✩ sixteen ✩
⸺ ☾ ELIZA☽ ⸺
— Współczuję ci, że musisz z nimi w trójkę tutaj siedzieć.
Od spotkania z Nicolą minęły kolejne dwa dni, więc była dzisiaj piękna sobota. Jednakże ku mojemu nieszczęściu zostałam zmuszona spędzić mój czas w pracy w towarzystwie nie samego Andrew a jeszcze Neila, który ostatni czasy przylepił się do mojego przyjaciela jak jakiś pierdolony rzep.
Starałam się udawać jak najbardziej się da, że zupełnie mi to nie przeszkadza, ale dzisiaj nawet Andrew nie wyszedł na szluga, ponieważ był tak zajęty Neilem i wolał nie opuszczać go na ani chwilę. Wydawało mi się to naprawdę niepojęte. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywał i wyprowadzało mnie to odrobinę z równowagi, ponieważ czułam się tak jakbym pracowała teraz sama. Oczywiście należy cieszyć się szczęściem swoich bliskich, ale coś mi tutaj nie śmierdziało, ale wolałabym się w to nie wpierdalać, ponieważ wciąż miałam poczucie, że sprawa sprzed tygodnia może dać o sobie jeszcze znać.
Szukałam ciągle winy w ostatnich wydarzeniach w Mattym, ale przecież to nie on był pośrednią przyczyną. Nigdy nie doszłoby do walki na imprezie u Andrew, gdyby nie to, że Jacob obraził Neila; do dziś nie wiedziałam w jaki sposób, ale i tak najgorsze było w tym wszystkim to, że nawet go nie zatrzymał. Stał i się patrzył, jakby to było coś ekscytującego. Gdyby Neila w ogóle nie było, to do takiej sytuacji nigdy by nie doszło. Cały ten syf nigdy by nie powstał, a ja mogłabym nie mieć teraz tego głupiego natłoku myśli w głowie.
Boże, dlaczego to musi być takie skomplikowane.
— Wcale nie jest aż tak źle. — skłamałam bez wahania Grace, która niespodziewanie zdecydowała się złożyć mi wizytę w pracy. — A zmianę kończę za godzinę, więc niestety Andrew zostanie sam.
Ja zawsze przychodziłam parę godzin wcześniej, a on później. Mieliśmy wspólne godziny, ale zawsze mijaliśmy się jeśli chodzi o kończenie i zaczynanie. Wydawało się to sprawiedliwe, ponieważ żaden z nas nie chciał siedzieć tak długo, jakbyśmy pracowali, gdyby połączono wszystkie nasze godziny ogólnie w jedność.
— To może dasz się namówić na wyjście na kluby ze mną, Tommym i jego kolegami? — spytała, na co ja rzuciłam jej zdziwione spojrzenie. — Znamy się już długo, a nigdy nie miałyśmy okazji spotkać się bez niego. — kiwnęła sekretnie w stronę zaplecza. — Będę tam jedyna dziewczyną, błagam uratuj mnie.
Zaśmiałam się na ostatnie słowa i to może one właśnie przekonały mnie, żeby przystać na jej propozycję. Nie byłam w żadnym klubie od dawna, ponieważ nie byłam żadną ich fanką; zdecydowanie wolałam domówki. Jednakże znałam Grace naprawdę długo i może nigdy nie byłam z nią blisko, ale przez te całe dziewięć miesięcy kręciła się gdzieś w tle mojego życia. Nigdy niczego złego nie zrobiła przez ten cały czas, więc wyjście na kluby naprawdę zapowiadało zachęcająco.
Grace posiedziała ze mną i porozmawiała jeszcze dobre kilkanaście minut, po czym zwinęła się, mówiąc, że mam być gotowa koło dwudziestej trzeciej. Po skończonej zmianie rzeczywiście poszłam najszybciej jak potrafię do mojego mieszkania, licząc na to, że się wyrobię. Nie liczyłam na to, że zdążę umyć włosy, dlatego raczej myślałam o użyciu mojego suchego szamponu, którego kupiłam za funta w Tesco. Miałam nadzieję, że nie będzie aż tak chujowy. Śpieszyłam się aż tak, że nawet zapomniałam powiedzieć Andrew o tym, gdzie idę. Zdążyłam tylko rzucić mu krótkie cześć, kiedy wychodziłam, ponieważ wciąż był zajęty obecnością Neila. Jestem przekonana o tym, że jego wujek o nim wiedział i zgodził się tylko i wyłącznie dlatego, ponieważ Andrew ponownie użył tego zdjęcia do szantażu. Ciekawiło mnie jak długo będzie ten sposób działał.
