🐵 6 🐵
W dziwnym przypływie odwagi przyciskam wargi do jego ust.
Sekundę później ląduję na ziemi kompletnie oszołomiony.
Dociera do mnie co zrobiłem.
Dociera do mnie co zrobił Namjoon - odepchnął mnie.
Powoli i delikatnie, ale wyraźnie poczułem napierającą na moje ramię dłoń.
Zmieszany chłopak posyła mi przepraszające spojrzenie.
- Jesteś pijany. Nie chcę, żebyś-
- CO WY TAM ROBICIE?! - Nagle do naszych uszu dociera wołanie Yoongiego. - Nie wiem jak wy, ale ja nie mam zamiaru czekać, aż zjawi się tutaj policja!
Jakby na potwierdzenie jego słów, w tym właśnie momencie gdzieś w oddali zawyły policyjne syreny.
Szybko podrywamy się z ziemi, a ja, gdyby nie pomoc Namjoona, znów wylądowałbym w gęstej trawie. Biegniemy prosto do samochodu, a ja z przerażeniem zauważam zbliżające się w naszą stronę auto. Nie policyjne, na szczęście, ale zaczyna zwalniać, aż w końcu zatrzymuje się w pobliżu dopalającej się stacji.
- Szybciej - popędzam blondyna, kiedy siedzimy już w pickupie.
- Nie panikuj, Jin. Nie widzisz jak mu się ręce trzęsą? - beszta mnie gburowatym tonem siedzący z tyłu Min, wskazując na dłonie Namjoona zaciskające się na kierownicy.
- A mi to niby nie?! - Unoszę drżące dłonie w górę, by miętowowłosy mógł na nie spojrzeć.
- To może spróbuj się uspokoić? - Kręci głową, wygodnie rozsiadając się na swoim miejscu.
Powoli zaczynam zazdrościć mu tego wyluzowania, które, nawet gdybym bardzo chciał, nie potrafi mi się udzielić.
- Łatwo ci mówić, panie Mam-Wszystko-Gdzieś.
- Po prostu wyznaję zasadę, że nie ma co się martwić na zapas.
- Ale jak nas-
- Jin, on ma rację - wtrąca się Namjoon. - Nie panikuj. Przed chwilą minęliśmy się z policją. Nawet tego nie zauważyłeś. Nie panikuj.
- Naprawdę? - pytam z niedowierzaniem, wychylając głowę przez okno, jakbym spodziewał się zobaczyć wspomniany wóz, jednak ten z pewnością jest już daleko za nami.
Odetchnąłem głęboko, próbując się w miarę moich możliwości uspokoić.
- Okej. Nie ma co się martwić na zapas - mowię, trochę bez przekonania, jednak naprawdę chcę uwierzyć w te słowa.
- No i prawidłowo. Teraz tylko szeroko się uśmiechnij. - Namjoon posyła mi krótkie spojrzenie, sam wyginając usta w lekki uśmiech.
Spełniam jego prośbę i sięgam do plecaka, by wyjąć jedną z czterech puszek piwa, które zdążyłem zawinąć ze stacji.
- Seokjin - odzywa się nagle nasz kierowca. - Nie chcę nic mówić, ale może już wystarczy, co?
- Daj spokój - wtrąca Min z tylnego siedzenia. - Niech pije. Trzeźwy Kim jest nie do zniesienia.
- Mówisz o mnie czy o nim? - Śmieje się Namjoon.
- Co? - Yoongi wyraźnie nie łapie.
- Też mam na nazwisko Kim - wyjaśnia blondyn.
- NIE DO ZNIESIENIA?! - Odwracam się do miętowowłosego. - Ty za to jesteś do zniesienia. Wyłącznie wtedy, kiedy śpisz. Więc może zrób nam tę przyjemność i idź spać.
- Ciekaw jestem, czy będziesz tak pyskował, gdy wytrzeźwiejesz. - Wiem, podpuszcza mnie,
...a ja daję się w to wkręcić.
- Może trochę szacunku, okej? W końcu jestem starszy!
- Tak? - Na jego twarzy pojawia się prześmiewczy uśmiech. - Wybacz. Gdybym cię nie widział, pomyślałbym, że gadam z pięciolatkiem.
Nie daj się sprowokować, tylko nie daj się sprowokować...
Przybieram na twarz sztuczny, przesłodzony uśmiech.
- Wolę się zachowywać jak pięciolatek, niż jak stary, zrzędliwy dziadek.
- Nie porównuj nas. To śmieszne.
- Sam jesteś- - Milknę i krzywię się na przeciągły dźwięk samochodowego klaksonu, który urywa się trzy sekundy później.
Spoglądam na Namjoona, któremu skutecznie udało się uciszyć naszą sprzeczkę.
W aucie na moment zapada błoga cisza, nie licząc dźwięku pracującego silnika oraz szumu mijających nas samochodów.
Właśnie wjeżdżamy do miasta.
- Uspokoiliście się, dzieci? - Ciszę przerywa Namjoon. - To świetnie. Gdzie jedziemy?
Yoongi i ja odpowiadamy w tym samym momencie:
- Przed siebie.
***
- Obudzę go.
- Wiesz, może lepiej ja to zrobię?...
- Okej, ale nie oszczędzaj go. Ja idę zapalić.
Trzask drzwi. I cisza.
