaczął inaczej patrzeć na Kirishimę, z początku uznał, że musi po prostu się tego wyprzeć. To było niedorzeczne. Jak on, aspirujący na najlepszego, najsilniejszego bohatera, mógł ulegać tak głupiej słabości jak uczucia. Poza tym, Jiro był tylko przyjacielem. Niemożliwe, żeby myślał w ten sam sposób. Mimo to, te uczucia i pragnienia z czasem stawały się coraz silniejsze. Katsuki próbował na wszelkie sposoby tego uniknąć, traktować przyjaciela oschle, mając nadzieję, że to coś da. Na próżno. Po prostu nie mógł przestać o nim myśleć. Tylko on naprawdę go rozumiał. Potrafił nawet go uspokoić. Wiedział, że maskowanie negatywnych emocji agresją nie jest jego winą. Przy nim Bakugou nie musiał się martwić, że przesadzi, odstraszy go. Czuł się przy nim lepiej niż przy kimkolwiek innym. W dodatku... ten frajer był gorący. Idiotyczne stwierdzenie, jednak nie było co kłamać. Wraz z tęsknotą za odwzajemnionymi uczuciami, pojawiło się pragnienie fizycznego kontaktu. Ono działało na blondyna jeszcze gorzej. W końcu, kiedy spostrzegł „okazję", jego ciało po prostu podjęło decyzję za niego. Podniósł rękę, palcami dotykając małego skaleczenia na dolnej wardze. Przestało już krwawić, ale nadal szczypało.
Oczywiście,dałby wszystko, aby powtórzyć tamten moment. Był tak blisko niego... czuł się tak dobrze. Czuł, że może mu pokazać, co naprawdę przeżywa. Zazwyczaj wyrażanie emocji było dla niego niemałym wyzwaniem. Ale teraz, kiedy właściwie uświadomił sobie, co zrobił, doszedł do wniosku, że to może być koniec. Co Kirishima o nim teraz myślał? Był zażenowany? Wściekły? Katsuki nie byłby zaskoczony, gdyby młodszy po czymś takim nie chciał go znać. Tego bał się najbardziej.
Podniósł się i rozejrzał po pokoju. Musiał się czymś zająć, żeby nie zwariować. Na szczęście jutro mieli wolne, więc nie spotka Eijiro w szkole.
„Może zapomni." - pomyślał, zaraz jednak pozbywając się tej głupiej nadziei. Nieważne co się stanie, jego to nie obchodzi. Da radę. Poradzi sobie. Przecież nie potrzebuje tego rekina z durnymi włosami.
*
Eijiro po raz kolejny przewrócił się na łóżku, zmieniając stronę, na której leżał. Otworzył oczy, po czym rozejrzał się po ciemnym pokoju. Nie mógł zasnąć od dobrych dwóch godzin. Dzisiejsze wydarzenia i emocje, jakie mu wtedy towarzyszyły, nie dawały mu spokoju. Nawet nie miał okazji porozmawiać z Bakugou. Nie wiedział, dlaczego starszy zrobił to, co zrobił, jednak podejrzewał, że może czuć do niego coś więcej niż przyjaźń. To by wyjaśniało jego dziwne zachowanie w ostatnim czasie. Ta opcja wydawała mu się jednak tak nieprawdopodobna, że ciężko było mu wymyślić jakieś popierające ją argumenty. Jego jedynym przewodnikiem było przeczucie, a może raczej nadzieja. Mimo wszystko on sam również ostatnimi czasy kwestionował swój stosunek do przyjaciela. Czuł się w jego towarzystwie jakoś...inaczej. Często mu go brakowało. Dotąd jednak nie wpadł na to, że blondyn może mu się podobać.
