━ [ ᴄʜᴀᴘᴛᴇʀ xɪᴠ ]....

Korea Południowa - Seoul
10 luty, 2014 rok

Dzisiaj jest 10 luty, co znaczy, że dzisiaj mam urodziny! Moje 20-ste urodziny, czy jak powiem, że czuje sie już staro to będzie dziwnie brzmieć? Niewiem ale mniejsza.

Wstałam jak zwykle o piątej trzydzieści aby zdążyć na szóstą.Tak.Jestem rannym ptaszkiem.Znaczy teraz jestem.
Kiedyś nie byłam.Tak właściwie to zawsze jak miałam wstawać na wczesne godziny, to budzik mi dzwonił chyba z trzy razy.

Wstałam z łóżka i sięgnełam po telefon który ładował się na szafce nocnej.
Weszłam w wiadomości, oczekajuąc na życzenia, ale ku mojego zdziwienia nikt mi jeszcze nie napisał.Ale pójdźmy na logike.Kto by Ci składał życzenia o piątej nad ranem? Wzruszyłam ramionami i poszłam do łazienki sie ogarnąć.

Po ogarnięciu się do stanu używalności zeszłam na dół do kuchni.Zrobiłam sobie
szybkie śniadanie, włożyłam do pudełka a pudełko do torby.Wziełam sobie jeszcze pięc butelek wody.

Wziełam jeszcze ubranie na zmianę, telefon i ładowarke i wyszłam z domu.
Droga do wytwórni zajeła mi jakieś piętnaście minut co nie jest dużo.

Weszłam po schodkach i podążałam korytarzem mijając recepcjonistke, ta się do mnie uśmiechneła ciepło co ja odwzajemnioniłam.

Minełam NamJoona i już biegłam się z nim przywitać.

—Cześć...Namjoon...? — powiedziałam machając lekko ręka mając nadzieje, że mi odmacha, ale jak zobaczyłam,że tego nie robi zrobiła mi się trochę przykro.Nawet nie raczył na mnie spojrzeć.Zrobiłam coś nie tak? Powiedziała coś, czego nie powinnam?
On mnie poprostu minął i nawet nie spojrzał.

Ze smutną już miną z małymi łzami w oczach poszłam do sali treningowej, gdzie czekał już na mnie choreograf.

—Hej, wszysko w porządku? —zapytał podchodząc do mnie, ale ja go zignorowałam.

—Nic się nie stało.Wszytko jest ok.— byłam zła na siebie, że mój głos się lekko łamał.Pewnie ktoś powie, że zachowóje sie w tym momencie jak dziecko, bo ktoś nie złożył Ci życzeń to już jest powód do płaczu?

Zaczełam z choreografem przerabiać ten jeden i ten sam układ który wałkujemy już chyba od pół miesiąca.
Serio.Jak już zaczynam słysze tą samą nutę piosenki monster, zbiera mi się na wymioty.No bo ileż można, na litość boską!
Znowu mam problem z tym samym cholernym ruchem.No rozniesie mnie zaraz!

—Znowu Ci nie wychodzi? Przecież to ju-

—A jak myślisz?! Męczę się z tym cholernym układem pół miesiąca, a ja dalej tego ruchu nie umiem opanować! Cały czas  mi mówisz, że to tylko chwilowe, ale jednak nie jest! " To tylko chwila, zaraz to opanujesz " no właśnie nie opanowałam! Lada chwila jest mój comeback, a ja dalej nie umiem tej choreografi! — wściekła na niego wyszłam z sali i poszłam do toalety się uspokoić.

Po mojej twarzy poleciały łzy.Ja już mam dość.Wszytsko się wali.No " wali ".
Sypie, jest lepsze.Nie dość, że wszyscy zapomnieli o moich urodzinach, to jeszcze zbliżający się comeback.
Zsunełam się na ziemię i skryłam twarz w ramionach.Wydarałam się na choreografa, tylko dlatego, że chciał mi pomóc.

Wstałam z podłogi i sięgnełam po chusteczki i wytarłam łzy.Czuje sie okropnie.Wyszłam z toalety i wróciłam na sale.Wytarłam końcem rękawa bluzy policzki i spojrzałam na niego lekko czerwonymi oczami.

—Przepraszam, że tak wybuchłam, ale comeback i to wszystko mnie przerasta...— powiedziałam patrząc na moje buty, które teraz okazały się ciekawym obiektem.

—Wiem, rozumiem Cię.Pracuje tu już długo z tobą i wiem, że czasami jest ciężko. To co? Wracamy do pracy?

—Tak...

~•❄•~

I tak mi mineło sześć godzin.Jeszcze zdążyłam zatańczyć choreografie do
"We Are One"  i muszę przyznać, że jest trochę łatwiejsza od tej poprzedniej.
A ja jeszcze muszę nagrać pozostałe.
Ale dalej było mi przykro z powodu moich dzisiejszych urodzin.Zapomnieli?

