Rozdział 3
Rano obudziłam się w swoim pokoju. Był piękny wschód słońca. Wstałam i wyszłam na taras w szlafroku. Poranne słońce gładziło moją twarz, zmęczoną od ostatnich łez. Odetchnęłam z ulgą. Może teraz wszystko się zmieni na lepsze? Zaczęłam mieć pozytywne nastawienie, nie wiem na jak długo, ale zawsze to jakaś zmiana. Zeszłam na dół. Pustka. Podeszłam do lodówki, bo w końcu obiecałam, że będę jeść. Na lodówce była przyczepiona karteczka. Trudno było się doczytać, chyba Tony ją sam napisał. Podobno będzie dopiero na obiad, bo musiał wyjść pilnie do pracy. Całe przedpołudnie moje! W sumie nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, więc usiadłam przed telewizorem.
-Panno Stark, powinna pani zjeść śniadanie i wziąć leki- powiedział JARVIS. Kompletnie zapomniałam o tym, że sztuczna inteligencja nadal funkcjonuje w tym domu.
-Dobrze już idę-odpowiedziałam i ruszyłam w kierunku kuchni.
-Pan Stark kazał mi przekazać, że możesz dzisiaj skorzystać z warsztatu, jeśli chcesz.
-Dziękuję JARVIS.
Zjadłam śniadanie przed telewizorem i wzięłam lekarstwa. Była dopiero 9:00. Z braku jakiegokolwiek pomysłu, co porobić zeszłam do warsztatu. Był wyjątkowo porządek. Narzędzia były na swoich miejscach i ogólnie było czysto. W garażu było trochę gorzej, ale to nie zmienia faktu, że auta prezentowały się pięknie w sztucznym oświetleniu. Wróciłam do warsztatu i usiadłam przy stole z komputerami. Siedziałam i patrzyłam po pomieszczeniu, szukając jakiegoś zajęcia. Jeszcze miesiąc temu powiedziałabym, że Avengers to tylko bajka, ale prawda okazała się, być inna. Wzięłam sobie książkę z fizyki jądrowej i zaczęłam robić z niej notatki. Na szczęście był też zbiór zadań. Zaczęłam je rozwiązywać. Miałam zrobić tylko kilka zadań, ale wciągnęły mnie bez reszty.
-Panno Stark, twój ojciec wrócił do domu-poinformował mnie JARVIS.
-Już idę.-powiedziałam i popędziłam na górę.
-O widzę, że już całkiem stanęłaś na nogi.
-Tak czuję się o wiele lepiej.
-Co robiłaś w warsztacie?-zapytał zaintrygowany.
-Czytałam. Nie miałam pomysłu, co robić.
-Rozumiem. Przepraszam, ale naprawdę musiałem wyjść.
-Nie szkodzi. Nie nudziłam się.-uśmiechnęłam się lekko.
Zjedliśmy pieczonego kurczaka na obiad. Miałam bardzo dobry apetyt, trzy razy sobie dokładałam. Po obiedzie wyszliśmy na taras. W końcu udało mi się z nim porozmawiać. Poznałam jego historię od jego strony, a nie od strony mediów. Była o wiele bardziej wzruszająca niż myślałam. Sądziłam, że jest człowiekiem bez uczuć i tylko jest dobrym aktorem. Ale bardzo się myliłam... Pomyślałam wtedy o mamie. Nie chciałam o nią pytać Starka. Wiedziałam, że była to tylko przelotna znajomość.
Tony poszedł do warsztatu, a ja zostałam na tarasie. Morze było spokojne i pomyślałam, że może być dzisiaj burza. Nie lubiłam burz, mało tego, panicznie się ich bałam. Zaczęło się chmurzyć. Pobiegłam na piętro do pokoju. Sprzątnęłam moje klamoty z łóżka, zasłoniłam okna i usiadłam przy biurku. Sprawdziłam wiadomości pogodowe. W naszej okolicy miały być nawałnice. Serce zaczęło mi walić jak szalone i znowu zrobiło mi się słabo. To tylko burza, tylko burza. Powtarzałam, aby dodać sobie otuchy. A jeśli znowu będę panikować? Nie chce, żeby Stark widział mnie w takim stanie. Cisza w pokoju mnie uspokajała. Nagle do pokoju wszedł Tony. Podskoczyłam na krześle.
-Wystraszyłem cię?-zapytał, gdy podszedł do mojego biurka.
-Trochę...-odpowiedziałam.
-Czemu tu tak ciemno?-zapytał, pokazując na zasłony.
-Burza idzie, a ja wolę mieć zasłonięte okna.
-Ok. Mam pytanie.
-Tak?
-Ty to rozwiązałaś, gdy mnie nie było?-zapytał, pokazując moje notatki, które zapomniałam zabrać z warsztatu.
-Tak, mówiłam, że się nudziłam.
-Może przejdziemy się na spacer po plaży, zanim burza się rozkręci. Morze jest wtedy śliczne- powiedział, a ja dostałam prawie skrętu żołądka na myśl, że będę na dworze podczas burzy.
-Wolałabym nie.-powiedziałam, wyłączając komputer.
-Dlaczego?
-Po prostu... jestem zmęczona.-powiedziałam i ziewnęłam na znak, że rzeczywiście tak jest.
-Aha to może coś zjemy na dole i pójdziesz spać, ja jeszcze mam coś do zrobienia.
Zgodziłam się i zeszliśmy na dół. Burzowe chmury zakryły całe niebo. Już było słychać grzmoty, zaczęłam się trochę denerwować. Usiedliśmy przy wyspie i zjedliśmy deser. Cały czas nerwowo spoglądałam za okno. Im bliżej burzy, tym bardziej nie słuchałam, o czym rozmawialiśmy. Kiedy usłyszałam potężny grzmot, więc od razu pobiegłam do pokoju. Zawsze, gdy była burza, byłam sama w domu, bez mamy, bez taty, całkiem sama. Byłam wtedy mała, ale nadal się boję. Nawet bardziej niż wtedy. Zresztą nie tylko o to chodzi... Wpadłam do pokoju i zawinęłam się w kołdrę. Zaczęłam się trząść z nerwów. Uspokój się Hannah. On nie musi wiedzieć. Burza rozkręcała się na dobre, a ja nie wiedziałam, czy wytrzymam sama w pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top