Rozdział 15
Zamknąłem oczy gotów na najgorsze. To była moja wina!
*
*
*
*
*
*
*
*
Usłyszałem strzał...
*
*
*
*
*
*
*
*
Był inny niż poprzednie. Ten był prawdziwy?
*
*
*
*
*
*
*
*
Otworzyłem oczy, Hannah klęczała na ziemi i spoglądała na sączącą się krew z głowy Pierca. Zabiła go? Nie mnie? Spojrzała na mnie. Podeszła do mnie i usiadła obok mnie.
-Przepraszam, że to zrobiłam. Tylko jego zabiłam, inni są uśpieni. Ta kula była dla mnie...-spuściła wzrok i wyciągnęła małą fiolkę z filetowym płynem, Przyłożyła mi ją do ust-To antidotum na gaz, którym dostaliście.-posłusznie wypiłem zawartość i poczułem się lepiej. doczołgałem się na kanapę i usiadłem obserwując, jak Hannah podaje dożylnie antidotum wszystkim innym. Reszta powoli wracała do siebie. Hannah zdjęła maskę, która miała na twarzy i spojrzała na mnie, a ja nie mogłem nic powiedzieć. Nie potrafiłem. Znowu...
-Przepraszam za wszystko. Chciałam ci powiedzieć jeszcze w Malibu, ale nam się nie kleiło.-W tym momencie do budynku zaczęli wchodzić agenci TARCZ-y.-Teraz wiem, że to nie będzie happy end..-znowu z jej oczu płynęły łzy.
Podniosłem się z kanapy i podszedłem do niej. Uniosła wzrok i spojrzała mi w oczy. Przytuliłem ją i ucałowałem w czoło. Odwzajemniła uścisk. Wtedy zauważyłem, że z jej ramienia sączy się krew i całą rękę ma spuchniętą. Pewnie przez Bucky'ego.
-Nie powinnaś przepraszać.-powiedziałem w końcu.-To moja wina, moja wina, że nie chciałem cię poznać wcześniej. W dodatku gdyby nie ty, Hannah, Avengers już by nie istniało.
-Możliwe, ale to nie zmienia faktu kim byłam.
-Ale przynajmniej teraz wiemy jaka jesteś naprawdę-usłyszałem głos Fury'ego
Hannah spojrzała na niego i na pozostałych agentów TARCZY i na Avengers. Nie wiedziała, co ją teraz czeka. Zacząłem się o nią bać. Wziąłem ją za zdrową rękę i przyciągnąłem do siebie. Objąłem ją ramieniem. Obiecałem sobie, że nie pozwolę im na zamknięcie jej w wiezieniu chyba, że razem ze mną. Fury wyszedł naprzeciw całej grupie. Spojrzał na mnie i na roztrzęsioną Hannę. Nastała cisza... Wydawała się trwać wiecznie.
Nagle Fury spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się, co bardzo rzadko się zdarza, jeżeli w ogóle. Zaczął klaskać, a w jego ślady poszła cała reszta. Agenci opuścili budynek zabierając uśpionych żołnierzy Hydry. Został tylko Fury i Avengers.
-A tak poważnie młoda-powiedział do Hanny-Niezła robota. To była akcja godna Black Revenge.
Po tym wyszedł i zostawił nas samych. Wszyscy dziękowali Hannie i nie patrzyli na jej przeszłość. Steve opatrzył jej ramię i nadgarstek, a ja w końcu miałem powód do dumy. Ale nie dumy z samego siebie, ale z Hanny. Usiałem wykończony na blacie w kuchni, podszedł do mnie Rogers
-Jednak się myliłem.-powiedział
-Myliłeś się? Kapitan przyznaje się do jakiegoś błędu?-powiedziałem sarkastycznie
-Myliłem się co do ciebie. Nie jesteś egoistą, tylko takiego udajesz żeby ukryć prawdziwego siebie.
Uśmiechnąłem się i spojrzałem na Hannę. W końcu się uśmiechała, tak szczerze. Mimo tego, co przeszła w ostatnim czasie. Rozmawialiśmy jeszcze długo. Do czasu kiedy Hannah po prostu zasnęła na moim ramieniu. Wszyscy udali się do siebie. A ja i Hannah zostaliśmy w salonie. Przez cały czas obserwowałem jak spokojnie spała. Należał się jej odpoczynek. Patrzyłem tak na nią do momentu aż sam zasnąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top