━ [ ᴄʜᴀᴘᴛᴇʀ ɪ ]....

Stany Zjednoczone-Los Angeles
10 września,2008 rok

Pakowałam ostatnią rzecz do walizki.
Byłam podekscytowana i jednocześnie....przerażona.

— Kochanie jesteś tego pewna? Bo w końcu będziesz w obcym kraju i nie znasz języka...— Odparła moja mama,opierając się o framuge drzwi do mojego pokoju.
Od samego początku nie była co do tego przekonana,ponieważ bała sie,że sobie nie poradze.Właściwie ma trochę racji..Jestem amerykanką,nie znam koreańskiego,a do tego mam wyjechać do kraju który jest mi zupełnie obcy.

— Tak Mamo.Jestem tego pewna.Przecież wiesz,jak bardzo chce zostać idolką,więc jestem gotowa zrobić wszystko,aby to marzenie spełnić. — powiedziałam,dopinając walizkę,która jak na złość nie chciała się zamknąć.

— No dobrze, ale pamiętaj,bądź ostrożna,uważaj na siebie — podeszła do mnie i usiadła na łóżku,co ja też uczyniłam.Dała swoją dłoń na moich włosach, aby zacząć je przeczesywać palcami.Na jej twarzy widniał zmartwiony wyraz.

— Upewniłaś się, że wszystko masz? — uśmiechnęła się,kładąc rękę na moje ramię.
— Tak,mamo — wstałyśmy z łóżka,a ja chwyciłam uchwyt walizki.

— Napewno? —

— Sprawdzałam już dziesięć razy — uśmiech na mojej twarzy nie znikał,gdy schodziłyśmy po schodach.
Tata włożył moje i mojej mamy walizki do samochodu i zawiózł nas na lotnisko.

•~❄~•

Jak na mojej twarzy wystąpił uśmiech, to i tak wystąpiły łzy,które spływały po moich policzkach.Moi przyjaciele już dawno dali upust emocjom.

— Bedę za wami tęsknić — powiedziałam z łzami w oczach i przytuliłam mocno Ethan'a i Jasmin.Moczyliśmy sobie nawzajem ramiona,nie mogąc pochamować łez.

— My za tobą też — wyszeptał Ethan,bardziej mnie przytulając, na co Jasmin wybuchła jeszcze większym płaczem.Po tych słowach rozpłakałam się jeszcze bardziej,przytuliłam ich mocno.
To jest najtrudniejszy moment w moim życiu.Jasmine dała mi bransoletke,która jak ona to ujęła,żebym miała szczęście.

Mój tata podszedł do mnie i obiął mnie szczelnie ramionami.

— Uważaj na siebie Vanessa.Pamiętaj, że nie wiadomo co,czy ci się nie uda lub coś innego to masz nas.— uśmiechnął się mimo łez.

— Dasz radę skarbie.Wierzymy w ciebie.
A teraz idź do samolotu — poklepał mnie po plecach i odwrócił się aby wyjść z lotniska.Pomachałam mu na odchodne.

— Chodźmy słońce — obieła mnie ramieniem i ruszyliśmy w stronę samolotu.

•~❄~•
Korea Południowa - Seoul

Lot do Koreii strasznie nam się dłużył.
Chciałam już wylądować i zobaczyć te wielgachne budynki.Moja Mama spała a na powtarzałam sobie słowa po koreańsku aby później nie było problemu z dogadaniem się.Wejrzałam za okienka aby spojrzeć ma ziemię.Ten widok był przepiękny.Mnóstwo małych światełek które świecą niczym gwiazdy na niebie...

Kiedyś może też będę taką gwiazdką...

Popatrzyłabym sobie dłużej, gdyby nie komunikat informujący o tym, że zaraz bedziemy lądować.

— Już nie mogę się doczekać — odparłam z entuzjazmem.Moja mama na głos który wydobywał się z głośników, wybudziła się i lekko przeciągnęła.

— Już wylądowałyśmy? — zapytała,
na co ja odpowiedziałam, że tak.

Kiedy samolot już wylądował,Mama i ja chwyciłyśmy za swoje bagaże i ruszyłyśmy do wyjścia.
Wyszłyśmy na zewnątrz i założyłam kaptur na głowę.

— Jest trochę chłodnawo.— powiedziała kobieta obejmując mnie ramieniem, aby było mi cieplej.

— To gdzie mamy mieć te mieszkanie? —
zapytałam mamy,naciągając bardziej kaptur na głowe.

— Pan Park powiedział że to jest koło wytwórni, więc mamy blisko. —

To właśnie dzięki Panu Park zawdzięczam to, że tu przyleciałam, i też zafundował nam mieszkanie.Małe, ale powiedział, że jest bardzo przytulne.

~•❄•~

Hol wytwórni był cały biały i był także zapełniony ludźmi.A to stażystami lub osobami z personelu.W całym w tym zgiełku do mnie i mojej mamy podszedł mężczyzna ubrany na czarno.
Podałam mu swój plecak i walizkę, a on zaczął ją przeszukiwać.Moja twarz poczerwieniała,gdy zaczął mi przeszukiwać moją bieliznę i ubrania.
Zaczęłam się bawić bransoletką którą dostałam od Jasmine.Miała na sobie mnóstwo poprzypinanych serduszek,kwiatków i innych zawieszek.

Po chwili ochroniarz wysunął w moją stronę rękę.Nie wiedząc o co chodzi spojrzałam na niego z małym zdziwieniem na twarzy.
Ten tylko westchnął ciężko.

— Telefon. — odparł,patrząc na to, jak sięgam do kieszonki plecaka i wyciągam z niego komórkę.Super.Będe musiała odciąć się od moich przyjaciół jak i rodziny.Oddałam mu swoją własność i oglądałam jak się oddala z moim telefonem.

— Ehh, trudno mi to powiedzieć jak i zrobić, ale..żegnaj córeczko.Będę tęsknić. — powiedziała Mama i mocno mnie przytuliła i pocałowała w czoło.
Wcisnęłam głowe w jej klatkę piersiową, roniąc łzy.Nawet jeśli będzie blisko, to i tak będę za nią tęsknić.

— Żegnaj Mamo. — dodałam — Kocham cię. — odsunęłam się od rodzicielki a ta posłała mi ciepły uśmiech.
— Ja ciebie też słońce. — i odeszła.
Przełknęłam gule w gardle i poszłam w stronę windy w której był Pan Park.Załorzyłam ręce na klatce piersiowej i wcisnęłam się w kąt.

Nie rób takiej smutnej miny. — odparł Pan Park znudzonym tonem.Patrzy na mnie w moim odbiciu. — Najlepsze co człowiek może zrobić dla swojej rodziny,to stać się kimś.Właśnie po to tu jesteś.

~•❄•~
Hej :3
Iiiii tak postanowiłam, że opublikuje znowu tą książke 💙
Następny rozdział w poniedziałek
(15.01.2024 r.)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top