Sięgnął po swój telefon, leżący na szafce nocnej obok łóżka. Odblokował go i wszedł w wiadomości. „Możemy się spotkać?" - napisał krótką wiadomość do Tsukiego. Po wysłaniu wyłączył urządzenie i położył się na plecach, wzdychając. Nie spodziewał się szybkiej odpowiedzi,jednak ta nadeszła zaledwie po kilku sekundach. Telefon wydał charakterystyczny, dzwoniący dźwięk. „17 pod biblioteką" - po odczytaniu napisu na ekranie, po raz kolejny odetchnął z ulgą. Przynajmniej będą mogli to sobie wyjaśnić. Odwrócił się przodem do ściany,przymykając oczy. Może jednak uda mu się zasnąć.
*
Katsuki spojrzał w górę na gęste, szare chmury, od rana zbierające się nad miastem. Po chwili poczuł pierwsze krople deszczu na twarzy. Rozejrzał się dookoła. W pobliżu budynku biblioteki publicznej nie było praktycznie nikogo. Co jakiś czas obok przejeżdżał jakiś samochód, ale raczej nikomu nie spieszyło się na spacer w taką pogodę. Westchnął cicho. Powinien był ubrać się cieplej. Zerknął na zegarek na swoim nadgarstku. Kirishima się spóźniał. Blondyn po raz kolejny prześledził wzrokiem okolicę, tym razem nieco bardziej nerwowo. „Może nie przyjdzie..?" - potrząsnął głową, odganiając tę myśl. Nie chciał się dobijać takim gdybaniem. Już bez tego był zestresowany.
Oparł się plecami o słup latarni, która zaledwie parę minut temu się zaświeciła, tak jak wiele innych przy miejskiej drodze. Powoli robiło się ciemno i coraz ciszej. Wieczory o tej porze roku zapadały bardzo wcześnie, dzień był krótszy, świat bardziej ciemny i szary. Mimo takiej ponurej pogody, te warunki miały swój urok. Deszcz zawsze uspokajał Bakugou. Nie wydawał mu się przygnębiający, a wręcz kojący i przyjemny.
Katsuki wziął głęboki wdech, nabierając do płuc jak najwięcej wilgotnego powietrza. W pewnej chwili usłyszał znajomy głos, wykrzykujący jego imię. Od razu odwrócił głowę w stronę, z której dobiegało wołanie.
Kirishima biegł w jego kierunku, machając do niego. Po kilkunastu sekundach znalazł się tuż obok. Jiro oparł ręce na kolanach, dysząc ze zmęczenia.
- Przepraszam. - powiedział w końcu, podnosząc się. - Długo czekałeś? - jak gdyby nigdy nic, obdarzył go pogodnym uśmiechem. To mimo wszystko dodało starszemu trochę otuchy.
- Tylko parę minut.- Bakugou odchrząknął, spuszczając wzrok. - Dzięki, że przyszedłeś.
Eijiro spojrzał na niego lekko zmieszany.
- No co ty... nie ma sprawy. - uśmiechnął się po raz kolejny, jednak tym razem dało się od niego wyczuć pewną wątpliwość. - Um, słuchaj... tamto wczoraj...
Blondyn mimowolnie zacisnął zęby, starając się opanować emocje. Cholernie się bał.
- Przepraszam. - mruknął wyjątkowo cicho. Cały czas miał spuszczony wzrok. Nie był w stanie spojrzeć teraz na przyjaciela. Sam chciał tego spotkania, ale właściwie nie wiedział, co powiedzieć. Było mu wstyd.
Pogoda jakby odzwierciedliła jego nastrój. W mgnieniu oka z nieba zaczęły spadać kolejne krople deszczu, przeradzając się w coraz bardziej intensywną mżawkę. Jedynym źródłem światła stały się przydrożne latarnie, a i one nie były w stanie rozproszyć gęstego, wieczornego mroku.
- Muszę cię o coś spytać. - ton Jiro stał się bardziej stanowczy. Jego postawa i wyraz twarzy również spoważniały. Wziął głęboki wdech, jakby szykując się na coś. - Bakugou, czy ty coś do mnie czujesz?
