❝⚞~𝗪𝗜𝗔𝗥𝗔~⚟❞
『✺⸻⚝⸻✺』
『✺⸻⚝⸻✺』
" Nie uda się, wiesz? "
Mówi tak każdy kto nie wierzy. Ale czym jest wiara? Jest jej dużo - w siebie, w kogoś, w cel. Cisowe Futro z jej powodu zawirował w złym kierunku życia. Wierzył w kogoś do bólu, a wiara w zdrajcę jest najgorsza. Co dają zdrajcy? - Każdy spyta. No właśnie! Stanie się dokładnie jak stało się z Cisowym Futrem.
Był wieczór, wieczór ciemny jak najciemniejszy heban. Księżyc w ostatniej kwadrze zapowiadający koniec jego podróży. Na polanie stało drzewo. Sucha sosna kołysająca się na falach wiatru kołyszącego trawy, krzaki i gałęzie. Po wspomnianym drzewem siedziały dwa kocury, rozmawiając.
- Nie wydaje mi się to, to ryzykowne. - powiedział mniejszy, szary kocur z orzechowymi oczami - Klan Gwiazdy by tego nie pochwalał.
- Ależ nie przyjacielu, nasz obecny przywódca nie jest wystarczająco silny żeby sprawować władzę nad naszym klanem. - powiedział jak najdelikatniej większy, brązowy o szerokich barkach i szmaragdowych oczach, które błyszczały władczo, lecz Cisowe Futro wiedział, że to chwilowe - Oczywiście odstąpię Ci rolę mego zastępcy.
- Ale co z twoimi maluchami? - spytał pierwszy - najpierw musisz je wychować, prawda?
Lecz ten tylko wymamrotał coś w odpowiedzi.
- Rozumiem, spokojnie - wymruczał mniejszy i usiadł u jego boku, ocierając futro o niego
- Dziękuję że jesteś, Cisowe Futro. - Jastrzębi Pazur polizał policzek Cisowego Futra, jego oczy błyszczały iskierki ciepła - Chyba rozumiesz co do ciebie czuję?
Cisowe Futro dotknął jak najdelikatniej jak mógł nosa kompana. Światło księżyca padało na nich, wzbogacając tą cudowną chwilę.
- Wierzę w Ciebie, kochany - głośno mruczał szary kocur, ocierając o jego boku - chodź zaśniemy tutaj.
- Dobrze, Cisowe Futro - równie głośno mruczał Jastrzębi Pazur i zwinął się w kłębek obok partnera. Liznął go jeszcze i zasnął, zapadając w głęboki sen.
- Nie ma dwóch tych samych nocy, a ta jest wyjątkowa - wyszeptał do ucha Jastrzębiego Pazura
Ciemne chmury gromadziły się na niebie, zasłaniając w końcu sam księżyc. Suche drzewo spokojnie ruszało się za pomocą wiatru. Ptaki przestały świergotać, a zaczęły pohukiwać sowy, zapowiadając środek nocy. Pora spadających liści dawała się poczuć, obydwa kocury były trochę wychudłe. W głębi lasu słychać było grzmoty, a gdzieniegdzie widać było błyskawice lub pioruny. W końcu jeden z nich trzasnął z hukiem w suchą sosnę, i zapaliła się ona wściekłymi płomieniami próbującymi wchłonąć wszystko na swej drodze. Trawa momentalnie zapaliła się i zostały tylko kilka spalonych źdźbełek. W powietrzu wyczuwalnie było czuć dym, który zapychał powietrze w płucach.
Z głuchym krzykiem obudził się Cisowe Futro, zasysając w jak największej ilości powietrze i gwałtownie obudził towarzyszą, szturchając go i popychając, walcząc o życie. Języki ognia tańczyły już niemalże obok wojownika. Mały szary kocur zaczął ugaszać własymi łapami ogień. Gdy obudził się drugi wojownik wydusił on.
- Spoko...jnie...bę...dę...z... tobą...nawet...po...śmie...rci
-Nie! Nie odchodź ode mnie! - zawołał smutno Cisowe Futro, a po chwili zrozumiał, że odszedł - Żegnaj, i niech Klan Gwiazdy oświetla twą ścieżkę, przyjacielu.
