= Rozdział 6 =
✧Chciałbym się czegoś o tobie dowiedzieć.✧
PoV-Ricardo.
Obudziło mnie słońce, które oświetliło moją twarz z ogromnego okna. Poczułem czyjś oddech na czubku mojej głowy. Obróciłem głowę w tamtą stronę i zobaczyłem tam.. Terry'ego?! Na początku się przestraszyłem, ale potem, gdy tak mu się przypatrywałem i czułem jego zapach poczułem się naprawdę komfortowo w jego objęciach. Nagle zdałem sobie z tego co się wydarzyło w nocy. Wydało się przed nim... Prawie nikt o tym nie wiedział, ale szczerze bardzo nie chciałem żeby akurat on się dowiedział, i to jeszcze podczas ataku. Wtuliłem się w jego klatkę i wwąchałem się w jego wodę kolońską.
- Obudziłeś się? - spojrzałem w górę, gdzie zobaczyłem zaspanego, ale uśmiechniętego białowłosego.
- Yhm... - mruknąłem, uśmiechając się delikatnie, gdy spuściłem głowę i znów go przytuliłem, co on odwzajemnił.
- Jak ci się spało? Bo mi naprawdę dobrze - zaśmiał się.
- No jestem wyspany - stwierdziłem.
WoW, naprawdę zacząłem się czuć komfortowo przy tym chłopaku. Tak czułem się tylko przy Gabrielu.
- Chyba musimy już wstać, pewnie zaraz śniadanie - ziewnął Terry.
- Dobrze to musisz mnie puścić - zaśmiałem się.
- Too, może jednak tu jeszcze chwilę zostaniemy? - uśmiechnął się.
- To sprawdź godzinę...
Terry sięgnął za moją głowę i wziął telefon. Kątem oka spojrzałem na jego tapetę, ale zauważyłem tam tylko jakiegoś koszykarza.
- Co? - zapytał Terry, patrząc na mnie.
- Która jest godzina?
- Jest dopiero 05:07, mamy jeszcze dużo czasu - powiedział i przyciągnął mnie mnie bliżej do swojego ciała - A może opowiesz mi coś o twoim przyjacielu i tak ogólnie jak tam było w twojej przeciwnej drużynie?
- Czemu miałbym ci o tym opowiadać?
- Chciałbym się czegoś o tobie dowiedzieć.
- Dobra, wiesz zaczynasz się robić dziwny, muszę iść do toalety - powiedziałem i wyplątałem się z jego uścisku po czym udałem się do łazienki.
Oparłem się o umywalkę, nad którą wisiało lustro. Odkręciłem zimną ziemię wodę i oblałem sobie nią twarz. Co ja robię..? Nie będę z nim rozmawiał, czemu on w ogóle chcę ze mną rozmawiać? Czemu on to wszystko robi? Mógł mnie przecież wtedy w nocy zostawić, ale tego nie zrobił... Ale to pewnie jakiś impuls albo coś. Dobra trzeba coś z sobą zrobić, trzeba podjąć pewne decyzje.
PoV-Terry.
Spróbowałem, nie wyszło. Wyjąłem telefon i napisałem do Zayn'a, że własnie zepsułem wszystko. Ta rozmowa potoczyła się za szybko. Co on tam robi w tej łazience?
Gdy tak się zastanowaiłem okropnie zachciało mi się spać. Więc po jakimś czasie zasnąłem.
PoV-Ricardo.
Wytarłem twarz ręcznikiem i zdecydowałem się wyjść z łazienki. Rzuciłem okiem na łóżko Archibalda, spał. Na to czekałem, ponieważ nie miałem ochoty już z nim rozmawiać, a poza tym miałem inne plany na ten ranek. Musiałem wyrzucić z siebie emocje. Wymknąłem się z pokoju i zacząłem szukać pewnego miejsca.
Po kilku zakrętach i schodach byłem na miejscu. Była to ogromna sala z instrumentami, o której wczoraj opowiedział mi Banda. Rozejrzałem się po sali i gdy tylko dostrzegłem ogromny fortepian stojący z rogu sali, od razu znalazłem się przy nim. Odsunąłem stołek i usiadłem na nim. Otworzyłem klawisze i nie zastanawiając się od razu zacząłem grać utwór Atlantis a w głowie miałem tekst tej piosenki:
The birds have left their trees
The light pours onto me
I can feel you lying there all on your own
We got here the hard way
All those words that we exchange
Is it any wonder things get broke?