To pytanie z jakiegoś powodu sprawiło, że coś w Katsukim nagle pękło. Zacisnął powieki, z całych sił próbując powstrzymać drżenie. Miał ochotę krzyczeć, rozwalić coś. Nie mógł tego dłużej wytrzymać, cisnąć wszystkiego w sobie, udawać, że nic się nie dzieje. Miał już gdzieś, czy Jiro go znienawidzi. Musiał to z siebie wyrzucić. Nie wystarczała mu przyjaźń. Chciał mieć go blisko, cały czas. Chciał tego bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
- Tsukki..? - Kirishima wyciągnął do niego rękę, wyraźnie zmartwiony jego nagłą zmianą.
- Kocham cię, idioto! - Katsuki odtrącił jego dłoń. Skierował na czerwonowłosego spojrzenie wilgotnych od łez oczu, całkiem tracąc nad sobą kontrolę. - Kurwa, czy to tak trudno zauważyć!? Oczywiście, że tak. Zrobiłem to, bo mi na tobie zależy. Jestem głupi. Wiem, jestem głupi. Przepraszam... przepraszam. - pokręcił głową, kiedy po jego policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy.
Eijiro przez krótki moment stał przed chłopakiem w lekkim szoku. Nagle złapał jego rękę i przyciągnął go do siebie. Objął go szczelnie ramionami, zamykając w czułym uścisku. Starszy przez chwilę nie mógł zatrzymać łomotania serca, jednak z czasem udało mu się uspokoić. Z początku niepewnie, w końcu odwzajemnił uścisk, czując wywołane przez rumieńce ciepło na policzkach. Stali tak przez dobrą chwilę, przytuleni do siebie, nie zwracając uwagi nawet na deszcz, który teraz stał się całkiem ulewny. Kiedy oboje nieco ochłonęli, Kirishima odsunął się od starszego.
- Katsuki Bakugou. - powiedział zdecydowanym tonem, kładąc ręce na ramionach chłopaka. Tsukki od razu spuścił wzrok, czując się poniżony. Nie lubił przyznawać się do słabości. Musiał jednak przyznać, że tym razem przyniosło mu to ulgę. - Spójrz na mnie.- czerwonowłosy złapał jego twarz w obie dłonie, unosząc ją. - Nigdy nie waż się nazywać samego siebie głupim. Mimo tego, co mówią inni, masz niezłamaną siłę woli i dbasz o to, co jest ci drogie. Jesteś osobą, którą chcę mieć blisko. - Katsuki wpatrywał się z niedowierzaniem w błyszczące oczy chłopaka, wsłuchując się w każde jego słowo. Potrząsnął głową,wyrywając się z zamyślenia.
- Gadasz bzdu..- nie dane mu było dokończyć, ponieważ Eijiro przyciągnął go do siebie, aranżując delikatny pocałunek. Powolny, spokojny, przepełniony miłością, uwalniający głębokie uczucie, które tak długo tliło się w ich obu. Na początku niepewny, Bakugou odwzajemnił gest z równą czułością. Motylki w brzuchu nagle obudziły się jak nigdy dotąd, a on, pierwszy raz od dawna, poczuł się naprawdę szczęśliwy. Szum deszczu ledwo zagłuszał intensywne bicie ich serc. Zdawałoby się, że rozkoszny pocałunek przeciągał się w nieskończoność. W końcu chłopcy odsunęli się od siebie zaledwie odrobinę, patrząc sobie w oczy z upojeniem. Przez kilka sekund w powietrzu roznosiła się pełna emocji cisza, która w końcu została przerwana przez chrząknięcie blondyna.
- Tylko sobie nie myśl, że kiedykolwiek dam ci fory w walce. - burknął,przybierając swój standardowy, groźny wyraz twarzy i zadzierając głowę. Kirishima nie potrafił powstrzymać śmiechu.
- No,mam taką nadzieję! - uśmiechnął się szeroko i zmierzwił wilgotne od deszczu włosy Bakugou. Ten jak zwykle nie potrafił zapobiec delikatnym rumieńcom, które powodował taki gest ze strony chłopaka.
- Powinniśmy się zbierać. - Jiro rozejrzał się dookoła. - Jest zupełnie ciemno, w dodatku zaraz przemokniemy.
