= Rozdział 12 =
✧- Organizuję imprezę - powiedzial białowłosy✧
PoV-Arion.
Właśnie wracałem razem z Victorem z gabinetu trenera, na szczęście Terry'ego i Ricardo udało się jakoś wytłumaczyć. Trener na szczęście nam uwierzył.
- Victor zastanawiałeś się czy oni... No wiesz? - zapytałem mojego chłopaka.
Nie wiem skąd mi przyszło do głowy to pytanie, ale tak jakoś chciałem zapytać się Victora co sądzi o tym wszystkim.
- Nie, myślę, że nie - westchnął. - Wątpię, dopiero co się pogodzili.
Tylko pokiwałem głową na znak, że słyszałem. Po chwili milczenia stwierdziłem, że chcę trochę spędzić czasu sam na sam z Victorem.
Ostatnio za dużo nie spędzaliśmy z sobą czasu, zajmowaliśmy się treningami i innymi planami.
Też dużo myśleliśmy o Terry'm i Ricardo, bo jeśli oni by się nie pogodzili w finałowym meczu mogłoby być ciężko. Chociaż i tak wiemy, że to nie będzie łatwy mecz.
Chwyciłem dłoń Blade'a i zacząłem biec przed siebie.
- Arion co ty wyrabiasz?!
- Zobaczysz - stwierdziłem.
...
Minął już dość długi czas. Wszyscy wrócili na Ziemię, skończyli szkołę, a wakacje się zaczęły.
Ale dla dwójki chłopaków miał ten czas być jednym z najlepszych i najbardziej emocjonujących.
Terry Archibald i Ricardo Di Rigo może nie zostali oficjalnie parą, ale chyba już większość osób wiedziała, że coś pomiędzy nimi jest.
Archibald przychodził odbierać swojego "chłopaka" z szkoły i razem chodzili po całym mieście, a w wakacje prawie każdy dzień spędzali razem. Wszystko jest idealnie, ale czy na pewno?
PoV-Ricardo.
Właśnie kończyłem śniadanie, czyli zwykłe tosty. Moi rodzice wyjechali gdzieś w sprawach służbowych, więc dom był dla mnie, a służba jest do 16:40, więc mam dużo czasu żeby pobyć samemu lub z kimś...
Dzisiaj chyba zostaję w domu, bo jest strasznie duszno, a tutaj mam klimatyzację. Nie jestem dzisiaj z nikim umówiony, więc dzisiaj nie będę robić zupełnie nic.
Gdy zjadłem śniadanie, odstawiłem naczynia i poszłem przebrać się z piżamy. Postawiłem na luźny ubiór. Beżowa szeroka koszulka, białe spodenki i białe skarpetki za kostkę.
Potem wyszedłem z pokoju, biorąc tylko książkę z mojej biblioteczki i poszedłem do salonu, po czym odpaliłem klimatyzację i zacząłem czytać.
Po może jakiejś godzinie czytania zacząłem się nudzić. Sam nie wiedziałem co robić, więc stwierdziłem, że pójdę się przejść po moim ogrodzie. Wyszedłem tarasem i zacząłem się przechadzać po ogromnym ogrodzie.
Nagle poczułem, jak ktoś od tyłu przyciąga mnie w talii przyciska swoją miednicę do mojej, a jedną ręką zakrywa mi oczy.
Na początku się przestraszyłem, ale potem poczułem znajome perfumy, a dotyk był jakoś dziwnie znajomy. Poczułem jego oddech przy mojej szyi i podświadomie się spiąłem.
- Witaj Di Rigo - do moich uszu doszedł słodki szept.
Nic nie odpowiedziałem, tylko wyrwałem się z jego uścisku, po czym odwróciłem się i wpiłem się w jego usta, rzucając się mu na szyję, a białowłosy oddał pocałunek i oplótł ręce wokół mojej talii.
Mój chłopak Terry wyjechał z rodzicami na półtora tygodnia za granicę do Włoch. Okropnie tęskniłem za nim. Wiadomo, miałem się z kim spotykać, ale jednak chciałem wykorzystać wakacje na spędzanie czasu z moim koszykarzykiem.
Zakończyłem pocałunek i oparłem swoje czoło o jego czoło i spojrzałem mu w oczy.
- Tęskniłem - szepnąłem.
- Ja też, Ricc - odpowiedział i przytulił mnie.
- Jak się tu dostałeś? - zapytałem, ponieważ zazwyczaj było tak, że służba informowała mnie o tym, kto przychodzi do domu.
- Wiesz, no yym.. drzwi były otwarte - stwierdził.
- Uznazjmy, że ci wierzę - uśmiechnąłem się. - Chodź, opowiesz mi wszystko - powiedziałem, ciągnąc chłopaka do domu.
