10

Był późny wieczór. Chanyeol szedł wolnym krokiem w dół ulicy. Niebo spowiły chmury, całkowicie zasłaniając księżyc i gwiazdy. Chłopak wytężał wzrok, starając się zobaczyć cokolwiek w mroku. Lustrował twarze mijanych przewodników, jednak nie przyniosło to upragnionych efektów. Był świadomy, że znalezienie jednej osoby w mieście, gdzie mieszka ponad dziesięć milionów osób jest wręcz niewykonalne. Jednak on wciąż próbował. Codziennie zarówno gdy wychodził do pracy, jak i w drodze powrotnej, bez przerwy rozglądał się wokół. Dotychczas nie dało to żadnych efektów, jednak tej nocy chłopak z całego serca dziękował sobie, że się nie poddał. Gdyby nie przykładał tak wielkiej wagi do otaczającego go świata, nie zauważyłby niewyraźnych sylwetek w zacienionej alejce. Gdyby nie to, prawdopodobnie już nigdy nie zobaczyłby Byun Baekhyuna, radosnego, przyjaznego chłopca, którego tak bardzo kochał. Gdyby nie to, znów zagłębiły się w ciemności, nie mając nikogo, kto pomógłby mu odnaleźć drogę. Tego dnia, gdy ciemność tę rozpoczął, wszystko się zmieniło. Teraz miał szansę naprawić swój dawny błąd i nie dopuścić do jego powtórzenia. Dlatego też bez zastanowienia skierował się w stronę napastników. W jego głowie był tylko jeden cel. Musiał chronić Baekhyuna. Myśl ta nieustannie mu towarzyszyła. Nie zwracał uwagi na przeraźliwy ból, jaki niosły kolejne ciosy. Walczył ze wszystkich sił, tylko po to, by czarnowłosy chłopak nie musiał ani razu podnieść ręki na napastników. W końcu udało mu się ich przepędzić i obyło się bez wszystkich ofiar. Wspólnie cała trójka - Chanyeol, Baekhyun i Krystal - doczłapała się do mieszkania chłopców. Postanowili przygarnąć na noc dziewczynę, biorąc pod uwagę późną porę. Weszli do kawalerki i zapalili światło, jeśli w ogóle światłem można było nazwać ową lichą żarówkę wydzielającą delikatne, jasne przebłyski. Rozsiedlili się powoli na materacu, starając jak najmniej poruszać kończynami, które wciąż bolały od siniaków. Przez chwilę siedzieli w ciszy, wymieniając się ukradkowymi spojrzeniami. Ręce Krystal zacisnęły się mocno na wilgotnej teczce z aktami. W czasie bójki upadła na bok, rozchlapując na sobie brudną wodę z kałuży. W takim stanie w ogóle nie wyglądała na jakikolwiek dokument, lecz zachowanie dziewczyny jednoznacznie wskazywało na to, że w teczce znajduje się coś ważnego.

-Co to jest? - Chanyeol przerwał niezręczną ciszę i znacząco skinął głową na obiekt znajdujący się w dłoniach dziewczyny. Przez jej niepewne, przestraszone wręcz spojrzenie przemknął nagle błysk i spojrzała groźnie na bruneta.

-Ściśle tajne. - Przyciągnęła teczkę bliżej piersi. Tak, jakby chciała mieć pewność,że nikt jej nie odbierze. Chłopak wzruszył ramionami.

-Jak chcesz. Może przejdziemy jednak do kluczowej sprawy. - Mówiąc to spojrzał z niepokojem na Baekhyuna i zlustrował go z góry na dół. Zmieszanie przegrodziło się w złość. - Co wy, do jasnej cholery, robiliście w takim miejscu?!

-Może lepiej powiedz nam, co ty tam robiłeś?! - Baekhyun uśmiechnął się sarkastycznie. Nie doczekał się jednak odpowiedzi.

-Kim byli ci faceci?! Czego od was chcieli?

-Baekhyun uderzył jednego z nich.