'Cause in my heart and in my head
I'll never take back the things I said
So high above, I feel it coming down
She said, in my heart and in my head
Tell me why this has to end
Oh, no, oh, no
I can't save us, my Atlantis, we fall
We built this town on shaky ground
I can't save us, my Atlantis, oh, no
We built it up to pull it down
Now all the birds have fled
The hurt just leaves me scared
Losing everything I've ever known
It's all become too much
Maybe I'm not built for love
If I knew that I could reach you, I would
go
It's in my heart and in my head
You can't take back the things you said
So high above, I feel it coming down
She said, in my heart and in my head
Tell me why this has to end
Oh, no, oh, no
I can't save us, my Atlantis, we fall
We built this town on shaky ground
I can't save us, my Atlantis, oh, no
We built it up to pull it down
Yeah, we build it up and we build it up
Yeah, we build it up to pull it down
And we build it up and we build it up
And we build it up to pull it down
- I can't save us, my Atlantis, we fall
We built this town on shaky ground - zacząłem śpiewać na całą salę, aby już do końca dać upust emocjom - I can't save us, my Atlantis, oh, no
We built it up to pull it down...down!
I tak właśnie wypuściłem to wszystko z siebie. Posiedziałem tam jeszcze trochę, aby potem wyjść z sali zamykając fortepian, a potem drzwi.
Wróciłem do pokoju a Terry'ego nie było? Stwierdziłem, że muszę iść do łazienki, i to był ogromny kurwa błąd... Zobaczyłem, że światło się pali, ale to pewnie ja zostawiłem zapalone. Otworzyłem drzwi, wszedłem do środka i wtedy zobaczyłem, to czego nie chciałem zobaczyć. Terry był pod prysznicem, nagi. Wpatrywałem się w jego wyrzeźbioną sylewtkę przez dłuższy czas, aby potem instynktownie odwrócić wzrok. Poczułem, że zrobiłem się cały.. czerwony?!
- Kurwa! - usłyszałem, że woda, na którą wcześniej nie zwróciłem uwagi przestała płynąć.
Usłyszałem jeszcze powiew ręcznika.
- Już - powiedział białowłosy.
- N-nie wiesz j-ja j-już w-w-wychodzę... - wyszeptałem.
- Nie, ja wyjdę - powiedział wymijając mnie.
Poczułem zapach jego wody kolońskiej, której najwyraźniej zdążył już użyć, ten zapach był naprawdę przyjemny...
Ogarnąłem się, po czym zjedliśmy śniadanie, znaczy wszyscy zjedli poza mną. Potem mieliśmy zbiórkę. Okazało się, że będziemy trenować z drużyną Bandy. Ciekawie będzie poznać taktykę przeciwnika przed meczem. Kolejką z robaków przetransportowaliśmy się na drugi koniec wyspy, ale jeszcze czekał nas krótki spacer. I w końcu naszym oczom ukazało się boisko. Przeciwna drużyna już tam trenowała. Zacząłem ich obserować. Nie wszyscy byli uzdolnieni, ale kilkoro z nich wyróżniało się ogromną zwinnością oraz szybkośćią. Nagle jeden z nich wyłożył się na ziemię jak długi.
- Zemdlał? - zapytał Frank.
- Osiągnął limit żywotu - powiedział spokojnie Banda.
- Żywotności?! - przeraził się Buddy.
- Dokładnie.
- O-oh nie żyje? - wzdrygnął sję Buddy - A-ale o-on przed chwilą jeszcze grał...
- Tak, ale osiągnął swój limit - nadal spokojnie odpowiadał Banda.
- Nie wygląda na starego - stwierdził Frank.
- Wiem, to dlatego, że każdy na tej planecie żyje jeden miesiąc, każdy taki jest.
Banda tłumaczył nam jeszcze trochę o tutejszych zwyczajach. Ale potem wszyscy zainteresowali się Buddy'm, ponieważ okazało się, że ma jakiś siniak czy coś od Pnączy Syren. Okazało się, że to jest niebezpieczne i trzeba się tym zająć na poważnie bo inaczej trucizna może się rozprzestrzenić po jego ciele i sparalizuje chłopaka.
Po treningu, który chyba dał nam wiele, wszyscy usiedliśmy przy dwóch okrągłych stołach. A chłopacy zaczęli rozmawiać o tym, jak to jest okropne, że wszyscy mieszkańcy tej planety żyją tak krótko. Siedziałem obok pieprzonego Archibald'a, który ciągle mi się przyglądał. Nie wiem dlaczego, ale poczułem ciepło na moich policzkach czego próbowałam się szybko pozbyć.
Gdy Banda i Buddy wrócili to udaliśmy się do hotelu, aby przygotować się na jutrzejszy mecz.
==================================
1224 słowa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top