Obudziłem się parę minut temu, dlatego ta krótka wymiana zdań między chłopakami w pełni dotarła do mojej świadomości.
Nie śpię, jednak oczy wciąż mam zamknięte, dlatego oboje myśleli, że ich nie słyszę.
A za to "nie oszczędzaj go" Min jeszcze oberwie.
- Seokjin... - Kilka sekund później dociera do mnie cichy głos Namjoona.
Mruczę coś tylko pod nosem i odwracam głowę w kierunku okna.
O rany, jestem cały obolały. Ile czasu przespałem na tym przednim siedzeniu?
- Jin... - Chłopak powtarza moje imię, a po chwili czuję na swoim ramieniu dotyk jego ciepłej dłoni.
Wstrzymuję oddech, aż w końcu nie wytrzymuję - uchylam powieki i mrużę oczy, ponieważ światło dnia podrażnia moje tęczówki.
Dłoń Nama nadal spoczywa na moim ramieniu, a ja pod wpływem tego odczucia, przypominam sobie nasz pocałunek. A raczej nieudolne zetknięcie ze sobą naszych ust, po którym zostałem natychmiast odepchnięty.
Przełykam rozczarowanie i odsuwam się poza zasięg dłoni chłopaka, powoli prostując na siedzeniu.
Mrugając szybko powiekami, wyglądam za okna, by zorientować się w otoczeniu.
- Gdzie my jesteśmy? - pytam ochrypłym od snu głosem.
- Na parkingu obok motelu. Jechaliśmy bez przerwy przez pół nocy. Pora na odpoczynek. Muszę odespać te kilka godzin, w przeciwnym wypadku nie dam rady dalej prowadzić.
- Yoongi ma prawo jazdy.
- On także nie zmrużył oka. Rozmawiał ze mną, żebym przypadkiem nie zasnął za kierownicą.
- Ta? - Unoszę do góry brew. - Ciekawe o czym ten gbur mógł z tobą rozmawiać...
- Jest w porządku. Chyba tylko z tobą potrafi się tak kłócić. - Śmieje się cicho, lecz mi wcale nie jest do śmiechu.
Boli mnie głowa i bardzo chce mi się pić.
Sięgam do plecaka, lecz znajduję tam tylko dwie puste puszki po piwie i kolejne dwie jeszcze nie otwarte.
Mdli mnie na sam ich widok.
Zamykam plecak i uchylam okno, by wpuścić do samochodu trochę świeżego powietrza.
- Proszę. - Namjoon przerywa ciszę, więc zerkam na niego kątem oka, by następnie opuścić wzrok na butelkę wody, którą trzyma w ręce.
- Dzięki... - mamroczę pod nosem i upijam kilka łyków.
Przynajmniej jeden problem z głowy.
- Idziecie czy nie? - Nagle drzwi się otwierają i do środka zagląda Min, ale szybko bierze z tylnego siedzenia swój obszerny bagaż i znika.
- Idziemy - odpowiada siedzący obok mnie blondyn i opuszcza samochód.
Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko pójść w jego ślady. Razem z Namem zabieramy z bagażnika swoje podróżne torby, a ja mimochodem zerkam na pobliski budynek, w którym mamy spędzić najbliższe kilka godzin.
Miejsce nie wygląda źle, zresztą jest mi ono obojętne. Ważne jest to, by policja nie wpadła na nasz trop.
Uśmiecham się pod nosem. Nie mogę uwierzyć, że stacja benzynowa, na której pracowałem, została pochłonięta przez ogień.
I to dzięki mnie!
...
No dobra - z małą pomocą Namjoona i Yoongiego.
Chociaż ten drugi niewiele zrobił. Oblał benzyną meble i podłogi. Pf! I to tylko dlatego, że ja mu kazałem.
- Żyj! - Z tych rozmyślań wyrywa mnie szturchnięcie w ramię.
Krzywię się i posyłam Minowi mordercze spojrzenie.
Jak zwykle, chłopak to olewa i rusza za Namjoonem w kierunku motelu.
Wlokę się za nimi niechętnie. Mam tak podły nastrój, że najchętniej bym się na czymś wyżył. Zwykle tego nie robię, uspokajam się w inny sposób, bo wiem, że mógłbym w złości zrobić coś, czego potem na pewno bym żałował.
Ale Yoongiego mógłbym uszkodzić, tak niewiele, a na pewno poczułbym się lepiej.
Yoongi jako pierwszy znika w swoim pokoju, rzucając tylko ciche "dobranoc".
- Prześpij się jeszcze. Nie wyglądasz najlepiej.
Spoglądam na blondyna, który posyła mi zatroskane spojrzenie.
Wiem, że chce dobrze, ale ta rada podsyciła tylko moją irytację. Zaciskam usta, by nie wydostało się z nich coś, czego szybko bym pożałował.
Kiwam głową i odwracam się, ruszając w kierunku drzwi z numerem siedem.
Przekręcam klucz w zamku i już mam wejść do pokoju, jednak zamiast tego, odwracam się i mówię:
- Przepraszam.
Nam nieruchomieje i uchyla szerzej drzwi, spoglądając na mnie zdziwiony.
- Za ten pocałunek... - wyjaśniam, odwracając wzrok.
Policzki zaczynają palić mnie żywym ogniem, więc czym prędzej znikam w pokoju i zamykam go na klucz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top