🐋 25 🐋

Mam nadzieję, że Nam nie obudzi się w ciągu najbliższych piętnastu minut. Sam chcę go obudzić- słodkim buziakiem. A potem podać pyszne śniadanie prosto do łóżka.

Kręcąc się po kuchni, podśpiewuję cichutko. Kiedy przygotowuję kawę, dobrze znane mi dłonie lądują na moich biodrach. Uśmiecham się i przewracam oczami, kiedy miękkie usta zaczynają sunąć po szyi, drażniąc skórę ciepłym oddechem.

- Nam, słońce, nie mogłeś spać jeszcze przez kwadrans? - Śmieję się i odwracam w jego kierunku.
W następnej sekundzie strącam kubek z blatu, przerażony wpatrując się w stojącego przede mną chłopaka.

- Jimin? - wyduszam z siebie i zaciskam mocno drżące wargi.

- Ja nie chciałem... - Rudowłosy chłopak zaczyna się tłumaczyć, a ja marszczę brwi w zdziwieniu. Dlaczego teraz sytuacja się odwróciła?

- Wyjdź stąd - mówię stanowczo, mocno zaciskając palce na krawędzi blatu. Czuję dziwną satysfakcję, że mogę zachować się tak samo, jak on zachował się w stosunku do mnie kilka lat temu. Mam ochotę go zranić, by poczuł to, co ja czułem. Nie obchodzi mnie nawet to, co chłopak robi w domu Namjoona.

- Seokjin, nie chciałem, zrozum... - Chłopak nie ustępuje, jednak odwracam się do niego plecami, mówiąc głośno i stanowczo, że nie chcę tego słuchać.

- Wyjdź! Wyjdź i więcej nie wracaj! - krzyczę.
Zapada cisza, przerwana tylko na sekundę kliknięciem czajnika, który oznajmił, że woda na kawę już się zagotowała.
Zamykam oczy, mając nadzieję, że to tylko jakiś głupi sen. Chwilę później dociera do mnie odgłos kroków i trzask drzwi.
Jimin wyszedł.

Otwieram oczy, gwałtownie wyrwany ze snu. Podnoszę się i siadam na łóżku, mrugając oczami, by przeniknąć wzrokiem ciemność, panującą dookoła.
Jestem w domu Nama, a sam chłopak śpi obok, oddychając miarowo i spokojnie. Chyba śni o czymś przyjemnym...
Aż zaczynam mu zazdrościć.
Nachylam się nad nim, by go obudzić, bo bardzo chcę, by mnie przytulił, jednak w ostatnim momencie rezygnuję. Niech śpi mój Słodki Książe... Przytuli mnie rano, a ja tymczasem skoczę do kuchni, by napić się czegoś i trochę pomyśleć. Skoro sytuacja z Jiminem nie pozwala mi spać i dręczy nawet przez sen, nie mogę jej zignorować.

Cicho opuszczam pokój i ruszam schodami na parter. Już w korytarzu dostrzegam, że w kuchni świeci się światło. Zaglądam do niewielkiego, ale ładnie urządzonego pomieszczenia i dostrzegam Hobiego.

- Seokjin? - pyta zdziwiony. - Nie możesz spać?

- A ty? - odpowiadam pytaniem i podchodzę do lodówki, by wyjąć z niej karton pomarańczowego soku.

- Yoongi obudził mnie swoim gadaniem przez sen. Mówił coś o..

Wyłączam się na bezsensowną w tym momencie gadaninę Hoseoka i, napełniając szklankę sokiem, zaczynam krążyć myślami wokół Jimina, z którym poprzedniego dnia nie zamieniłem ani jednego słowa.
A może powinienem? Tylko co miałbym mu powiedzieć? On najwyraźniej nie ma mi nic do powiedzienia.
Ale jego wzrok... Czy dostrzegłem w nim wczoraj smutek? Poczucie winy?

- ...Jimin prosił mnie, żebym ci przekazał, byś, jeśli możesz, skontaktował się z nim.

- Co? - Odwracam się gwałtownie, wbijając w chłopaka przenikliwe spojrzenie. Nie jestem pewien, czy dobrze usłyszałem. Przez ostatnie kilka minut myślami byłem kompletnie gdzie indziej.

- Zostawił ci swój numer - powiedział, nieco zdziwiony Hobi.

- Kto? - dopytuję, by się upewnić, że na pewno chodzi o tego Park Jimina.

- Jimin. Mówił, że się znacie... Tego, że coś między wami jest nie tak, sam się domyśliłem, ale oczywiście nie chcę się wtrącać. Poczekaj... - rzucił, po czym wyszedł z kuchni. Pojawił się w niej pół minuty później, trzymając w dłoniach złożony kawałek papieru.

- Nie czytałem. Sam powiedział, że zapisał tu swój numer - wyjaśnia Hoseok, kładąc kartkę na blacie. - Dobranoc - dodaje, po czym opuszcza pomieszczenie, zostawiając mnie samego, z mocno bijącym sercem, wgapiającego się w owy liścik, jakby od tego zależało całe moje życie.