- Fakt.- Katsuki włożył ręce do kieszeni.
- Mam do ciebie po drodze, odprowadzę cię. - zaoferował Kirishima, zaczynając iść chodnikiem w deszczu.
- Nie przeginaj, nie jestem jakąś małą dziewczynką. - prychnął starszy, przewracając oczami. Zaczął iść za czerwonowłosym, powoli go doganiając.
- I tak idziemy w tę samą stronę. - Eijiro odwrócił się do niego,wzruszając ramionami. Blondyn westchnął, a po chwili zrównał krok z młodszym, wyrażając tym samym cichą zgodę.
Ze względu na ulewę chcieli jak najszybciej znaleźć się w domach, przez co ich marsz stopniowo przyspieszał, aż w końcu przerodził się w bieg. Zanim się spostrzegli, ramię w ramię uciekali przed deszczem, śmiejąc się to w duszy, to na głos. Chłód coraz bardziej gryzł ich palce i twarze, najbardziej narażone na zimno. To jedynie pobudzało ich cichą euforię. W głębi serca dawno tego potrzebowali. Ostatecznego wyznania, wyjaśnienia tego dziwnego napięcia, które towarzyszyło im przez tak długi czas. Teraz nareszcie wiedzieli, czego chcą. Potrzebowali siebie nawzajem.
Po zaledwie kilku minutach intensywnego biegu zatrzymali się przed domem Katsukiego, oboje mokrzy i zdyszani. Przez moment stali naprzeciwko siebie, nie mówiąc nic. Bakugou nie chciał wracać do domu. Chciał zostać tu z Jiro, być z nim sam na sam, biec dalej, byle daleko. Jednak teraz musiał go zostawić. Zadrżał lekko, czując, jak zimno coraz bardziej przenika jego ciało.
- Dzięki.- odwrócił wzrok, starając się choć trochę ukryć entuzjazm, którego nadal nieco się wstydził. W następnej chwili złapał za materiał bluzy chłopaka, dość agresywnie przyciągając go do siebie, aby następnie obdarzyć go krótkim, lecz pełnym uczucia pocałunkiem.
Nie patrząc na Kirishimę, odwrócił się i w mgnieniu oka zniknął za drzwiami swojego domu. Kiedy zamknął je za sobą oparł się o nie, cicho dysząc. Zakrył dłonią usta, na których mimowolnie pojawił się szczery uśmiech. Wkurzyło go to, ale i rozbawiło. Pokręcił głową, po chwili zdejmując buty w przedpokoju.
- Wróciłem! - oznajmił dość głośno, aby usłyszeli go rodzice.
Wszedł po schodach do swojego pokoju, gdzie zmienił mokre ubrania na czyste. Położył się na łóżku, z przymkniętymi oczami wspominając każdą chwilę tego wieczoru. Z pewnością nie zapomni go przez długi, długi czas.
*
Następnego ranka Kirishima wstał wyjątkowo wcześnie. Po skończeniu porannej toalety zjadł śniadanie, a następnie uprzątnął trochę swój pokój. Kiedy ogarnął z grubsza większy bałagan, opadł na krzesło przy biurku, cicho wzdychając. Spojrzał przez okno. Pogoda od wczoraj znacznie się poprawiła. Zza rzadkich chmur wyraźnie widać było słońce na szczycie widnokręgu, odbijające się w taflach kałuż na drodze. Powietrze było wilgotne i świeże. Temperatura, jak przystało na późną zimę, była stosunkowo niska. Wystarczyło jednak narzucić na siebie cieplejszą bluzę, aby nie zmarznąć. Nadchodząca wiosna mimo wszystko dawała o sobie znaki.
Eijiro przeciągnął się na krześle, ziewając. Niedziele zazwyczaj poświęcał na treningi w terenie, ale przy wilgoci, która zebrała się tamtego dnia na zewnątrz, nawet bieganie byłoby utrudnione. Wypad na siłownię wydawał się zdecydowanie lepszym pomysłem.