Na to zdanie Chanyeol zastygł. Nie mógł uwierzyć własnym uszom.

-C-co zrobił? Uderzył? B-baekhyun?

-Spotkaliśmy się tam, by omówić pewną sprawę. Nagle jacyś faceci zaczęli obrażać Krystal. Co miałem niby zrobić? Poza tym jest coś, o co chciałbym zapytać już od dłuższego czasu. - Wypowiadając te słowa, Baekhyun spojrzał na dziewczynę, która skryła twarz w swych kruczoczarnych lokach. Tak, jakby wiedziała, jakie pytanie zaraz padnie. Przełknął ślinę. - Krystal... skąd masz te blizny?

-J-ja... ja nie chcę o tym rozmawiać...

-Myślałem, że się przyjaźnimy. Nie musisz się mnie wstydzić, nikomu nie powiem. Oczywiście, nie musisz nic mówić, jeśli nie chcesz.

-W porządku, powiem, ale - Spojrzała nieśmiało na Chanyeola.

-Nie bój się. Ufam mu bardziej niż samemu sobie. - Wyszeptał, po czym uśmiechnął się do dziewczyny krzepiąco.

-No dobrze. - westchnęła głęboko - To poparzenia. Kwasem. Mam je dokładnie od pięciu lat. Pięć lat temu moja największa miłość oszpeciła mnie na całe życie. Wszedł do domu, bez słowa. W ręku miał wielką butlę. Zbliżał się do mnie z początku powoli, potem trochę szybciej. Nagle stał tuż przy mnie. Nie pamiętam nic więcej, poza piekielnym bólem. Nie wyobrażacie sobie nawet, jak bardzo cierpiałam. Cierpiało moje ciało, moje serce, mój umysł, moja dusza. A wiecie co jest najlepsze? Byłam niewinna. Wmawiał sobie, że byłam wobec niego nie w porządku. Kochałam go najbardziej na świecie, nigdy bym go nie zdradziła. Mimo to, zniszczył mnie. To przez niego jest obrzydliwa. Zazdrość przysłoniła mu cały dotychczasowy świat. Chciał, by żaden inny mężczyzna na mnie nie spojrzał. I dopiął swego. Pięć lat. Wyzwiska, plotki, śmiechy. To nie do zniesienia. Ja...ja już nie daję rady. Jedne oszczerstwo jest silniejsze niż tysiąc dobrych słów. Nienawidzę go. Sześć lat więzienia nie jest sprawiedliwą karą. Moja kara trwać będzie całe życie. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas i... i nie d-dopuścić do t-tego... - Po policzkach dziewczyny poczęły słone łzy. Baekhyun, dłużej się nie zastanawiając, objął dziewczynę i pozwolił jej płakać na swoim ramieniu. To, co właśnie opowiedziała, brzmiało okropnie. Chłopak nie mógł tego pojąć. Jak można zrobić krzywdę komuś, kogo się kocha? To tak, jakby on zrobił krzywdę Chanyeolowi albo Chanyeol zrobił krzywdę jemu. Nie był w stanie sobie tego wyobrazić.

-N-najgorsze jest to, że...że ja chyba wciąż go kocham. Nienawidzę, ale kocham. Tak bardzo starałam się o nim zapomnieć. N-nie potrafię. Zawsze będę o nim p-pamiętać.

Trwali tak w ciszy. Wyznanie dziewczyny wstrząsnęło chłopakami na tyle, że żaden z nich nie potrafił wykrzesać z siebie ani słowa. Baekhyun odruchowo gładził jej ramię swoją drobną, drżącą dłonią. Starał się być bardzo ostrożny, gdyż bał się, że zrobi dziewczynie krzywdę. Oczywiste było, że pięcioletnie blizny już dawno się zagoiły i były nie do naruszenia. Mimo to, czarnowłosy odnosił wrażenie, że Krystal tylko wyglądała na uzdrowioną. Codziennie towarzyszył jej uśmiech, podczas gdy w sercu kłębiły się przerażające myśli. Wraz z rocznicą wszystko wróciło do niej ze zdwojoną siła. To musiało być okropne. Chcieć zapomnieć o kimś, kogo się wciąż kocha.