Zmyłam makijaż i pomalowałam się na nowo, a potem ruszyłam w poszukiwaniu czegokolwiek odpowiedniego na kluby. Nie byłam fanką sukienek, ale tym razem zdecydowałam się na ubranie jednej z nielicznych, które mam i nie czułam się w niej aż tak źle, jak myślałam, że będę. To nie tak, że nienawidziłam swojego ciała, bo tak zdecydowanie nie było, ale czasem miewałam z nim konflikt; bywały dni, kiedy doszukiwałam w sobie na siłę przeróżnych wad. Moja sukienka nie była jakaś specjalnie krótka czy nawet bardzo dopasowana - gdyby była nigdy najprawdopodobniej bym jej nawet nie ubrała. Miała długi rękaw i kwadratowy dekolt, który zdawał się mnie aż tak dzięki Bogu nie poszerzać. Najbardziej lubiłam w niej i tak ten ciemnozielony kolor wydający mi się idealnie pasujący do mojego typu urody, a przynajmniej miałam taką nadzieję.
Włosy pozostawiłam rozpuszczone pomimo tego, że zdecydowanie potrzebowały prawdziwego szamponu. Jak już wyżej wspominałam, użyłam tego suchego, który jak na razie spełnił swoją rolę świetnie, ale wciąż to nie było to samo, co świeżo umyte. Westchnąwszy, przejrzałam się ostatni raz w lustrze, analizując po raz ostatni swój makijaż. Aż dziwnie było mi patrzeć na swoją twarz z ostro zakończonymi czarnymi kreskami na powiekach, których nie malowałam od tak dawna. Czułam się w nich odrobinę jak jakaś tania podróbka Maddy z Euphorii, ale było już zdecydowanie za późno na zmiany.
Biorąc głęboki oddech, wyszłam z mojego mieszkania. Wciąż nie miałam bezpośredniego znaku od Tommy'ego i Grace, ale jeśli mieli zamiar być punktualni nie powinnam długo czekać.
Grace i Tommy byli razem odkąd pamiętam, czyli całe te dziewięć miesięcy. Z tego, co wiem ich początki nie należały do prostszych, ponieważ wywodzili się z zupełnie różnych rodzin o zupełnie różnych podglądach, ale po czasie jakoś ich rodzin udało się dojść do pojednania, ponieważ nic nie zapowiadało ich rozstania i nie mieli tak naprawdę innego wyjścia. Nie wiedziałam skąd znają Andrew, ale przypuszczałam, że znają się stąd z Birmingham; przynajmniej Tommy, ponieważ miał ten okropny brummie akcent, który ma niemalże każdy mieszkaniec tego miasta. Grace go nie miała, ale nigdy nie myślałam aż tak bardzo nad tym, więc nie wiedziałam skąd pochodzi; zapewne z jakiegoś Londynu lub coś w tym deseń.
Kiedy wsiadłam do taksówki, która zatrzymała się tuż obok mnie, naprawdę cieszyłam się z tego, jak przyjemnie zapowiada się cała noc. Nie widziałam w tym wyjściu żadnej czerwonej flagi, więc podchodziłam naprawdę optymistycznie co do tego.
Pesymizm nawet nie nawiedził mnie w momencie, gdy koledzy Thomasa okazali się być trochę podejrzani. Czułam zaniepokojenie już na samym początku, kiedy podałam im rękę i przedstawiłam się, ale wciąż uśmiechałam się. Taksowali mnie wzrokiem, jakbym była jakąś wynajętą specjalnie dla nich dziwką na jedną noc, przez co miałam ochotę przyjebać im jeszcze mocniej niż wtedy wiadomo komu. Szczególnie niepokojący wydawał mi się ten z głową ogoloną na łyso; kojarzył mi się z typowymi ćpunami mieszkającymi w blokach na jakiś patologicznych dzielnicach w Polsce. Aż dreszcze przechodziły mi po plecach na myśl o dłuższej rozmowie nimi, a już zwłaszcza z nim, dlatego ruszyłam od razu na parkiet sama z Grace, gdy od razu nadarzyła się okazja. Dziwiło mnie to, że póki co na razie jej chłopak wolał pić piwo z kolegami w loży niż zainteresować się nią, ale jeszcze dziwniejsze było to, jak na to przymykała ok. Nie było to fajne z jego strony, ale nie byłam od tego, żeby się wtrącać, więc nic nie powiedziałam na to.