Jiro sięgnął po telefon, po chwili wpisując krótką wiadomość do Bakugou. Intuicja podpowiadała mu, że wspólne wyjście dobrze zrobi starszemu. Katsuki uwielbiał spędzać czas na aktywności fizycznej, zasadniczo w każdej formie, a zwłaszcza jeśli wiązało się to z poprawą umiejętności. Już wiele razy ćwiczyli ze znajomymi, jednak Kirishima zauważył, że nigdy nie robili tego we dwójkę. To dodatkowo utwierdziło go w przekonaniu, że spotkanie przyniesie im same korzyści.
Po wysłaniu wiadomości czerwonowłosy wstał i podszedł do szafy, gdzie zaczął szukać ubrań odpowiednich na trening. W końcu założył biały t-shirt i szorty, a na to rozpinaną bluzę z kapturem. Włożył do swojej torby parę rzeczy, przygotowując się do wyjścia. W pewnej chwili usłyszał sygnał, dający znać o otrzymaniu sms-a. Od razu wziął do ręki urządzenie, z zadowoleniem odczytując pozytywną odpowiedź od starszego. Nie zwlekając ani chwili, zbiegł po schodach i wyszedł z domu, zamykając za sobą drzwi.
*
Bakugou zebrał się do wyjścia w niesamowicie krótkim czasie. Z początku ciężko było mu to przyznać, ale dawno nie czuł się tak zmotywowany do opuszczenia domu. Czy siłownia nie jest idealnym miejscem do spędzania czasu? Jeśli nie, nie wiedział, co może nim być. Poza tym, od kiedy się rozstali, cały czas chciał zobaczyć się z Jiro. Nie, żeby jakoś szczególnie za nim tęsknił czy coś... Ale cóż, jednak wczorajsze spotkanie trwało jego zdaniem zdecydowanie za krótko.
Po kilkunastu minutach energicznej przechadzki przez miasto, ujrzał przed sobą budynek siłowni. Po burzy czerwonych włosów rozpoznał Kirishimę, czekającego już przy wejściu. Chłopak stał z torbą zawieszoną na ramieniu, przeglądając coś w telefonie. Wydawał się trochę oderwany od rzeczywistości. Bakugou zbliżył się do niego o parę kroków, jednak ten nadal go nie zauważył. Starszy przewrócił oczami.
- Halo, panie durne włosy! - pomachał do niego ze złośliwym uśmieszkiem, podchodząc bliżej.
*
- Shimaa, nudzi mi się. - jęknął Bakugou, przewracając się na łóżku, przez co zamiast na plecach leżał teraz na brzuchu.
Zerknął na siedzącego naprzeciwko młodszego, który, zapatrzony w telefon, nawet nie raczył mu odpowiedzieć. Burknął niezadowolony, podnosząc się do siadu. Rozejrzał się po pokoju Eijiro. Dotąd niespecjalnie mu się przyglądał, jednak teraz zwrócił uwagę, że jest wyjątkowo przytulny. Nie był za duży, jednak mieścił spore łóżko, a obok fotel i biurko. Przy jednej ze ścian stała spora szafa z przesuwnymi drzwiami. Tuż obok niej znajdowało się wejście do pomieszczenia. Gdzieniegdzie na podłodze leżały książki czy sprzęt do ćwiczeń, jednak poza tym było całkiem czysto. Kiedy na zewnątrz zaszło słońce, w środku zrobiło się trochę ciemno - jedynym źródłem światła była lampa na suficie o słabej sile. Takie lekkie oświetlenie sprawiało, że pokój wydawał się jeszcze bardziej ciepły i nastrojowy.
Katsuki westchnął, znów przenosząc wzrok na Kirishimę. Przez chwilę tak siedział, jakby nad czymś się zastanawiając, aż w końcu przeczołgał się po łóżku na miejsce za czerwonowłosym. Od tyłu zawiesił ramiona na szyi chłopaka, nachylił się do niego i spróbował zajrzeć w ekran jego telefonu.