—Dobra, na dzisiaj koniec.Możesz już iść odpocząć. — powiedział uśmiechając się miło w moją strone.
Odwzajemniłam to i wrzuciłam puste butelki po wodzie do kosza.Wyszłam z sali z przewieszoną torbą przez ramie.
Miałam dzisiaj zepsuty humor.
Miałam smętny wyraz twarzy, a lekko podkrążone oczy nic nie pomagały.
Ja już marzę,żeby ten dzień się skończył
nie zważając na to, że dzisiaj był ten dzień..Nigdy nie sądziłam, że właśnie tak spędzę urodziny.No cóż...

Wyjełam z kieszeni torby pęk kluczy,i wziełam ten właściwy.Otworzyłam drzwi,
nagle zapaliło się światło.I co zobaczyłam? Moich przyjaciół.
(chyba nie muszę mówić kto?)

—Kochany boże..Myślałam, że zapomnieliście..—zakryłam usta dłonią.
Podbiegła do mnie JungMi i mocno przytuliła.Na ten gest moje policzki zabarwiły czerwnienią.Dobrze,że włosy dziewczyny zakrywały moją twarz.

—Jak mogłaś tak myśleć? Vanessa -
Unnie ...— przytuliła mnie jeszcze mocniej.Podeszła reszta bts i tak grupowego misiaczka.

—Dobra, przytulanie przytulaniem, ale w tym momencie nie mam czym
oddychać.— jak na zawołanie mnie puścili.

Każdy po kolei dawali prezenty.Prawie wszyscy dali mi takie pospolite rzeczy, takie jak książki,płyty i tak dalej ( no oprócz yoongiego gitare ) a od JungMi?
Od JungMi dostałam najlepszy prezent który jakikolwiek mogłam sobie wymarzyć.Dostałam od niej album z zdjęciami, naszymi zdjęciami które dotychczas zrobiłyśmy.Każda stron była uzupełniona różnymi naklejkami, ozdobnymi paskami, brokatem i różnymi rysunkami prawdopodbnie narysowane przez nią.

Czego chcieć więcej? A na końcu albumu były najpiękniejsze życzenia jakie w życiu dostałam...Popłakałam się że szczęścia.

—Podoba się? — zapytała nachylając się nade mną.Ja tylko uśmiechnełam się do niej i potaknełam głową uraniając kilka łez.Przytuliłam ją mocno.Bardzo.

~•❄•~

Przyjęcie się zakończyło, a Namjoon i reszta poszła do domu.No.Oprócz JungMi.Ta już sięgneła ręką klamke, ale
ja jej na to nie pozwoliłam.Stanełam przed nią zagradzając jej wyjście.

—Vanessa..Co ty robisz? —

—Myślisz, że cię puszczę o tak późnej godzinie? — po chwili dodałam — Spójrz która jest już godzina.Niewiesz co może Ci się stać...—

—Unnie nie dramatyzuj...

—Nie dramatyzuje, tylko Cię uprzedzam.
A tak właściwie to będziesz mogła u mnie nocować.— wzruszyłam ramionami.Zanim zdołała coś powiedzieć ja pociągnełam ją za sobą do pokoju.

—Ale, ja nie mam w czym spać...—powiedziała siadając na moje łóżko.

—Dam Ci moje ubrania.—otworzyłam swoją szafe i wyciągnełam z niej za dużą koszulke i spodnie dresowe.
Dziewczyna wzieła ubrania i poszła do toalety się przebrać, za to ja normalnie przebrałam sie w pokoju.

Położyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą i czekam na JungMi.Czy jak powiem, że JUŻ czuję się jakbyśmy już były parą, to zabrzmiało by to dziwnie?
Chyba tak.

JungMi położyła się koło mnie przykrywając się kołdrą.

—Co robimy? —

— A co możemy robić o tej godzinie? Spać, prawda? — powiedziałam spoglądając na nią przymrużonymi oczami.Teraz niewiem co we mnie wystąpiło, ale odruchowo ją przyciągnełam do siebie i przytuliłam.
Niewiem która z nas była bardziej zdziwiona.Ja, że ją przytuliłam, czy JungMi, że ją przytuliłam.

Ta jednak mnie odepchneła od siebie a tylko bardziej wtuliła w moje ciało.
Nie będę ukrywać, strasznie się zarumieniłam.Nie zważając na nic poszłyśmy spać.

~•❄•~
Hej <:3
Mówiłam, że będą dwa rozdziały? Mówiłam
Jak już w wcześniejszym rozdziale napisałam,następny będzie w poniedziałek
(12.02.2024 r.)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top