Cisowe Futro pochylając się wtulił nos w jego długą sierść, wdychając spokojnie jego zapach. Ogień zaczął już powoli gasnąć, zostawiając po sobie spaloną ziemię. Zaraz potem chwycił jego bezwładne ciało w szczęki i zaciągnął je na wzgórze, a ponownie zatapiając nos w jego futrze, położył się obok niego. Obmyślając co ma powiedzieć swemu klanowi, na ogłoszenie mu jego śmierci. A co ma powiedzieć Burzowej Chmurze! Kochała go bezgranicznie, a jeszcze ma jego kociaki, które będą wychowywać się bez ojca. Co powie, wreszcie wpadł na pomysł że zmarł w pożarze, ratując mu życie.
Zdecydował się również na pochowanie kompana, w jego ulubionym miejscu, nad urwiskiem, gdzie uwielbiał patrzeć na widoki w dzień, a w nocy obserwować Srebrną Skórę.
»»---- ★ ----««
Po wycieńczajacym dniu wytłumaczania klanowi dlaczego zginął Jastrzębi Pazur, treningu z uczniem, Wietrzną Łapą, i po kłótni z Burzową Chmurą, która rozerwała mu ucho i musiał pójść do medyka - Bukowej Skóry który je mu opatrzył. Właśnie obkręcał się na swoim legowisku, i usiłując zasnąć - obudził się w lesie koloru krwi. Trawa była brązowa, drzewa karmazynowe, w oddali widać było jezioro krwi, a gwiazd nie było na niebie.
Momentalnie podbiegła do niego nieznana mu istota, przytulając się do jego szyi. Obrócił głowę i zobaczył swojego partnera, Jastrzębiego Pazura, wojownik zciągnął go i położyli się na brunatnej trawie.
- Witaj kochany - wymruczał ciepło i całkowicie szczerze, mocno stykając się z nim nosem
- Cześć - odpowiedział mu tym samym tonem i polizał go - kochany
Spędzili całą noc na błogich rozkoszach, a odchodząc, Cisowe Futro zapowiedział
- Będę do ciebie wracać codziennie
- Jakbym nie wiedział - zakpił mroczny wojownik
Codziennie więc spotykali się w najbardziej ustronnym zakątku puszczy i spędzali razem czas. Mijały kolejne księżyce, sezony, kociaki Jastrzębiego Pazura stały się wojownikami, a sam Cisowe Futro został zastępcą swego przywódcy, którego śmierć miała już na smyczy.
Jednego razu Cisowe Futro musiał pójść do Gwiezdnego Źródła na ceremonię odebrania dziewięciu żywotów przywódcy, a Jastrzębi Pazur musiał go szukać nawet na terytorium Klanu Rosy. Dopiero odnalazł go następnego dnia, w jego nowym legowisku.
- No wreszcie jesteś! Księżyce trzeba czekać! Tutaj trudno się dostać, a dopiero odgadnąć gdzie jesteś! No chodź i zaśnij kochany - złagodniał
- No dobra, dobra...- zawsze mruczał Cisowa Gwiazda
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Choćbyśmy uczniami byli
najtępszymi w szkole świata,
nie będziemy repetować
żadnej zimy ani lata.
Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.
Wczoraj, kiedy twoje imię
ktoś wymówił przy mnie głośno,
tak mi było, jakby róża
przez otwarte wpadła okno.
Dziś, kiedy jesteśmy razem,
odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?
Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne.
Uśmiechnięci, współobjęci
spróbujemy szukać zgody,
choć różnimy się od siebie
jak dwie krople czystej wody.
Wisława Szymborska - Nic dwa razy
✩。:*•.───── ❁ ❁ ─────.•*:。✩
953 słowa
Ale się do fajnie pisało, ogółem robiłam to 4 dni i naprawdę miałam WENĘ no. Chociaż do związków LGBTQ+ mam mieszane uczucia, to w tym wypadku akurat podoba mi się to i czuję się dumna z tego że tak dużo słów mam w tym one-shocie.
Z dopiską 1001 słów
『✺⸻⚝⸻✺』
『✺⸻⚝⸻✺』
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top