- Co tam niby jest takiego ciekawego? - prychnął. Spodziewał się jakiejś reakcji, ale młodszy ponownie pozostawił go bez odpowiedzi. Ze swojej perspektywy Bakugou nie mógł zauważyć, że jego policzki pokryły się soczystym rumieńcem. - Idiota...
Katsuki mruknął niezadowolony, unosząc się na kolanach i jeszcze bardziej pochylając się w stronę Jiro. Chcąc zwrócić na siebie uwagę, bez większego namysłu powoli przysunął się bliżej i musnął wargami szyję chłopaka. Odczekał moment, a kiedy upewnił się, że nie otrzymał oczekiwanego rezultatu, zbliżył się ponownie. Tym razem łagodnie zassał się na jego skórze, w tym samym czasie łaskocząc ją językiem, co spowodowało u Eijiro lekki dreszcz. Ta reakcja nie uszła uwadze starszego, który od razu poderwał się ze złością.
- Robisz to celowo! - zrobił wściekłą minę, kiedy Kirishima zaczął śmiać się triumfalnie.
- Jednak nie lubisz, kiedy cię olewam, co? - z szerokim uśmiechem odwrócił się w stronę blondyna, po czym zmierzwił mu włosy, rozrzucając je na wszystkie strony.
- Chciałbyś, frajerze. - blondyn zarumienił się nieświadomie, co tym razem zauważył Jiro. Przechylił głowę na bok, przyglądając się starszemu.
- Wyglądasz uroczo. - zachichotał, siadając wygodniej.
- POWIEDZ TO JESZCZE RAZ! - Katsuki podniósł się na kolanach z istnym mordem w oczach, jednak słowa Eijiro spowodowały, że podświadomie zaczerwienił się jeszcze bardziej.
Ten widok sprawił, że Kirishima nie był w stanie powstrzymać uśmiechu. Szybko zakrył usta dłonią, aby Bakugou nie zauważył jego rozbawienia. Było jednak za późno. Blondyn z bojowym okrzykiem rzucił się na niego całym ciężarem ciała, zmuszając go do położenia się na plecach. Kiedy go uziemił, usiadł w rozkroku na jego biodrach, nie odrywając zaciętego spojrzenia od jego oczu. Otworzył usta, wyraźnie chcąc coś powiedzieć, jednak w ostatniej chwili zawahał się i z powrotem je zamknął. Eijiro spojrzał na niego pytająco, ale nie odezwał się. Przez chwilę przyglądał się starszemu bez słowa, marszcząc brwi. Prześledził wzrokiem jego twarz o srogim wyrazie, rozwichrzone, jasne włosy, umięśnione ramiona i zadziwiająco finezyjne dłonie, spoczywające w tym momencie na brzuchu Jiro. Czarny bezrękawnik z dużym dekoltem odsłaniał jego mocno zarysowane obojczyki. Kirishima zacisnął usta, kiedy jego myśli powędrowały w nieco niestosownym kierunku.
- Tsukki? - zwrócił się do blondyna, którego spojrzenie nie złagodniało ani na sekundę.
- Co chcesz? - odburknął Katsuki, zadzierając głowę, jakby chciał podkreślić swoją wyższość.
- Zrób to jeszcze raz.
Starszy spojrzał na niego bez zrozumienia, unosząc jedną brew.
- Co masz na myśli?