Z kuchni wzięliśmy sobie lemoniadę cytrynową, jakieś słodycze i usiedliśmy na kanapie.
- No to mów - zacząłem.
- Dobra, dobra, ale najpierw chciałbym ci powiedzieć coś, o czym nie mogę zapomnieć - powiedział, ale przerwałem mu:
- Nie przedłużaj, mów!
- Organizuję imprezę - powiedział białowłosy.
- U ciebie?
- Tak, jutro, bo dziś rodzice postanowili wyjechać w góry sami, aby spędzić trochę więcej czasu razem, więc mam wolną chatę - wyjaśnił.
- A kto jest zaproszony? - dopytywałem.
- No na pewno ty, myślę, że całą Jednastkę Ziemi, moich znajomych z koszykówki i myślałem, że może twoją drużynę, w sensie Raimona - wyliczał.
- O, to dość dużo osób, wszyscy się zmieszczą w twoim mieszkaniu?
- Kochany, chyba zapomniałeś, że ja nie mieszkam w normalnym mieszkaniu, tylko w apartamencie - stwierdził, śmiejąc się.
- Dobra, dobra, już nie przesadzaj, bo twój apartamencik w porównaniu z moim domem to malutkie mieszkanko - powiedziałem, drażniąc się z nim moimi przechwałkami.
- A skoro masz taką dużą chatę, to może ją jakoś wykorzystamy? - zapytał, przyciszając głos.
Nie czekając na odpowiedź, złapał mnie za udo i przyciągnął do siebie. Ułożyłem swoje dłonie na jego klatce piersiowej i powiedziałem:
- Wiesz, nie tym razem kochany - uśmiechnąłem się.
Archibald trochę zmarkotniał, ale po krótkim pocałunku rozchmurzył się i zaczął opowiadać, jak minął mu wyjazd do ciepłych krajów.
PoV-Terry.
Cały dzień spędziliśmy u Ricardo w domu rozmawiając, chodząc po wszystkich pokojach, całując się. Gdy nadszedł wieczór, a służba opuściła w końcu dom, ja i Ricc stwierdziliśmy, że zrobimy sobie noc filmową.
Znieśliśmy wszystkie koce, poduszki, kołdry i rzuciliśmy je na kanapę. Brunet miał ogromny telewizor, na którym będziemy dzisiaj oglądać najróżniejsze filmy.
Potem z kuchni wynieśliśmy ogrom jedzenia, naprawdę, jedzenia jak dla całej drużyny piłkarskiej.
- To co oglądamy? - zapytałem.
- Może klasyk, Harry Potter?
- Weź Ricc, to jest banał, może coś nowego? - odrzekłem.
- Czekaj, poszukam czegoś w internecie.
- Ja też - stwierdziłem.
I po chyba aż dziesięciu minutach w końcu zaproponowałem film ,,W krainie Bogów".
- Może być? - spytałem.
- No możemy zobaczyć - powiedział i usiadł na naszym posłaniu.
Usiadłem obok bruneta i objąłem go ramieniem, biorąc chipsa. Włączyliśmy telewizor i zaczęliśmy oglądać.
Ricardo chyba się trochę bał, ponieważ gdy rodzice Chihiro zamienili się w świnie, chłopak ścisnął moją dłoń, którą swoją drogą trzymał przy swojej klatce piersiowej, od początku filmu.
Gdy film się już skończył, spojrzałem na mojego chłopaka, jaki jest jego wyraz twarzy, ponieważ film był poważnie odklejony.
Zdziwiłem się, bo Di Rigo twarz miał ukrytą w mojej klatce piersiowej i delikatnie drżał.
- Hej Ricc, wszystko dobrze?
Obrócił głowę w moją stronę i spojrzał mi w oczy.
- Moja głowa nie daje rady ogarnąć tego co się działo w tym filmie, jakoś za trudne dla mnie to - odpowiedział, znów się w mnie wtulając.
- Okej? A chcesz obejrzeć coś jeszcze, czy wolisz już iść spać?
- Możemy obejrzeć coś jeszcze, ale jakiś prosty film - mruknął.
- To obejrzymy może piratów z Karaibów?
- Nie - powiedział twardo. - To jest dla mnie za straszne - dodał ciszej.
- Dobra, to obejrzymy tego Harry'ego Pottera - mruknąłem i przełączyłem na Harry'ego Pottera.
- Dzięki.
Oglądaliśmy chyba aż do czwartej, a może i do piątej, a następnego dnia czekała na nas jeszcze impreza u mnie, na którą już wszyscy są zaproszeni, więc nie ma już odwrotu.
Na szczęście mieliśmy cały dzień, żeby odespać, bo impreza była dopiero na siedemnastą.
Ricc odwołał służbę, więc nikt nam nie przeszkadazał w następnym dniu.
==================================
1093 słowa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top