⊱⋅ ──────── ⋅⊰

Przez ciemny pokój przeszedł donośny świst. Błyskające w świetle złotego, pełnego ornamentów żyrandola ostrze przecięło powietrze i wylądowało na środku wielkiego portretu, zagłębiając się w nim do połowy. Pokaźny nóż kuchenny widniał centralnie na zgrabnym nosie chłopaka, namalowanego olejną farbą. Drobna postać zbliżyła się do obrazu i silnym ruchem wyrwała z niego ostrze, które zostawiło po sobie wielką dziurę. Taka wielka dziura znajdowała się w sercu nożownika. Postać usiadła z powrotem w swoim pokaźnym czerwonym fotelu i znów rzuciła nożem, trafiając w idealnie to samo miejsce. Kiedy rozrywka ta zaczęła być nużąca, drobna dłoń wyciągnęła z kieszeni inne ostrze, mniejsze, lecz warte dużo więcej niż to poprzednie. Był to scyzoryk. Lecz nie byle jaki. Stary, lecz w doskonałym stanie. Perfekcyjny. Ostrze miał z diamentu, najtrwalszego materiału na świecie, nie do przebicia. Dla mordercy był on błogosławieństwem. Jednak potrafił być i przekleństwem, od którego uwolnić się było najtrudniejszą rzeczą. Narzędzie zbrodni. Narzędzie nienawiści. Narzędzie zemsty.

⊱⋅ ──────── ⋅⊰

Następnego ranka cała trójka siedziała przy stoliku w kawiarence. Znajdowała się ona centralnie pod mieszkaniem chłopców, więc, korzystając z tej sposobności, byli tam stałymi klientami. Teraz byli tam z Krystal, popijając kawę i zajadając słodkie rogaliki. Mieli podkrążone oczy i opuchnięte twarze, co było efektem długiej, nieprzespanej nocy. Ostatnie wydarzenia bardzo ich zbliżyły. Rozmawiali jak gdyby nigdy nic i nie wracali do poprzedniej rozmowy. Zaczął się nowy dzień, niosąc nowe nadzieje. Pogoda była ładna, aczkolwiek niezachwycająca. Zwyczajna, bez powiewu świeżości. Nie można było jednak powiedzieć, że błękitne niebo i jesienne słońce, od czasu do czasu ukrywające się za małymi chmurkami nie wzbudzało pozytywnych emocji. Jednak przyjemna atmosfera nie trwała długo. Przerwał ją dobrze znany chłopcom listonosz, który od razu ich spostrzegł. Właśnie miał iść do ich skrzynki, ale to nieplanowane spotkanie znacznie ułatwiło mu pracę. Ze swojej napakowanej po brzegi torby wyjął krwistoczerwoną kopertę. Nie była ona zaadresowana do konkretnego domownika, więc mężczyzna wręczył ją zaskoczonemu Baekhyunowi.

-Co to jest? Chanyeol, spodziewaliśmy się jakiegoś listu?

-Nie, chyba nie. - odparł równie zmieszany brunet, wpatrując się podejrzliwie w kopertę. Czarnowłosy począł ją otwierać i ostrożnie wyciągnął zmięty kawałek papieru. Krystal i Chanyeol patrzyli na niego wyczekująco. Baekhyun zmarszczył brwi i powoli odczytał. A to, co zawierała licha koperta sprawiało, że ich serca stanęły, a dotychczasowe poczucie szczęścia i bezpieczeństwa prysło jak mydlana bańka.

*

Nadal ufasz każdemu? Słodkie. Uważaj, chłopczyku, bo wkrótce podwinie ci się nóżka.

On jest bardziej szalony, niż ci się zdaje. Nie zasługujesz na niego, więc odejdź, póki masz czas. Całusy!

- - - - -
Do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top