***

- Jinnie, skarbie?... - Czując na policzku dotyk dłoni Nama, powracam do rzeczywistości. Unoszę głowę, po czym spoglądam w zatroskane oczy blondyna.

- O co chodzi? - pytam, nieco zdezorientowany, i zaczynam dopijać, zimną już, kawę.

- Ty mi powiedz - mówi Joonie zmartwionym głosem. - Martwisz się czymś?...

Z cichym westchnięciem wyciągam z kieszeni złożoną kartkę papieru, którą wczoraj w nocy dał mi Hobi.

- Zobacz - mówię cicho, podsuwając mu wspomnianą wcześniej rzecz.
Joonie rozkłada liścik, po czym uważnie zaczyna studiować go wzrokiem.

Karteczka zawiera numer telefonu oraz jedno krótkie słowo: żałuję.

- Co to? O kogo to dostałeś? - pyta po chwili, patrząc na mnie zaniepokojony.

- Od Jimina. Przekazał mi przez Hobiego - wyjaśniam, mając nadzieję, że mój kochany chłopak doradzi mi, co mam zrobić. Zadzwonić? Zignorować? To wahanie się było takie irytujące i męczące zarazem.

- Chcesz się z nim spotkać?

- Nie wiem. - Wzruszam ramionami. - Nie wiem, co miałbym mu powiedzieć...

- Może to on chciałby powiedzieć coś tobie... - Spoglądam na Nama, zastanawiając się, co konkretnie ma na myśli. - Na przykład przeprosić? - dodaje, posyłając mi lekki uśmiech.

- To co, mam zadzwonić? - pytam niepewnie, obracając kartkę w palcach.

- Sam musisz podjąć decyzję. Obserwowałem wczoraj Jimina, jednocześnie zastanawiając się, o co w tym wszystkim chodzi. Teraz już wiem. I wiem też, że żałuje. To było widać na pierwszy rzut oka. Jest mu przykro...

Skoro Namjoon tak mówi, to coś musi w tym być. W jednej chwili podejmuję decyzję.

- Dobrze. Spotkam się z nim - mówię, mając nadzieję, że w ciągu najbliższych kilku minut nie zmienię zdania. Boję się, sam nie wiem, czego. Jeśli Jimin mnie przeprosi - ja wybaczę. Chociaż wiem, że już nigdy nie będzie między nami tak, jak dawniej.

- Dobra decyzja, bo wiem, że nie daje ci to spokoju. - Nam wstaje, składając na moim czole uroczego buziaka. - Okej, jadę do wytwórni. Będę za jakieś dwie godzinki.

- Zahaczysz po drodze o sklep? - pytam niewinnym głosikiem, zanosząc naczynia po śniadaniu do zmywarki.

- Dla ciebie wszystko. Co sobie życzy moja Księżniczka? - Nam przyciąga mnie do siebie, a ja wtulam się mocno, nie chcąc, by wychodził z domu aż na dwie godziny. Jednak nie powiem mu tego, bo jeszcze gotowy zostać, a nie chcę, by przeze mnie zawalał pracę, która jednocześnie była jego pasją, za którą bardzo tęsknił podczas naszej trasy.

- Nic. - Zmieniam zdanie. - Tylko ciebie. Wróć prosto do domu, żebym nie tęsknił za długo.

***

Żegnam się z Namem po raz drugi, jeszcze w garażu. Nie mogę się od niego oderwać, jednak w końcu pozwalam, by wsiadł do samochodu. Przystaję tuż obok i posyłam mu całusa przez szybę, którą sekundę później Nam uchyla, bym mógł ostatni raz pocałować go na pożegnanie.

Wkrótce odjeżdża, a ja wracam do domu i, przez nikogo niezauważony, zamykam się w pokoju. Przysiadam na łóżku, cały spięty, bo wiem, co muszę zrobić.

Zerkam w stronę nocnej szafki, w szufladzie której schowana jest kartka z zapisanym numerem. Sięgam po nią ostrożnie, by odwlec moment, kiedy, licząc sygnały, będę czekał, aż Jimin odbierze połączenie.

Okej, co ma być, to będzie. Jimin z pewnością denerwuje się jeszcze bardziej niż ja. W końcu nie jest pewien, czy zadzwonię, a tym bardziej, czy zgodzę się z nim spotkać.

Wybieram numer, po czym ustawiam na głośnomówiący, bo dłoń trzęsie mi się tak bardzo, że nie jestem w stanie utrzymać telefonu przy uchu.

Skupiam się na oddechu, wodząc wzrokiem po pokoju. Dlatego nie wiem, po ilu sygnałach dociera do moich uszu głos Jimina.

- Halo?

- Cześć, tu Seokjin. Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że... - Wypuszczam z płuc drżący oddech. - Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że cholernie za tobą tęskniłem... - dokańczam cicho, a potem rozłączam się i chowam twarz w dłoniach.

✖✖✖

W końcu XD Sweetkitty1330

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top