/7/

Per. Toma

Gdy wszyscy byli już gotowi a Paul i Patryk przyszli zaczęliśmy swoją małą imprezę. Wszyscy piliśmy alkohol. Dopijaliśmy już trzecie wino gdy po Matta przyjechał Edd. Matt szedł chwiejnym krokiem do wyjścia ale udało mu się. Paul udał się na górę oglądać telewizję ponieważ dorobiliśmy kolejny pokój na piętrze a Patryk jako, że najmniej wypił, poszedł do sklepu kupić więcej alko. Powiem wam szczerze, że sam wypiłem tylko dwie lampki wina i ani kropli więcej.

Zostałem sam na sam z Tordem w salonie. Zaproponowałem mu krewetki, zgodził się więc je dostał i zjadał. Śmiałem się z niego bo on przecież nie lubi krewetek a po pijaku je wcina aż mu się uszy trzęsą. Gdy skończył oparł się o mnie i położył swoją rękę na moje ramiona przybliżają mnie do siebie tak, że się jakby przytulił. Zobaczyłem na stole jeszcze jedną lampkę z winem. Podałem ją Tordowi. Ku mojemu zadowoleniu wypił wszystko. Trochę majaczył ale zaczęliśmy rozmowę. Na początek komunista zaczął mówić o chlebie a potem zaczął pokazywać na suficie różne miejsca i mówić coś o pająkach.

-Pierdolić to, walić tamto, pierdolić to i tamto i tamto-w końcu pokazał na mnie - a ty jesteś spoko-uśmiechnął się.

-Heh dzięki

-Od teraz jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi-pocałował mnie w czoło a następnie chwycił jeszcze jedną lampkę wina niestety wysłał ją na siebie i kanapę ale miał to gdzieś.

Zaczął coś gadać o tym, że w sklepie są brzydkie buty, że on znalazł sobie dziewczynę i się z nią ożeni ale zerwał zaręczyny bo powiedziała mu, że są inni chłopcy są lepsi od Torda. Gadał jeszcze o tym, że jak dla niego jestem już bardzo dorosły i też mogę pić ale odmówiłem bo butelki były puste. W końcu przyszedł Patryk ale niestety bez alkoholu.

-Tak się zagadaliśmy, że nie zobaczyliśmy, że już 1:00 w nocy a sklepy są zamknięte

-A nooocny?-zapytał jakoś Tord.

-Za daleko-uciął krótko.

-Pat weź ratuj on się do mnie do dobiera-powiedziałem żartobliwym tonem.

Pat uśmiechną się i powiedział, że spada do domu wiec wyszedł i znów zostaliśmy sami. Tord chciał iść do łazienki więc poszedłem tam razem z nim. Po drodze wywalił by się 18 razy więc wolę go trzymać żeby nic sobie nie zrobił. Pomyślałem sobie jak powiedział, że jesteśmy najlepszy mi przyjaciółmi a ja w tedy nie zaprzeczyłem. Może rzeczywiście chciał żeby tak było. Szarooki wszedł do łazienki ciągnąc mnie za sobą i zamknął drzwi za klucz. Przez chwilę się bałem ale gdy szarooki usiadł na klozecie,przestałem. Usiadłem na rogu wanny i lekko czerwony na twarzy odwróciłem wzrok bo jak gdyby nigdy nic,Tord wstał i zaczął sikać.

-Mogę przy tobie  boo przecież mamy to samo dyndające tam na dole, nie? Teeeeeż chłopak jesteś-uśmiechał się głupio.

-W zasadzie to dziewczyna-powiedziałem z uśmiechem ale na tyle cicho aby ten nie słyszał. -Ja nie  miałem problemów z przyznaniem się gdy trzeba,że byłem dziewczyną czy coś. Ale to co innego jeśli powie się przyjaciołom.

-Klęknij-zrobiłem to.

-Nie nie nie, nie klękaj-zmienił zdanie.

-Będę klękał bo to fajne

-No ok, to teraz mi powiedz, czy śmiejesz się z dzieci z autyzmem?! -krzyknął Tord.

-Nie-powiedziałem śmiejąc się.

Gdy wyszliśmy z łazienki, skierowaliśmy się na schody aby iść do Paula. Na schodach Szaeooki prawie się na mnie wywalił ale złapałem się mocno barierki abyśmy nie spadli i udało nam się dotrzeć na samą górę. Posadził em chłopaka obok Paula i zaczęli rozmowę o wymyślonej dziewczynie Torda. Ja natomiast udałem się do kuchni zjeść kolacje mimo później godziny. Pół godziny później posłem do nich. Karmelek już płakał a Paul rozmawiał z nim jakby wszystko co mówił o te wymyślone dziewczynie było prawdą. Wziąłem szarookiego za rękę i powiedziałem, że położę go spać. Udałem się z nim do jego pokoju. Zaświeciłem jedynie ekran laptopa, to było jedyne światełko w tym pokoju więc był fajny klimat. Komunista położył się a ja obok ponieważ mnie o to prosił. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował w policzek dwa razy a w czoło trzy razy. Cały czas się uśmiechnąłem i rumieniłem. Podniecałem się. Tord przytulił mnie do siebie i zaczął namiętnie całować, odwzajemniłem ten pocałunek. Przecież i tak rano nic nie będzie pamiętał a ja lubię go..bardzo. Dodałem do pocałunku język i włożyłem ręce pod bluzę Torda. Poczułem jak mu staje,postanowiłem to skończyć żeby nie zaszło za daleko. W końcu wstałem i zacząłem szukać filmu na laptopie. Nagle usłyszałem czyjś spokojny oddech. Spojrzałem na szarookiego i zauważyłem, że zasnął. Przykryłem go i pocałowałem w czoło a potem cmoknąłem go w usta. Zgasiłem laptop i położyłem się spać do swojego łóżka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top