Czułam się jak w niebie, kiedy bawiłam się świetnie w rytm remixa Gangsta Paradise, które brzmiało dla mnie tak nostalgicznie jak nigdy wcześniej. Jak na razie ani trochę nie żałowałam tego, że zgodziłam się z nią wyjść. Nawet seksistowscy koledzy Tommy'ego nie potrafi zepsuć mojego dobrego humoru.
Been spendin' most their lives, livin' in the gangsta's paradise
Been spendin' most their lives, livin' in the gangsta's paradise
We keep spendin' most our lives, livin' in the gangsta's paradise
We keep spendin' most our lives, livin' in the gangsta's paradise
Naprawdę kochałam tą piosenkę, a ogólnie dość niespotykane jest to, żebym lubiła cokolwiek poza Taylor Swift.
— Chodźmy do baru. — w którymś momencie padła propozycja nie do odmowy z ust Grace. — Pora na shoty.
Jak dotąd byłyśmy zupełnie trzeźwe, więc pokiwałam ochoczo głową, na co ta złapała mnie za rękę, ciągnąc mnie przez tłumy ludzi.
A więc wystarczyły zaledwie dwa tygodnie, żebym zapomniała o swoich ostatnich doświadczeniach z alkoholem.
— Weź najlepiej te niebieskie. — powiedziałam do niej, kiedy szła już bezpośrednio do barmana za ladą. — Zrzygamy się po czystej.
Machnęła obojętnie ręką na moje słowa, po czym jednakże i tak się mnie posłuchała, i przekazała barmanowi to, że chce te niebieskie.
Zajęłyśmy miejsce na krześle przy stole barowym.
—Och, jaka bella ragazza siedzi obok mnie. — kiedy się lekko przechyliłam do przodu, zobaczyłam że koło Grace usiadł chłopak, na którego widok przez dobrą chwilę pomyślałam aż, że mam jakieś halucynacje. — Postawić ci drinka?
Zanim moja towarzyszka zdążyła odpowiedzieć wychyliłam się w ich kierunku jeszcze bardziej, ponieważ muzyka była naprawdę głośna.
— Daruj sobie Nico, ona jest zajęta.
Dostrzegłam pomimo niezbyt mocnego oświetlenia rosnące zdziwienie na jego twarzy.
Jak koledzy Tommy'ego wydawali się być gotowi do spuszczenia wpierdolu każdemu kto na nich krzywo spojrzy, kolega Matty'ego zdawał się być raczej tym typem, który szybciej uciekłby niż komuś chociażby zagroził.
Nie wydawał się być groźny w ani jednej dziesiątej procenta.
— O mój boże, Eliza. — jego usta pozostawały otwarte. — Ciebie się tutaj nie spodziewałem.
Grace spojrzała na mnie i na jego, mrużąc oczy.
— Skąd wy się znacie?
Zadała to pytanie idealnie w momencie postawienia przed nami kieliszków z gotowym trunkiem przez barmana.
— Długa historia. — odpowiedziałam na jej pytanie zanim postanowiłby to zrobić Nico, po czym zwróciłam się do niego: — Jesteś tutaj sam?
Pokręcił głową, przez co miałam ochotę zabić się tu i teraz.
Miałam nadzieję, że ma więcej przyjaciół poza nim.
— Boże i tak jest to okropne. — Grace skrzywiła się po wypiciu całej zawartości kieliszka. — Chyba przerzucę się na piwo.
Ja zaś wypiłam swojego bez żadnych problemów, ponieważ gorsze rzeczy się piło. Widząc to, Nico uśmiechnął się do mnie szeroko.
— Widać, że z Polski. — mrugnął do mnie, po czym zwrócił się głośniej do barmana stojącego nieopodal: — Trzy shoty czystej.
Nie miałam ochoty na picie czystej, ale w momencie gdy wyciągnął odpowiedni banknot i zapłacił bez żadnego zawahania za mnie i za Grace, uznałam, że w sumie to czemu nie. Od jednego nie będę ślęczeć nad kiblem. Ostatnim razem wypiłam tego tyle, że nie wiem czemu dalej żyje.