Kirishima nie odpowiedział, a jedynie przechylił głowę na bok, wskazując palcem miejsce na szyi, na którym niespełna parę minut wcześniej spoczywały usta blondyna. Bakugou poczuł subtelny, charakterystyczny ucisk w podbrzuszu. Niepewnie przygryzł wargę, zauważając, jak zmieniło się spojrzenie młodszego. Było jednocześnie bardziej poważne i... łagodne. W pewnym sensie zachęcające. Po krótkim namyśle Katsuki nachylił się nad chłopakiem, znacznie skracając odległość między nimi. Bez pośpiechu, z lekka drżąc, złożył ciepły pocałunek na jego szyi. Poczuł szerokie dłonie Eijiro na swoich biodrach, jak i przyspieszone bicie jego serca. Zachęcony reakcją chłopaka, dość śmiało zassał się na jego skórze, w mgnieniu oka tworząc w tym miejscu bordowy ślad. Nagle przypomniał sobie wydarzenie sprzed paru dni, kiedy po raz pierwszy zbliżyli się do siebie fizycznie. Przypomniał sobie, jak dobrze się wtedy czuł. Jak bardzo chciał to powtórzyć. Pokazać, że zrobiłby dla młodszego wszystko. Pokazać, jak bardzo go kocha. Odsunął się od młodszego minimalnie, patrząc na niego z małym wahaniem. Chciał go tu i teraz, tylko dla siebie. Chciał do niego należeć. Dotykiem i czułością pokazać mu, ile dla niego znaczy. Ale nie zrobi tego, jeśli Jiro się na to nie zgodzi.
Kirishima od razu dodał mu otuchy czułym uśmiechem. Położył dłoń na policzku blondyna, gładząc go kciukiem.
- Chyba się nie boisz, co? - mówiąc to przesunął drugą rękę wyżej, na talię chłopaka. - Dostanę całusa?
Bakugou przewrócił oczami, zaraz jednak unosząc kącik ust z zadowoleniem. Jego usta w mgnieniu oka spoczęły na tych Eijiro, rozpoczynając długi, pełen rozkoszy pocałunek. Z początku subtelny i powolny, z czasem coraz bardziej zachłanny. Dłoń Kirishimy zatopiła się w gęstych włosach blondyna, podczas gdy jego druga ręka bezwstydnie powędrowała w górę, podwijając koszulkę starszego. Poczuł, jak Katsuki minimalnie unosi biodra, aby zaraz opuścić je z powrotem. Chłopak zaczął poruszać nimi z lekka niedbale, co zgodnie z założeniem jeszcze bardziej nakręciło Shimę. Jego palce zacisnęły się na kosmykach włosów starszego, kiedy w pewnej chwili zwinnie wsunął język między jego wargi, uważnie obserwując jego reakcję. Tsukki potrzebował chwili, aby dostosować się do nowego tempa, jednak po chwili z równą zażyłością odwzajemnił pieszczotę. Ciche pomruki mieszały się z coraz szybszym oddechem, wywołanym przez uczucie gorąca w całym ciele. Każdy kolejny dotyk był śmielszy i bardziej pewny, a wraz z tą pewnością wzrastało pragnienie jeszcze większej bliskości. Oboje byli wniebowzięci. W pewnym momencie Katsuki podniósł się minimalnie, cicho dysząc.
- Daj mi oddychać, idioto. - zaśmiał się lekko. Podniósł rękę i dotknął palcami skaleczenia na dolnej wardze, które zaledwie dwa dni temu zostawił mu młodszy.
Kirishima patrzył na niego z przymrużonymi oczami, jakby odpoczywając. Po chwili sam sięgnął dłonią do zranionego miejsca na ustach chłopaka, delikatnie przesuwając po nim kciukiem.
- Nadal szczypie, kiedy mnie całujesz. - mówiąc to Bakugou zbliżył się do Jiro wyzywająco, praktycznie całkiem się na nim kładąc.
- Aż tak ci to przeszkadza? - młodszy uniósł jedną brew. Postanowił skorzystać z chwili nieuwagi blondyna - nie czekając na odpowiedź, obrócił się, przewracając go na plecy. Sam zawisnął nad nim, opierając się rękami po obu stronach jego głowy.
Katsuki na początku był wyraźnie zbity z tropu, zaraz jednak przybrał zacięty wyraz twarzy, nie dając po sobie poznać, jak bardzo się tego nie spodziewał.
- Idiota. - burknął.
Nie odezwał się już, kiedy Kirishima ponownie się do niego zbliżył.Pozwolił mu na śmiałe pocałunki i każdy intymny dotyk. Tego właśnie chciał. W końcu, po tak długim czasie, miał go blisko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top