Tak swoją drogą skoro wiedział, że jestem z Polski, musiał naprawdę z nim rozmawiać na mój temat. To rodziło kolejne pytania. Nie podobało mi się to, że byłam obiektem rozmowy jakiejś dwójki piłkarzy.
— Jestem Grace, tak swoją drogą.
— A ja Nicola... — urwał na moment, widząc moje spojrzenie. — Ale w sumie to wiesz.
Zaśmialiśmy się wspólnie w chwili, gdy zostały przed nami postawione trzy kieliszki.
Ku mojemu zdziwieniu Włoch wypił swojego shota z taką łatwością, jakby robił to codziennie. Wcześniej mi wyglądał raczej na takiego typa, która potrafi wstawić się po wypiciu jednego piwa, a tutaj jednak okazało się, że mocniejszy z niego zawodnik. Nie doceniłam go.
Na mnie nie wywołała ta czysta wielkiego wrażenia, co nie było żadnym zaskoczeniem, ale niestety nie było tak w przypadku Grace, która wyglądała teraz jakby miała zaraz zwymiotować. Zanim mogłam cokolwiek powiedzieć, wzięła głęboki oddech, po czym wstała informując mnie, że wraca do Tommy'ego. Nawet nie miałam szansę pójście za nią, ponieważ błyskawicznie zniknęła w tłumie ludzi w świetle, w którym naprawdę nic nie było widać.
Moja cała chwilowa pewność siebie, którą miałam w jej towarzystwie, zniknęła w ciągu sekundy.
Zostawiła mnie samą z Nicolą.
— Kupiłem ci już bilet.
— Co?
— Masz samolot z Londynu do Rzymu o 6:35 siedemnastego lutego. — miałam nadzieję, że żartuje sobie ze mnie. — Prawie już wszystko załatwiłem.
— Słuchaj Nicola. — dramatycznie założyłam ręce na piersi, podnosząc swój ton, żeby dokładnie słyszał każde moje słowo. — Nie wiem co sobie wyobrażasz, ale nie rzucę wszystkiego tylko dlatego, bo sobie uznałeś, że muszę być na twoich urodzinach. Ja mam pracę, nie mogę sobie od tak zrobić wolne.
— Każdy pracownik ma prawo do bezpłatnego urlopu. — wzruszył obojętnie ramionami, totalnie ignorując moją złość. — Rzym jest piękny.
— Nie wiem co ci Matty powiedział, ale naprawdę nic nas nie łączy. — wzięłam głęboki oddech, żeby się uspokoić. — Naszym jedynym łącznikiem był Andrew, a teraz Matty go nienawidzi, więc nie rozumiem o co tutaj chodzi.
Czy Matty naprawdę aż tak mało dla mnie znaczył, że byłam w stanie mówić o nim w ten sposób?
Zdecydowanie nie.
Te chwile kiedy ze sobą siedzieliśmy i rozmawialiśmy na tematy, które nie były związane z niczym poza tą chwilą, miały w sobie coś innego. Siedzenie na zimnym bruku i patrzenie jak krztusi się od mojego papierosa będzie na zawsze dla mnie czymś niezapomnianym, ponieważ nigdy wcześniej nie robiłam nic takiego z nikim innym. Przyjebałam mu w twarz, a on wciąż nie traktował mnie jak największą szmatę na tym świecie. Owszem Andrew nie lubił się z nim, ale w stosunku do mnie nie zachowywał się źle, nie licząc naszych początków na imprezie, które tak na dobrą sprawę zostały przeze mnie zapomniane.
Zawsze tak jest, że zapamiętuje się jedyne dobre chwile, dlatego też pamiętałam każdą rozmowę z meczu, bruku i nawet tą w łazience, po tym jak trzymał mi włosy. Jak przez mgłę widziałam wspomnienie, gdy stałam przed domem i go uderzyłam w twarz, a działo się to dwa tygodnie temu. Nawet naszą kłótnię przy jego samochodzie nie wspominałam źle, ponieważ chwilę później uciekaliśmy przed jakimiś jego fankami. Każdy zły moment zniknął.
— Nigdy nie powiedziałem, że nienawidzę Andrew.
To chyba jakiś żart.
______________________________
Swietuje swoja 4 z matmy z ciagow wiec uznalam ze poprawie i wstawie
mam nadzieje ze rozdzial wam sie spodobal o czym najlepiej by bylo zebyscie dali znac w komentarzu
do nastepnego, kocham was
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top